Reklama

"Słowo przej**ane słyszałem najczęściej"

Mietall Waluś kojarzony był dotychczas ze sceną niezależnej muzyki gitarowej (Negatyw, Lenny Valentino czy Penny Lane). Ten "obraz" zmienił nowy projekt wokalisty - Mietall Waluś Magazine. Wydana na jesieni 2007 roku płyta pod tym samym tytułem zawiera elektroniczną muzykę autorstwa niejakiego Stealpota, szanowanego w podziemiu producenta. Z okazji premiery płyty z Mietallem rozmawiał Artur Wróblewski.

Cześć. Jak samopoczucie?

Dzięki. Miałem dziś kilka fajnych wywiadów, ale przed momentem gadałem z taką laską... Nie chce brzydko mówić, ale bym ją...

To znaczy?

Pytała się mnie o to jakie instrumentarium wykorzystałem na swojej płycie, bo chyba jej nie słyszała. A drugie pytanie brzmiało: "Dlaczego teledysk Negatywu tak często leciał w 2001 roku w MTV?"... Generalnie dwa pytania na temat płyty, a reszta...

(śmiech) Rozumiem, że to był jeden z gorszych wywiadów w twoim życiu...

Reklama

Różne były (śmiech). Zwłaszcza przy pierwszej płycie Negatyw ["Paczatarez" - przyp. AW]. Dziennikarki przychodziły na wywiady tak ubrane, jakby... Albo pytały o plany karnawałowe (śmiech).

(śmiech) To porozmawiajmy może o "Mietall Waluś Magazine". Powiedz dlaczego muzyk kojarzony do tej pory ze sceną gitarową nagrywa płytę elektroniczną?

Dlaczego? Zastanawiałem się nad tym, co mógłbym zrobić nowego, z kim mógłbym współpracować. Spotkałem Szymona [Folwarcznego - przy. AW], który występuje jako Stealpot i jest na miejscu w Katowicach. Postanowiliśmy coś razem zrobić, żeby ta płyta był czymś innym i żeby nie była związana z tym, co robiłem do tej pory. Pomyślałem, żeby pobawić się trochę elektroniką i gitarą akustyczną, piosenki nagrać i zaaranżować w całkiem inny sposób, niż robiłem to do tej pory. I udało się. Jestem bardzo zadowolony, bo wydałem płytę, która - cokolwiek się o niej nie napisze - jest w moim życiu artystycznym krokiem do przodu.

Do przodu i trochę w bok zarazem. Pracowałeś nad tyloma projektami, a ja ten album mimo wszystko odebrałem jako reakcję na stylistyczne ograniczenie...

Raczej nie ograniczenie, bo jak powiedziałeś miałem do czynienie z tyloma projektami, że swoje pomysły realizowałem na tyle, że czułem się spełniony. Ale postanowiłem, że jeżeli mam wydać coś, co z założenia ma być inne, to zaaranżuję te piosenki w całkiem odmienny sposób. Tak, jak tego do tej pory nie robiłem. 70 procent piosenek z "Mietall Waluś Magazine" mogłoby spokojnie znaleźć się na płytach Negatyw czy Penny Lane, ale one zostałyby inaczej zagrane i zaaranżowane. Natomiast melodia i słowa byłyby te same. Dlatego ten zabieg był właśnie taki - ta płyta miała się różnić od dotychczasowych moich nagrań.

Powiedziałeś, że te piosenki mogłyby trafić na płyty Negatyw czy Penny Lane. Czyli tworzenie tekstów na "Mietall Waluś Magazine" nie różniło się od od komponowanie piosenek dla tamtych zespołów?

Nie. Myślę, że każdy autor tekstów czy wierszy nie mam takich sytuacji, że pisze różnie dla jednego zespołu, a jeszcze inaczej dla drugiego. Takie problemy może mieć ten pan, który komponuje przeboje dla Maryli Rodowicz czy innych gwiazd. Ja opisuję sytuacje, które dotknęły mnie albo moich najbliższych. Tutaj nie ma takiej sytuacji, że raz piszę piosenki o czymś, co mnie interesuje, a potem o tym, co jest fajne... Generalnie są to przeżycia moje i moich bliskich. Sytuacje, przez które przeszedłem i które zaobserwowałem. Myślę, że ten problem o którym mówisz nie zaistniał. Wydaje mi się, że Kasia Nosowska nie rozróżnia pisanie tekstów na płyty Hey'a i na solowy album. Ze mną jest podobnie.

Jesteś fanem muzyki elektronicznej?

Jestem fanem każdej muzyki. Na tym etapie na którym teraz jestem, a mam już prawie 30 lat, kupuję coraz więcej płyt. Nie tylko gitarowych, ale też jest to muzyka klasyczna, elektroniczna, metalowa i taneczna. Im więcej różnej muzyki, tym bardziej moje horyzonty będą się rozszerzać. Nie jestem zamknięty na muzykę jak to było, gdy miałem 17 lat i słuchałem tylko grunge.

To chyba przychodzi z czasem...

Dokładnie. To jest taki sam proces jak z polityką. Na początku każdy mówi, że polityka go nie interesuje, ale z czasem zaczyna się interesować tym, co się w jego kraju dzieje, kto rządzi, jaka jest sytuacja polityczna i ekonomiczna. Generalnie warto interesować się takimi sprawami, bo to przecież jest nasze życie.

To jeżeli już wywołałeś ten temat, to opowiedz mi o kandydowaniu do rady miasta Mysłowice...

Jestem na tyle osobą tam znaną i szanowaną... Jest grupa osób, która mi ufa i wie, że nie zajmuję się tylko muzyką. Chciałem dać młodym ludziom przykład, że warto coś zrobić i działać. Żeby życie było łatwiejsze. Chciałem też pomóc mojemu miastu.

Pozostańmy jeszcze w tej tematyce. "Psheyebane" to dosyć ostry komentarz dotyczący naszej rzeczywistości... Powiedz mi jak tobie, 29-letniemu facetowi, mieszka się w Polsce?

Chyba nikomu nie mieszka się łatwo. Najbardziej oczywistym znakiem tego, że pewne sprawy wymknęły się spod kontroli, jest masowa emigracja młodych. Kilka milionów ludzi uciekło z naszego kraju. To chyba nie dotknęło tylko mnie, że znajomi wyjechali. Ludzi, których kiedyś spotykałem codziennie na ulicy nie ma, bo wyemigrowali... To bardzo boli. Nawet tak prozaiczne sprawy jak wyjście do klubu... Kiedyś spotykałeś tam nowych ludzi, teraz są tylko znajomi, których znasz już na wylot. Idziesz do knajpy i wiesz kogo spotkasz... Między innymi w ten sposób powstała ta piosenka. Słowo, który słyszałem najczęściej to właśnie "przej**ane". "Jak jest?". "Przej**ane, przej**ane i przej**ane"... A ja sobie tylko zaśpiewałem to, co ludzie mówili na każdym kroku. Ta piosenka to manifest. Kiedyś ktoś się wkurzy i będzie młyn. Chociaż mam nadzieję, że przy nowych rządach się wszystko zmieni.

Utwór "Słońce" już w zapowiedzi prasowej reklamowany był jako popowy. Jak dla mnie on jest bardzo popowy. Moim zdaniem gryzie się z resztą płyty...

Ten utwór początkowo miał nie trafić na album. Ale zawsze chciałem zrobić piosenkę taneczną. Pokazać, że artysta alternatywny także potrafi skomponować utwór wpadający w ucho i melodyjny. To tak naprawdę jest wybór muzyków niszowych jakie piosenki chcemy nagrywać. Często są komentarze, że jak muzyk niezależny nagra coś melodyjnego, to to jest chłam. Ja pokazuje na tej płycie, że można zrobić utwór trudny i niekomercyjny, ale też nagrać coś melodyjnego, popowego z przebojowym refrenem. Myślę, że mnie to się udało.

"Mietall Waluś Magazine" to jednorazowe przedsięwzięcie czy planujesz w tej konwencji nagrać jeszcze inne płyty?

Nie mam pojęcia, naprawdę. To jest trudne pytanie. Jeżeli byłby fajny odbiór tej płyty, a generalnie dziennikarze bardzo dobrze reaguję na ten album - odbierają go w ten sposób, że czegoś takiego dawno nie było na rynku - i sprzedaż płyty będzie dobra, to pewnie jeszcze coś nagram. Polska jest bardzo trudnym rynkiem, i jeżeli artysta nagrywa niszowe płyty i są one wydawane, to często przepadają. A często jest tak, że w ogóle jest problem z wydaniem takiej płyty. Mam nadzieję, że "Mietall Waluś Magazine" zostanie zauważony.

A co planujesz w najbliższej przyszłości?

Teraz będę dosyć zajęty. Byłem z zespołem Negatyw na festiwalu w Mołdawii. Później grałem koncerty promujące solowy album. W lutym wchodzę do studia z zespołem Penny Lane, bo "Lala" [Wojtek Kuderski - przy. AW] ma przerwę z zespołem Myslovitz i chcemy to wykorzystać. A w drugiej połowie roku Negatyw.

To rzeczywiście masz sporo rzeczy na głowie. Dzięki za wywiad.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Negatyw | śmiech | piosenki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy