Błażej Król po premierze "Popiołu": "Czuję się jak notoryczny debiutant" [WYWIAD]
Po znakomicie przyjętym ubiegłorocznym albumie "Kasia i Błażej", nagranym wraz z Nosowską, Błażej Król stawia na powrót do korzeni - syntezatory wymienia na stare dobre gitarowe brzmienia, czego owocem okazał się jego najnowszy krążek - "Popiół". Z tej okazji porozmawialiśmy z nim o intymności, która cechuje ten krążek, nadchodzącej trasie koncertowej i tegorocznym Męskim Graniu.

Wiktor Fejkiel, Interia Muzyka: Czujesz ulgę, że premiera "Popiołu" już za tobą?
Błażej Król: - Tyle się dzieje, że jakoś nadal nie dociera do mnie, że to już. To był jeden z takich krążków, którym nie dzieliłem się przed tłoczeniem, nawet z najbliższymi. Dopiero kiedy został już w pełni skończony, zapoznawałem się z opinią najbliższych - teraz dochodzi do tego słuchacz. I to nie tak, że się boję, ale bardziej cykam - chcę eksplorować co się wydarzy dalej, ale mimo wszystko troszkę się cykam. Na szczęście nie paraliżuje mnie to, a napędza do działania. Cytując tytuł albumu Muchy - czuję się jak notoryczny debiutant.
Często podkreślasz, że ta płyta jest dla ciebie najbardziej osobista. Z czego to wynika?
- Nazywam na niej pewne rzeczy i kieruję wobec nich pytania, nie szukając jednocześnie odpowiedzi. Natomiast już pomału potrafię dostrzec Błażeja, który w pewnych miejscach ten znak zapytania rozszerza o odpowiedź.
Czyli "Popiół" jest jednym z tych krążków, które pisałeś dla siebie…
- Po ostatnich albumach, które popełniłem, poczułem ogromną chęć pisania nieco bardziej dosłownie, mniej surrealistycznie. Wszystkie były napisane dla mnie, ale ostanie teksty wyjątkowo współgrają z obecnym mną. Ostatni album mojej żony Iwony i współpraca z Nosowską też ciut zmieniły moje podejście do pisania. Więc odpowiedź brzmi: tak.
Wyobrażasz sobie istnienie "Popiołu" bez tego doświadczenia, jakie zebrałeś tworząc "Kasię i Błażeja" ze wspomnianą już Kasią Nosowską?
- Na pewno jestem ciut zmieniony po spotkaniu z Kasią. Na scenie, w studio czy prywatnie działaliśmy prawie dwa lata. Wpływaliśmy na siebie bardziej lub mniej. A czy wyobrażam sobie albumu "Popiół" bez tego doświadczenia - hmmm, chyba byłby ciut inny.
Nie da się chyba w takim razie pominąć tego progresu, jaki na "Popiole" dokonałeś, względem poprzednich solowych projektów.
- Wiesz, w pewnym momencie album (i tyczy się to każdego), który wydaję, jest tym najlepszym według mnie. Natomiast bardzo niewiele czasu potrzeba, by stał się tym drugim, wraz z nadejściem nowych utworów, które u mnie, w tym przypadku, pojawiły się bardzo szybko. Mam dużą łatwość poddawania się piosenkom, nie czekając na wenę, czy inne takie rzeczy. Wiele ludzi z branży śmieje się, że będzie mnie to kanibalizować - że powinienem pisać nieco wolniej, dokładniej, tyle że ja naprawdę nie potrafię tworzyć do szuflady. Po prostu siadam i piszę kolejne rzeczy. "Popiół", na etapie publikacji, już doczekał się swojego następcy, który czuję, że już mnie trochę kopie w brzuchu (śmiech).
Miewałeś "starcia" z wewnętrznym krytykiem przy pracy nad najnowszym krążkiem?
- Bardziej niż zwykle… To nawet nie jest kwestia tego, że po współpracy z Kasią, muszę komuś coś udowodnić - tylko samemu sobie. Do tego zadawanie dość konkretnych pytań mocno mnie odsłania - choć enigmatycznie, to otwieram się przed słuchaczem. Natomiast po czterdziestce nie uważam, że powinienem robić same łatwe rzeczy - wciąż chcę zadawać te pytania, nawet jeśli na odpowiedź będę musiał poczekać.
Ralph Kaminski, w jednym z wywiadów po wydaniu "Młodości", powiedział, że przez kilka tygodni po premierze, wstydził się wychodzić domu przez to, jak bardzo otworzył się na tym krążku. Czujesz, że u ciebie jest podobnie?
- Każdym kolejnym krążkiem dokładam cegiełkę w budowaniu mojego okołomuzycznego świata na prawdzie. To, co inni artyści starają się wygładzać różnymi filtrami, ja pokazuję wprost. Moja mama nawet spytała mnie pewnego razu: "Czemu ty tak karykaturujesz swoją postać?". Dla mnie to ważne, by pokazywać i nie maskować swoich niedoskonałości. Staram się o tym myśleć również pisząc teksty, jednocześnie czując się ze sobą dobrze. Więc nie boję się, że ktoś nagle zobaczy Błażeja, bo ja cały czas te swoje niedoskonałości pokazywałem.
Ale jak sam powtarzałeś, trochę się "cykasz" (śmiech).
- To cykanie się jest tutaj bardzo adekwatne - zależy ci na dobrym zdaniu kogoś, ale jednocześnie obędziesz się bez niego. Z drugiej strony przedstawiając swoją historię jeden do jednego, zależy ci, by się komuś spodobała. Natomiast przy pracy nad "Popiołem", na pierwszym miejscu stawiam to, by mi się podobał. Jeśli ktoś to również poczuje i z kimś to również zagra, to tylko będę się cieszyć.
Tak jak tutaj rozmawiamy, dość sporo istotnych zmian zaszło w warstwie lirycznej względem poprzednich wydawnictw. W brzmieniu natomiast również decydujesz się na nostalgiczny powrót do gitar, kosztem syntezatorów… Zatęskniłeś za nimi?
- Tęsknota to dobre słowo. Muzyka gitarowa zawsze była mi bliska. Pamiętam początek lat 2000., kiedy był ogromny szał na punkcie indie rocka. Ten kierunek zawsze mi się podobał i ciągnął mnie w swoją stronę. Jednak (może właśnie z wyniku tej bojaźni?) często chowałem się za tymi syntezatorami, aż nagle poczułem dziwne ciągoty i odwagę, by za nimi pójść.
Nie muszę już też nikomu niczego udowadniać - jestem tu gdzie jestem i bardzo mi się podoba to miejsce. Ostatnio w innym wywiadzie dziennikarka nazwała mnie "artystą drugoplanowym" i totalnie się z tym zgadzam. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na nagranie albumu, bez ulegania niepotrzebnej presji z otoczenia.
W podobnym tonie wypowiadał się Vito Bambino, po premierze "Pracowni" w "Imponderabiliach" u Karola Paciorka. Podkreślał tam, że ta pozycja artysty "drugoplanowego" daję więcej możliwości twórczych. Choć po tych dwóch latach polemizowałbym, czy Vito jest nadal w drugim szeregu (śmiech).
- Może dlatego jestem tu gdzie jestem… Mógłbym robić więcej rzeczy, które nie sprawiają mi takiej przyjemności jak to co robię, mógłbym chętniej korzystać z wielu zaproszeń… Natomiast przeraża mnie ta "stadionowość". Koncert, na którym głos wokalisty słyszalny jest za kolejnym odbiciem wielkich hal, traci na elitarności. Może nie mam prawa tak mówić, bo nie jestem na miejscu topowych piosenkarzy. Na pewno zdrowo zazdroszczę takim osobom, ale teraz jak nigdy znam swoją wartość i cieszę się z tego, że mogę wydawać własne krążki, bo od zawsze o tym marzyłem.
Warto jednak podkreślić, że to też nie tak, że odrzucasz wszystko, co mainstreamowe. W tym roku na przykład po raz kolejny miałeś przyjemność współtworzyć hymn Męskiego Grania. Jak wspominasz współpracę z Natalią Przybysz, Igorem Herbutem oraz Ralphem Kaminskim?
- Gdy spotkaliśmy się we czworo, od razu naszym założeniem było zrobienie czegoś naszego, rootsowego. Chociaż Męskie Granie wypracowało sobie słuchacza przez lata, walczyliśmy do końca, by ten utwór przeszedł jakąś zmianę, względem poprzednich hymnów. Spotkanie z Ralphem, Natalią i Igorem wspominam bardzo ciepło. Z chęcią jeździłem na próby o bardzo porannych godzinach - a to coś znaczy (śmiech).
Miałeś jakieś obawy co do połączenia tak wielu różnych osobowości w studiu?
- Moglibyśmy iść dość standardową drogą i zaprosić producenta, który przygotowałby pod nas utwór, który znalazłby się na pierwszych miejscach najważniejszych list przebojów - zrobić coś, co będzie wpisywać się we współczesny kanon radiowych utworów. Spodobała mi się jednak jakaś taka nasza nieustępliwość, brak kalkulowania. Wydaję mi się, że podeszliśmy do tego naprawdę niekonwencjonalnie.
Po tylu zagranych koncertach w tym roku, czeka ciebie jeszcze trasa koncertowa, ale z nowym materiałem. Czujesz jeszcze w ogóle jakąkolwiek ekscytację na myśl o graniu?
- Mam wrażenie jakbym na nowo stawał na scenie. Z miesiąca na miesiąc czuję się coraz pewniej ze sobą i znam bardziej swoje możliwości. Zgromadziłem wokół siebie cudowny zespół, z którym przyjaźnię się od lat. Bawimy się na scenie, ale też lubimy spędzać czas ze sobą poza nią. Gramy prawie cały nowy album plus kilka starszych utworów. Bardzo się jaram na samą myśl.




![PRO8L3M „EX UMBRA AD LIBERTATEM”: Upadek królestwa [RECENZJA]](https://i.iplsc.com/000JLSEMMTB3FYL3-C401.webp)



