Reklama

"Nie jestem pazerny"

Jesteś niewątpliwie popularnym artystą , jak często w związku z tym grasz koncerty?

Jestem popularnym ziomkiem, ale nie jestem artystą. Unikam określeń typu "artyzm", "sztuka", "poezja". Ja robię rap, jestem ziomkiem z bloku, normalnym kolesiem. Fakt, wychowałem się w dobrej rodzinie, ale większość moich kolegów mieszka w bloku, więc nie ma to znaczenia. A popularność przyszła sama. Pomyślałem kiedyś: "Dobra, zostanę raperem". Nagrałem pierwszy kawałek i okazało się, że jestem liderem 1 Killa Hertz (przyjęli mnie od razu), więc uznałem, że trudno - będę supergwiazdą. Ale nic się nie zmieniło. Uderzenie sodówki przeszedłem przed wydaniem Warszafskiego Deszczu. Jestem normalnym gościem, który nagrywa rap, który czuje się dobrze i pewnie w tym co robi. W tym miesiącu koncertów gram sporo, co weekend dwa, albo nawet trzy. W skali roku myślę, że średnio dwa na miesiąc. Bo czasem jest tak, że przez miesiąc zagrasz sześć koncertów, a czasami żadnego. Ale teraz znalazłem patent, żeby nie mieć tej przerwy. (śmiech)

Reklama

Masz swoją stałą, ustaloną stawkę za występ. Czy ulega ona czasem zmianie?

Mam swoją stawkę, która się nie zmienia - 4000 zł plus zwroty. Mniej niż Mezo, a rap robię 10 lat.

Nie uzależniasz sumy od twojego zapotrzebowania na pieniądze w danym momencie?

Nie, po prostu jest pewien poziom, poniżej którego nie schodzę, gdyż zdaję sobie sprawę ze swojej wartości. A w drugą stronę, to zależy od dnia tygodnia. Np. jeśli jest koncert w środę (a są imprezy w środę i ludzie na nie przychodzą), to możemy negocjować. Ale w weekendy biorę zawsze tyle samo. I nie biorę najwięcej. Peja bierze 6000 albo 7000 zł, Mezo - 5000. Moja stawka rośnie wraz z wydaniem kolejnej płyty. Grałem "S.P.O.R.T.", brałem 3000 zł. Gram "Hajs Hajs Hajs", biorę 4000. Teraz wychodzi "Notes", znów będzie więcej. A w międzyczasie wyszły dwa DJ BUHH'y, które, jak widać na koncertach, wszyscy znają. A stawka nie wzrosła.

Zostawiasz coś organizatorom?

Jasne. Ja mam dobrze i oni mają dobrze. Pomyśl, że jakaś O.N.A. bierze 15 000 zł, a przychodzi tyle samo osób. Ja mam swoją cenę i swoją godność. Jak mówiłem, nie mam wśród hip-hopowców najwyższej stawki, ale wiem, że ludzie są w stanie tyle zapłacić. Widzę, ile jest osób na sali i ile kosztuje bilet. Bierzesz kalkulator i liczysz. Ostatni mój koncert - bilety kosztowały 20 zł, przyszło przynajmniej 500 osób...

Rymujesz, że nie zgarniasz gigantycznego hajsu. Sugerujesz, że 4000 zł to mało?

"Gigantycznego hajsu nie zgarniam, zgarniam tyle co cała stara gwardia". Po prostu, biorę za koncerty tyle, co wszyscy wykonawcy, którzy nagrywają płyty od dawna. A jeszcze raz powtórzę - Peja bierze więcej niż ja, Mezo bierze więcej niż ja! Mezo wydał płytę w zeszłym roku, a ja wydałem pierwszą płytę kilka lat temu, rapuję od 10 lat. Wracając do pytania, 4000 zł to dla mnie w sam raz. W przeliczeniu na średnią krajową to bardzo dużo. Jest spoko, ja zarabiam, organizator zarabia, wszystko gra.

Ile udało Ci się najwięcej zarobić?

Właśnie tyle, 4000 zł. To nie polega na tym, że wezmę więcej, ale może być sytuacja, że za tą samą stawkę, która normalnie kasuje za godzinny koncert, gram 10 minut.

Dlaczego tylko 10 minut?

Bo taka jest potrzeba tych, którzy robią taką imprezę. A płacą normalnie.

A nie zarabiasz więcej na dużych festiwalach?

Nie, stawka jest ustalona. Nie zmienia się.

Utrzymujesz się tylko z grania na imprezach?

Tak. Utrzymuje się tylko z grania rapu i robienia wszystkiego, co z nim jest związane.

Na jaki poziom życia pozwalają Ci te zarobki?

Lepszy, niż średnia krajowa. Jeden koncert to przynajmniej 4 średnie krajowe. Żyje dobrze, tyle mi wystarcza. Czasami mam 20 zł na tydzień, a czasami mam 10 000 zł na tydzień. To tylko kwestia twoich potrzeb i umiejętnego ustawienia się. Ja potrafię przeżyć z niczym i potrafię przeżyć z czymś. Jestem zadowolony, nie muszę mieć więcej.

20 zł na tydzień?

Mogę mieć 20 zł na tydzień, ale wiem, że przyjdzie czas, że zarobię 2000 na tydzień. Ja nie mam jakichś wielkich potrzeb. Ja, człowieku, nawet nie mam konta. Zarabiam pieniądze i od razu je wydaję, albo oddaję, albo przeznaczam na coś innego, jakieś wycieczki. Nie odkładam. Może i to jest złe, mam 28 lat i może powinienem o tym myśleć, ale póki co tak nie jest. Ja robię swoją robotę. Jadę, gram koncert, biorę za niego hajs i wiem, że ten koncert był zajebisty, ludzie się dobrze bawili, każdy z nich zapłacił za bilet, to się przelicza i jest świetnie. Jest świetnie, bo ja się dobrze bawię i ludzie się dobrze bawią. Współpracujemy. Oni śpiewają refreny i ja się wtedy nakręcam, rapuję zwrotki lepiej. A grałem takie koncerty w swoim życiu, że ludzie stali i patrzyli, jak w filharmonii. Teraz, gdy gram kawałek "Pęknięty Jeż", ludzie go znają i się bawią. Ale kiedy graliśmy go w Gdyni, zanim DJ BUHH tam zaistniał, ludzie zwariowali. 500 osób jak z kamienia stało. Nie wiem, czy kojarzysz film "Blues Brothers", kiedy John Belushi robi fiflaka na koniec kawałka "Everybody needs somebody to love" i jest cisza na sali. Pełno ludzi i kompletna cisza. Tak było w Gdyni. Kończyliśmy kawałkiem "Taki dzień" i była cisza, bo nikt jeszcze nie słyszał i nie znał BUHH'a. A teraz gram te kawałki i ludzie je znają, rapują ze mną. Dodam, że na DJ BUHH'u nie zarabiam nic. To jest akcja "szacunek". Ja wam daję swój rap za darmo, a wy kupcie moją oryginalną płytę, nie kupujcie jej na stadionie. To wszystko, czego ja od was chcę. I nagram następną płytę na nielegalu, która będzie zła, szalona i skurwiała. Ludzie słuchają DJ BUHH'a, bo tam jest wszystko, pęknięty jeż, Kołcz, skurwiały rap. I jest to za darmo.

Twoja sytuacja życiowa to już luksus, czy jeszcze nie?

Patrząc z perspektywy "zwykłych" ludzi, do których ja się tak naprawdę zaliczam (bo znam ich najwięcej i z nimi się identyfikuje) to jest to pewien luksus. Ale wiem, jak żyją tzw. wysokie sfery i do nich jest mi daleko. Tak naprawdę ja nie muszę mieć tyle co oni. Mnie wystarczy, że mam na to, czego potrzebuje na co dzień. Po co mi więcej?

To nie jest tak, że najpierw wystarcza Ci 1500 zł, potem 3000, a potem nawet 5000 to za mało?

To wszystko to jest matematyka. Jest koncert, na który przychodzi 500 osób. Ja biorę 4000 zł. A na przykład gra Piasek. Przychodzi 200 osób, a on bierze 15 000 zł. I ty mnie pytasz o hajs? Zapytaj o hajs tych, którzy reprezentują biedę albo nie zarabiają. Ja zarabiałem od początku, bo się cenię. Zapytaj właścicieli klubów czy organizatorów, czy są stratni po imprezach. Wszyscy są zadowoleni i o to chodzi.

Dobrze rozporządzasz pieniędzmi czy jesteś rozrzutny?

Jestem bardzo rozrzutny. Jak mówiłem, nie mam nawet konta. Kiedy mam hajs, kupuję sobie różne fajne rzeczy, wydaję. Płacę za życie. Ostatnio nie zaplanowałem nawet Sylwestra. Mam odkładać? Będę odkładał, aż pierdolnie mnie samochód na przejściu. Ja mam parę patentów na wielki przekręt, zrobię hajs i wyjadę na kilkadziesiąt lat. Mam to w rezerwie. To jest moje myślenie: gram koncert, zarabiam hajs, mam na przeżycie na jakiś czas, spłacam długi, płacę za mieszkanie, płacę za życie i to wszystko. Nie będę odkładał. Pamiętasz Piszczyka? Zarabiał mnóstwo hajsu, jak odbudowali Warszawę, Polska powstała, wszyscy wrócili, zarabiali hajs, on odkładał, nawet sobie ciasteczek nie kupował. Potem przyszło SB i było "nawet sobie ciasteczek nie kupowałem", po czym zabrali mu wszystko. Mnie dwa dni temu złapała policja i gdyby nie to, że jestem Tede, miałbym przejebane, bo jechałem z moim kumplem, który handluje śmiercią. Oni ze strzelbami, my dokumenty. "Macie panowie coś?", "Nic nie mamy". Obydwaj dobrze wiemy, że on ma. I jeden pies zaczyna nucić: "On nie jest z naszej branży, siemasz, pozdrawiam, wolni jesteście!". Po co ja mam odkładać? Popatrz, jak taki skurwysyn mnie zna...

Jakieś przykłady Twojej rozrzutności?

Kiedyś miałem ustalony koncert w Katowicach za starą jeszcze stawkę 3000 zł. Ale dzień wcześniej zadzwonił Sot z PFK Kompany i okazało się, że jest w ten dzień impreza, na której miało grać WWO, ale nie przyjedzie. Zobowiązałem się, że zagram zamiast nich. Pojechałem, zagrałem z Sotem koncert (dla samych prawilniaków, ale dobrze się bawili), zgarnąłem hajs i dzień później pojechałem na swój koncert do Mega, a po drodze w Tesco kupiłem za miliard miliardów Passoe, Belvedery, rurki, słomki... i to był największy wypas. Przywiozłem na imprezę w chuj wódy i mieliśmy swój bal. Nie obchodziło mnie, że zapłaciłem, że wydałem prawie cały hajs z tamtego koncertu. Nic nie zaplanowałem, ten hajs to był bonus, a po drugie jadę do Kato, więc jest świetnie. Jestem rozrzutnym skurwielem. A jeszcze większa rozrzutność była, kiedy pojechałem na koncert do Ostrołęki. Zagrałem, zarobiłem i następnego dnia za 2300 zł poleciałem samolotem na Eminema i 50 Centa. To była największa rozrzutność w sensie gotówkowym. Ale nie żałuje ani trochę, było świetnie. Widziałem Cypress Hill, Xzibita, Eminema...

Nie myślisz czasem o normalnej pracy?

Skończyłem dziennikarstwo i będę dziennikarzem, kiedy otworzę swoje radio. Podpisałem wniosek o koncesję w Warszawie. Otworzę radio i będę w nim pracował. Ale nie widzę siebie w biurze. Nie będę pracownikiem, który zapierdala, ja się do tego nie nadaję. Bo w takiej pracy nie będę Jackiem, tylko będę TDF'em. Osiągnąłem coś w życiu, wiele poświęcając dla tego. Jak mówię, będę dziennikarzem, zakładam swoje radio. 92.4 to nasza częstotliwość. Będzie w Warszawie radio młodzieżowe.

Sądzisz, że ludzie zazdroszczą ci pieniędzy i twojej sytuacji?

Zazdroszczą mi sytuacji. Odczuwam to. Ale to ich sprawa. Np. sąsiedzi z bloku, w którym nie mieszkałem 4 lata (wcześniej mieszkałem tam z rodzicami). Wróciłem tam, przyjeżdżają do mnie koledzy, mam fajny samochód, oni mają fajne samochody, a sąsiad ma Skodę jeszcze z komuny i jest wkurwiony. Dzwoni na Straż Miejską. Jak człowiek nie jest sprytny, to jego sprawa. Znam paru hip-hopowców, którzy sprzedali płytę za tyle, że ja bym za tyle nie sprzedał nawet swoich spodni.

Pieniądze w hip-hopie to dalej powód do wstydu, czy otwarcie się o tym mówi?

Mnie to nie obchodzi, ja o tym mówię otwarcie od początku. Zapytaj tych, którzy boją się o tym mówić.

Jak reagujesz na wszystkie zarzuty, że Tede się sprzedał, nagrywa dla pieniędzy?

Ja w żadnym kawałku nigdy nie powiedziałem, że nie wezmę pieniędzy za to, co robię. Jeżeli zdajesz sobie sprawę, że tylu ludzi kupi to, co zrobisz, to co nagrasz, to jest to oczywiste. Tacy goście mnie bawią, ale nauczyłem się już tego, że za jakiś czas zrozumieją akcję. Ja zarabiam i jestem z tego dumny.

A zarzuty o komercyjność?

Komercja? Bo nagrałem kawałek z Natalią? Byłbym idiotą, gdybym po tym kawałku nie sprzedał ani jednej płyty więcej. Jestem przekonany, że po tym numerze więcej ludzi się przekona do tego, co robię, bo zrozumieją pewną akcję. To, że ja to wszystko pierdolę. Posłuchaj tego kawałka, on nie jest w żaden sposób zły. Nie można się do niczego przyczepić.

Tak, ale współpracujesz z Kukulską, z kimś spoza środowiska hip-hopowego.

Ale dlaczego mam współpracować z kimś ze sceny hip-hopowej? Ja znam tych kolesi i trzy czwarte z nich to są hipokryci. Dlaczego mam z nimi współpracować? Mam swoich koleżków, których nauczyłem rapować, zajarałem się i oni robią to najlepiej, to są moi kumple, z nimi nagrywam rap. Kołcz, Kiełbasa, Numer, CNE i WSZ.

Kogo więc nazywasz hipokrytami?

Tych, którzy mówią, że zarabianie pieniędzy na rapie jest złe, a o każdy grosz się kłócą. Każdy inteligentny człowiek wie, o kim mówię. Ja nagrywam kawałki z ludźmi, z którymi dobrze mi się nagrywa. Robię rap, bo lubię go robić. Zarabiam pieniądze, bo w pewnym momencie okazało się, że robię to zajebiście.

Ale dlaczego właśnie Natalia Kukulska?

Inicjatywa wyszła z wytwórni Natalii. Chcieli zrobić remix kawałka, który już był. Posłuchałem go, powiedziałem, że to zrobię, umówiliśmy się na kwotę. Potem poznałem Natalię. Powstał numer, który jest zajebisty.

Nie uważasz, że nie należy przesadzać z lansem poza środowiskiem hip-hopowym?

Mnie na to skazali, zanim ja się tak wylansowałem. Jak pomyślisz o moich teledyskach, widzisz tylko dupy. A teraz obejrzyj te wszystkie teledyski. Dupy są tylko w kawałku z Volta. Nigdzie indziej nie ma dziwek. Pomyśl o tym. To jest stereotyp, który funkcjonuje, ale ja go przejrzałem. Zobacz, co zrobiłem przez ostatni rok. Sprzedałem się w jakikolwiek sposób? Natalia? Ja na niej zarobiłem i to jest wszystko. Zobacz, kto się sprzedał w tym czasie.

Kiedyś mówiłeś, że nie tolerujesz wszystkich wynalazków tylko dla hajsu.

Ale to nie jest współpraca tylko dla hajsu. Poza tym, że nagrałem kawałek z Natalią dla hajsu, wiedziałem, że ona zaśpiewa to fajnie. Słuchałem Anny Jantar, znam jej twórczość. Natalia ma swój głos. Ona naprawdę ma talent. Jest w moim wieku i jest świetna. Tylko robi inną muzykę. Nowy kawałek bardzo mi się podoba.

Jarasz się jej śpiewem?

Jasne. Wiedziałem, w co wchodzę. Nie jestem głupi. Kto powiedział, że trzeba lansować tylko hip-hopowe dziewczyny? Wylansowałem Sistars, a zrobiły nas w chuja. Umowę na drugą płytę podpisały z Warnerem. A to ja je wylansowałem. Rok temu nikt ich nie znał, teraz wszyscy je znają. Dzięki mnie.

"Pojadą nas za ten współudział". Pojechali?

Pojechali, ale to było tak napisane, że ludzie zrozumieli. Każdy, kto ma odrobinę szacunku dla siebie nie pojechał, tylko przyznał, że jest dobrze.

Kto pojechał?

Idioci. Idioci pojechali. Czasem ktoś palnął: "Tede, gdzie Natalia?". A ja odpowiadam, że w domu.

A wywiad dla "Hustlera"? Nie wpychasz rapu tam, gdzie kiedyś nie było dla niego miejsca?

Wiesz co, ja wyszedłem poza środowisko hip-hopowe wiele lat temu. Miałem wywiad w "Popcornie", to chyba "Hustler" nie jest gorszy? Tam są gołe dziwki, a nie 13-latki. Kiedyś nie było tam rapu, bo ludzie, którzy piszą do tej gazety i ją robią nie wiedzieli o rapie. Trzeba zdać sobie z tego sprawę, że rap to muzyka dzisiejszego dnia. To nie jest underground. Underground to punk rock. Słuchasz punk rocka? Bo ja nie. Kiedyś słuchałem, aż skumałem, że to jest bez sensu, idea "no future", co to za idea, że nie ma przyszłości? Ja mam swoją przyszłość.

Ale Ty proponujesz hip-hop tym, którzy nie mają z nim nic wspólnego.

Jeździłem kiedyś na deskorolce i okazało się, że nie wszyscy jeżdżą dlatego, że chcą, tylko dlatego że jest modna. Część słuchaczy hip-hopu posłucha go przez pół roku i odejdzie, ale jest procent, który zostanie. Tak samo z ludzi, którzy słuchają mojej płyty, będzie procent, który zrozumie i to jest dla mnie ważne. Czytelnicy "Hustlera" to mogą być ludzie, którzy zajarają się kawałkiem "Wyścig Szczurów". Ja mój rap adresuje do ludzi powyżej pewnego pułapu życia. 18 lat i osiągnięcia wysokości przelotowej. I to są odbiorcy tej gazety. To są ludzie, którzy mają hajs i kupią płytę. Ja mój rap adresuje do ludzi, którzy są w moim wieku. Do ludzi, którzy rozumieją co ja mówię. To, że słuchają tego małolaty - zajebiście. Ale ja mam 28 lat, człowieku, nie 18.

Czym się kierowałeś, zgadzając się na udział w Gali Top Trendy w Polsacie?

Hajsem. Zagrałem 9 minut za pełną stawkę. Wracamy do początku.

Znów będzie się podkreślać Twoją pazerność na pieniądze.

Mnie to już nie rusza. Pazerność na pieniądze? Jak Peja na Vivie powiedział, że zarobił 17 000 zł w jeden wieczór. Zapytaj, ile za koncert bierze Jeden Osiem L, potem mów o pazerności. Ja się cenię i to wszystko. Jeszcze nie było akcji, że grałem koncert i nie zwróciło się na zero. Nie po to robię rap 10 lat. Jestem na pewnym poziomie. A jakbym był naprawdę pazerny, to bym brał dwa razy tyle. Biorę mniej niż inni, którzy nawet nie powinni tyle brać.

Mógłbyś brać z powodzeniem dwa razy więcej i tyle dostawać?

Tak, ale nie jestem pazerny. Mam swój poziom, wiem czego chcę i to wystarczy.

Nagrałeś dwa nielegale DJ BUHHa. Jaki cel ci przyświecał?

Chciałem, żeby ludzie zrozumieli, że mogą kupić moją płytę na stadionie za 10 zł, a ja nagram dla nich dwie płyty, które mogą mieć za darmo. To nie jest tak, że ja wydaje płytę i chce na niej zarobić. Ja chcę, żeby oni ją kupili w sklepie, a jeśli nie chcą jej słuchać, niech nie słuchają. A BUHH jest na nielegalu, jest za darmo i jest dla nich. To raz. A dwa, że chciałem po prostu coś robić. Wydałem "Hajs Hajs Hajs", którego nagrywałem kilka razy, bo mi komputer siadał, i jak on wyszedł byłem na takim etapie, że chciałem dalej robić rap. Nagrałem więc BUHH'a, a za chwilę BUHH'a dwójkę. Jak się coś zacznie robić, nie można przestawać. Jak się przestanie, to trzeba znowu startować z jakiegoś punktu. A jak się nagrywa cały czas, to się to robi coraz fajniej. Ja lubię rap i nie mógłbym tyle czekać, bo wiem, jaki jest proces wydawniczy i często od nagrania kawałka do jego ukazania się mija tyle czasu, że on często jest nieaktualny. Więc nagrywam BUHH'y.

Na drugiej płycie często wspominasz Płock. Jakby była to impreza, która oprócz tego, że pokazała cię dobrym freestylowcem, miała jakieś szczególne znaczenie?

To nie była impreza, która pokazała że jestem dobrym freestylowcem, tylko że wygrałem. Do dzisiaj ludzie przychodzą i mówią "pamiętam akcje w Płocku". I to wszystko. Wspominam o tym w dwóch czy trzech kawałkach...

Jaka jest historia kawałka na mixtape Decksa? Nie otrzymałeś pieniędzy?

Do dzisiaj ich nie otrzymałem. Lubię mixtape Decksa, jest zajebisty, kawałek nagrałem w szczytnej intencji, bo mixtape miał być na nielegalu (stąd tekst o nielegalnym wydawnictwie), a później Decks do mnie zadzwonił z informacją, że to wychodzi na legalu, bo ma jakiś tam układ i musi tak zrobić. W porządku, tylko wydał to Deliś, który nie zapłacił mi do dzisiaj. A powinien, bo dogadaliśmy się na konkretną kwotę. Decks był pośrednikiem, a Deliś był płatnikiem. Dogadałem się na dwa bity od Decksa i kasę od Delisia. 500 euro. Decks jest cały czas wywiązywalny i nie o niego tu chodzi. O Delisia, którego ja znam i wiem, że on lubi na kimś zarobić. A Decksowi bardzo podoba się ten kawałek z BUHH'a. (śmiech)

Czekasz, aż Deliś ci zapłaci?

Tak. A gdybym wytoczył pozew o prawa autorskie, to by wyszło na jaw, że Deliś nie ma podpisanej umowy ani na Kodex, ani na Decksa, na wokale. Wyszło to bez mojej zgody. A z drugiej strony Deliś wydaje na przykład Mesa, którego bardzo lubię. Mówię "na przykład", bo wydaje też Peję...

Wydałeś "Notes", który odrobinę różni się od poprzednich twoich płyt...

Tak, są inne bity (dużo wyszło spod ręki nieznanych małolatów), więc to wszystko brzmi inaczej. Mnie akurat trudno o tym mówić, ale jak słucham "Notesu" czuję, że jest inny. Ale tematyka nie ewoluowała w żaden sposób. Nikt nie powiedział, że rap musi być na temat. Opowiedziałem parę historii z okolicy, nagrałem kilka pewnych siebie kawałków, pod fajne bity. TDF jest zawsze ten sam. I to jest właśnie cała tajemnica TDF'a. Dlatego tylu ludzi przychodzi na koncerty. Bo ja ludzi nie oszukuje. Ludzie wiedzą, że ja cały czas mam imprezy, że jestem rozrzutny i rozpustny. Oni widzą, że ja taki jestem. Ja rymuję o tym, co mnie otacza. Pomyśl, o czym nagrywa np. Fisz? Tylko o sobie. On sam to przyznaje w wywiadach. Ja też mówię o sobie i o tym, co wokół mnie. Gorzej, jak ktoś nagrywa o biedzie i zarabia 20 000 w weekend. A takich jest wielu. Aż byś się zdziwił.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: impreza | Peja | cisza | koncerty | Mezo | radio | koncert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama