Reklama

"Niecywilizowani i wulgarni"

Na "Diabolic Impious Evil" przyszło nam czekać dłużej niż na następcę "Demon Seed". Trzy lata to sporo czasu. I w sumie nie ma w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie fakt, że ta płyta brzmi naprawdę spontanicznie, niczym naturalna eksplozja siły. Takiego materiału chyba nie nagrywa się długo. Jak to postrzegacie z waszej perspektywy?

Hell! Masz rację, ten materiał powstał naprawdę spontanicznie. Niby trzy lata to dużo czasu, ale z drugiej strony minęły bardzo szybko, szczególnie dla Inferna [perkusja - przyp. red.], który po wydaniu "Demigod" zagrał chyba ponad trzysta koncertów z Behemoth. Z tego też względu musieliśmy przestawić się na trochę inny styl pracy nad albumem.

Reklama

Dopiero w tym roku udało nam się zrobić kilka normalnych prób na przełomie lutego i marca, a później na przełomie maja i czerwca. No a w czerwcu już wchodziliśmy do studia, tam też pojawiło się kilka ciekawych koncepcji aranży, pomysłów, więc spontaniczności na pewno nie zabrakło. Wszystko naprawdę potoczyło się w ekspresowym tempie. Praktycznie dwa ostatnie numery z płyty zrobiliśmy parę dni przed wejściem do studia ["Beast Inside" i "Goathorned's Revenge"].

Jeśli chodzi o same nagrania to oczywiście pomagała nam wódka i browary, szczególnie niezliczone ilości Perły. W "Hendriksie" spędziliśmy dziesięć dni, nagraliśmy bębny i gitary rytmiczne, a także sporo poimprezowaliśmy. W sierpniu weszliśmy na pięć dni do "Hertz", gdzie nagraliśmy wokale, bas i solówki, a także zrobiliśmy miks materiału.

W tzw. międzyczasie na rynku ukazał się również split-album dzielony ze Stillborn. Skąd wziął się pomysł na wydanie "Death Monsters"?

Sporo ludzi pisało do nas z pytaniami o "Promo 2000", więc zdecydowaliśmy, że można by to oficjalnie wydać. Zgodziliśmy się więc bez problemu na propozycję splitu ze Stillborn. CD zawiera "Promo 2004" Stillborn i nasz materiał "Promo z 2000", zawierający numery: "Earthly Morgue", "Doombringer", "Heavens Light Demise", "Nightskies Burial Ground", w trochę innych wersjach niż na debiucie.

Wracając do nowej płyty. Odnoszę wrażenie, że z materiału na materiał muzyka Azarath nabiera coraz wyraźniejszych kształtów. Skutecznie eliminujecie element, skądinąd lubianego, chaosu na rzeczy grania jeszcze bardziej bezpośredniego, dosadnego, prostszego, na nawet - na swój agresywny sposób - chwytliwego. Zgodzisz się?

Myślę, że element chaosu pozostał, natomiast na bank gramy bardziej bezpośrednio, a nawet, jak mówisz, prościej. Chociaż to też zależy, kto jak to odbiera. Spotkałem się już z opiniami, że materiał jest trudniejszy niż poprzednie albumy. Generalnie prostszy w odbiorze, a jednak do zagrania trudniejszy. Cóż, każdy odbiera płytę na swój sposób. My staraliśmy się przygotować same przeboje, w końcu mamy zamiar w przyszłym roku wygrać festiwal Eurowizji (śmiech).

Na moje ucho i wbrew pewnym opiniom, wasza muzyka, a w tym najnowsze dokonanie, nie ma zbyt wiele wspólnego z technicznym death metalem. Wbrew pozorom, zawrotnym prędkościom, ostrym jak brzytwa riffom, perkusyjnej anihilacji, doświadczeniu i renomie znanych nam wszystkim muzyków, odnoszę wrażenie, że Azarath nie stara się tu z nikim ścigać, tak pod względem kalkulowanego muzycznego ekstremizmu, jak i przesadnego, dźwiękowego wysublimowania. Co ty na to?

A cóż oznacza techniczny death metal? My sami nigdy się tak nie określaliśmy. Gramy death metal i tyle. Nie ma sensu się z nikim ścigać, bo i po co? Co to ma za znaczenie, czy ktoś w kilku sekundach zagra więcej dźwięków, czy zagra szybszy blast, szybsze stopy, czy szybciej biega na scenie. Ważne, żeby szybko pił.

Nie interesuje nas rzemiosło, czy też tworzenie na siłę, jakiekolwiek muzyczne kalkulowanie. Najważniejsze są kompozycje, które muszą kopać bezpośrednio w ryj, wgniatać w fotel. Proste jest piękne.

Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale wydaje mi się, że twórczość Azarath ma wiele cech wspólnych nie tylko ze starymi tuzami amerykańskiego death metalu czy pierwotnym, brzmieniowym brudem, ale również ze wściekłością zespołów latynoamerykańskich. Zgodzisz się z tym?

Tak. W utworze "Whip The Whore" celowo zagraliśmy dwa riffy po brazylijsku, zarówno gitary jak i bębny, jak również solówkę na końcu. Jest to nasz hołd dla tamtejszej sceny. Poza tym jest na płycie kilka riffów w stylu wspomnianych przez ciebie amerykańskich tuzów, jakimi dla nas są przede wszystkim: Immolation, Morbid Angel, czy też wczesny Deicide.

Poza szybkością i agresywnym charakterem, na "Diabolic Impious Evil" można również odnaleźć okazjonalne zwolnienia, przytłaczające ciężary. To chyba również ważny element waszej muzyki, wzbogacający całość o większą dynamikę.

Zależało nam tym razem na większym ciężarze płyty, przede wszystkim brzmieniowym, ale także w sferze kompozycji. Staraliśmy się bardziej postawić na mroczny klimat, jaki mamy np. na płytach Immolation. Jakoś specjalnie nad zwolnieniami się nie zastanawialiśmy, wszystko wyszło naturalnie.

Świetnie wypadły też solówki, które kojarzą się trochę ze starym sposobem ich umieszczania i serwowania. Są niczym błyskawice rozświetlające na moment lepką czerń brzmienia.

Dobre określenie (śmiech). Muszę sobie to gdzieś zapisać. Solówy nagrywaliśmy prosto z Mesy, z małym przesterem, praktycznie bez żadnych efektów typu Reverb, Delay lub tylko z minimalnym pogłosem. Thrufel chciał użyć do jednej solówki jakiegoś efektu typu Phaser, ale wybiliśmy mu to szybko z głowy i skończyło się na tym, że sam został "Fejzerem". Na nagranie solówek mieliśmy bardzo mało czasu, kilka powstało, jak zwykle spontanicznie, w studiu.

A propos brzmienia. Znów nagrywaliście w "Hendriksie" i "Hertzu". To renomowane studia, z których często wychodzą bardzo wycyzelowane produkcje. Wy jakimś sposobem skutecznie opieracie się brzmieniowemu ucywilizowaniu. Znów jest brudno, zwierzęco i wulgarnie. Jak to możliwe?

Dlatego, że my jesteśmy niecywilizowani i wulgarni. Zależało nam na brudnym i dzikim brzmieniu. Jak zwykle nie bawiliśmy się w żadne studyjne innowacje, tylko kartka na konsoletę z napisem "1988 r." - w takie czasy miał się przenieść realizator i tyle.

Nie interesują nas żadne wycackane produkcje, muzyka musi mieć ducha, a nie tylko komputer. Nagrywaliśmy żywe bębny (jedynie stopy były nagrywane jako miks żywe plus triggery), nic nie było równane, ani czyszczone, zostawiliśmy też na płycie sporo alkoholowego ducha. Do Azarath nigdy nie będzie pasowało czyste i sterylne brzmienie. Zostawmy to cywilizowanym zespołom. My jesteśmy "Diabolic Impious Evil"!

Na "Diabolic Impious Evil" ponownie możemy usłyszeć Inferna. Nie ma większego sensu rozpisywać się o jego umiejętnościach i szybkości. Chciałbym zapytać o coś innego. Zauważyłem, że na koncertach, na których często nie ma z wami muzyka Behemoth, ludzie skandują jego pseudo. To chyba trochę irytujące? Fani jakoś nie potrafią zrozumieć, że Azarath to muzyczny monolit, team, a nie grono znanych indywidualistów. Co o tym sądzisz?

Na pewno nie jest to miłe dla Wizuna. Niestety sytuacja jest jaka jest, nie mamy możliwości grania większości koncertów z Infernem, a koncertować chcemy! Ciężko było znaleźć odpowiednią osobę na jego zastępstwo, więc jak ktoś tego nie docenia, że w ogóle znaleźliśmy i gramy koncerty, to c*** z nim. Nie musi przychodzić.

Azarath to grupa z bardzo radykalnym, jak na naszą dzisiejszą Polskę przekazem. Na ostatnio odbytej trasie z Vaderem, spotkał was przykry incydent. O co chodziło w Opolu? Swoją drogą, jak znajdujesz się w tzw. IV RP?

Co do koncertu w Opolu to zapytajcie dyrektora tamtejszego MOK, mi się już nawet nie chce tego komentować. Inkwizycja i cenzura powraca, w totalitarnym wydaniu. Tzw. IV RP to średniowieczna Polska. Pewnie niedługo zapłoną stosy, do łask wróci słynny w czasach Inkwizycji "Młot na czarownice".

Niedawno dowiedzieliśmy się, że - wg M. Giertycha i popierających go oszołomów, m.in. z Ministerstwa Edukacji, teoria ewolucji Darwina jest zła i trzeba zakazać jej nauczania w szkołach. Świeckich szkołach dodajmy. Polska staje się teraz najśmieszniejszym krajem w Europie, zaściankiem, skansenem Europy. Brak słów, już mi się nie chce na ten temat gadać.

Ten rząd powinien być ciekawostką regionalną Europy, a nie rządzić. Fuck off wszystkim, którzy mówią nam, co mamy robić, a czego nie, co jest dobre a co złe. Może niedługo będą wysyłać wojsko do wszystkich domów w niedziele i na siłę prowadzić ludzi do kościołów? Każą nam ubierać się na swoją modłę, słuchać ich muzyki, mówić ich głosem itp. Wy*********! Witajcie w PISdu wolnym kraju.

Z innej beczki. Nie uważasz, że dziś ludzie trochę przesadzają z etykietką "oldskul"? Paradoksalnie, bycie "old-school" staje się dziś "cool". Na samym tym haśle można obecnie wyciągnąć od dzieciaków znacznie więcej monet.

Jedyne etykietki, jakie mnie interesują, to te na napojach procentowych. Reszta mnie nie interesuje. Na siłę nikt kasy od dzieciaków nie wyciąga, a jeśli chcą płacić to niech płacą, nawet za Dodę czy Wiśniewskiego, ich sprawa.

Jest jakaś szansa na powrót do aktywności Damnation?

Szansa jest. Problemem jest, jak zwykle skompletowanie odpowiedniego, dobrego składu. Nie ma co wracać na siłę, bez konkretnego doj******. Plany i pomysły są. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bębny | studia | Behemoth | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy