Reklama

"Kocham moją Traumę"

Wydana na początku marca 2010 roku płyta "Archetype Of Chaos" poraża biegłością wykonania, perfekcją rasowego brzmienia i automatycznie rozpoznawalnymi dźwiękami tworzącymi wyjątkowy styl Traumy.

O wiecznej pasji, o tym, jak stawiać czoło przeciwnościom losu i skąd czerpać energię po tylu latach służby ku chwale death metalu będącego niemal synonimem polskiej muzyki na świecie, w rozmowie z Bartoszem Donarski opowiedział Mister.

A zatem tak wygląda "archetyp chaosu"... Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia, że chaos może być aż tak uporządkowany! Machiavelli byłby z was dumny!

Reklama

- (Śmiech) Płyta powstawała w ogromnym pospiechu i chaosie, który był bez wątpienia jego konsekwencją. Mieliśmy sporo czasu na przygotowanie tego materiału. Odwołaliśmy wszystkie jesienne koncerty w 2008 roku, by zająć się wyłącznie tworzeniem nowego materiału, żeby nic nas nie rozpraszało. Baliśmy się, żeby nie wypaść z rytmu tak istotnego podczas komponowania. Nie wychylaliśmy nosa z sali prób, dodatkowo mnóstwo czasu spędziłem przy swoim komputerze, pracując w samotności, a i tak gdzieś ten czas przemknął między palcami i z tego sporego zapasu czasowego nagle zrobiło się ciśnienie i pogoń za każdą minutą.

- Zawsze się śpieszę i pracuje nad muzyką pod presją, która wytwarza się w mojej głowie. Prawda jest taka, że tylko wtedy jestem skoncentrowany i zdolny do tworzenia najlepszych rzeczy. Najlepiej jest wówczas, kiedy nie ma czasu na myślenie i zimną kalkulację. Najlepsze numery wychodzą mi wtedy, gdy pracuję spontanicznie i mam do pracy emocjonalny stosunek. Komponuje od wielu lat, ale staram się nie popadać w rutyniarstwo, które nie jest w moim przekonaniu wcale czymś dobrym. Rutyna czasem pomaga, ale bardziej na scenie niż podczas komponowania. Wciąż kręcą mnie poszukiwania nowych wpływów i środków wyrazu, wpuszczanie świeżego powietrza w styl Traumy i zabawa dźwiękami. Staram się być otwartym na zmiany twórcą, bo wierzę, że tylko one powodują rozwój muzyczny.

- Najgorsze w moim odczuciu, co może przydarzyć się muzykowi czy kompozytorowi, to impas twórczy. Brak rozwoju wypala od zewnątrz artystów i powoli zabija w nim zdolność emocjonalnego tworzenia, robi to automatycznie, kierując się doświadczeniem, ale samo doświadczenie to nie wszystko, bo przecież nie ma szablonu, czy też wzoru na dobry muzyczny utwór. Muzyka musi płynąc prosto z serca i być nafaszerowana emocjami. Tak, musi w dźwiękach być feeling i naturalność, ludzie łapią w lot, kiedy jesteś wobec nich nieszczery. Poziom nasycenia wariacjami technicznymi poszczególnych instrumentów to drugi plan, rzecz czasami w ogóle nieistotna dla świadomego i dojrzałego twórcy.

Odniosłem wrażenie, że nad "Archetype Of Chaos" faktycznie pracowaliście dość długo. Proza życia, a może ładowanie akumulatorów?

- Nad samym materiałem pracowaliśmy niezbyt długo, a najbardziej owocny i twórczy okazał się ten ostatni miesiąc przed wejściem do studia. Bardzo wtedy przycisnęliśmy, aby zdążyć ze wszystkim przed rozpoczęciem sesji nagraniowej. Nie lubię komponować w studio, bo świadomość upływającego czasu, za który trzeba słono zapłacić, wpływa na mnie niezwykle destruktywnie. Poza tym uważam, że w studio człowiek powinien skupiać się nad wykreowaniem odpowiedniego brzmienia, a nie komponowaniem materiału, od tego są próby. Z Traumą zawsze mamy ukończone utwory przed ich nagraniem, czasem jedynie zostawiam sobie lekko uchylona furtkę na spontaniczność, ale dotyczy to raczej kosmetycznych zagrywek, które nie zmieniają radykalnie charakteru całości.

- Tak jak już mówiłem, jakoś niespecjalnie długo pracowaliśmy nad najnowszym albumem w sensie twórczym, dużo czasu zajęła nam natomiast sesja nagraniowa i proces produkcyjny "Archetype Of Chaos". Gram w tym zespole od pierwszych jego dni, niedługo minie 22 lata od tamtego czasu, funkcjonujemy nieprzerwanie, bez żadnego zawieszania działalności, odpoczynków i wielkich, nadmuchanych medialnie powrotów na scenę. Jestem w pełni świadomym twórcą, ze sporym bagażem doświadczeń i w pełni zdaje sobie sprawę, iż coraz trudniej jest zaskoczyć fanów, coraz trudniej nagrać wyśmienitą płytę przy tak dużym dorobku jak nasz. Wiedziałem, że bardzo istotna będzie tym razem produkcja tej płyty i pożre nam sporo czasu i pieniędzy. Nigdy jednak nie zwątpiłem, że możemy tym wyzwaniom sprostać, że wciąż jest w nas pasja do death metalu i ogromna chęć do poszukiwań. Odwaga do przesunięcia pewnych granic i stworzenia czasem ryzykownego konglomeratu dźwięków, aranżacji, które przypadną do gustu fanom death metalu.

Płyta potwierdza wysoką formę Traumy. Lata mijają, żywioł trwa. Jak ty to robisz?

- Ha... Każdy ma swoje sposoby na osiągnięcie upragnionego celu. To nie ma nic wspólnego z talentem ani specjalnymi predyspozycjami. Ja osobiście mam taki stary babciny przepis na kisiel z siarki ze smołą z drobno posiekanymi paznokciami kloszarda i piję regularnie przed snem od ponad dwudziestu lat. I jak widać to działa...

Tak już całkiem serio to kocham tą moją Traumę na maksa, a jeśli robisz coś od serca nie może to być złe. To mój sposób na życie i oderwanie się od codziennych problemów. Tworząc i grając w Traumie spełniam się wewnętrznie i czuje się szczęśliwym człowiekiem, nawet gdy jest biednie i nie starcza od pierwszego do pierwszego.

- Ze mną jest trochę inaczej niż z większością ludzi, których znam. Ja z wiekiem angażuje się coraz bardziej, mam też większego powera i sprawia mi to moje muzykowanie wciąż niebywałą frajdę. Granie koncertów, nagrywanie płyt, rozmowy z ludźmi po koncertach, naprawdę to lubię. Mam w sobie po tych wszystkich latach zmagań sporo pokory i nie zamierzam walczyć z całym światem, bo i tak go nie zmienię. Próbuję go zaakceptować takim, jakim go stworzyliśmy. To nasze ludzkie piekiełko nie jest aż takie złe.

Muzyczne album wypada bardzo okazale nie tylko na tle poprzednich materiałów. Zaryzykowałbym nawet tezę, iż jest to jedno z najcięższych dokonań Traumy. Czy taki był cel?

- Ponad połowę swojego życia zajmuje się tworzeniem death metalu i staram się zbyt wiele nie myśleć na temat muzyki, nie kalkulować i nie zakładać niczego z góry. W komponowaniu cenie sobie wolny przepływ emocji i bazowanie na tym co w danej chwili czuję, niż trzymanie się sztywnych założeń i schematów. Zdaje sobie doskonale sprawę, że nagrywając szósty studyjny album Traumy jesteśmy trochę w trudniejszym położeniu niż dziesięć lat temu, kiedy nagrywaliśmy drugą płytę "Suffocated In Slumber", i ten problem dotyczy nie tylko naszego zespołu, ale wszystkich kapel z dużym dorobkiem wydawniczym i stażem na scenie.

- Twoje słowa odbieram z wielką przyjemnością. Nie należę do ludzi, którzy mówią o każdej nowej płycie, że to najlepszy album i wszystkie wcześniejsze wydawnictwa to syf i gniot. Oczywiście używamy wszystkich nam znanych sposobów, aby stworzyć za każdym razem płytę najwspanialszą, ale ile jest ludzi, tyle jest gustów i zawsze zdania będą podzielone. My staramy się grać i tworzyć najlepiej jak potrafimy w danym momencie, ale ocenę efektów naszej pracy pozostawiamy wam - słuchaczom.

Udało się wam też doskonale zrównoważyć wspomniany ciężar brzmienia z drapieżnymi atakami, ciekawymi aranżacjami i kilkoma nowościami. O spoczywaniu na laurach nie może być tu chyba mowy?

- Próbowaliśmy zrobić na tym albumie wszystko najlepiej jak tylko się dało. Byliśmy bardzo otwarci na nowe wpływy w procesie tworzenia wszystkich kompozycji, które znalazły się na "Archetype Of Chaos" i tak samo otwarci postanowiliśmy być również w studio, pracując nad brzmieniem. Od samego początku wiedzieliśmy, że produkcyjnie musimy spojrzeć nieco szerzej na ten album i wygenerować najbardziej adekwatne brzmienie do utworów, które po prostu wymagały od nas wszystkich więcej pracy i innego spojrzenia na kilka kwestii związanych z brzmieniem. Kiedy już w studio ustalaliśmy z braćmi Wiesławskimi strategie brzmieniową dla tego albumu, wspólnie doszliśmy również do wniosku, że utwory które skomponowałem na "Archetype Of Chaos" maja więcej przestrzeni i miejsca na taką właśnie przestrzenna produkcję.

- Z brzmieniem jest tak, że musi się ono komponować z utworami, z rodzajem grania jaki prezentuje zespół. Tu nie ma wolnej amerykanki i pływania pod prąd. Jest zbyt wiele brzmieniowych zależności między instrumentami i trzeba tu wiedzy i doświadczenia, aby to zrobić na bardzo wysokim poziomie. Cieszę się bardzo, że od lat współpracujemy z teamem najlepszych w tym kraju producentów w ekstremalnej muzie, bo poprzeczka tym razem była cholernie wysoko i mimo że początkowo zdarzyło nam się nieco błądzić, to od pewnego momentu to czego ja chciałem brzmieniowo uzyskać na tej płycie niemal idealnie pokryło się z tym, co proponowali bracia Wiesławscy. W pewnym momencie uzyskaliśmy pewien kompromis i rodzaj zrozumienia i w tym momencie byliśmy spokojni o efekt finalny. Poświęciliśmy mnóstwo czasu i pieniędzy na wyprodukowanie "Archetype Oh Chaos", ale uzyskaliśmy produkt na światowym poziomie i nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Po przesłuchaniu "Archetype Of Chaos" doszedłem też do wniosku, że album ten nie jest tylko wariacją na temat klasycznego death metalu. W brzmieniu odnaleźć można wiele nowoczesnych pierwiastków, które "uaktualniają" sprawdzoną formułę. Jak oceniasz tę płytę w kategoriach muzycznego rozwoju Traumy?

- Nigdy się nie wypierałem naszych korzeni, ponieważ wszystkie muzyczne etapy, przez które przeszliśmy na tej długiej drodze ewolucyjnej, dziś składają się na tożsamość muzyczną Traumy i stanowią o stylu, jaki wypracowaliśmy przez te wszystkie lata. Nigdy nie byłem zwolennikiem szufladkowania moich kompozycji i nigdy tego nie robię. Dla mnie riff, jak to się mówi w żargonie muzykantów, żre albo nie i to cała filozofia. To czy brzmi on deathmetalowo czy nie, nie ma osobiście dla mnie większego znaczenia. Kocham wszystkie odmiany metalu i osobiście czerpie swobodnie inspiracje ze wszystkiego co mnie fascynuje i da się przetransponować na grunt stylu Traumy. Zresztą sam styl mojego zespołu jest otwarty na nowe wpływy. Nigdy nie byłem, jako twórca, zwolennikiem zamykania się w getcie jednego gatunku muzycznego, gdyż w szybki sposób prowadzi to do artystycznej nudy i twórczego wypalenia się. Należę do tych artystów, którzy nie boją się eksperymentów. Wierzę, że dzięki otwartości i poszukiwaniom nowych form wyrazu, jesteśmy w stanie się rozwijać, jako twórcy muzycznej materii.

Czy tym razem przyświecały wam jakieś konkretne założenia w sensie samej produkcji. Osobiście określiłbym ją jednym słowem: monumentalna!

- Masz racje to bardzo trafne określenie brzmienia jakie uzyskaliśmy tym razem w studio "Hertz". Bardzo mi zależało, aby "Archetype Of Chaos" brzmiało ciężko, potężnie, a nawet monumentalnie i posępnie. Poza tym od 10 lat nagrywamy w tym samym studio i pracujemy nad brzmieniem w tej samej konfiguracji osobowej i miałem pewne obawy, czy gdzieś nie zjadamy własnego ogona i nie wypalamy naszych potencjałów. Jednak kiedy ruszyliśmy z produkcją pełna parą, kilka tygodni po sesji nagraniowej czułem, że pracuje mi się z chłopakami w studio jakoś inaczej, mniej nerwowo i bez ciśnienia.

- Kiedy traciliśmy dystans do tych nagrań i naszej pracy, odkładaliśmy materiał na półkę do ostygnięcia, po czym za jakiś czas wracaliśmy do niego ponownie. Mimo iż nasze płyty brzmią charakterystycznie i w moim odczuciu diametralnie różnią się od siebie, to chcieliśmy pójść jeszcze w inną stronę i wygenerować sound zupełnie świeży i nowoczesny. W ostatnich latach złapałem bakcyla realizatorskiego i sam dużo rzeczy nagrywam i miksuje, sporo też się w tej materii uczę, co pozwala mi uzyskać dystans do nagrań Traumy.

- Tym razem postawiliśmy na sekcję i wcale nie dlatego, że jest nie wiadomo jak zaawansowana technicznie i w niewiarygodny sposób wyjątkowa. Brzmienie naszej nowej płyty ma wiele wspólnych pierwiastków z produkcjami rockowymi. Zależało mi na podobnej selekcji, mocno wyciągnięty bas, potężne baniaki. Strasznie mi się podoba współbrzmienie wszystkich instrumentów na "Archetype Of Chaos" i w ogóle klimat tej płyty bardzo mnie rusza i jestem z niej bardzo zadowolony.

Mimo wielu porównań, od których trudno uciec, brzmienie Traumy zawsze było wyjątkowe, i nie inaczej jest z "Archetype Of Chaos". Włączając którąkolwiek z waszych płyt, od razu rozpoznaje się te dźwięki, co na niwie death metalu należy do rzadkości. Na czym to polega?

- Dzięki stary, w dzisiejszych czasach to niezwykle miły komplement. Jest tyle zespołów na świecie, że w całej tej masie zrobić coś wyjątkowego jest prawie niemożliwe. Trauma jest czynnie na scenie od ponad dwudziestu lat i od samego początku naszej działalności pracujemy nad stylem, który dziś, jak sam mówisz, rozpoznajesz od pierwszych dźwięków. Mało tego, staramy się wciąż go rozwijać korzystając z całej naszej otwartości i eksperymentów z nowymi rozwiązaniami. Z drugiej strony wcale nie odczuwamy ciśnienia, aby być zespołem oryginalnym i na wskroś wyjątkowym.

- Wciąż bawimy się muzyką, mimo upływu tak wielu wiosen i chyba to nas wciąż cementuje. Staramy się tworzyć takie numery, które przede wszystkim podobają się nam samym. Może zabrzmi to nazbyt egoistycznie, ale interesuje nas zaspokojenie naszych muzycznych ambicji i nie zastanawiamy się, jak to zostanie odebrane przez maniax. Jestem przekonany, że jeśli zbyt mocno kierujesz się opiniami ludzi podczas komponowania materiału, niekoniecznie poprawi to jego przyjęcie. Nie ma recepty na przebój czy złoty krążek, ale akurat mnie osobiście bardzo to cieszy, gdyż wciąż mogę szukać w muzyce rzeczy, które mnie kręcą i nabiera to posmaku nieskończoności.

Na płycie pojawili się też goście. Kryje się za tym jakaś historia?

- To prawda, pojawili się goście, ale nie kryje się za tym żadna historia. Zaprosiliśmy do nagrania dwóch jegomości z Krakowa i to wszystko w tym temacie. Żadnego seksu zbiorowego i rytualnych mordów tym razem nie było (śmiech).

Powracając do naszych gości, gitarowe solo w utworze "Cortex Deformation" zapodał Konrad Rossa, który wspomagał nas przez jakiś czas na koncertach jako muzyk sesyjny i tak na koniec naszej współpracy chcieliśmy mu w ten sposób podziękować za pomoc i te wszystkie wspólne chwile spędzone na koncertach. To wyśmienity muzyk, wiec solo jest najwyższej próby. Na syntezatorze podegrał nam w kilku miejscach Vx The Mind Ripper z Atrophia Red Sun odmieniając klimatycznie te fragmenty.

"Archetype Of Chaos" to również - zdaje się - pierwszy duży album z Chudym za mikrofonem od czasu "DetermiNation". Zastanawiam się czy roszady na tym stanowisku nie są przypadkiem swoistym fetyszem Traumy? Przyznasz, że czasami można się w tym pogubić...

- Tak przyznam, że roszady personalne są największą bolączką Traumy od wielu lat i wcale nie jestem zaskoczony, że nawet ty się pogubiłeś w tym wszystkim, bo Chudy doszedł do nas ponownie kilka miesięcy temu i nie uczestniczył w nagraniu "Archetype Of Chaos". Wokale na tym albumie nagrał jeszcze Kopeć. Wiele się przez ten rok wydarzyło i przewinęło muzyków przez skład naszego zespołu. Nie chce za bardzo roztrząsać tego tematu, bo nie jest to w żaden sposób miły temat. Często tak się dzieje kiedy muzyków mamy rozrzuconych po całym kraju, a bywało też tak, że byli również za granica.

- Coś się wtedy wypala i zanika chemia miedzy ludźmi, jeśli jeszcze dołożymy do tego problemy natury osobistej i brak pracy, to robi się wówczas megaciekawie. Niedawno nasze szeregi opuścił również Davidian, z którym graliśmy od ubiegłorocznej mini-trasy "Killing Assault 2009". Po odejściu Dawida postanowiliśmy, że Trauma pozostanie oficjalnie w trzyosobowym składzie. Ja, Mały i Chudy, a na koncertach wspomagać nas będą muzycy sesyjni. Ten układ sprawdza się najbardziej, więc w najbliższym czasie pozostaniemy w trio. Mamy już serdecznie dość tych przetasowań personalnych, na które niestety nie mamy wpływu.

Z innej beczki. Wasze materiały, ale i kilku innych klasowych polskich zespołów, ukazywały się swego czasu jako swoiste "inserty" do prasy. Część fanów uważała to za "profanację", sprowadzenie zespołu do roli zwykłego produktu. Jak oceniasz te sprawy z perspektywy czasu?

- Mi, jako fanowi, który kupuje płyty, ta sytuacja nigdy nie przeszkadzała, a nawet wręcz przeciwnie, bardzo mi odpowiadała, gdyż wiązało się to z abstrakcyjnie niskimi cenami wydawanych w ten sposób płyt. Przecież z punktu widzenia młodocianego fana, który cierpi na notoryczny niedobór kasy, taka sytuacja była wręcz idealna, bo przecież te wydawnictwa niczym się nie różniły od tych sprzedawanych w tradycyjny sposób. Nie były w żaden sposób okrojone czy gorzej wydane.

Dziś wydawnicza sytuacja Traumy wygląda zgoła inaczej. Zdaje się, że jest to długo oczekiwany powrót do normalności. Swoją drogą Witching Hour przestaje być już powoli czarnym koniem polskiego rynku metalowego, a coraz bardziej jego pełnoprawnym graczem z talią asów w rękawie. Jeśli Bart zachowa tę "metalową ideowość" przy rozwoju wytwórni, którą obserwujemy, Polska naprawdę może stać się pięknym krajem...

- Wierzę w Barta i jego wytwórnię. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z nim i jestem przekonany, że wspólnie uda nam się zrobić jeszcze wiele fajnych rzeczy. Bart to przede wszystkim pasjonat i nie musi tego robić, co robi. Ma dobrą pracę niezwiązaną z muzyką, ale wytwórnia o statusie metalowym to jego pasja i marzenie poza graniem w Hermh, pasjonuje go promowanie dobrych bandów. Z reszta, Witching Hour nie jest nową inicjatywą. Zorientowani w temacie pamiętają kasetowe wydawnictwa blackmetalowych hord sygnowane logiem Witching Hour. Wtedy był zupełnie inny czas niż dziś, dlatego zamknął wówczas wytwórnię, ale jak widać nie zrobił tego definitywnie. Wrócił po kilkunastu latach i jak widać z tarczą.

Część ludzi, którzy 20 lat temu zaczynali słuchać Traumy ma już dzieciaki, które lada moment zaczną sięgać po wasze płyty. Jak radzisz sobie z tą konstatacją?

- Jeśli mam być szczery, to na co dzień nie myślę o tym. Nie dociekam, kto może być odbiorcą naszej muzyki, a kto nie. Uważam, że każdy ma prawo do słuchania Traumy. Nie kierujemy naszej muzy do konkretnego grona odbiorców, najważniejszą rzeczą jest, aby potencjalny słuchacz znalazł w naszych utworach coś dla siebie i zrozumiał nasz przekaz.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kocha | Kochanie | niekochana | Trauma | studio | chaos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy