Reklama

"Ta dziewczyna taka jest"

Świetnie przyjęty koncert na "Przystanku Woodstock" w 1997 roku, angaż w teatrze "Buffo" i później drugie miejsce programie "Idol" - tak wyglądała w skrócie droga do popularności Eweliny Flinty. Jej debiutancka płyta "Przeznaczenie?" (2003), osiągnęła nakład ponad 60 tysięcy egzemplarzy, co jak na polskie warunki było bardzo dobrym wynikiem. Dlatego z dużym zainteresowaniem czekano na drugi album wokalistki, który miał potwierdzić jej popularność. Płyta "Nie znasz mnie" ukazała się w marcu 2005 roku - w przeciwieństwie do nagrywanego w pośpiechu "Przeznaczenia?", znalazły się na niej wyłącznie autorskie kompozycje. Dlatego Ewelina uważa ją za swój prawdziwy debiut. Z okazji wydania "Nie znasz mnie", Ewelina Flinta w rozmowie z Arturem Wróblewskim opowiedziała o prowokacyjnym tytule płyty, związanych z nią oczekiwaniach, a także o Fryderykach. Poza tym wokalistka przekonuje, że na "Przystanku Woodstock" naprawdę nie ma diabła...

Słyszałem, że z wydaniem płyty były drobne problemy. Ponoć jeszcze tuż przed jej wydaniem kończyliście mastering. Nie chcieliście przesunąć terminu premiery?

Termin premiery znany był już od dłuższego czasu i z pewnych względów nie mogliśmy go przesunąć. Natomiast takie opóźnienie spowodowane było pewnymi problemami, które się pojawiły. Ale poradziliśmy sobie z nimi i szczęśliwie wszystko zdążyliśmy zrobić o czasie.

A co to były za problemy?

(śmiech) A, takie tam drobne komplikacje. Następne pytanie proszę (śmiech)!

Reklama

W porządku, nie będę drążył (śmiech). Powiedz mi w takim razie coś więcej o tytule płyty. Brzmi on trochę prowokacyjnie.

Jak wiesz, tytuł płyty jest równocześnie tytułem piosenki. Jest lekko zaczepny, lekko prowokacyjny. Uznaliśmy, że będzie to dobry tytuł, a jego sens częściowo odzwierciedla prawdę. Można mówić o sobie, pisać różne rzeczy w gazetach, ale tak naprawdę nikt do końca nigdy mnie nie pozna. To jest po prostu stwierdzenie faktu. Ale powoduje, że ktoś może się nad tym zastanowić.

Poza tymi kilkoma dniami pośpiechu, płyta "Nie znasz mnie" nagrywana była w komfortowych warunkach. Nie musiałaś się śpieszyć, jak to było w przypadku debiutanckiego "Przeznaczenia?".

Nie musiałam i to było cudowne. Mieliśmy naprawdę dużo czasu, choć nastąpiła pewna przerwa w pracy. Na początku jesieni 2004 roku zrobiliśmy aranżacje do tych utworów. Na przełomie listopada i grudnia nagrana została cała płyta, a kompozycje właściwie powstawały ponad rok. To było wystarczająco dużo czasu, by się zastanowić i stworzyć coś ciekawego.

Na debiucie pojawiły się piosenki innych kompozytorów. Tym razem całość jest waszego autorstwa. Jak wyglądał proces tworzenia nowych piosenek?

Bardzo różnie (śmiech).Można by powiedzieć, że pracowałam w dwóch podgrupach. Spotykałam się z dwoma gitarzystami, czyli z Jarkiem Chilkiewiczem i Wojtkiem Wójcickim. I tak we trójkę robiliśmy nowe piosenki. Najczęściej jednak pracowałam tylko z basistą Radkiem Zagajewskim. Zdarzało się również, że któryś z wymienionych muzyków po prostu przynosił jakąś swoją kompozycję.

Ten "podział na grupy" spowodowany jest tym, że gitarzyści pochodzą ze Szczecina. Przyjeżdżali na przykład na dwa tygodnie i pracowaliśmy przy gitarach akustycznych. A później z Radkiem w komponowaliśmy nowe numery.

To była bardzo przyjemna praca, bardzo satysfakcjonująca, twórcza, dająca dużo radości. Rewelacyjne było to, że raczej nikt nas nie poganiał.

Wróćmy na chwilę do debiutu. Nie denerwował cię fakt, że musiałaś śpiewać cudze kompozycje?

A jak myślisz (śmiech)? Faktycznie troszeczkę mnie to denerwowało, ale na szczęście pojawiło się tam również parę utworów, które współkomponowałam. Na tamtą chwilę nie było innego wyjścia. Natomiast tak czy siak efekt - jak się później okazało - był bardzo dobry.

Cieszę się, że płyta "Przeznaczenie?" była mi stylistycznie bardzo bliska. Debiut w pewnym sensie nie pokazał w pełni mnie, ale też nie czułam jakiejś formy nacisku.

Jakie są twoje oczekiwania w stosunku do nowej płyty? Czy odniesie ona większy sukces, niż debiut?

Tego nikt nie wie. Mam nadzieję, że tak się stanie. Najważniejsze jest dla mnie, aby "Nie znasz mnie" była doceniona, wtedy będę już bardzo zadowolona. Oczywiście, miło by było, gdyby trafiła do większej grupy słuchaczy.

Wydaje mi się, że powinno być dobrze. Na stronach INTERIA.PL zrobiliśmy ankietę na najbardziej oczekiwaną polską premierę 2005 roku, w której zwyciężyłaś. Co powoduje, że fani mają do ciebie zaufanie i czekają niecierpliwie na twoje premierowe nagrania. Czym ich ujęłaś?

Ich trzeba by o to zapytać. Nie sądzę, żebym mogła odpowiedzieć na to pytanie.

Przy okazji rozmowy o wynikach ankiety mieliśmy okazję zamienić kilka słów. Wydałaś mi się osobą bardzo pozytywnie nastawioną do świata i obdarzoną dużym poczuciem humoru. Dlatego byłem trochę zaskoczony nowymi piosenkami - są trochę pesymistyczne.

Ale tylko odrobinkę (śmiech). To nie jest tak, że zawsze jestem pozytywnie nastawiona do świata, uśmiechnięta i cały czas sobie żartuję. Raczej mam naturę pesymistki. Może to dziwi ludzi, którzy ze mną rozmawiają i mnie widzą.

To są prawdziwe numery, które powstawały w bardzo spokojny sposób... Ale częściej wychodziły mi te smutne.

W pewnym momencie powiedziałam sobie: "Za dużo mamy tych smutnych piosenek. Zróbmy coś pozytywniejszego!". I tak powstało parę nowych utworów. Jednym z nich jest pierwszy singel. Rzecz może nie bardzo wesoła, ale ma znacznie więcej energii, niż niektóre utwory z płyty.

Energii na pewno nie brakuje piosenkom "Tak zrób" i "Kusiciel". To strasznie punkowe rzeczy.

Szczególnie "Tak zrób". Tekst jest również prowokujący. Zobaczymy, jaki będzie odzew. Słyszałam już naprawdę bardzo różne opinie na jego temat. Nie wszyscy potrafią dotrzeć do sedna tego utworu. Mnie się wydaje, że jest bardzo oczywisty w przekazie.

Rzeczywiście te dwie kompozycje są mocne i energiczne. I również ja czasem taka jestem. Na płycie są szybkie utwory, obok spokojnych, lirycznych. Ktoś może zapytać: "O co tej dziewczynie chodzi?". A ta dziewczyna taka właśnie jest.

Jak każda kobieta.

Oczywiście. Każda kobieta zmienną jest. Dlatego na płycie jest dużo dynamizmu i energii, obok spokoju i zatrzymania się. Zastanowienia się nad samą sobą. Taka jest ta płyta. Taka jak ja (śmiech).

Wracając jeszcze do tekstów, jesteś autorką słów kilku piosenek. Pozostałe napisały dla ciebie Justyna Korn i Anna Saraniecka. Czy na następnej płycie wszystkie teksty będą twojego autorstwa, tak jak jest to obecnie z muzyką?

Zobaczymy. Kiedyś powiedziałam, że w temacie pisania tekstów nie czuję się na tyle dobrze, by je tworzyć na całą płytę. Jeśli jakaś ogromna wena twórcza natchnie mnie podczas prac nad trzecią płytą, to kto wie....

Natomiast nie będę się napinać i upierać, żeby na płyta zawierała tylko moje teksty. To jest zupełnie niepotrzebne. Ważne jest, żeby były dobre.... Mogę przecież popełnić jakiś błąd.

A co uważasz za swój największy błąd, artystyczną wpadkę?

Największa artystyczna wpadka... Chyba na razie takiej nie miałam. Nie odczuwam, żebym musiała się czegoś wstydzić.

Co zatem uważasz za największe osiągnięcie?

Z pewnością poprzednia płyta było bardzo ważnym wydarzeniem. Odniosła sukces i trafiła do ludzi, co uważam za duże osiągnięcie. Natomiast moim ogromnym sukcesem jest druga płyta i mój duży wkład w jej powstawanie. Wkład kompozytorsko-autorski, z przewagą kompozytorskiego. (śmiech)

Zmieńmy może odrobinę temat. Jak oceniasz tegoroczne rozdanie Fryderyków? Trzy nagrody otrzymał zespół SiStars, który bardzo cenisz.

Ja na pewno dałabym im jeszcze więcej nagród (śmiech). Nie znam ich bardzo dobrze wszystkich płyt, natomiast poznałam tych ludzi i darzę ich ogromną sympatią i szacunkiem. Są przemiłymi, młodymi i bardzo zdolnymi osobami. Właściwie bardzo zdolni to jest mało powiedziane. Ich talenty są przeogromne. Są niesamowici, obdarzeni wrażliwością i ciepłem.

Z pewnością publiczność dostrzegła ich prawdziwość i to jest również przyczyną sukcesu. Mnie to również bardzo w nich ujęło.

Trzy statuetki otrzymała również Ania Dąbrowska. Jak oceniasz jej płytę?

I tu cię zaskoczę - nie słyszałam jej płyty. Znam tylko te piosenki, które pojawiły się w radiu czy telewizji, chociaż radia i telewizji prawie nie słucham i nie oglądam. Ania wystąpiła w pierwszej edycji programu "Idol" i zakończyła zabawę w nim dość wcześnie.

Wszyscy jednak wiedzieli, że jest bardzo zdolną dziewczyną. Byliśmy przekonani, że sobie poradzi i co do tego nikt nie miał wątpliwości. I jak widać tak się stało.

Opowiedz o twoich najbliższych planach koncertowych.

Mój menedżer mocno pracuje nad trasą koncertową i kiedy wszystko będzie już dopięte, to na pewno będziemy o tym głośno mówić. Z tego, co wiem, będziemy mieli sporo pracy.

Uwielbiam grać koncerty. Czuję się podczas występów na żywo jak ryba w wodzie. Jak pewnie wiesz, od tego właśnie zaczęłam.

Właśnie. Czy zobaczymy cię w tym roku na Przystanku Woodstock?

Nie wiem tego. Bardzo chciałabym tam zagrać. To jest tak wyjątkowa impreza, że każdy koncert na niej powoduje, że rosną skrzydła. Życzę każdemu artyście występu w takim miejscu.

A jak odnosisz się do głosów krytykujących ten festiwal i oskarżających o demoralizację młodzieży?

To jest jedna wielka bzdura. Pochodzę z miasteczka, które leży niedaleko Żar, gdzie odbywał się Przystanek Woodstock. Graliśmy tam z moim zespołem Surprise. Wyobraź sobie, że przyszli mnie zobaczyć moja babcia i dziadek, a mieli wtedy jakieś 75 i 82 lata. Byli w tym tłumie ludzi, oczywiście nie pod samą sceną. Początkowo nie za bardzo chciałam, żeby moi rodzice zabierali ich na koncert. Bałam się, że zobaczą punka z irokezem i wystraszą się. Pomyślą, że to jest coś złego i strasznego.

A oni przyjechali, zobaczyli kilka koncertów i o dziwo powiedzieli, że dzieci pięknie się bawią. Naprawdę byłam zaskoczona. A proszę uwierzyć, że moi dziadkowie choć leciwi, to ludzie bardzo trzeźwo myślący. Poza tym są zagorzałymi katolikami. I to jest najlepszy dowód na to, że diabła tam nie ma (śmiech).

Na koniec opowiedz co robisz, kiedy nie zajmujesz się muzyką?

W tej chwili głównie odpoczywam (śmiech). Niewątpliwie muzyka jest moją największą miłością i pasją. Dlatego zajmuje mi najwięcej czasu. Poza tym jakiś czas studiowałam. Jak się później okazało, moja ukochana muzyka nie pozwoliła mi studiować. Zajmowała mi za dużo czasu.

A zazwyczaj zajmują mnie spotkania ze przyjaciółmi, książka, kino, rower. Tak to wygląda. Bardzo normalne życie.

A jaka płyta ostatnio cię zachwyciła?

Właściwie nie spodziewałam się, że to może mi się spodobać. Dostałam od pewnej pani z mojej firmy fonograficznej płytę Roberta Downey'a jr. Byłam naprawdę zaskoczona, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pięknie zagrana, wspaniałe kompozycje, piękne brzmienie. Poza tym głos Roberta zrobił na mnie ogromne wrażenie, a słyszałam go po raz pierwszy. Momentami przypomina Briana Adamsa, momentami Dave'a Mathewsa. Polecam, bo to wspaniały album. Najlepiej działa późno wieczorem albo wcześnie rano (śmiech).

A co ciekawe, jest tam jeszcze duet Roberta z Jonem Andersonem, wokalistą Yes. Mam nadzieję, że płyta stanie się popularna u nas.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: problemy | debiut | piosenki | koncert | dziewczyna | woodstock | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy