Reklama

"Od black metalu po jazz"

Jednym z najbardziej oryginalnych zespołów na metalowej scenie jest dziś bez wątpienia szwedzka grupa Opeth. Mistrzowski warsztat, szerokie horyzonty muzyczne, twórcza odwaga – oto recepta na sukces, według której rozgrywają swoją karierę twórcy takich albumów jak „My Arms Your Hears” i „Still Life”. Okazuje się, że nawet ambitna, trudna w odbiorze muzyka, może porwać tłumy, czego dowodem jest stale rosnąca popularność Opeth, również w naszym kraju. Kilka godzin przed występem Opeth w ramach na tegorocznego festiwalu Metalmania, na zapleczu katowickiego Spodka, z Mikaelem Akerfeldtem, liderem zespołu, spotkał się Konrad Sikora.

Jak podoba wam się w Polsce?

Jak na razie jest całkiem przyjemnie, może tylko poza podróżą z Wrocławia. W pociągu było tyle ludzi, że musieliśmy stać całą drogę w przejściu. To chyba przez ten długi weekend w Polsce i piękną pogodę. Wszyscy jechali w góry, wszyscy mieli wielkie plecaki. Zresztą z powodu tłoku nie zmieściliśmy się do pierwszego pociągu i musieliśmy czekać na następny.

Jak udały się koncerty w Warszawie i Wrocławiu?

Bardzo dobrze. Co prawda miejsce w którym graliśmy przypominało nieco jaskinię i mieliśmy małe problemy z dźwiękiem, ale poza tym wszystko było w porządku. Przede wszystkim dopisała publiczność. Z resztą to chyba w Polsce jest normalne. Ludzie na prawdę wspaniale reagują na muzykę, całkiem inaczej niż w Szwecji. Dzisiaj zobaczyłem, że za tydzień w tej sali gra Jethro Tull. To na prawdę jest dla nas duże wyróżnienie, bo wiemy, że jesteśmy w Polsce szanowani, że ludzie lubią tu naszą muzykę. Będę się mógł pochwalić mojemu ojcu, że grałem w takim słynnym miejscu..

Reklama

Nie wszyscy w Polsce jeszcze znają twój zespół. Czy mógłbyś w skrócie opowiedzieć historię powstania Opeth?

Opeth powstał około 1990 roku. Wcześniej grałem w paru innych kapelach. Kiedy dołączyłem do Opeth, zespół już istniał, ale w całkiem innym składzie, z którego do dziś nie został nikt. W 1991 roku do grupy dołączył Peter i wtedy zaczęliśmy przeprowadzać próby na poważnie. W 1993 roku podpisaliśmy nasz pierwszy kontrakt z angielską wytwórnią Candlelight. Co ciekawe, nie nagraliśmy żadnej kasety demo. Wysłaliśmy po prostu na kasecie fragment naszej próby. W 1995 ukazał się nasz pierwszy album, zatytułowany „Orchid”. Ukazał się z małym opóźnieniem, bo właściwie był już gotowy w 1994. Rok po pierwszym albumie ukazała się nasza druga płyta „Morningrise”. Wtedy też wyruszyliśmy w naszą pierwszą trasę koncertowa wspólnie z Cradle Of Filth - zagraliśmy wtedy m.in. w Katowicach. Po tej trasie wyrzuciliśmy z zespołu basistę Johana.

Dlaczego?

Johan był trochę inny od nas wszystkich. Tkwił bardzo mocno w glam rocku i nasze drogi zaczęły się rozchodzić, zaczęło się między nami psuć, no i w końcu go wyrzuciliśmy. Od grupy odszedł wtedy także Anders, perkusista. Pochodzi z Brazylii i bardzo chciał tam wrócić. Musieliśmy więc uzupełnić skład o nowych członków - dwóch Martinów- Mendeza i Lopeza, którzy przeprowadzili się do Szwecji z Urugwaju, tylko po to aby grać death metal. Z Martinem, perkusistą, nagraliśmy nasz trzeci album „My Arms Your Hears”. Ja grałem wtedy także na basie, bo nie mieliśmy nikogo odpowiednio przygotowanego. Po wydaniu trzeciej płyty doszło do konfliktu z Candlelight. Na szczęście nasz kontrakt i tak wtedy się skończył, więc postanowiliśmy go nie przedłużać. Dostaliśmy ofertę od Peaceville i przyjęliśmy ją. U nich wydaliśmy w zeszłym roku nasz ostatni album „Still Life”.

Jak przebiega współpraca z Peaceville?

W porządku. Ale nie będziemy już dla nich nagrywać. Zostaliśmy przeniesieni do Music For Nations.

Jak powstawał wasz ostatni album?

Ja napisałem większość materiału. Album powstawał właściwie w moim mieszkaniu. Brałem do ręki gitarę i wstępnie opracowywałem jakieś pomysły. Właściwie nie przeprowadzamy prób, ponieważ nie mamy żadnego miejsca w którym moglibyśmy to robić, a poza tym to trochę kosztuje. Z pieniędzmi jest u nas nie najlepiej. Niedawno musiałem sprzedać swój wzmacniacz, bo nie miałem już z czego płacić rachunków. Kiedy weszliśmy do studia pokazałem chłopakom moje pomysły i tak na prawdę dopiero wtedy zaczęliśmy nad nimi pracować. To jest dość ciekawy sposób pracy, chociaż może niezbyt bezpieczny, bo nigdy nie można do końca przewidzieć efektu końcowego.

Czy wobec tego, po zakończeniu nagrań nie odczuwasz niedosytu? Czy jest coś, co chciałbyś w zmienić w ostatnim albumie?

Nie, właściwie to nawet myślę, że wyszedł lepiej aniżeli można było się tego spodziewać. Z drugiej strony to mój album, więc wiadomo, że nie powiem o nim złego słowa.

A co jeśli chodzi o poprzednie albumy?

Uwielbiam każdy z nich. Są częścią mnie i niczego się nie wypieram. Zresztą uważam, że nie zmieniliśmy zbyt naszej muzyki. Wciąż gramy swoje. Gramy to, co na początku. W pewien sposób wytworzyliśmy swój własny styl. Patrząc wstecz widzę same przyjemne rzeczy i jestem z tych albumów bardzo zadowolony.

Jaka muzyka wywiera na ciebie największy wpływ, jaka cię inspiruje?

Wszystko co dobre. Black metal, death metal, heavy metal, aż po rock progresywny i jazz.

W jednym z wywiadów Steven Wilson, lider grupy Porcupine Tree powiedział, że planuje nagranie z wami wspólnej płyty. Skąd ten pomysł?

Jestem wielkim fanem Stevena. Właściwie to spotykam się z nim w tej sprawie w połowie maja. Wszystko zaczęło się w ten sposób, że Steven udzielał wywiadu pewnemu francuskiemu dziennikarzowi, którego ja dość dobrze znam. Od niego właśnie Steven dostał naszą ostatnią płytę, która bardzo mu się spodobała. Dostałem od niego e-maila. Nigdy nie przypuszczałbym, że tak dobrze zna się na black metalu. Natychmiast zaczęliśmy rozmawiać na temat jakiegoś wspólnego projektu. Ja na prawdę jestem jego wielkim fanem. Na pewno większym niż ty. Nie precyzowaliśmy jeszcze co to będzie. Po prostu chcieliśmy coś razem zrobić. Jednak z czasem zacząłem mocno zastanawiać się nad nim, jako producentem. On potrafi robić niesamowite rzeczy z dźwiękiem. Ja się na tym nie znam, a on jest takim magikiem. Zresztą wystarczy posłuchać ostatnich albumów Fisha, czy Marillion, o Porcupine Tree nie wspominając. Zapytałem go więc czy nie zechciałby pracować jako producent przy naszym kolejnym albumie. Steven bardzo się zainteresował tym pomysłem. Tak jak mówiłem, wkrótce się spotkamy i będziemy rozmawiać o jego wynagrodzeniu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to spędzi z nami w studio ostatnie dwa tygodnie podczas pracy nad następnym albumem i będzie nam pomagał przy nagrywaniu wokali i partii gitarowych, a także zajmie się miksowaniem całości. Jego rola głównie sprowadzi się do bycia producentem.

Czy planujecie także nagrać coś wspólnie? Niekoniecznie jako Opeth.

Może, bardzo chciałbym to zrobić. Nigdy wcześniej jednak osobiście się nie spotkaliśmy. Może okazać się, że zupełnie nie potrafimy się dogadać i nie przypadliśmy sobie do gustu. Wiem, że nasze muzyczne fascynacje są w miarę podobne, ale to jeszcze o niczym przecież nie świadczy. Chciałbym, aby do takiego wspólnego projektu kiedyś doszło.

Patrząc na to co dzieje się dziś w metalu, czy widzisz jakieś młode, obiecujące zespoły?

Myślę, że obecna scena metalowa jest bardzo silna. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się dziś na tym festiwalu. To dobrze, bo metal to prawdziwa muzyka. W przeciwieństwie to techno, które jest bezduszne i sztuczne. Jeśli chodzi o młode zespoły to niedawno otrzymałem płytę polskiego zespołu Lux Occulta, zresztą oni też tu dziś grają. Bardzo mi się ona podoba. Inny zespół, który mi się spodobał też jest z Polski i nazywa się Ankh, choć to może już nie jest metal. To może wydawać się dziwne, ale najlepsze młode zespoły pochodzą właśnie z Polski. Dostaję wiele płyt i może nie wszystkie grupy grają muzykę, która mi się podoba, ale są one dobre. Może to dlatego, że dopiero od niedawna polscy muzycy mogą bez problemu wyjeżdżać za granicę i myślę, że z czasem te zespoły będą zdobywać coraz większe uznanie na świecie, może nawet tak jak Vader. Znam też Behemoth, który także dziś gra. Spotkałem ich kiedyś. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo byłem zbyt pijany, aby to pamiętać.

Wracając do waszej muzyki. Wielu ludzi słysząc ‘black metal’ zaraz kojarzy to z satanizmem i tego typu sprawami. Jaki jest twój pogląd na sprawy religii?

Religię zupełnie mnie nie interesuje. Jestem ochrzczony, bo tak wygląda życie w Szwecji, ale nie interesuje mnie nic, co dotyczy religii. Kiedy zaczynałem grać, bawiłem się w te różne satanistyczne sprawy. Nie była to jednak kwestia wiary, ani światopoglądu, ale raczej chęć bycia buntownikiem. Nigdy nie miałem ochoty zostać punkiem. Bardziej pociągała mnie brutalna i satanistyczna muzyka jaką jest death metal. To była zabawa, swego rodzaju sztuczny image i alternatywa wobec bycia punkiem. Teraz jednak zupełnie mnie to nie interesuje. Chociaż nie powiem, że religią nie interesuję się pod żadnym względem. Interesuje mnie jako zjawisko społeczne. Interesuje mnie zachowanie tych milionów ludzi, którzy wierzą w coś, co przecież nigdy nie zostało udowodnione.

Co myślisz o Internecie?

Na początku byłem całkowicie przeciwko Internetowi, ponieważ nie rozumiałem na czym to w ogóle polega. Poza tym nie znałem się zbytnio na komputerach. Niedawno jednak sprawiłem sobie własny i zacząłem namiętnie surfować po sieci. Internet to wspaniałe medium. Wszystko jest szybkie i aktualne. Poza tym e-mail to wspaniała sprawa i z tego właśnie najczęściej korzystam. Może za parę lat okaże się, że wszystko ogarnięte zostanie przez komputery i Internet, ale zobaczymy, jak to naprawdę będzie.

Czy jako muzyk nie uważasz, że Internet jest zagrożeniem dla przemysłu muzycznego?

Tak, to może w jakiś sposób dotknąć nas, muzyków. Kiedy ukazał się nasz ostatni album, od razu można było go ściągnąć w postaci mp3 i nie podobało mi się to. Za parę lat jednak to może być jeszcze większy problem i dla mniejszych zespołów, jak nasz, może stanowić prawdziwe zagrożenie. Na razie ludzie wciąż chyba wolą kupić płytę, mieć okładkę i wszystkie te rzeczy. Co prawda można to zrobić to tak jak Limp Bizkit z Napsterem, ale ja ciągle lubię tradycyjny sposób wydawania płyt. Tak jak powiedział Dr Dre, chcę aby muzyka była dostępna dla wszystkich, ale chcę mieć nad tym jakąś kontrolę. Ja ją nagrywam, wydaję i chcę przy okazji na niej zarobić. Chociaż nie robię muzyki dla pieniędzy. Gdybyśmy grali dla pieniędzy to brzmielibyśmy dziś zupełnie inaczej. Mam nadzieję jednak, że mp3 nie stanie się zbyt potężne.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: internet | muzyka | jazz | metal | black metal | Black
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama