Reklama

"Atrakcyjna dla współczesnego słuchacza"

Joanna Słowińska to charyzmatyczna wokalistka, kojarzona dotąd głównie ze sceną folk, którą prasa porównywała z samą Ewą Demarczyk. Znana jest również jako solistka z bijących rekordy powodzenia oratoriów Zbigniewa Książka, z muzyką Piotra Rubika, a później Bartka Gliniaka. W związku z premierą swojej nowej solowej płyty "Możesz być", wokalistka opowiedziała w rozmowie z Pawłem Kasą o miłości do muzyki tradycyjnej, zatracaniu się na scenie, wyjątkowości zagranicznej publiczności, prawdziwej roli Piotra Rubika w sukcesie "Tryptyku Świętokrzyskiego" oraz o nowym oratorium Książka.

Na swojej nowej płycie łączy pani nowoczesne brzmienia z muzyką tradycyjną. Do kogo chciałaby trafić przede wszystkim tym albumem?

Moja muzyka ma szansę przemówić do ludzi, którzy wcześniej nie pochylali się nad muzyką tradycyjną. W brzmieniu, które proponujemy jest atrakcyjna dla współczesnego słuchacza. Chciałabym trafić do wszystkich, którzy lubią muzykę i do wszystkich, którzy lubią poezję. Do każdego...

 

Pani poprzedni album "Live In Alchemia" był uznany przez krytykę za jedną z najlepszych folkowych płyt roku. Skąd zamiłowanie do takiego właśnie typu muzyki?

Reklama

Może dlatego, że uczyłam się śpiewać będąc już dzieckiem, śpiewając z rodziną, uprawiając tę muzykę w sposób naturalny. Tak już jest: każdy ma swój gust i nie wiadomo dlaczego lubi muzykę rockową albo death metal, a ktoś inny pop. Ja akurat lubię muzykę tradycyjną. W warstwie tekstowej i muzycznej czerpię z kultury, z której się wywodzę. Polska muzyka tradycyjna jest kolorowa i zróżnicowana, dla mnie po prostu - bardzo atrakcyjna.

  

Choć Pani nazwisko nie było powszechnie znane w Polsce, często koncertowała Pani za granicą. Jak Pani wspomina te wyjazdy?

Wydawałoby się, że proponowanie zagranicznej publiczności polskiej tradycji muzycznej - zwłaszca, że dużą rolę odgrywa tu również słowo - jest ryzykowne. Tymczasem - z mojego doświadczenia wynika, że nieznająca języka polskiego publiczność w Europie i Ameryce doskonale "wpisuje się" w klimat naszej muzyki. Zjeździliśmy z koncertami prawie całą Europę (Niemcy, Szwajcaria, Włochy, Francja, Szkocja, Hiszpania, Szwecja, Litwa, Łotwa, Ukraina, Macedonia...). W zeszłym roku odwiedziliśmy USA (NY - Symphony Space; Chicago Cultural Center), gdzie graliśmy koncerty dla publiczności "lokalnej", rzadziej dla Polonii. Tym większą satysfakcję daje mi świadomość, że to, co proponujemy spotyka się z taką akceptacją i entuzjazmem. Wędrówki po świecie dają też możliwość poznania innych kultur, zwłaszcza, że często mieliśmy okazję grać na festiwalach world music. Muszę jednak powiedzieć, że najbardziej zależy mi na koncertach w Polsce. Zwłaszcza, że polska muzyka tradycyjna w Polsce - jest paradoksalnie - najmniej znanym nurtem etno czy world music. Mam nadzieję, że płyta "Możesz być" i koncerty promujące album spodobają się polskiej publiczności. My na scenie bawimy się doskonale.

 

Jeden z recenzentów Gazety Wyborczej nazwał Panią nawet "Ewą Demarczyk polskiego folku", ale Pani próbuje pewnie ukształtować własny indywidualny styl?

Indywidualny styl - to chyba jedyne założenie, jakie mam - tworząc muzykę. I choć porównanie do Ewy Demarczyk jest dla mnie nobilitujące, chętnie przytoczę też inną opinię młodej krakowskiej dziennikarki: "Była jedna Ewa Demarczyk, a teraz jest jedna Joanna Słowińska"... Takie skojarzenia budzi pewnie fakt, że od kilku lat współpracuję z Zygmuntem Koniecznym. W najbliższych dniach ukaże się płyta "Wyspiański według Koniecznego". To m.in. wynik naszej współpracy. Mam przyjemność brać udział w tym projekcie; przyjemność tym większą, że powstał zapis koncertu. Niezwykłym doświadczeniem jest nagrywanie płyty live z blisko dwustuosobowym zespołem. Na płycie usłyszycie Państwo muzykę Zygmunta Koniecznego m.in. do "Nocy listopadowej" i "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Wyzwaniem dla mnie, oprócz trudnych partii wokalnych - było zadanie aktorskie. W ciągu siedemdziesięciu minut koncertu wcielam się w rolę Ateny - Pallas ("Noc listopadowa"), Panny Młodej ("Wesele"), Wandy ("Legenda II") i Harfiarki ("Wyzwolenie").

"Wyspiański według Koniecznego" to jeden z najpiękniejszych koncertów, w których brałam udział. Przepiękny tekst Wyspiańskiego i muzyka Zygmunta Koniecznego, którą uwielbiam. Polecam Państwu tę płytę!

Jednym z Pani znaków rozpoznawczych jest jednoczesne śpiewanie i gra na skrzypcach. Jak udaje się to Pani pogodzić?

To się właśnie zrodziło z pasji i szaleństwa na scenie. Pewnego razu podczas koncertu miałam potrzebę, żeby jeszcze wzmocnić śpiew grą na skrzypcach i spontanicznie mi się to udało. Z czasem - ćwicząc już świadomie - stało się to jednym z elementów mojej techniki. Tak jest, że często - właśnie podczas koncertów, gdzie mam bezpośredni kontakt z ludźmi - dokonują się "przełomy" zarówno w mojej grze na skrzypcach i w śpiewie. Skrzypce są instrumentem, który wybrałam w dzieciństwie i który do tej pory jest mi niezbędny, by móc w pełni wyrazić emocje i treści. To, czego nie da się wyśpiewać - mogę zagrać...

Ważnym etapem w Pani karierze była współpraca z bijącym rekordy sprzedaży Piotrem Rubikiem, przy jego oratoriach. Jak doszło do waszej współpracy?

Muszę powiedzieć, że media wykreowały Piotra jako "pomysłodawcę" i jedynego twórcę "Tryptyku...". To mitologia. Pomysłodawcą oratoriów był Zbyszek Książek - autor tekstów, który zaprosił mnie do współpracy, podobnie jak większość solistów oraz kompozytora - Piotra Rubika. Te trzy lata wspólnej pracy wspominam dobrze. Wraz z kolegami - braliśmy udział w projekcie "Tryptyk Świętokrzyski" - na równych, partnerskich zasadach. Ja byłam zatrudniona przez firmę Duo i Piotr Rubik też był zatrudniony przez firmę Duo (śmiech). Natomiast nie byłam nigdy "solistką Piotra Rubika"...

 

Zbigniew Książek zakończył współpracę z Rubikiem i pisze teraz z Bartkiem Gliniakiem. Co Pani sądzi o ich nowym oratorium "Siedem Pieśni Marii"?

Jesteśmy już po premierze, która odbyła się w Kielcach. W sklepach są już płyty (audio i DVD). Udział w "Siedmiu Pieśniach..." z muzyką Bartka Gliniaka - to dla mnie zaszczyt i przyjemność. Bartek potrafił wykorzystać trudny instrument, jakim jest orkiestra symfoniczna i chór. Rozszerzając skład o instrumenty dawne, ludowe, dziwne.., korzystając z brzmień elektronicznych - stworzył dzieło niepowtarzalne, kolorowe; w mojej ocenie: po prostu piękne. Publiczność, która wysłuchała dwóch koncertów w Kielcach - zdaje się potwierdzać tą ocenę.

Pani aktualny album "Możesz być" został wydany przez nową wytwórnię płytową QL Music, która wzięła w tym roku pod swoją opiekę takie gwiazdy jak Kasia Nosowska, zespół IRA czy zaczynający karierę solową Łukasz Zagrobelny. Czy trudno było przekonać jej szefów do swojego niekomercyjnego materiału?

Nietrudno było przekonać szefów QL Music do muzyki, która jest na płycie. Tu kwestią był raczej sposób, w jaki "sprzedać" płytę, do jakiego gatunku ją zaklasyfikować i jak ją promować. Jestem wdzięczna Jackowi i Joasi, że zechcieli zmierzyć się z tym - jak Pan określił - "niekomercyjnym" materiałem. Myślę, że skutkiem pracy zespołu QL Music - moja twórczość będzie dostępna dla publiczności na równi z produkcjami komercyjnymi.

Album promuje interesujący klip do nagrania tytułowego. Poza tym jest to Pani pierwszy klip w dotychczasowej karierze. Czyja to była koncepcja i jak wspomina Pani pracę na planie?

Cieszę się, że klip jest interesujący. Jego pomysłodawcą i operatorem jest Adam Szklarek. Ciekawym doświadczeniem było nagrywanie ruchu. Poruszałam się bardzo wolno, każdy gest wykonując w zwolnionym tempie, po to by po montażu uzyskać efekt rozmytego tła i mojej wyraźnej postaci. Szanuję Adama za jego zawodowstwo i wyobraźnię. W klipie biorą udział moi koledzy z zespołu: Mikołaj Blajda, Paweł Odorowicz, Jasiek Słowiński, Tomek Wertz, Marcin Wyrostek. Ostatnie ujęcie, utworzone z kilkuset fotografii - buduje zdjęcie mojego męża - Jana, który jest autorem tekstów na płycie (m.in. tytułowego "Możesz być"). Sprawia to, że ten teledysk ma dla mnie również bardzo osobisty wymiar. Rzeczywiście, jest to mój pierwszy teledysk, choć na "scenie" jestem już od kilkunastu lat. Do tej pory zajmowaliśmy się tworzeniem muzyki i nagrywaniem płyt. Dzięki współpracy z QL Music mogę skorzystać z wszelkich dostępnych form promocji. Tym razem - proszę bardzo: teledysk (śmiech).

Na koniec proszę powiedzieć czy album będzie promowany w Polsce koncertami?

Tak, będzie promowany w Polsce koncertami. Trasa dopiero się tworzy. Zapraszam na stronę internetową QL Music, gdzie wszystkie szczegóły będą wkrótce dokładnie opisane.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wspolczesna | oratorium | rekordy | przyjemność | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy