Reklama

"Poradzę sobie bez rapu"

Z Mezem spotkaliśmy się na początku maja podczas New Yorker Hip Hop Festiwal. W sympatycznej atmosferze panującej za sceną, Szymon Jadczak postanowił naciągnąć poznańskiego rapera na opowieść o początkach kariery. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale autor "Mezokracji" zaczynał swą przygodę z show biznesem już w wieku 12 lat, a debiut zaliczył w zespole o mało hip hopowej nazwie "Jurki". Oto jak sam Mezo wspomina te trudne początki.

Jest taki twój kawałek, o którym wszyscy słyszeli, ale którego nikt nie słyszał. Nagrałeś go dawno temu z zespołem Jurki.

Tak, zespół Jurki... No cóż, każdy ma swoje bolesne początki. To był rok 1995, o hip hopie nie wiedziałem właściwie nic. Chodziłem po sklepach i pytałem, czy jest coś z hip hopu. Były jakieś pojedyncze sztuki: płyty Ice T, Naughty By Nature, Run DMC - to były moje pierwsze albumy. I na tej podstawie próbowałem coś robić.

A że w tym momencie byłem typowym nastolatkiem, który słucha wszystkiego, co leci, w telewizji, miałem naprawdę kiepskie wzorce, no to zrobiliśmy z kolegami numer o angielskim tytule "Rap Crazy Rap", czyli "Rap szalony rap" (śmiech).

Reklama

Nawinęliśmy o tym, że jesteśmy w szkole i ogólnie się nudzimy, jest przerwa, wychodzimy na przerwę, w końcu możemy tańczyć i rapować, i że to jest dla nas radość.

Ale słyszałem, że ten kawałek został nagrany i wciąż go przechowujesz?

Mój błąd polega na tym, że opisując na stronie internetowej swoją historię, za dużo miejsca poświęciłem Jurkom, właściwie powinienem pominąć ten etap... No i teraz dziennikarze czerpiąc informacje z sieci, powołują się bez przerwy na zespół Jurki. To dość zabawne, ale niech im będzie.

No to zdradź nam, gdzie szukać tego nagrania?

To jest awykonalne, żeby zdobyć to nagranie. Ja mam co prawda na video nasz występ - zagraliśmy w szkole, chyba w szóstej klasie, na konkursie typu "Mini Playback Show". Zrobiliśmy taką straszną rzecz, że nagraliśmy go sami, a potem odegraliśmy w szkole z playbacku.

Nie, nie mówmy już o tym! To było złe.

Oglądałeś dzisiaj mecz Lecha? Chyba nie nastroił cię dobrze przed koncertem? [Lech Poznań przegrał tego dnia z Legią Warszawa 0:3 - przyp. red.]?

Ciężko się gra po takiej klęsce. Myślałem, że Lech jest w lepszym stanie. Pierwszy kwadrans był żałosny. Myślę, że moja ekipa "UMC Team", z którą gramy w lidze amatorskiej, wypadłaby lepiej. Skład mamy słabszy niż w ubiegłym sezonie, ale pozostaje wierzyć...

Nie daje nam Lech w tym sezonie zbyt wielu powodów do radości...

Na festiwalu też nie ma zbyt wielu powodów do radości, bo publika nie dopisała tak jak rok temu.

No tak, jest o tysiąc osób mniej niż w zeszłym roku. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Może jakiś wpływ miał na to fakt, że impreza była przełożona [z powodu żałoby po śmierci papieża - przyp. red.]. No bo zainteresowanie było podobne jak w zeszłym roku. Dochodzą też matury...

Nie boisz się, że to początek końca mody na rap?

Nie, nawet jeśli rap nie będzie na takiej fali, ja sobie poradzę. Oprócz tego, że robię rap, robię wiele innych rzeczy. Ale hip hop zawsze będzie w moim życiu obecny.

Gdy ostatnio rozmawialiśmy, mówiłeś o płycie, którą chcesz wydać jeszcze w tym roku.

Mam dużo bitów od WDK, to będzie projekt typowo oldschoolowy. Niektórzy moi słuchacze mogą się rozczarować. Ale nie robię tego, żeby pobić rekordy sprzedaży.

Jaram się strasznie hip hopem z lat 80. i 90. Chcę zrobić płytę w tym klimacie. A dopiero następny album z Tabbem będzie, nazwijmy to tak, pop-rapowy. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie.

Długo się zbierałeś po wywiadzie z Peją? [Peja, zaproszony przez Meza do audycji radiowej, bezpardonowo zaatakował go na antenie, zarzucając m.in. współpracę z policją - przyp. red.].

No, na pewno mnie to jakoś ruszyło. Ludzie strasznie to teraz roztrząsają. Wiesz, ja mam zaufanie do osób, które zapraszam. Wiedziałem, że Peja nie jest nastawiony dobrze do mnie, do mojego środowiska. Chociaż jeszcze kilka lat temu był w tej ekipie.

A w audycji przekroczył wszelkie obowiązujące normy, złamał dobre obyczaje, rozczarował mnie. Mam nauczkę, że muszę bardziej uważać.

Już nie rozmawiasz z gośćmi na żywo?

Nie, w tej kwestii nic się nie zmieniło, nie mam żadnych nacisków z góry. Pozwalają mi na dużo w tej audycji. Czasami samemu mi się nie podoba, gdy zapraszam kogoś, kto pozwala sobie na zbyt wiele. Ale jestem raczej tolerancyjny.

Niestety, widzę, jak ciężko godzić obowiązki artysty z obowiązkami dziennikarskimi. Czasami ciężko mi zachować obiektywizm.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: show | hip hop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy