Karolina Czarnecka o "Matce": "To nie był krążek, który powstał w miesiąc" [WYWIAD]
Karolina Czarnecka wraca po sześcioletniej przerwie. "Matka" to nie tylko czwarty krążek w jej dorobku, ale przede wszystkim świadome domknięcie dziesięcioletniego etapu w twórczości, który rozpoczęła symboliczna "Córka". O tym, jak długo dojrzewał ten "różnorodny" i "patchworkowy" materiał, dlaczego jest on zapisem życiowych rewolucji i jak w szczerych tekstach łączy ludowe inspiracje z hip-hopową dzikością, artystka opowiada w rozmowie z Interią Muzyka.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Spotykamy się przy okazji niedawnej premiery twojego czwartego albumu - "Matka". Jak na chłodno oceniasz ten krążek?
Karolina Czarnecka: - Moje patrzenie na ten album zbytnio się nie zmieniło. Widzę, jak się mieni, jaki jest różnorodny, patchworkowy. Cieszę się bardzo, że ten cykl dziesięciu lat na scenie muzycznej, od "Córki" do "Matki", się domknął. Było to dla mnie ważne, żeby zamknąć tę dekadę.
Już na pierwszym kawałku śpiewasz o traktowaniu swoich płyt jak pamiętniki. Stawiasz sobie szczerość w tekstach ponad wszystko?
- Myślę, że tak. Wzięłam ponownie na tapet to, co we mnie siedziało, choć to bardziej kwestia naturalnego przypływu tematów, o których chcę mówić. A często porusza mnie po prostu to, co mnie spotyka, co mnie boli, co mnie raduje i o czym marzę. To proste, ale trudne w uchwyceniu.
Długo w tobie dojrzewał ten krążek? Choć nie była to całkowita przerwa od wydawania muzyki, to jednak sześć lat od ostatniego longplay'a minęło…
- Od momentu gdy wydałam poprzednią płytę, od razu zaczęłam myśleć i zbierać pomysły na kolejną. Dość dużo czasu spędziłam na poszukiwaniu też swojego brzmienia. Miałam finalnie bardzo dużo dodatkowego materiału, który w ogóle się nie ukazał. Do tego, w przeciągu tych sześciu lat, moja sytuacja życiowa dość mocno się zmieniła. Nie mówię tutaj nawet o pandemii, która zatrzymała całą trasę koncertową po ostatniej płycie, ale najróżniejszych innych sytuacjach - i raczej chodzi tu o duże rewolucje, niż małe sprawy do przejścia. Te wszystkie sytuacje wywierały na mnie zmiany, które musiały po prostu zadziać się w kontekście płyty. To jest też główny powód tej różnorodności, bo część utworów dojrzewało i ewoluowało - to nie był krążek, który powstał w miesiąc i został od razu wydany.
Czyli można powiedzieć, że tych trudności trochę napotkałaś…
- Tak, aczkolwiek tak sobie myślę, że jestem obecnie w bardzo dobrej kondycji jako artystka. Nie chodzi mi o to, że raj istnieje, tylko ten moment identyfikacji z tym co robię, jest dla mnie kluczowy.
Tak jak wspomniałaś, dość sporo różnorodnych brzmień da się usłyszeć na tym krążku. Chciałaś, by ten patchwork był znakiem rozpoznawczym "Matki"?
- W pewnym momencie założyłam, że tak po prostu ma być i przestałam z tym walczyć. Ta płyta jest dość sporym nawiązaniem do "Córki", gdzie ten patchwork był mniej widoczny, natomiast postanowiłam sobie celowo stworzyć jakąś kontynuację i nie bać się w niej różnorodności.
Moją uwagę zwróciło również dość częste sięganie do motywów muzyki ludowej i to już nie po raz pierwszy (śmiech).
- Zgadza się - dość chętnie i często czerpię z tych motywów. Chyba zachwyca mnie w tym taka organiczność. To ma swoje początki w tym, jak zaczęłam śpiewać i poczułam, że sprawia mi to ogromną przyjemność. Wtedy bardzo polubiłam swój głos, właśnie zakrawający o ludowe śpiewy - czuję się w tym bardzo wygodnie. Do tego myślę, że nieustannie inspiruje mnie Podlasie, z którego pochodzę. Mieszkając w Warszawie odczuwam niezmienną tęsknotę za nim…
Dobrym tego przykładem jest "Chochoł" z gościnnym udziałem Feno - od samego początku byłaś pewna tej współpracy, że tak dobrze wypali?
- Jak poznałam Feno, to już nie miałam wątpliwości, że musimy coś razem zrobić. Tam nie było żadnego rozkminiania, czy to będzie Feno, czy ktoś inny. "Chochoł" powstał dość spontanicznie, jako jeden z ostatnich na płycie - dość dobrze wpasował się do energii, jaką chciałam, by miała "Matka".
Nie jest to jedyna twoja współpraca z raperami - wystarczy wspomnieć chociażby o "Dzieciach Pełni" od Opała, do których się dograłaś. Zderzanie się z tym światem hip-hopowym jest dla ciebie szczególnie inspirujące?
- Ja bardzo lubię tę rapową estetykę i kulturę. Nie jestem w tym cała, bo kocham śpiewać, ale uwielbiam wykorzystywać elementy rapu jako formy wyrazu, takiego potoku myśli, bezwstydnego strumienia świadomości. Dużo w tym dzikości, pierwotności - i ja to kupuję.
Wspominaliśmy dzisiaj dużo o twojej debiutanckiej "Córce". To właśnie na niej znajduje się jeden z twoich najgłośniejszych numerów - "Hera, Koka Hasz, LSD". Po tylu latach traktujesz go jak błogosławieństwo czy przekleństwo?
- Z racji na to, jak bardzo przemieliłam ten temat i na świadomość, jak wiele drzwi mi otworzył, bardziej jestem skłonna powiedzieć, że był błogosławieństwem. Jestem bardzo wdzięczna za to, jak wiele dobra mnie spotkało, a nawet jeśli było wiele gorszych momentów, to kto wie, czy gdyby nie one, mogłabym tu siedzieć z tobą i rozmawiać o mojej nowej płycie. Staram się być tu i teraz, to co było staram się traktować z jakąś pokorą mimo wszystko. Jestem w bardzo dobrym miejscu twórczym, z dużą świadomością pracy włożonej w to wszystko co robię.
Na jesień szykujesz trasę koncertową z nowym materiałem - czujesz ekscytację, że wreszcie "Matka" w pełni wybrzmi na żywo?
- Po to pisałam ten album, by zderzyć jego energię z ludźmi pod sceną, przekazując te teksty w nieco innych aranżacjach. Nie chcę niepokoić - staramy się trzymać blisko oryginałów, ale nie robię tego też za wszelką cenę. Same koncerty to nic innego jak święto płyty.
Planujesz do setlisty włączać również starsze kawałki, czy skupiasz się w pełni na "Matce"?
- W pełni zagramy "Matkę", natomiast znajdą się również numery z poprzednich wydawnictw. Zależy mi na tym, by setlista była w miarę możliwości jak najbardziej przekrojowa.
!["To Kraków tworzy metamorfozy" 2025: całe miasto dumne [RELACJA]](https://i.iplsc.com/000LWLH5XR2YOLUI-C401.webp)


![Variété "Sieć Indry”: Najbardziej literacka płyta roku [RECENZJA]](https://i.iplsc.com/000LCVVZGXGDIJ53-C401.webp)



