Reklama

"To, co robimy, jest dla nas prawdziwą pasją"

Kiedy zobaczyłem teledysk do utworu "Gwiazda", na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech. Zastanawiam się jednak, o co tak naprawdę chodzi w tym kawałku i skąd się wziął pomysł na jego nagranie?

Fala: Po wydaniu pierwszej płyty, a dokładnie po tym, kiedy pojawiłyśmy się w kilku pismach, ludzie zaczęli odnosić się do nas jak do jakiś gwiazd. Kiedy na przykład nie miałam czasu umówić się ze znajomym na spotkanie, on mówił: "Widzę, że masz już gwiazdorskie akcje i nie masz czasu spotkać się z kumplem". Tak naprawdę to żadne z nas gwiazdy. To, co robimy, jest dla nas prawdziwą pasją, a samo pokazywanie się w telewizji jest po części skutkiem ubocznym. Niestety, jest dużo ludzi, którzy dążą do tego, by się pokazywać w mediach, zamiast skupić się na dobrym wykonywaniu swojej pracy. Właśnie o nich jest ten kawałek.

Reklama

Kto wpadł na pomysł teledysku do tego utworu?

Dore: Tak naprawdę chciałyśmy zrobić poważny klip, dający trochę do myślenia. Były już nawet wymyślone postacie, tacy zwykli ludzie, którzy w codziennym życiu są gwiazdami. Chciałyśmy pokazać np., że mała dziewczyna, która na zakończenie roku robi pokaz baletu, może być gwiazdą dla swojej mamy. Niestety, nie znalazł się zespół reżyserski, który chciałby podjąć się tego zadania. Wszyscy chcieli zrobić klip w stylu typowo amerykańskim, czyli złoto, wielka limuzyna i faceci na smyczy. W końcu doszłyśmy do porozumienia z Mustasz Filmnacja i udałyśmy się do Wrocławia na kręcenie teledysku. Sceny miały ukazywać życiowe historie.

Fala: Ja miałam być wiolonczelistką, która ćwiczy godzinami, Tede był pasjonatem rowerów, a Dore miała być rajdówką.

Dore: Główny nacisk stawiałyśmy na to, aby pokazać, że osobom tym ciężki trening sprawia przyjemność i to, co robią, jest ich pasją, a sam fakt zdobywania nagród jest tylko skutkiem ubocznym. Kiedy jednak przyszło do kręcenia teledysku, okazało się, że jest on totalnym fristajlem. Pojawiło się mnóstwo zabawnych osób oraz historii, które warto było pokazać. Efekt końcowy bardzo nam się spodobał i mimo że odbiegał od naszych początkowych założeń, zgodziłyśmy się na wersję, którą można było zobaczyć w telewizji.

Ile klipów, których celem będzie promocja "Ironii", planujecie jeszcze zrealizować?

Dore: Z wytwórnią zakontraktowane mamy dwa klipy. Jednak dogadałyśmy się ze znajomym, który zajmuje się montażem i jest totalnym zajawkowiczem, i z jego udziałem chcemy zrobić dodatkowo trzy klipy zupełnie poza wytwórnią.

Jak to jest wydać płytę w dużej wytwórni? Czy jest to jednoznaczne z tym, że wasza rola kończy się wraz z dostarczeniem gotowego materiału, a za promocję, planowanie i organizowanie trasy koncertowej i reszty rzeczy, bez których nie można odnieść sukcesu, odpowiedzialni są profesjonaliści?

Fala: Teoretycznie jest tak, jak mówisz, ale to tylko teoria i, niestety, w praktyce to my koordynujemy wszystkie działania. Całe wakacje poświęciłyśmy na załatwianie spraw związanych z promocją. Oczywiście otrzymujemy także pomoc ze strony wytwórni, szczególnie w sytuacjach, gdzie brak tzw. koneksji uniemożliwia nam załatwienie spraw we własnym zakresie.

Dore: Jesteśmy tak zajęte promocją, że nie nagrałyśmy od trzech miesięcy żadnego kawałka. Wytwórnia oczywiście pomaga, ale w dużej części trzeba polegać na sobie.

Czemu trzeba było czekać aż dwa lata na pojawienie się waszej drugiej płyty?

Fala: Musiałyśmy sobie dobrze odpocząć po pierwszej płycie, bo dostałyśmy solidnego kopa w dupę i trzeba było się zregenerować. Ja kończyłam studia, Dore poszła do pracy i miałyśmy bardzo mało czasu.

Dore: Płyta tak naprawdę gotowa była w marcu 2003 roku. Musiałyśmy jednak poczekać z jej wydaniem, wpłynęły na to sprawy techniczno-budżetowe.

Czy po nie zbyt dobrym przyjęciu waszej pierwszej płyty, nie bałyście się, jak ludzie zareagują na "Ironię"?

Fala: Jasne, że się bałyśmy, ale dochodziły do nas sygnały od ludzi, którzy są dla nas autorytetami, że materiał, który chcemy wypuścić, jest dobry. W nagraniu płyty wzięło udział dużo świetnych muzyków i sam fakt współpracy z nimi dawał nam poczucie pewności.

Kiedy zaczęła się wasza fascynacja hip hopem?

Dore: Pierwsze rymowanie przypada na lata 1997-98, sama zajawka na hip hop narodziła się na przełomie podstawówki i liceum, czyli rok 1993.

Jak już jesteśmy przy oldschoolu, to jak w waszej pamięci zapisały się pierwsze koncerty?

Fala: Pierwszy koncert zagrałyśmy w 1998 r., w klubie "Stodoła", przy okazji promocji składanki "Volta". Szczerze mówiąc to ledwo co pamiętam, tak się denerwowałam. Mam w domu zdjęcia, na których jestem uśmiechnięta, więc wnioskuję, że było fajnie (śmiech).

Dore: Ja pamiętam tłum znajomych pod sceną z zapalonymi zapalniczkami - coś w stylu koncertów zespołu Europe (śmiech). Tak naprawdę to tamte czasu były przeboskie!

Kiedy przesłuchałem waszą poprzednią płytę, odniosłem wrażenie, że jest ona trochę rozstrzelona stylistycznie. W "Ironii" odnajduję większą spójność, zarówno od strony muzycznej, jak i tekstowej. Czy to znaczy, że obecna płyta prezentuje wasz styl, w którym będziecie się starały utrzymywać wydając kolejne płyty, czy macie zamiar jeszcze potestować?

Dore: Pierwsza płyta rzeczywiście była swego rodzaju testem. Znalazło się na niej kilka utworów przygotowanych jeszcze na płytę demo. Nie wiedziałyśmy tak naprawdę, czy mamy podporządkować się pod styl chłopaków, czy tworzyć coś nowego. "Ironia" jest zupełnie inna płytą. Jest tym, co tak naprawdę chciałyśmy w danej chwili zrobić. To, że akurat miałyśmy klimat na krytykowanie, słychać w tekstach na nowej płycie.

Czy ktoś oprócz Wube przyłożył rękę do muzyki na "Ironii"?

Fala: W odniesieniu do "Galaktao" zrobiłyśmy i tak duży postęp. Poprzednio muzę tworzył tylko Wube, teraz na płycie znalazł się podkład Reda, 600V, jest też jedna produkcja mojego kolegi z Piaseczna i jeden bit do którego skrecze dograł Spox.

Dore: Wiele osób mówi nam, abyśmy spróbowały popracować z innymi producentami, bo to da możliwość wydobycia z nas czegoś nowego. Pomysł jest nawet fajny, tylko problem polega na tym, że nikt nie chce poświecić czasu, aby pracować z Paresłów. Chciałyśmy np. nagrać coś z Noonem, ale się wykręcił (śmiech).

Fala: Z Wube pracuje się nam świetnie. To jest prawdziwy pasjonat, dzwoni do nas z nowymi pomysłami. Ma dar motywowania, a to dla nas bardzo ważne. Jest tak naprawdę szarą eminencją zespołu. Po prostu trzyma nas za łby (śmiech).

Na płycie pojawili się liczni goście. Czym kierowałyście się przy wyborze tych osób? Czy były to decyzję poważnie przemyślane czy raczej spontaniczne?

Fala: Z Panem P dogadałam się już dużo wcześniej, jakieś półtora roku temu. Pomysł musiał sobie poleżeć, ale w końcu razem nagraliśmy. Z Tede to był zupełny spontan. Początkowo to on do nas zadzwonił, żebyśmy nagrały kawałek na jego płytę. Później okazało się, że ten numer nie znalazł się na "HajsHajsHajs", ale w ramach rewanżu on dograł się do nas. Co do Lady, to jest ona nasza ziomalką i to oczywiste, że z nią nagrywamy.

Dore: Na "Galaktao" było więcej feateringów, głownie z naszymi znajomymi, którzy byli skłonni zaryzykować współpracę. Przy "Ironii" skończyły się znajomości, a nie za bardzo chciałyśmy powtarzać to, co już było. Tak w ogóle to chcemy uniknąć sytuacji, w której musimy kogoś prosić, aby z nami nagrał. Nie ustalamy też żadnej strategii, że bierzemy na płytę wykonawcę, który jest na topie, bo fajnie mieć znane nazwisko na płycie. Wyznajemy zasadę, że nagrywamy z tymi, których lubimy i z którymi się dogadujemy.

Jak się wam gra koncerty w Warszawie. Spotkałem się ze zdaniem, że ludzie mają tam duży dystans do zabawy podczas tego typu imprez?

Fala: Rzeczywiście, kiedy grałyśmy jeszcze koncerty z materiałem z "Galaktao", miałam takie wrażenie. Obecnie gramy w tak dziwnych miejscach, do których nie wpadają małolaty, więc trudno nam narzekać. Tam, gdzie występujemy, ludzie bawią się świetnie.

Zdarza się, że po koncercie przychodzą do was kolesie i mówią: "Brawo dziewczyny, ekstra koncert", czy jednak jest tak, że to, co robicie, podoba się tylko płci pięknej?

Fala: Z tym bywa różnie, zdarza się, że przychodzą kolesie, tak jak np. ostatnio w Łodzi, ale głównie po koncertach podbiegają do nas dziewczyny. Bywa też tak, że podczas gdy jestem na scenie, stojący blisko koleś zaczyna wykrzykiwać jakieś bluzgi. Kiedy rymuje Dore, pytam się: "Człowieku, o co ci chodzi?", a on zaczyna mi mówić, że gram kiepski koncert - chce dyskutować właśnie wtedy, kiedy gramy, totalny absurd!

Dore: Kiedy ze sceny schodzą kolesie, nikt do nich nie podejdzie i nie powie: "Jesteście beznadziejni", bo się po prostu boją. My jesteśmy dziewczynami, wesołymi, uśmiechniętymi, więc ludzie wiedzą, że mogą nam powiedzieć wszystko. Naprawdę spotykamy się z bardzo różnymi opiniami.

Uważacie, że w Polsce da się żyć z grania koncertów?

Fala: Oczywiście, że jest taka opcja, by żyć z koncertów, ale Paresłów na pewno z nich nie żyje. Inwestujemy w zespół więcej pieniędzy niż z niego wyciągamy. Jak się jest na topie, jest się facetem i ma się dobrego menedżera, to można zgarniać kasę, tak jak na przykład robi to WWO. Niestety, Paresłów nie zgarnia tej kasy.

Czy macie zaplanowaną trasę koncertową?

Fala: Z tym jest duży problem. Nie mamy menedżera, wytwórnia nie załatwia nam żadnych koncertów, a nam brakuje czasu na zajmowanie się takimi sprawami. Jeśli ktoś zaproponuje nam koncert, to bardzo chętnie zagramy, same jednak mało w tej kwestii robimy. Może to wynika z faktu, że nie lubimy się na siłę wciskać.

Dore: Realia są takie, że w dzisiejszych czasach, żeby zrobić trasę koncertową, trzeba mieć sponsora. My niestety takiego sponsora nie mamy i dlatego gramy od przypadku do przypadku.

Macie już plan, kiedy wchodzicie do studia, by popracować nad nową płytą? Czy robicie sobie na razie odpoczynek?

Fala: Ja na razie jestem za bardzo obciążona sprawami związanymi z promocją "Ironii" i nawet nie mam tematów na nową płytę. Po drugie, w najbliższym czasie nagrywamy kawałki na trzy składanki, więc nie rozstajemy się na długo ze studiem.

Dore: Studio na nas cały czas czeka. Nie musimy nic wcześniej ustalać albo planować. W momencie, gdy najdzie nas ochota na nagranie nowego krążka, od razu zabieramy się do pracy.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Marcin Samborski

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: hip hop | koncerty | koncert | śmiech | dziewczyny | fala
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy