Reklama

"Piosenki są nieśmiertelne"

Jak wygląda "Mandarynkowy sen" Mandaryny?

To tytuł w wersji limitowanej, a główny brzmi "Come2me". A "Mandarynkowy sen"? Ja się bardzo cieszę, że mogłam nagrać drugą płytę. Dwa lata temu jeszcze nie myślałam, że w ogóle cokolwiek nagram.

A w tym roku odebrałam już naprawdę wiele nagród, moje płyty sprzedają się bardzo dobrze, startuję w festiwalu sopockim - to wszystko jest jak wielki, wspaniały sen, stąd właśnie "Mandarynkowy sen".

Znów sięgnęłaś po przeróbki, tym razem aż trzy: "Windą do nieba" 2+1, "A Spaceman Come Travelling" Chrisa De Burgha i "You Give Love A Bad Name" Bon Jovi. Dlaczego zdecydowałaś się nagrać akurat te nagrania?

Reklama

Jeśli chodzi o Bon Jovi, to ta piosenka jest fajna i zawsze mi się podobała. Tym bardziej cieszę się, że - dzięki uprzejmości samego artysty - mogłam to nagrać i możecie teraz tego posłuchać. Jon Bon Jovi usłyszał moją wersję i powiedział, że jest OK, że mu się podoba i mogę to zrobić. Tym bardziej jestem bardzo dumna i szczęśliwa.

Z kolei "Windą do nieba" to piosenka, z którą będę występować na festiwalu w Sopocie. Znalazła się na liście piosenek, które miały być do wybrania przez artystów jako druga piosenka.

Każdy artysta dostał do wyboru utwór, który kiedyś był śpiewany na festiwalu w Sopocie. Wybrałam "Windą do nieba" i myślę, że ludziom się spodoba. Kompozycja ta jest oczywiście zrobiona w zmienionej wersji, bardziej dance'owej, ale mam nadzieję, że mój pomysł też jest fajny.

Po "Here I Go Again" z pierwszej płyty "You Give Love A Bad Name", to kolejny rockowy przebój z lat 80. Inspiruje cię ten okres w muzyce?

Lubię rockowe przeboje. Uważam, że lata 80. to był najlepszy okres dla muzyki. Wtedy powstało najwięcej najwspanialszych, nieśmiertelnych piosenek, które są śpiewane do dziś i stają się później coverami, bo ludzie do nich chętnie sięgają. Lata 80. były naprawdę bardzo owocne.

A jak byłaś młodsza, to wieszałaś sobie plakaty z Bon Jovi nad łóżkiem?

No pewnie! Z Jonem Bon Jovi, Scorpionsami... Kogo tam jeszcze miałam? W sumie to było dużo artystów.

Jak myślisz, czy za sprawą tych nagrań twoi fani sięgną po oryginały, po muzykę rockową?

O to trzeba by spytać ludzi. Ja chcę im przybliżyć te utwory w trochę innych wersjach. Bardzo się cieszę, że sami artyści, którzy je kiedyś wykonywali, dają mi na to zgodę i mówią, że to jest OK. Myślę, że te piosenki są nieśmiertelne, żyją na nowo, w innym pokoleniu, wśród ludzi, którzy na słuchają innego rodzaju muzyki. Myślę, że to jest fajne.

Słyszałem, że "You Give Love A Bad Name" ma być drugim singlem, którym chcesz rozpocząć promocję zagraniczną. Jak ma to wyglądać?

Tak, to prawda. We wrześniu będę kręcić teledysk do "Bad Name". Później mam nadzieję, że moja płyta będzie się prezentować także za granicą. Mój producent jest Niemcem, więc na pewno w Niemczech. Na pewno w Indonezji, we Włoszech.

A skąd ta Indonezja?

Indonezja już interesowała się moją pierwszą płytą, więc teraz, przy okazji wydania drugiego albumu, na pewno zastukamy do tamtych drzwi.

Opowiedz o teledysku do tego nagrania. Czy będzie przypominał wakacyjny klip do "Ev'ry Night", kręcony w Chorwacji?

Nie. Chcemy zrobić trochę inny teledysk. Oczywiście też będzie w nim taniec i oczywiście Mandaryna, ale mam nadzieję, że zaskoczymy nim parę osób. Nie będzie aż tak beztroski, ale mam nadzieję, że będzie bardzo stylowy. Będziemy go kręcić przez parę dni w takim specjalnym miejscu w Polsce.

Wspomniany już utwór "Ev'ry Night" stał się wielkim przebojem. Teledysk do tego nagrania na stronach INTERIA.PL cieszy się wielką popularnością - mamy już ponad 600 tysięcy odtworzeń!

Naprawdę? Wow!

Spodziewałaś się takiego sukcesu?

Właśnie widzisz, jak zareagowałam przed chwilą. Ponad 600 tysięcy odtworzeń to trochę dużo. Myślę, że to jest wielki sukces. Jestem bardzo zaskoczona, ale bardzo mi miło. Mam nadzieję, że ludziom teledysk się podoba, bo włożyliśmy w niego całe serce.

Lubimy bawić się przy kręceniu teledysków, wtedy możemy sobie znowu potańczyć. Kręcimy z fajną ekipą i myślę, że później to widać.

"Ev'ry Night" na Sopot Festival będzie walczył o Bursztynowego Słowika i Słowika Publiczności. Jak oceniasz swoje szanse i kto może być twoim największym konkurentem?

Szanse każdy ma bardzo duże. Ja oczywiście liczę głównie na fanów i ich głosy. Ta nagroda jest dla mnie najważniejsza, bo zawsze grałam dla ludzi. Zawsze ludzie stali po mojej stronie. Mocno na nich liczę i wiem, że mnie nie zawiodą.

Jeśli chodzi o Słowika Publiczności, to wydaje się, że obok Dody jesteś jedną z faworytek. Obie macie swoich zagorzałych fanów. Jak tobie się podobają porównania z Dodą? Jak oceniasz to, co ona robi?

Każda z nas robi co innego i myślę, że każda z nas ma swoich fanów. Na tej scenie jest tak dużo miejsca, że bez względu na to, kto, co i jak gra, to dopóki się jest szczerym i kocha się swoją publiczność, to na pewno oni będą stać za nim.

Na okładce "Gali" wyglądałyście niemal jak siostry. Dlatego też pytam o różnice między wami.

(śmiech) Myślę, że jest ich wiele, ale akurat nie na zdjęciu.

Co szykujesz na Sopot, poza tymi utworami, o których mówiłaś. Będzie jakiś specjalny show?

Pewnie! Nie byłabym sobą, gdybym nie chciała ludzi zaskoczyć kostiumami i choreografią. Nie chcę zdradzać wszystkiego do końca, ale na pewno będą to kostiumy, których ludzie jeszcze na Mandarynie nie widzieli. Mam nadzieję, że będziemy mieć fajny rekwizyt w ręku, ale więcej już nic nie powiem.

Sporą ciekawostką na nowej płycie jest utwór "Esta Noche" w którym śpiewasz po hiszpańsku.

Lubię śpiewać po hiszpańsku. Tekst jest bardzo taneczny, wesoły, muzyka też. Tak jak było z "Mueve tu cuerpo loco" [z pierwszej płyty "Mandaryna.com" - przyp. red.].

Znasz ten język?

No co ty! (śmiech) Bardzo słabo. Uczyłam się hiszpańskiego przez chwilę w liceum, dlatego łatwo mi się wymawia ten język.

Czy ten utwór ma szansę pomóc ci w zagranicznej promocji, szczególnie w krajach hiszpańskojęzycznych? Dodatkowym atutem może być latynoski rytm.

Byłoby super! Byłoby wspaniale, gdyby gdzieś za granicą ta hiszpańska piosenka stała się singlem.

"Mandarynkowy sen" to, jak sama mówiłaś, limitowana wersja twojej drugiej płyty. Ukazała się ona w nakładzie 35 tysięcy egzemplarzy, który gwarantuje Złotą płytę. Właśnie taki wynik osiągnął pierwszy album. Spodziewasz się, że "Mandarynkowy sen" osiągnie przynajmniej ten sam poziom?

Liczę na to. A limitowana wersja, bo okładka jest bardzo ciekawa, trójwymiarowa. Dlatego ten, kto pierwszy pierwszy kupi sobie płytę, będzie mieć skaczącą Mandarynę.

Sporo kontrowersji ostatnio wzbudziło zaangażowanie twojego męża z grupą Ich Troje w kampanię wyborczą Samoobrony. Jak ty oceniasz ten krok - mąż radził się ciebie, czy sam podjął decyzję?

Myślę, że trzeba by było porozmawiać z Michałem i zespołem Ich Troje. Ja nie biorę udziału w żadnej kampanii, nie stoję po żadnej stronie, bo daleko mi do polityki i jakiś przekonań. Myślę, że każdy zespół, który gra przy takiej kampanii, nie musi być do końca zaangażowany w to, co robi dany polityk. Ale nie mnie oceniać i wypowiadać się na ten temat.

Pytam też dlatego, bo jak ty byś zareagowała na taką propozycję?

Miałam takie propozycje. I nie ważne od kogo, bo ich nie przyjęłam, głównie z powodu braku czasu. Gram naprawdę bardzo dużo koncertów, teraz wydaję swoją drugą płytę, więc tego czasu jest bardzo mało, żeby grać tych koncertów jeszcze więcej.

Myślę, że granie dla kogoś to nic złego, bo nie musisz tak do końca stać murem za politykiem, bo koncerty grasz dla ludzi, dla swoich fanów. Ale nie chcę specjalnie wkraczać w ten temat, najlepiej spytać o zdanie muzyków biorących w tym udział.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mandaryna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy