Reklama

"Gorączka sobotniej nocy"

Dlaczego zdecydowałaś się nagrywać w USA, z tamtejszymi muzykami? Jak trafiłaś na producenta Lenny'ego White'a?

To właściwie chyba było zapisane gdzieś w gwiazdach, bo ja sobie tego nie planowałam. Kiedy rozstawałam się z Blue Cafe to jeszcze nie miałam żadnych planów co dalej robić z sobą.

Tylko dzięki temu, że Michał Urbaniak zaprosił mnie na próbę przed koncertem na Vena Festiwal i powiedział "Słuchaj, wpadnij na próbę, będą muzycy ze Stanów z którymi grałem - zobaczysz, poznasz, może sobie coś zaśpiewamy". Tam właśnie poznałam Lenny'ego White'a, który zresztą powiedział "To wiesz co, może gościnnie wystąpisz w tym koncercie".

Reklama

Oczywiście bardzo miło mi się zrobiło, ale myślałam, że jak wyjedzie do Stanów, to zapomni kto to jest Tatiana Okupnik. Okazało się, że nie zapomniał i zaczęła się wymiana mailowa. Jak Lenny dowiedział się, że odeszłam z zespołu pomyślał, że może by razem coś wykombinować. Padło pytanie czy będę w Nowym Jorku. Oczywiście powiedziałam, że będę (śmiech), chociaż takich planów nie miałam. Pojechałam i tak się wszystko zaczęło.

Tak naprawdę to był zbieg różnych zdarzeń. Ja tego nie planowałam od początku i dopiero w momencie kiedy pojawiła się taka okazja i możliwość to stwierdziłam, że warto spróbować.

Co mu zawdzięczasz?

Po pierwsze cieszę się, że on w ogóle chciał pracować nad tym projektem i że tak się stało, że on pomyślał, że może go zrobić z wokalistką z Polski. Na tyle w to uwierzył, że ciągle dzwoni, pyta, że chciałby coś z tym w Stanach zrobić, żebym przyjechała do Nowego Jorku.

To jest długi proces, ale od niego dostałam taki niesamowity power. Powiedział "Super, robimy, nagrywamy!". Na pewno dodał mi skrzydeł. Napisał większość utworów i wszystkie produkował.

To było fajne, że on podpowiadał, pokazywał inne możliwości. To było coś niesamowitego, bo ma fantastyczne doświadczenie, za sobą zagrane koncerty, z różnymi ludźmi pracował, a teraz poświęca czas Tatianie i daje mi szansę, by się czegoś nowego nauczyć.

Ta jego skromność, pokora zrobiła na mnie wrażenie. Dostałam tam takiego zastrzyku pozytywnej energii i wiary w siebie, że można zrobić coś, co niby nie jest komercyjnym produktem, a jednak może trafić do kogoś, że może się spodobać. Zobaczymy jakie będą efekty, ja się w każdym razie podpisuję pod nim 100-procentowo.

Czy jest szansa na jakieś piosenki w polskim języku? Lub na polskojęzyczną wersję "On My Own"?

Nie, nie będę dotykała tego utworu. To jest bardzo osobista spokojna ballada. Pierwszy raz napisałam muzykę i chcę, żeby tak jak brzmi została. To były pewne emocje, które gdzieś tam się wylały w studio. Nie będę ukrywała, że to były tak duże emocje, że leciały łzy podczas nagrywania tego utworu.

Wydaje mi się , że niektóre rzeczy trzeba po prostu zostawić, nie wracać do tego. Tak czułam się w danym momencie i tak powinno to zostać. Taka jest pieczątka tego czasu kiedy byłam w Nowym Jorku.

Na pewno to, co będę robiła w przyszłości, te utwory które będą komponowane, to będę kombinowała z językami i chcę więcej utworów po polsku. Ale tak się czułam w Stanach, kiedy byłam otoczona moimi przyjaciółmi z Nowego Jorku.

Pewnie śmiesznie wyglądaliśmy, bo ja jestem dość drobną kobietą, a to byli wielcy czarnoskórzy mężczyźni, tacy 200-kilowi. Zresztą moje kobitki w chórkach to też takie postawne kobiety. Ja otoczona tym towarzystwem czułam się zobligowana śpiewać w języku angielskim (śmiech). Trochę przesadzam, ale rzeczywiście to było pod wpływem chwili i tego, że pisaliśmy razem teksty, tworzyliśmy.

Chciałam, żeby tam był taki element autentyczności. Wiadomo, że ja nie mieszkam w Stanach, nie znam slangu, nie znam tych słów, które są na czasie. Bardzo mi w tym pomogli ci wszyscy muzycy i to było strasznie fajne. Po raz pierwszy nie pisałam sama, tylko podrzucali mi pewne słowa.

Album jest zapowiadany jako połączenie "nowoczesnego popu, r'n'b i soulu". Czym się to zatem różni od twórczości Blue Cafe?

Na pewno w warstwie wokalnej jest duża różnica. Do tej pory przynajmniej utwory promujące płyty Blue Cafe były śpiewane tą charakterystyczną "żabą". Wszystkie te przeboje były mocno chropowate jeśli chodzi o stronę wokalną, co dla jednych było atutem tych utworów, a dla innych minusem.

Natomiast moja płyta pokazuje inne odcienie wokalu Tatiany Okupnik. Jest też energetycznie, są mocniejsze rejestry mojego głosu, ale nie można juz chyba ich nazwać tą "żabą". Nie mam zamiaru się jej pozbywać, bo to jest część mojego głosu, ale jest też część liryczna, taka spokojniejsza.

Zdarzyła się śmieszna sytuacja jak pierwszy raz przyjechałam z próbnymi nagraniami ze Stanów do menedżera Tomika [współtwórcy Kayaxu, wytwórni która wydała "On My Own" - przyp. red.]. Puściłam mu, spojrzał się na mnie i zapytał " A gdzie ty tu śpiewasz?" (śmiech). To było strasznie fajne, że nie poznał mojego głosu.

Mam nadzieję, że dla części publiczności będzie to zaskoczeniem, przynajmniej tej części która nie znała całych płyt Blue Cafe. Parę razy użyłam już takiego spokojniejszego głosu, ale te utwory nie były niestety promowane, tak więc publiczność mnie z nimi nie kojarzy.

Strasznie się cieszę, że tu jest coś innego od strony wokalnej. A muzycznie na pewno są jeszcze większe przestrzenie. Utwory energetyczne mają mocne bity. Pochwalę się i powiem nieskromnie, że parę osób, które już słyszało te nagrania mówi, że są na światowym poziomie, że nie mam czego się wstydzić.

I na przykład Beyonce i Christina Aguilera mają bardzo fajnie zrobione bity, ale Okupnik też ma fajne, zrobione przez Lenny'ego White'a (śmiech). Lenny jest mistrzem perkusji, tak więc na pewno na brzmienia bitów, perkusji, zwracał bardzo uwagę.

Właśnie bity i strona wokalna to są dwa najmocniejsze punkty tej płyty. Te utwory soulowe, jazzawe, r'n'b pokazują moją inną wrażliwość muzyczną. Taką bardziej jazzującą i spokojną. Tutaj nie trzeba fajerwerków, nie trzeba tancerzy, a jest fajnie, jest bardzo sympatyczny klimat. Mam nadzieję, że ci którzy lubią takie utwory to sięgną po tą płytę i może będą zaskoczeni, mam nadzieję że mile.

Na płycie pokazujesz swoje energetyczne i liryczne oblicze - czy któreś z nich dominuje? Chyba bliższa ci jest postawa wulkanu energii, tak to przynajmniej wygląda na scenie?

Proszę państwa, bo naprawdę jestem introwertyczką (śmiech). Ja na pewno mam w sobie dużo energii i to jest widoczne na scenie, że ona ze mnie wypływa. Natomiast ja nie zachowuję się tak cały czas, co jest chyba dobre, bo chyba można by było zwariować (śmiech) i trzeba by współczuć osobom, które towarzyszą mi na codzień.

Nie będę ukrywała, że ta spokojniejsza, liryczna strona jest mi bardzo bliska. Jakby przejrzeć płyty jakie mam w domu i muzykę jakiej słucham, to może byłoby to duże zaskoczenie, bo właśnie to jest George Benson, Al Jarreau, Erikah Badu.

To są klimaty soulowo-funkowe, spokojne. Jazzowe też - Chaka Khan, ale w tych wersjach klasycznych, czyli piękne standardy z orkiestrą symfoniczną. I to jest taka muzyka z którą nikt mnie nie kojarzył do tej pory. Mam nadzieję, że od wydania tej płyty to się zmieni i że więcej osób będzie wiedziało, że Okupnik nie tylko energetycznie, ale także lirycznie może zaśpiewać.

Na koncertach śpiewałaś piosenkę z dość dziwnym tekstem "Shake Your Pupka". Czy to utwór, który na płycie jest pod tytułem "Shake It"? O czym on opowiada?

To jest utwór zabawowy (śmiech). Można powiedzieć, że to jest taka klubowa stylistyka. Co tu dużo mówić - sobotnia noc, wieczór zabawy i tańca (śmiech). Brzmi to troszeczkę tak jak potańcówka w remizie, ale w każdym razie mam nadzieję, że to nie chodzi o remizę (śmiech).

Rzeczywiście chodzi tutaj o zabawę, o taniec, o ruszanie swoim ciałem. No i oczywiście o to, że dziewczyna chciałaby zaczarować mężczyznę swoimi ruchami. To jest tekst refrenu proszący mężczyznę, żeby sobie popatrzył właśnie jak to fajnie ona się rusza (śmiech). Także tutaj nie ma głębi, poezji, ani tego co nazywamy liryzmem, ale to jest po prostu zabawa, gorączka sobotniej nocy (śmiech).

Słyszałaś pewnie Blue Cafe z Dominiką Gawędą. Jak ją oceniasz?

Mogę powiedzieć tylko z punktu widzenia przeciętnego obserwatora - bo nie znam jej. Wydaje mi się, że Dominika ma strasznie trudne zadanie - bo tak to jest w przypadku zmiany wokalistki - podobnie było w zespole Varius Manx.

Dominika jest zupełnie inną osobowością niż ja , ma swój styl - inny od mojego, ma bardzo ciekawy głos. Jest dużo młodsza od chłopaków i wniosła trochę młodości do zespołu. I jej głos bardzo fajnie brzmi, naprawdę.

Jak będzie wyglądała koncertowa promocja "On My Own"? Czy pojawisz się na jakiś letnich dużych festiwalach?

Jeśli chodzi o promocję materiału nowego, to nie ukrywam, że jeśli chodzi o festiwale to jest to dość trudne. Festiwale polskie są dość hermetyczne. Organizatorzy festiwali, nawet opolskiego, mają wcześniej założone projekty. Zorganizowane są sytuacje dotyczące na przykład koncertu poświęconego twórczości pana Krajewskiego albo utworom Agnieszki Osieckiej.

Często jest tak, że nawet jakby artysta chciał bardzo zagrać swój utwór, to po prostu nie może, bo jest na przykład prośba, żeby wystąpić i zaśpiewać utwór ze słowami Agnieszki Osieckiej. To jest wszystko bardzo fajne, ale nie ukrywam, że jeśli chodzi o promocję swoich utworów na festiwalach, to jest ciężka sytuacja. Na pewno będę grała dużo koncertów.

A czy na koncertach towarzyszyć ci będzie zespół złożony z amerykańskich muzyków?

Jeśli chodzi o udział tych muzyków, którzy tworzyli płytę, to już seria takich koncertów odbyła się we wrześniu. Wtedy mieliśmy takie "pierwsze koty za płoty" i zagraliśmy koncert w Łodzi podczas Vena Festiwal, w Londynie, w Krakowie podczas Coke Live Music Festival.

To też było bardzo fajne przeżycie, bo publiczność która przyszła na Jay'a-Z, na Shaggy'ego, tak naprawdę strasznie pozytywnie nas przyjęła. A to nie jest muzyka hiphopowa i zdaję sobie sprawę z tego, że to jest zupełnie inny odbiorca. Ja podejrzewam, że na początku oni mówili "Co tu Okupnik robi przed panem Jay'em-Z?" (śmiech).

A oni śpiewali po pierwszym usłyszeniu utwór, który jest po polsku. To też było fajne, że chórki, ci muzycy ze Stanów, zaśpiewali po polsku. "Taki życia smak, raz jest dobrze, raz nie tak" (śmiech). Wydaje mi się, że tym kupili publiczność i publiczność zanuciła to z nami. To było strasznie fajne przeżycie.

Na pewno będziemy starali się z Lennym, żeby zrobić jeszcze parę koncertów, żeby muzycy przyjechali. Nie ukrywam, że to jest trudne, dlatego że oni są zajęci też cały czas swoimi projektami.

Na przykład Keisha Williams, która nagrywała ze mną chórki w większości utworów, śpiewała z Mary J. Blige, z Lutherem Vandrossem, z Chaką Khan. To są takie nazwiska, że wiadomo, że jak ktoś śpiewa z takimi ludźmi, to znaczy, że ma grafik wypełniony.

Pewno, że ja będę starała się ich ściągnąć, ale to musi się zgrać aż jedenaście bytów i te grafiki się muszą jakoś pokrywać. Na pewno będę chciała, żeby się pojawili. Mam nadzieję, że przy koncercie promocyjnym - nie podam jeszcze daty, bo to nie jest ustalone - raper Kabi, który napisał część utworów, oraz Chris Williams, który jest pięknym soulowym głosem (zaśpiewał jeden duet ze mną na płycie), też się pojawią. No i oczywiście Lenny White, że sobie zagramy po prostu, jeśli się nie uda wszystkich ściągnąć. To będzie trudne.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzycy | publiczność | utwory | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama