Reklama

"Sukces daje nam dużą wolność"

"Machmalauter" - czyli "zróbcie to głośniej", pod takim szyldem niemieccy punkrockowcy z grupy Die Toten Hosen ruszyli w trasę promującą album "In aller Stille". W jej ramach zawitali także do Krakowa, gdzie byli jedną z gwiazd juwenaliowej imprezy.

Przed występem w Krakowie Artur Wróblewski rozmawiał z Andim i Breitim, odpowiednio basistą i gitarzystą Die Toten Hosen.

Zobacz cały wywiad wideo:

To nie jest wasza pierwsza wizyta w Krakowie. Czy macie jakiekolwiek wspomnienia związane z naszym miastem?

Tak. Przede wszystkim jako turysta powiedziałbym, że to z pewnością jedno z najpiękniejszych miast w Europie. Podczas naszej ostatniej wizyty tutaj było tak, jak zawsze w Polsce - naprawdę świetna atmosfera, zagraliśmy wspaniały koncert, poznaliśmy mnóstwo sympatycznych ludzi. Wspaniale jest być tutaj. Ostatnim razem odwiedziliśmy was jakieś 6 - 7 lat temu, był więc najwyższy czas, żeby tu wrócić.

Reklama

Ja również wspominam Kraków bardzo dobrze. Koncert był bardzo udany, i - tak jak powiedział Breiti - miasto jest bardzo ładne. Wydaje mi się, że kiedy byliśmy tutaj ostatnio, było równie miło, moje skojarzenia z Krakowem są więc wyłącznie pozytywne.

A co powiecie o Polsce?

Nasze relacje z Polską są szczególne, ponieważ pierwszy raz przyjechaliśmy tutaj w 1985 roku. To był trudny czas dla Polski, dla całego kraju. Polityka Jaruzelskiego i sytuacja ekonomiczna - wszystko to było bardzo trudne.

Pobyt tutaj był dla nas bardzo interesujący. Nasza trasa koncertowa po Polsce była nielegalna, ponieważ oficjalnie nie uzyskaliśmy zezwolenia na występy. To, jak radził sobie polski punk rock w tych warunkach, również było bardzo ciekawe. Bycie punkiem w Polsce w 1985 roku znaczyło o wiele więcej, niż bycie punkiem w Niemczech, co było o wiele łatwiejsze.

Po zburzeniu Muru i po przemianach ustrojowych wróciliśmy tutaj. Jesteśmy zawsze bardzo ciepło przyjmowani przez Polaków i zawsze zdumiewa nas to, jak wielu Polaków interesuje to, co robimy. Jest tutaj wiele osób, które mieszkały przez jakiś czas w Niemczech lub w Anglii i posługują się bardzo dobrym angielskim czy nawet niemieckim. Zawsze czujemy się tutaj bardzo dobrze. W ogóle nie czujemy się w Polsce jak obcokrajowcy.

Czy pamiętacie jakąś zabawną anegdotę związaną z waszą pierwszą wizytą w Polsce?

Tak. Tak, jak powiedział Breiti, były to bardzo trudne czasy, bardzo ciężko było więc zorganizować niezbędne rzeczy, takie jak prowiant, napoje czy benzynę. Pamiętam, że musieliśmy zatrzymywać się w różnych miejscach, gdzie ludzie mieli na przykład Diesla, i przelewać ropę do kanistrów. Ponieważ nie była to oficjalna trasa, bardzo ciężko było zorganizować normalne rzeczy.

Jako gość z Zachodu, musiałeś nabyć specjalne bony, by kupić benzynę. Jednak gdybyśmy ich używali, władze wiedziałyby, gdzie byliśmy, więc zawsze musieliśmy parkować gdzieś za rogiem, następnie nasz polski fan musiał iść na stację benzynową, kupić Diesla i przynieść w kanistrze.

Pamiętam, że kiedyś przyjechaliśmy na koncert po całodniowej podróży z Węgier. Jechaliśmy do Gdańska, przez cały kraj z południa na północ, i nigdzie po drodze nie udało nam się kupić jedzenia. Kiedy przyjechaliśmy więc do Gdańska, pomyśleliśmy: no dobra, nie ma jedzenia, ale przynajmniej musimy mieć piwo. A wszystko, co udało nam się tam znaleźć, to było niemieckie piwo w puszkach. Cena za jedną puszkę wynosiła 10 niemieckich marek, a w Niemczech w tym czasie można było ją kupić za 45 fenigów. Tak to wyglądało.

To była ciężka trasa. W tamtych czasach łatwo było też dostać wódkę, no ale nie możesz pić wódki cały dzień, to raczej trudne...

Właściwie możesz, ale... (śmiech).

Wielu ekspertów twierdzi, że obecny kryzys ekonomiczny jest dobry, bo wywrze pozytywny wpływ na kulturę i muzykę. Co o tym myślicie?

Nie podzielam tego poglądu. Kiedy gospodarka jest w dobrej kondycji, rządy i miasta wydają więcej pieniędzy na kulturę. Z naszej perspektywy i z perspektywy muzyki, którą tworzymy - czy to rock, punk rock, alternatywa, muzyka niezależna - jakkolwiek ją nazwiesz - takie zespoły nigdy nie dostają żadnych pieniędzy od polityków.

Tak czy inaczej zespołom coraz ciężej jest sprzedawać muzykę, ponieważ każdy ściąga ją za darmo z internetu. Poza tym nie sądzę, żeby nowy kryzys wyzwolił dodatkową kreatywność w ludziach. Wielu zespołom już w tej chwili trudno jest przetrwać. Nie mówię o formacjach takich, jak nasza, bo dajemy sobie radę dość dobrze. Ale są zespoły, które wcześniej sprzedawały dość płyt, by zarobić na życie albo przynajmniej zapłacić za wynajęcie studia nagraniowego, a obecnie w ich przypadku to już nie jest możliwe. Myślę, że nowy kryzys tylko komplikuje sytuację tych wykonawców i nie dopinguje ich do większej kreatywności, bo i tak są kreatywni - tak sądzę.

Myślę, że ten kryzys jest jak każdy inny - w największym stopniu dotknie on ludzi najuboższych, którzy mają ograniczone środki finansowe. Weźmy na przykład ludzi, którzy chcieliby pójść na koncert, ale nie mają na to pieniędzy. W obecnej sytuacji przestaną chodzić na koncerty tak często, jak mieli kiedyś w zwyczaju.

Taki kryzys w żaden sposób nie oddziałuje pozytywnie, zwłaszcza na ludzi, którzy mają niewiele pieniędzy. To wielki problem. Nie dostrzegam w tej sytuacji żadnych korzyści, ponieważ system się nie zmieni. Wiele się mówi o zmianach, ale jednocześnie wszystko dzieje się według starych reguł, więc nic się za bardzo nie zmienia... Nie widzę tu żadnych pozytywów.

Ostatnio przeprowadzałem wywiad telefoniczny z jednym z was. Usłyszałem wtedy bardzo ostre słowa pod adresem George'a W. Busha. Co myślicie o Baracku Obamie, nowym prezydencie USA? Czy zmieni on cokolwiek, czy też wszystko zostanie po staremu?

Bush był katastrofą, a Obama nie jest Bogiem. Będzie oczywiście starał się naprawić i zmienić wszystko na lepsze. Przynajmniej jego postawa jest inna - próbuje wprowadzić pewne zmiany, mówi o pokoju, a nie o wojnie, wyciąga rękę do świata Islamu i próbuje negocjować, a nie działać za pomocą wielkich, amerykańskich machin wojennych. Samo to już stanowi wielką zmianę.

Dobrze jest mieć kogoś nowego na czele, kogoś, kto kontroluje sytuację, ale pamiętajmy, że wprowadzenie zmian zajmie dużo czasu, a Obama nie może zrobić wszystkiego sam. Będzie również popełniał błędy, ale wydaje mi się, że towarzyszy mu zupełnie inna atmosfera w stosunkach międzynarodowych. Ja wiążę z nim wielkie nadzieje i uważam, że ta prezydentura przyniesie wiele pozytywów.

Ja uważam tak samo. Wydaje mi się, że wysyła światu pozytywny komunikat. Amerykanie zamykają Guantanamo i przyznają, że praktyka torturowania więźniów była złem. Podobnie, przyznają, że amerykańska polityka w przeszłości w dużej mierze nie była prowadzona właściwie. To pozytywny komunikat dla świata, ale - jak powiedział Breiti - nie będzie łatwo. Problemów jest wiele, i nie wiem, czy Obama będzie mógł zmienić to wszystko, ale każdy jest lepszy niż Bush. Wiążę duże nadzieje i sądzę, że sytuacja zmienia się na lepsze.

Dobrze, porozmawiajmy teraz o Die Toten Hosen. Ta trasa nazywa się "Machmalauter". Co to oznacza?

"Machmalauter" oznacza dosłownie "zróbcie to głośniej". Zazwyczaj są to trzy słowa - zróbcie-to-głośniej - ale w języku niemieckim jest to jeden wyraz. Chodzi o to, by zrobić coś z większą mocą, i pokazać - na co mamy nadzieję - jaką energię możemy przekazać naszymi koncertami, jaką energię możemy wysyłać ze sceny.

Płyta dostała tytuł "In aller Stille" - "W całkowitej ciszy". Pomyśleliśmy, że to ciekawy kontrast, jeśli zatytułujemy trasę "Machmalauter", a album "In aller Stille", aczkolwiek on też nie był całkiem spokojny. Na okładce longplaya znajduje się czaszka ze słuchawkami, słuchająca muzyki. Stwierdziliśmy, że próba opisania, w jaki sposób czaszka słucha muzyki, również będzie stanowiła niezły kontrast z muzyką na albumie.

"In aller Stille" pokrył się platyną w Niemczech. Prawie wszystkie wasze albumy zyskały w Niemczech status platynowej albo podwójnie platynowej płyty. To dość osobliwe, ponieważ jesteście zespołem punk rockowym, a jednak odnosicie wielkie sukcesy...

Ja tego tak nie odbieram. Jeśli tworzysz muzykę, chcesz, żeby ludzie jej słuchali. Jesteś szczęśliwy, gdy ludzie kupują twoje płyty, słuchają twoich nagrań i mogą z nich czerpać. Nie chcieliśmy tworzyć muzyki, której nikt nie słucha. Jesteśmy zadowoleni z takiego stanu rzeczy, zadowoleni z tego, że po tak wielu latach od powstania zespołu wciąż tak wielu ludzi - a może nawet więcej niż kiedykolwiek - lubi naszą muzykę i słucha naszej muzyki. Nie jest więc to nic dziwnego, dla mnie to pozytyw.

Sukces daje nam też dużą wolność, ponieważ jesteśmy naprawdę niezależni. Mamy własną wytwórnię płytową, własną agencję organizującą trasy koncertowe, możemy organizować sobie wszystko sami. Nigdy nie musieliśmy brać udział w żadnych kampaniach reklamowych dla żadnej firmy, jesteśmy od tego całkowicie wolni. Sami możemy decydować o cenach biletów na nasze koncerty, które to ceny chcemy utrzymać na jak najtańszym poziomie. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie nasz sukces, bardzo nas więc on cieszy.

Za dwa lata Die Toten Hosen skończy trzydzieści lat. Czy czasami myślicie o zakończeniu swojej kariery?

Tak naprawdę nie myślisz o tym, bo przyszłość jest niewiadomą. Nie wiesz, co się wydarzy w przyszłym roku. Gdybyś zapytał nas na początku działalności, jak długo przetrwa zespół, nie odpowiedziałbym, że ponad 20 lat. W tej chwili jestem bardzo zadowolony z obecnego stanu rzeczy, i wydaje mi się, że może on trwać przez długi czas, ale nigdy nie wiadomo, co może się stać na przykład z twoim zdrowiem, co może się stać pomiędzy członkami zespołu...

Ale na dzień dzisiejszy wszystko wygląda dobrze i jestem pewien, że będzie tak jeszcze przez długi czas. Jeśli się rozejrzysz, dostrzeżesz zespoły, które grają jeszcze dłużej. Nie ma w tym nic złego, to raczej jak coś nowego, bo rock'n'roll nie jest taki stary. Musimy przyzwyczaić się do myśli, że nasz zespół się starzeje.

W kwietniu wydaliście specjalną, argentyńską wersję "In aller Stille" - co jest takiego wyjątkowego w fanach w Ameryce Południowej?

Południowa Ameryka, a zwłaszcza Argentyna, są dla nas wyjątkowe, ponieważ w tym kraju ludzie kochają ten rodzaj muzyki - każdy gatunek ostrego i ciężkiego grania. Z jakiegoś powodu 17 lat temu, kiedy pojechaliśmy tam po raz pierwszy, wiedzieli już o nas dużo. Wielu Argentyńczyków lubi naszą muzykę; mimo iż prawie nikt nie mówi tam po niemiecku, a my śpiewamy w tym języku, fani wiedzą bardzo dobrze, o czym śpiewamy, o czym mówimy w wywiadach, jakie są nasze poglądy.

Dają nam od siebie bardzo dużo. Na koncertach są naprawdę zaangażowani, dają z siebie nawet więcej, niż publiczność na koncertach, które gramy w Niemczech czy w Polsce. Angażują się i nie myślą o sobie - może tak byłoby lepiej to opisać. Zawsze wspaniale się tam bawimy, mamy tam dobrych przyjaciół. Fajnie jest pojechać na drugi koniec świata i spotkać tam ludzi, których naprawdę obchodzi to, co robisz. To zawsze niesamowite przeżycie. I mają tam najlepsze steki na świecie!

Zostawmy teraz kwestię muzyki i porozmawiajmy o futbolu. Jak sobie radzi Fortuna?

Z Fortuną jest tak, że musisz umieć radzić sobie z wieloma porażkami na przestrzeni lat. Obecnie są w trzeciej lidze i wygląda na to, że prawdopodobnie nie awansują do drugiej ligi. To niezmiennie ciężka batalia. Ale co możesz zrobić? Nie możesz porzucić swojego klubu piłkarskiego, musisz go wspierać. Mamy po prostu nadzieję, że - może w dalszej przyszłości - uda im się awansować do wyższych lig, ale teraz grają w lidze trzeciej i nie jest to do końca łatwe.

Kiedy kilka dni temu oglądałem mecz Barcelony z Chelsea, nie mogłem nie myśleć o finale Pucharu Europy, w którym Fortuna Düsseldorf grała przeciwko Barcelonie dokładnie 30 lat temu. A kiedy oglądałem go 30 lat temu, wiedziałem, że nigdy ponownie nie zajdą tak daleko. Ale nie wyobrażałem też sobie, że spadną tak nisko. Więc - tak to już jest. Kibicujesz swojej drużynie piłkarskiej zawsze, i - jak mówi kolega - nie możesz jej porzucić.

Kto w tym roku zdobędzie mistrzostwo Bundesligi? Kilka drużyn gra na niemal identycznym poziomie.

Tak, jest kilka drużyn, które mają na to sporą szansę, ale tak naprawdę za bardzo mnie to nie obchodzi. Czy to będzie Volfsburg, czy Bayern Monachium, czy Berlin, nie jest dla mnie ważne. Sympatyzuję z Herthą Berlin, bo zawsze gra dobry futbol, a ich menadżer Klaus Allofs pochodzi z Düsseldorf. Był bardzo dobrym zawodnikiem Fortuny Düsseldorf. Ale tak naprawdę nie obchodzi mnie to. To może być Volfsburg, to może być Bayern Monachium albo Berlin - nie mam pojęcia.

Wiem, że lubisz Bayern Monachium.

Tak.

Co sądzisz o zwolnieniu Jurgena Klinsmanna z funkcji trenera tej drużyny? Co poszło nie tak?

Oczywiście, popełnił wiele błędów. Klinsmann ma wiele dobrych pomysłów, ale objął funkcję trenera klubowego po raz pierwszy w swojej karierze. Jasnym jest, że popełnił wiele błędów; próbował całkowicie zmienić filozofię gry drużyny. A to zabiera o wiele więcej czasu, niż kilka tygodni czy kilka miesięcy. Na to potrzeba lat. Ale jako trener w Monachium nie dostaniesz tyle czasu. Jeśli nie jesteś na szczycie tabeli, nie spotykasz się z najlepszą reakcją. Było więc logiczne, że został zwolniony.

W Bundeslidze gra pewien polski zawodnik, napastnik Borussii Dortmund - Kuba Błaszczykowski. Znacie go? Czy jest popularny w Niemczech? W Polsce jest największą gwiazdą po Arturze Borucu z Celticu Glasgow.

Cóż, mnie bardziej interesuje trzecia liga... Nie za bardzo orientuję się, co dzieje się w Bundeslidze. Oczywiście mam ogólne pojęcie, znam wyniki, ale jest wielu zawodników, których nie znam. Za dużo nie mogę więc o nim powiedzieć.

W Niemczech nie jest on tak znany jak tutaj. Jeśli chodzi o gwiazdy niemieckiej ligi, są to inni zawodnicy, jak na przykład Diego...

...albo Ribery...

...to o nich się mówi. Więc Błaszczykowski jest prawdopodobnie o wiele większą gwiazdą w Polsce, niż w Niemczech.

Dziękuję wam bardzo.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków | Berlin | Barack Obama | koncert | trasa | rock | Monachium | kryzys | wolność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy