Reklama

"Urodzony do prezesowania"

Byłeś na koncercie swojego idola Jay'a Z w Krakowie. Jeżeli miałbyś z nim okazję się spotkać, to powiedziałbyś mu, jak nazywa się twoja suka? [Tede nazwał swojego psa Jay-Z - przyp. aw.]

(śmiech) Niestety, nie miałem szansy go spotkać. Wiesz, rozmyślałem o tym wielokrotnie. Chyba chciałbym to przed nim zataić. Chociaż z drugiej strony dlaczego miałbym to ukrywać (śmiech)? Wytłumaczyłbym mu genezę tego imienia. Wiesz jak to jest, jak matka mojej suki nazywa się Heyzie, więc dlaczego mój pies nie miał się nazywać Jay-Z. Pomyślałem, że to będzie fajne i ładne imię. Nie mam z tym problemu poza tym, że moja babcia mówi do niej "Jessica" (śmiech). Od kilku lat jeszcze się nie nauczyła.

Reklama

Natomiast wracając do mojego spotkania z Jay-Z, to nie miałem na to szans, bo po pierwsze, byłem regularnym nabywcą biletu na festiwal za hajs. A po drugie, patrząc po patronach imprezy pod tytułem Radio Eska, to ta rozgłośnia zrobiłaby wszystko, żebym go nie spotkał.

To może miałeś okazję spotkać Jurka Dudka, który kilka dni przed koncertem Jay Z w Krakowie grał mecz w Warszawie. Wiem, że Jurek jest twoim wielkim fanem...

Chłopie, ja w życiu żadnego meczu nie obejrzałem! Piłka nożna zupełnie mnie nie obchodzi. 22 kolesi biegających za okrągłą kulką to jakaś pomyłka. Co do Jerzego Dudka, to on może być moim fanem, a ja mogę być pełen uznania dla jego zasług dla polskiego futbolu, ale nie śledzę jego kariery. Mam od niego czapkę z dedykacją "Od Jerzego Dudka dla Tedzika Tedego" (śmiech).

Wszystko odbyło się za pośrednictwem mojego mentalnego ojca Hirka Wrony (śmiech), którego oczywiście pozdrawiam w tym momencie. Jest na mnie obrażony od pół roku, ale mam nadzieję, że wkrótce wyjaśnimy sobie wszystko. To właśnie Hirek mi powiedział, że Jurek jest moim wielkim fanem, bo Hirek jest fanem Manchesteru czy Liverpoolu, już nie wiem...

Manchesteru United.

Właśnie. Ja przekazałem dla Jurka Dudka podpisaną płytę, a Jurek przekazał mi czapkę. Może się kiedyś spotkamy i pogadamy o tym.

Przejdźmy teraz do "Essende Mylffon". Rapujesz w jednym kawałku "Mieć jak najwięcej zer". A jakie są inne ambicje Tede?

Człowieku! Proste, że to nie jest moja jedyna ambicja. Zwariowałeś? Musiałbym być kompletnym idiotą... Natomiast nie widzę nic złego w takiej ambicji. Skoro ja mam 30 lat, skończyłem jakąś tam szkołę i generalnie mam coś w głowie, a widzę chama, który ma dwie wille, osiem mercedesów, a skończył podstawówkę, to dlaczego ja nie mogę mieć tego, co on ma. Nie widzę w tym nic złego.

"Mieć jak najwięcej zer" to piękna idea. Każdy by chciał. Chociaż pewnie ci, co nie mają takiej szansy, na pewno powiedzą, że by nie chcieli. Ale naprawdę by chcieli. Nie oszukujmy się, człowiek jest tylko człowiekiem, a pieniądze umożliwiają spełnianie marzeń. Nie chodzi o gromadzenie hajsu, tylko spełnianie marzeń.

To co poza kasą?

Podróże. Dużo podróży. Wiesz, pieniądze możesz stracić, a to, co zapamiętasz, na pewno zostanie. No chyba, że stracisz pamięć.

A gdzie chciałbyś pojechać lub w jakich ciekawych miejscach już byłeś?.

Generalnie mogę jeździć dookoła świata. Taka podróż najbardziej by mnie interesowała. Każdym środkiem lokomocji, może najmniej samolotem... Nie do końca ufam temu środkowi transportu. Ale przymuszony polecę.

Jak inaczej dostałbym się do Stanów? Przecież statkiem to szkoda czasu...

Wróćmy z podróży do Polski. Kolejny cytat z twojej płyty: "Mam cisk na zysk". Tede, czujesz się jeszcze raperem czy już bardziej biznesmenem?

Nie no, ja się czuje raperem. A biznes można robić zupełnie nie związany z rapem. Można szukać nowych możliwości rozwoju i pozyskiwania środków.

A jak się czujesz jako suwerenny szef Wielkiego Joł?

Czuję się jak właściwy człowiek na właściwym miejscu! Jestem po prostu urodzony do prezesowania (śmiech). Wydawanie poleceń i przyjmowanie raportów - jestem do tego stworzony.

Czyli zakończenie współpracy z Ostaszem ci nie przeszkodziło? Radzisz sobie?

Tak, oczywiście. Tak naprawdę teraz wszystko wygląda o wiele lepiej. Jest dobrze.

Ponoć do niedawna nie miałeś jeszcze konta - tak przynajmniej twierdziłeś w jednym z wywiadów ze dwa lata temu...

To już się zmieniło. Mam teraz karty kredytowe (śmiech). Płatniczej też nie miałem, ale już mam. Natomiast jeszcze nigdy za nic nie zapłaciłem kartą (bardzo głośny śmiech).

Taka jest prawda, bracie. Zawsze trzeba mieć ten kolejny etap przed sobą. Wiesz, teraz posiadając firmę posiadanie konta jest wymagane. Sytuacja mnie zmusiła.

Powiedziałeś też kiedyś, że jesteś rozrzutny. Dalej kasa ci tak łatwo ucieka?

Oczywiście. Zarabiam pieniądze i wszystkie wkładam w tę firmę, jakieś płatności i tak dalej. Rozumiesz...

Nie jest już tak różowo...

Nie jest. Mniej butów sobie przez to kupuję.

Słyszałem, że już nie raz na tydzień, tylko raz na miesiąc.

Niestety. Ale powiem ci, że w tym miesiącu był dobry wysyp, bo mam siedem nowych par. Tyle, że z tego wszystkiego kupiłem tylko dwie (śmiech). Czuję się jak baner (śmiech). Ale baner zajebistej firmy!

Miałem się ciebie spytać, jaki jest sens nagrywania numerów o dresach, dżinsach, czapkach i trampkach, ale już mam odpowiedź (śmiech).

Jak to jaki sens? Taki sens, jak nagrywanie kawałka o czymkolwiek innym, bracie. Przecież hip hop to jest muzyka, która ma mówić o tym, co się naprawdę dzieje. Chłopie, ja naprawdę lubię ubrania. Jeden nagrywa kawałki o wyskakiwaniu z liści i "wstawaj, zmierzymy się ze światem", a ja nagrywam numery o moich ubraniach.

Wiesz, kiedyś nagrałem "Wyścig szczurów", kiedyś nagrałem "Zwykłą szmatę", a kiedyś kawałek o Powstaniu Warszawskim. Jedno nie ma związku z drugim. Dlaczego nie mam wymieniać rzeczy, które posiadam i się nimi jaram.

A gdzie składujesz te wszystkie buty i ciuchy? Chyba ci się już trochę tego uzbierało...

To jest mój problem bracie, to jest mój wielki problem... Zwłaszcza z butami jest problem. Ostatnio przez jakiś czas nie sprzątałem w domu, a dużo wyjeżdżałem i k**wa cały dom jest zasypany butami. Wymyśliłem sobie, że kupię jednolite pudełka, powkładam do nich buty i na pudełkach będę miłą zdjęcia tego, co jest w środku. Będzie fajnie.

Może powinieneś otworzyć muzeum obuwia Tedego w siedzibie Wielkie Joł?

Myślałem o tym, ale mam inny pomysł na to. Nie mogę ci go zdradzić, bo ktoś go podkradnie.

Dobra, to zakończmy temat obuwia i ciuchów. Powiedziałeś kiedyś, że Remik, szef UMC Records to świetny biznesmen. Ostatnio UMC, a właściwie My Music, wydaje płyty Gosi Andrzejewicz lub Kalwi & Remi, czyli rzeczy albo popowe albo dance'owe? Wyobrażasz sobie, żeby Wielkie Joł zaczęło publikować taką muzykę?

Raczej nie. Chociaż w muzykę taneczną będziemy wchodzić, ale w dobrym rozumieniu tego słowa. Młody Grzechu, nasz realizator, ma talent w tym temacie. Niedługo będziemy to publikować.

W "21 palcu" lecisz tekstem: "boję się o hip hop"? Czego się najbardziej obawiasz? Co jest największym zagrożeniem dla tej muzy?

Największym zagrożeniem dla tej muzyki, o którym mówię w tym kawałku, jest Radio Eska, które symbolizuje pewną postawę mediów. Eska raczyła zajechać nasz hip hop tylko tym, że puszczali Donia, Meza i Libera 10 razy dziennie. I ludzie, masowo słuchając tego radia lub ocierając się o nie, zaczęli kojarzyć tą muzykę z takim właśnie błotem. Dlatego hip hop odszedł na drugi plan.

Ci wykonawcy w jakiś sposób zostali wyeksploatowani, a wykonawcy kojarzeni ze stricte hiphopowym nurtem nie mieli jakby szansy zaistnienia obok tamtych. Tamtych nie ma, i tych też nie ma w tych mediach.

To ciekawe, bo Ostry, z którym rozmawiałem jakiś czas temu, także o upadek hip hopu w dużej mierze obwinił media... Czy naprawdę to jest głównym problemem?

Wiesz, ja nie twierdzę że to wina mediów, tylko za dużo było Jeden Osiem L, Donia i tego wszystkiego... Za dużo było ludzi puszczających to i mówiących, że to jest hip hop. To sprawiło, że hip hop, który naprawdę jest hip hopem gdzieś zaniknął. Nie spełniał tamtych warunków, a tamci wykonawcy po prostu wyeksploatowali się.

Ile można słuchać o przestrzeni Donia. Ja osobiście wolałbym słuchać o moich butach (śmiech).

(śmiech) Ja chyba też wolałbym posłuchać numeru o twoich butach...

A widzisz! Już wiesz, jaki jest sens nagrywania takich numerów. Człowieku, to jest protest song (śmiech)! To jest but na Donia, diss na Donia (długi śmiech)!

Powiedziałeś kiedyś, że normą polskiego rapu, którą trzeba spełniać, jest autentyczność. Czy dalej ta zasada panuje w środowisku?

Ja nie odpowiadam za środowisko. Jak pewnie wiesz, na płycie "S.P.O.R.T" w 2001 roku nagrałem kawałek "Odcinam się od was ziomale". Od tego czasu nic się nie zmieniło. Ja generalnie patrzę na to wszystko. Niektórych szanuję, niektórych lubię, ale nie identyfikuję się z większością. Tak naprawdę, gdybym ci powiedział, że bardziej identyfikuję się z nurtem prezentowanym przez Hemp Gru, który jest autentyczny, a nie z jakimiś udawaczami , to byłoby szokujące wyznanie.

W odbiorze przeciętnego fana muzyki nie kojarzę się z takim nurtem, a jednak naprawdę szanuję to, co robią chłopaki z Hemp Gru i Prosto. A nie ci, co na początku chcieli być komercyjni, później zrobili się prawilni, a tak naprawdę Bóg jeden wie, o co im chodzi. Wiadomo, o kim tu mówię (tutaj Tede zaczyna rapować bardzo zachrypniętym głosem).

(śmiech) Zauważyłem, że w wywiadach nie chcesz wymieniać nikogo z ksywki albo nazwiska...

W tym wypadku mówię o Onarze, który nagrywał kawałki w stylu "Weź to poczuj", a teraz jest "G-Unit". To jest dla mnie trochę śmieszne.

Znowu cię będę cytował, znowu ostatnia płyta... "Wróćmy do czasów, kiedy był melanż". Czyżbyś po 30. mniej imprezował?

Generalnie chyba nie, chociaż mam więcej zajęć pozalekcyjnych. Natomiast był taki czas, powiedzmy dwa-trzy lata temu, kiedy byłem posiadaczem połowy udziałów w firmie Wielkie Joł, ale podchodziłem do życia bardziej artystycznie... Czyli wstawałem o 14. i imprezka trwała non stop.

W pewnym momencie trzeba się zająć konkretnymi działaniami. Taka jest prawda.

Powiedziałeś, że życie po trzydziestce wygląda inaczej i świat się zmienia. W jaki sposób?

Ja ci powiem tak. Jak byłem przed trzydziestką, to czułem się jak 20-latek. Kiedy skończyłem 30 lat, to czuję się jak 19-latek (śmiech).

Ekstra. To ja w takim razie nie mogę się doczekać.

Ty chłopie jeszcze nie skończyłeś? Bracie, wszystko jeszcze przed tobą (śmiech)! Nie, jest naprawdę spoko. Człowiek już inaczej patrzy na życie, ma inne wartości i aspiracje. Zaczyna myśleć bardziej przyszłościowo.

Chociaż w moim przypadku nie można tu mówić o jakimś specjalnie przyszłościowym myśleniu. Natomiast czasami rozważam, co będzie za ileś tam lat.

Pogadajmy o "Jakby jutra miało nie być"... Nagrałeś go na serio?

Jak najbardziej tak. Absolutnie na serio. Wydało ci się, że to taka podpierdółka w stylu Verby?

Dokładnie tak. Albo "Ważne" Meza...

Są tam pozdrowienia dla chłopaków z Verby, ale numer jest jak najbardziej na serio. Numer jest jak najbardziej na poważnie i dotyczy każdego. A co do Meza, to nie wiem, jaki jest jego numer, bo nie znam twórczości Meza.

Ten kawałek jest jak najbardziej autentyczny i wynika z przemyśleń. Myślę, że każdy może się z nim identyfikować.

Powiedz mi co z "Bezelami". Będziecie z Kołczem w jakiejś telewizorni?

Będziemy w jakiejś telewizorni, ale nie mogę powiedzieć w jakiej. Zobaczycie nas już w ramówce jesiennej.

Ponoć ma się ukazać DVD z waszymi najlepszymi akcjami. Co poza tym tam się znajdzie?

Będzie przed świętami. To jest absolutnie potwierdzone i w trakcie realizacji. Natomiast jest jeszcze opcja, że będziemy robić hardcore'owe odcinki "Bezeli". Nie do telewizji, tylko do jakiegoś pisma...

A na DVD będą najlepsze naszym zdaniem wyczyny, czyli cała kolekcja scenek z główną "Scenką szlachecką" i "Przesłuchaniem w Alei Szucha". "Świnia, ludzka świnia!"(śmiech). Będą też wybrane motywy "Słodowego", cały zestaw "Mango" oraz rzeczy, które z różnych względów nie znalazły się w programie.

Uwierz mi, cenzura działa i wielu rzeczy nie mogliśmy pokazać. Będzie na przykład nasza wersja filmu "Symetria", chociaż oglądaliśmy to w zeszłym tygodniu i jakby ktoś nie zrozumiał żartu, to mogliby nas nożykiem potraktować.

Skoro już jesteśmy przy "Bezelach" i Kołczu. Czy jego płyta będzie następnym wydawnictwem Wielkiego Joł?

Jego płyta będzie chyba katalogowym numerem 20, bo patrząc na tempo prac nad nią... Kołcz nagrał ją w wersji demo, ale do wersji studyjnej coś się nie może zebrać. Ja myślę, że uświetnimy jego płytą wejście Polski do strefy euro (śmiech).

Rozmawialiśmy o "Bezelach", porozmawiajmy o tematach filmowych. Jak wspominasz udział we "Francuskim numerze"?

Powiem ci, że to był ciekawy i sympatyczny epizod. Jestem nawet ponoć ujęty jako współscenarzysta tego filmu. To było fajne doświadczenie, natomiast moją ambicją, marzeniem i planem, jest nakręcenie własnego filmu. Znajdziemy na to środki, życie napisało scenariusz. Czasami mam już takie myśli, że siądę i zacznę pisać książkę bazującą na moich przeżyciach i historiach, o które się otarłem.

Nie będzie to żadna tam autobiografia czy pamiętniki, tylko historia z życia. I na kanwie tej książki po prostu musi powstać film. To jest już pewne.

Masz już jakiś rozdział gotowy, czy wszystko na razie jest w głowie?

Na razie w głowie. Najfajniej byłoby mieć panią Jowitkę, której po prostu dyktujesz, a ona pisze. Mógłbym właściwe to sam sobie napisać, bo studiowałem dziennikarstwo, znam gramatykę i ortografię... Tylko to jest czasochłonne. Ale wszystko przede mną.

Najbardziej mnie zastanawia, jak to zrobić technicznie. Narysować sobie plan konstrukcji misternej intrygi? Żebym sobie niczego nie zapomniał. To będzie skomplikowana historia i akcja.

To potrzebujesz sporej tablicy...

Mam taką, ale na razie jest na niej jeszcze rozrysowana płyta "Essende Mylffon". Będzie to można kiedyś wylicytować dla biednych dzieci.

Możemy pogadać o dissie z Płomieniem 81? Wielu widzi to jako cześć kampanii promocyjnej "Essende Myfflon"...

Nie jest to element kampanii promocyjnej, ale generalnie zrobiła się z tego dobra promocja. Myślałem, że kawałek "Zamknij pysk" nie zostanie wyeksploatowany i tak zwany "Oncio" posłucha go i wszystko przemyśli. Ale wyszło jak wyszło. To nie był mój plan na promocję. A promocja była fajna, dziękuję chłopakom, że mi ją zafundowali za friko.

Szkoda tylko, że mamy tylko trochę inne podejście do sprawy. Generalnie sprawa jest chyba zamknięta, pewnie pojawi się jeszcze jakaś ich odpowiedź na ich płytach. Wtedy to będzie ich plan promocyjny...

Ludzie bardzo emocjonują się takimi akcjami...

No tak. Ale ja uważam, że tak jak w tym kawałku "Trzy korony", naprawdę wygrał hip hop. W tej muzyce była już taka p**da, nic się u nas nie działo. I nagle to wszystko dostało kopa w dupę. Wszyscy zaczęli z tym żyć i to było zajebiste.

A jak tam wygląda sprawa otwarcia radia?

Wiesz co, żyjemy w Polsce i po prostu jeszcze jestem za malutki, żeby dawać takie łapówki, by dostać częstotliwość. Żartuję, żadnej łapówki bym nie dał. Chociaż bez tego to się pewnie częstotliwości nie załatwi. Jakiś czas temu, jak jeszcze pracowałem ze świetnym DJ-em Piotrem O. "Pała to pała", to startowaliśmy po koncesję, ale jej nie dostaliśmy.

Ale mamy audycję w radiu internetowym i dojdzie do tego, że będziemy mieli w normalnym radiu. I nie będzie to Radio Eska. Tam jestem spalony.

Powiem ci jeszcze o koncercie Jay-Z. Jak już się dowiedziałem, że przyjedzie na pewno, to podjąłem próby dowiedzenie się, czy jest jakaś możliwość, żeby tam wystąpić. Wiem, że wiele osób po prostu widzi mnie na tej scenie.

Chyba wszyscy by cię wiedzieli przed Jay'em-Z...

No właśnie. Ale ja jestem przekonany... Wiesz, były rozmowy i była możliwość, ale jak wyszła płyta, to ta możliwość zniknęła. Jestem pewien, że jakiś wsiór z Radia Eska pryknął, że nie ma sprawy! Miałem nawet taki sen, koszmar, że pojechałem do Krakowa i na wszystkich bramkach mieli moje zdjęcie, że nie można mnie wpuścić (śmiech). To był tragiczny sen, obudziłem się zlany potem. Przy każdym wejściu mówili mi: "Sorry, Tede. Wiemy, że to ty, ale nie mogę, bo mnie zwolnią z pracy". I mieli takie moje zdjęcia w stylu: "Tych klientów nie obsługujemy".

Zresztą ja już byłem na koncercie Jay-Z jak prawdziwy fan, w trzecim rzędzie. Stałem, robiłem hałas, wszystko na pełnej "wczuwce".

Poza tym w Krakowie był to ostatni występ Sistars (długi śmiech). Wiesz, jak się było przy narodzinach, to trzeba też być na pogrzebie.

Chcesz coś powiedzieć więcej na ten temat?

Od dawna wiedziałem, że tak będzie. W momencie, kiedy przeszły do Warnera wiedziałem, że tak będzie. Słyszałem gdzieś w jakimś wywiadzie, że Bartek Królik będzie "polskim Michaelem Jacksonem". Niedługo mu odpadnie nos po prostu. Tylko żeby za bardzo z dziećmi się nie przyjaźnił, bo będzie kolejny Andrzej S. (śmiech). Bartosz K. Sprawa znanego muzyka Bartosza K. No to żeśmy sobie pożartowali, bracie!

(śmiech) To zakończmy tym wesołym akcentem naszą rozmowę. Pozdrawiam i dzięki.

Dzięki.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jurek | radio | Dariusz Dudka | Kraków | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama