Reklama

"Śnieżna kula"

Wydany pod koniec 2004 roku debiutancki solowy album Gwen Stefani, wokalistki amerykańskiej grupy No Doubt, zatytułowany "Love Angel Music Baby", odniósł oszałamiający i równocześnie niespodziewany sukces. Płyta, na której znalazły się takie przeboje, jak: "Hollaback Girl czy "Cool", wywindowała Gwen do pierwszej ligi najpopularniejszych wykonawców muzyki pop. I jak przyznała sama wokalistka w poniższym wywiadzie, zapoczątkowała "śnieżną kulę" związaną z ogólnoświatową promocją albumu, której ważnym ogniwem było również wylansowanie marki ubrań "Lamb" i "Harajuku Lovers". Gwen Stefani opowiedziała także o swej trasie koncertowej, karierze filmowej i szkodliwych konsekwencjach pobytu nad włoskim jeziorem Como...

Opowiedz nam o twojej trasie koncertowej?

O, trasa koncertowa? Tak naprawdę trasa nie była w planach. Za żadną cenę nie chciałam jechać w tournee. Mieliśmy zagrać jedynie kilka koncertów dla stacji radiowych. W sumie pięć piosenek. To miał być jakby przedsmak dużej trasy koncertowej. Później okazało się, że jednak na pewno będę musiała zagrać jeden prawdziwy, duży koncert. Pomyślałam sobie wówczas: "Jeden koncert czy 19 koncertów. Co to za różnica?" (śmiech).

I tak doszło do tego, że pojechałam w tournee po Stanach Zjednoczonych. A granie tych piosenek na żywo nadaje im kompletnie nowy wymiar i inną jakość. Poza tym koncerty były bardzo teatralne, a ja tego wcześniej jeszcze nie doświadczyłam. Czyli chodzi tutaj o sprawy, których wcześniej nie robiłam i były one dla mnie kompletną nowością (śmiech).

Reklama

Trasa koncertowa to nie jedyna rzecz, która zaprzątała ci głowę. Jak wygląda sprawa twojej kolekcji ubrań "Lamb"?

W tym momencie moje podejście do "Lamb" jest bardzo emocjonalne. Wcześniej porównałabym to raczej do "bycia w ciąży", nie miałam jeszcze zbyt wielu doświadczeń w tej dziedzinie. Na przykład pokaz podczas tygodnia mody w Nowym Jorku pod koniec 2005 roku. To była bardzo profesjonalna impreza.

Teraz, kiedy zabieram się za projektowanie, mam świadomość, że tworzę coś trójwymiarowego. Dlatego tak bardzo koncentruję się na tym, by wszystko było dopracowane do perfekcji. Czuję ciśnienie. A ostatnia kolekcja jest spektakularna. W mojej opinii to najlepsza rzecz, jaką zrobiliśmy do tej pory. Jest w niej magia.

A co z "Harajuku Lovers"?

Nad tym projektem pracuję już ponad rok. Inspiracją dla mnie w tym przypadku są fani. Bo "Lamb" był dla mnie czymś bardzo specyficznym i swoistym. Również bardzo samolubnym, gdyż projektowałam myśląc o sobie. To powodowało, że niektórzy fani nie mogli ubrać się w tą kolekcję.

A "Harajuku Lovers" to inna sprawa. Ma bezpośredni związek z płytą i jest jej wizualizacją. Robię wszystko: od wyposażenia, przez podkoszulki dla facetów i ubrania dla maluchów. Wszystkie z hasłem: "This s**t is bananas" [cytat z utworu "Hollaback Girl" - przyp. red.]. Ale ubranka dla dzieci są ocenzurowane (śmiech). Mam nadzieję, że każda osoba, która lubi mój album, oszaleje na punkcie tych rzeczy. To jakby śnieżna kula, którą zapoczątkowało wydanie albumu.

Jeśli jesteśmy przy płycie, jednym z ostatnich przebojów z "Love Angel Music Baby" jest piosenka "Cool". Opowiedz nam o klipie do tej piosenki.

To czwarty singel z płyty i zarazem jedna z pierwszych piosenek, które napisałam. A praca nad teledyskiem była bardzo ekscytująca. Gram w nim kobietę, która wraca do rodzinnego miasta we Włoszech. Wszystko dzieje się w latach 50. I jestem osobą, która osiągnęła sukces. Spotykam się z moim byłym chłopcem z dzieciństwa i jego dziewczyną. W klipie dzieją się różne rzeczy, pokazane są fragmenty z przeszłości. Muszę podkreślić, że zdjęcia kręcone były w przepięknym miejscu, nad jeziorem Como we Włoszech.

Tak naprawdę nie planowałam pracować z Sophie Muller, która jest reżyserką klipu. To jedna z moich najlepszych przyjaciółek, znamy się chyba już dziesięć lat. Zrobiła kilka teledysków No Doubt i jest jedną z najlepszych reżyserek. Ale starałam się zmusić, by pracować z nowymi ludźmi i unikać sytuacji dla mnie wygodnych, jaką bez wątpienia jest praca z Sophie. Jednak ten utwór jest dla mnie bardzo osobisty i dlatego tak to się skończyło...

Przebywanie razem nad jeziorem Como, z ludźmi, których kocham, było naprawdę niesamowitym przeżyciem. Wszystko wydawało się takie nierzeczywiste. W teledysku występuje też dziewczyna Tony'ego [Kanala, basisty No Doubt i byłego chłopaka Gwen, o którym opowiada utwór "Cool" - przyp. red.], która jest nieprawdopodobnie piękna. To było coś niesamowitego.

Poza tym mój żołądek wciąż cierpi z powodu dużej ilości zjedzonej pizzy i spaghetti. Muszę chyba iść do lekarza (śmiech).

Opowiedz nam teraz o swych najbliższych planach?

Moje plany? Mam ich tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Przede wszystkim muszę podkreślić, że nigdy nie planowałam aż tak długiej i wzmożonej promocji płyty. A w najbliższej przyszłości chciałabym schować się przed światem w studiu w Los Angeles wraz z Tonym Kanalem. Wciąż mam sporo piosenek niewykorzystanych na "Love Angel Music Baby". Jeżeli udałoby mi się nagrać kilka nowych utworów, to mielibyśmy taki bis pierwszej płyty.

Ale wszystko zależy od tego, czy uda mi się coś stworzyć. Tym razem nie czuję żadnego ciśnienia. Piosenki tkwią w moim komputerze i jeżeli się ukażą, to dobrze. A jeżeli nie, to nic takiego się nie stanie. Chciałam też współpracować z Pharrellem Williamsem, który zaprosił mnie do studia w Miami. Mam nadzieję, że w 2006 roku coś mi się jeszcze przydarzy (śmiech) [wywiad odbył się jeszcze zanim Gwen poinformowała oficjalnie, iż jest w ciąży - przyp. red.].

Ponoć masz zamiar wydać także film dokumentalny...

Dlaczego to robię? Wiem! Z racji tego, że tak mnóstwo czasu i energii poświęcam na projektowanie kolekcji "Lamb", chciałam udokumentować to na filmie. Dla mnie to bardzo interesujące i fascynujące. Nie wiem, czy także dla innych osób. Dlatego poprosiłam mojego młodszego brata, który się na tym zna, by cały dzień chodził za mną z kamerą i filmował przygotowania do pokazu mody.

Później okazało się, że mam zaplanowanych tak wiele zajęć, że filmowaliśmy wszystko, co robię (śmiech). A ja w kółko mówiłam do kamery: "Co za nudy...". Ale ostatecznie wydaje mi się, że wyszedł z tego ciekawy materiał. To był czas, kiedy zajmowałam się tak wieloma przedsięwzięciami... Bardzo ekscytujący okres w moim życiu. Poza tym wokół mnie było tak wielu utalentowanych ludzi.

Jeżeli jesteśmy już przy temacie filmowym. Czy masz zamiar po sukcesie "Aviatora" po raz kolejny wziąć udział w produkcji kinowego obrazu?

Zawsze chciałam się za to zabrać, ale nigdy tak naprawdę nie udawało mi się zrobić czegoś odpowiedniego. A przy "Aviatorze" miałam okazję pracować z najlepszymi specami. Wystarczy, że wymienię reżysera Martina Scorsese. W chwili obecnej pracuję nad pewnym projektem, ale właściwie opowiadanie o tym jest nudne, bo wszystko jest w początkowym etapie. Mogę powiedzieć jedynie, że przedstawiono mi pewien pomysł, który mi się spodobał.

W obecnej chwili mam jednak tak dużo spraw na głowie, że sprawa filmu spadła na dalszy plan.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kuce | Kuty | trasa koncertowa | baby | trasa | śmiech | kula
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy