Dominik Dudek o swoim debiutanckim krążku: "Zawsze mogłem coś zrobić lepiej" [WYWIAD]
Od zwycięstwa w “The Voice of Poland” minęło już sporo czasu. Dominik Dudek jednak nie zwalniał tempa, sukcesywnie wydając singiel za singlem. Wystarczy wspomnieć o "Hold The Light", z którym wystąpił na polskich preselekcjach do tegorocznej Eurowizji. Teraz przyszyła pora na długo wyczekiwany debiutancki krążek - "WE ARE YOUNG (BUT ONLY ONCE)", o którym porozmawialiśmy.

Wiktor Fejkiel (Interia Muzyka): Czujesz ulgę, że nareszcie udało się z tym krążkiem, po tylu latach wydawania pojedynczych utworów?
Dominik Dudek: - Czuję ogromną ulgę i satysfakcję. Czekałem na ten moment dość długo. Moja poważniejsza kariera muzyczna trwa już dwa i pół roku, ale cała muzyczna droga sięga ponad dziesięciu lat - więc już najwyższy czas na debiut (śmiech). Cieszę się, że ta płyta powstała i że jest taka, jak chciałem. Przez te wszystkie lata zmagałem się z wieloma wyzwaniami i eksperymentowałem z różnymi stylami muzycznymi. W końcu udało mi się zebrać te doświadczenia w jedno spójne dzieło, które naprawdę odzwierciedla mnie jako artystę.
Jaka główna myśl przemawiała przez ciebie pisząc ten krążek?
- Każda piosenka to odzwierciedlenie jakiejś części mojego życia. To są moje historie, pocztówki z mojego życia. Cała płyta to podróż przez ostatnie dziesięć lat mojego życia. Chciałem, aby słuchacze mogli poczuć, jak wyglądała moja droga i jakie emocje mi towarzyszyły. Pisząc te utwory, wracałem do chwil, które były dla mnie szczególnie ważne - zarówno tych radosnych, jak i trudnych. Chciałem, by każdy utwór był szczery i autentyczny. To trochę jak pisanie pamiętnika, ale w formie muzycznej.
Dlaczego zdecydowałeś się na debiut właśnie teraz?
- Branża muzyczna bardzo się zmieniła. Dziś single są ważniejsze niż całe płyty, ale dla mnie album to nadal punkt docelowy. Chciałem jednak najpierw popracować nad swoim fanbasem, dotrzeć do jak największej liczby ludzi, by album mógł trafić do szerokiego grona. Gdybym wydał krążek zaraz po "The Voice", mało kto by chciał go posłuchać. Przez ostatnie lata szukałem swojego stylu, pisałem dużo piosenek i w końcu teraz poczułem, co chcę osiągnąć. To był czas intensywnego rozwoju dla mnie - zarówno artystycznego, jak i osobistego. Chciałem upewnić się, że kiedy w końcu wydam pełnoprawny album, będzie on w pełni reprezentował to, kim jestem i co chcę przekazać światu. I to się udało.
Ile trwała praca stricte nad utworami, które znalazły się na krążku? Pierwszy z singli wyszedł już prawie rok temu…
- Prace stricte nad albumem zaczęły się już jesienią tamtego roku, w październiku. Potem miałem przerwę związaną z preselekcjami do Eurowizji, ale w marcu wróciłem do pracy i w ciągu półtora miesiąca płyta była gotowa. Niektóre utwory pisałem dużo wcześniej, na przykład "Nine", które ma prawie dziesięć lat. Większość piosenek była więc tworzona bez myśli o albumie, co dodało im trochę autentyczności. Proces tworzenia był bardzo organiczny - nie chciałem się spieszyć ani na siłę dopasowywać do żadnych ram.
Muszę ci oddać, że brzmienie tego krążka jest niezwykle świeże, wystarczy wspomnieć o utworach takich jak "After All" czy "On My Own". Co natomiast twoim zdaniem wyróżnia ten krążek na tle reszty albumów "polskiego popu"?
- Przede wszystkim to, że sam napisałem te piosenki i teksty, nagrałem instrumenty, stworzyłem wszystko od podstaw. Do tego w Polsce nie ma tradycji wydawania dwujęzycznych albumów. Inspiruję się brytyjską muzyką od lat i chciałem, żeby tak też to brzmiało. Myślę, że to, że album jest dwujęzyczny, jest jednym z jego największych atutów. Chciałem, żeby brzmienie było świeże i inne niż to, co zwykle słyszymy w polskim popie.
Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że ten album jest bardzo "niepolski"?
- Naprawdę sporo inspirowałem się brytyjską muzyką, jeszcze wcześniej, gdy grałem wraz z zespołem. Jeździliśmy do UK, gdzie również chłonęliśmy ten cały klimat. Mi się od zawsze marzyła kariera na wyspach, co nawet próbowałem kiedyś zacząć, przeprowadzając się tam. Szybko jednak wróciłem do Polski ze względu na pandemię. Ten album ma jednak jedną bardzo fajną funkcję jeśli chodzi o streamingi - będąc za granicą pojawią ci się na nim tylko anglojęzyczne tracki. Więc są tak naprawdę dwie wersje tego samego krążka - dla polskiej i zagranicznej publiki. Natomiast wracając do pytania, czy ten album brzmi "niepolsko"? Myślę, że brzmi po mojemu. Musiałem na nim pogodzić zarówno oczekiwania względem rodzimej publiki, ale też własne aspiracje z próbą dotarcia gdzieś dalej
Myślisz, że jest w ogóle w Polsce przestrzeń dla polskich twórców do śpiewania po angielsku?
- Rzeczywiście tej przestrzeni nie jest za dużo, ale zdarzają się wyjątki. W ogóle jakiekolwiek przebicie się za granicę kraju jest niesamowicie trudne i to raczej śpiewka na przyszłość. Będę jednak dalej próbował, bo od zawsze gdzieś tam mi się to marzyło. I tak, są na płycie polskie piosenki takie jak "Od kiedy jesteś", który jest chyba teraz takim moim największym hitem, więc żal byłoby jej nie dać. Natomiast jeśli chodzi o mój songwriting to właśnie w angielskim czuję się najswobodniej i w nim piszę wszystkie swoje piosenki.
Chcesz powiedzieć, że wszystkie polskojęzyczne utwory, najpierw powstały po angielsku, a później je "odkręcałeś"?
- Tak, bardzo często tak to u mnie wygląda. Utwory takie jak "Wembley", "Ostatni dzień" czy "Też będziemy tęsknić" pierwotnie powstały po angielsku. Myślę jednak, że ogólnie zmienia się rynek w Polsce i ludziom przestaje to przeszkadzać, że jakiś polski artysta śpiewa po angielsku. Żyjemy w wykształconym kraju, w którym większość z nas zna angielski, więc myślę, że to przestaje mieć znaczenie. Wystarczy wspomnieć sukces "Hold The Light"...
O preselekcjach do Eurowizji jeszcze porozmawiamy… Chciałbym jednak pozostać w temacie tekstów. Bardzo dużo na tym krążku opowieści o miłości, ale jednak obranych w bardzo przyjemną lekką formę - bez obciążenia. Zależało ci, by ten album był przepełniony do granic twoimi uczuciami?
- Ja ogólnie jestem dość emocjonalnym człowiekiem i moje piosenki po prostu odzwierciedlają to, co czuję. Dla przykładu utwór "On My Own" to przykład prawdziwej historii z mojego życia - 5 lat temu poznałem na jednym z portali randkowych dziewczynę, która po trzech tygodniach rozmów nie wierzyła mi, że piszę piosenki. Więc napisałem dla niej "On My Own" - totalnie szczerą historię miłosną z mojego życia. Po tym jak jej ją wysłałem, nigdy więcej już nie rozmawialiśmy, ale przynajmniej mam teraz materiał na płytę (śmiech). No ale to jest właśnie muzyka - ma ona wypływać ode mnie w stu procentach. Natomiast to ogromnie miłe, że tak wiele osób chce tego w ogóle słuchać. To tak, jakbyś napisał o sobie książkę. Ale skoro są chętni, to czemu narzekać (śmiech).
"WE ARE YOUNG (BUT ONLY ONCE)" to debiut, o jakim marzyłeś?
- Zawsze można powiedzieć, że mogłem coś zrobić lepiej, tak jest i tym razem…
Na przykład?
- Tutaj głównie chodzi o takie drobne rzeczy, jak trochę lepszy tekst. czy inne brzmienie w poszczególnych momentach. Ale to są kwestie krytyki wobec samego siebie, która zawsze będzie występować. Myślę jednak, że jestem bardzo zadowolony z tego jak on wyszedł.
Ze wspomnianym już utworem "Hold the Light", brałeś udział w preselekcjach do tegorocznej Eurowizji. Jak czujesz, czego mogło ci zabraknąć, by zakwalifikować się do Eurowizji?
- Myślę, że przede wszystkim rozpoznawalności… Eurowizja to ogromne przedsięwzięcie, gdzie często decydują czynniki nie tylko muzyczne, ale także popularność i doświadczenie artystyczne. Jestem jednak dumny z tego utworu i uważam, że miał on potencjał, by zaistnieć na międzynarodowej scenie. Cieszę się, że w ogóle mogłem wziąć udział w preselekcjach, bo to również było kolejne fajne doświadczenie.
Był to jeden z tych utworów, które pisze się specjalnie pod Eurowizję?
- Napisałem go na campie w Szwajcarii z osobami, które są dość blisko Eurowizji. Tekst na przykład pomagała mi pisać dziewczyna, która dwa lata temu reprezentowała Austrię z utworem "Who The Hell Is Edgar". W sumie ta sama ekipa pisała zwycięskie "The Code" od Nemo. Więc niby to nie było takie wprost, ale gdzieś tam z tyłu głowy była ta myśl o Eurowizji. Otoczka na pewno sprzyjała, ale nie chciałem iść na kompromisy i ten utwór brzmi w dalszym ciągu po mojemu.
Wyobrażasz sobie przejść tę samą drogę - od pierwszych singli do debiutu - bez backgroundu, jaki dało ci zwycięstwo w "The Voice of Poland"?
- Próbowałem tego przed "The Voice" i muszę przyznać, że to było niesamowicie trudne. Zwycięstwo w programie dało mi możliwość wejścia do tego świata, poznania tych ludzi i zobaczenia jak to wszystko funkcjonuje. Sama praca z dużą wytwórnią jak Universal pozwoliła mi poznać branżę od środka i nauczyć się wielu rzeczy. Dla mnie "The Voice" był ostatnią szansą, po której chciałem już rzucić na dobre muzykę. Koniec końców tak się wszystko potoczyło, że wygrałem i możemy teraz się spotkać i rozmawiać o moim solowym debiucie.
Możemy liczyć w najbliższym czasie na usłyszenie nowego materiału na żywo?
- Aktualnie zaczęliśmy już naszą letnią trasę koncertową po całej Polsce. Natomiast na jesień, wraz z wersja deluxe albumu, wyruszymy z klubową trasą. Wszystko jednak na bieżąco będę ogłaszał na moich social mediach.
Planujesz w jakiś sposób dać sobie chwilę na odpoczynek po premierze?
- Nie ma szans na odpoczynek (śmiech).