Reklama

"Nie jestem Britney Spears"


Alsou urodziła się w 1983 roku w Tatarstanie, choć na stałe mieszka w Londynie. Jest wokalistką obdarzoną dość egzotyczną urodą i ciekawym głosem, dlatego wytwórnia lansuje ją jako europejski odpowiednik Britney Spears i Christiny Aquilery. Nastoletnia piękność zaśpiewała już w duecie z Enrique Iglesiasem i ma na koncie rosyjski rekord wszech czasów sprzedaży singli (100 tysięcy egzemplarzy). Do nagrania jej pierwszego angielskojęzycznego albumu wynajęto najlepszych specjalistów z branży - Brian Rawling (znany z przebojów np. "Believe" Cher i "Bailamos" Enrique Iglesiasa), Hex Hector (Jennifer Lopez - "Waiting For Tonight"), Simon Franklin (Celine Dion - "My Heart Will Go On"), Stargate (Sisqo, Samantha Mumba), Sturken & Rogers (N'Sync, Christina Aquilera), Mark Hill (Craig David, Artfull Dodger), Jorgen Elofsson (Britney Spears, Westlife). Nieoficjalnie mówi się, iż za wszystko płacił ojciec wokalistki, potentat naftowy, jeden z najbogatszych ludzi w Rosji.

Reklama

Z Alsou, przy okazji jej pobytu w Polsce, spotkał się Konrad Sikora


Jak podoba Ci się Polska?

Nie miałam szansy zbyt dużo zobaczyć, ale z tego, co widziałam, to bardzo ładny kraj. Ludzie tu są niezwykle mili. Szkoda, że jestem tutaj tak krótko.

W swoim życiu sporo już podróżowałaś, wielokrotnie zmieniałaś miejsce zamieszkania. Czy to w jakiś sposób wpływa na twoją twórczość?

Nie wiem, czy bezpośrednio wpływa na moją twórczość, ale na pewno wpływa na mnie, jako osobę. Właśnie zbliżam się do końca szkoły średniej i prawdę mówiąc w całym swoim życiu nie byłam w żadnej szkole dłużej niż dwa lata. To daje mi szansę poznać różnych ludzi, poznać wiele kultur i otworzyć się na wiele spraw. W ten sposób na pewno mam większe doświadczenie i wiem, co w jakich krajach się podoba. Staram się to wykorzystać w swojej muzyce. Kiedy przeprowadzam się w jakieś nowe miejsce, ledwo poznam dobrze ludzi, z którymi się uczę i nawiążę przyjaźnie, już muszę wyjechać. To bardzo bolesne doświadczenie. Na szczęście teraz mieszkam w Londynie i nie zanosi się na to, abym miała gdzieś wyjeżdżać.

Do sklepów trafia właśnie twój pierwszy angielskojęzyczny album. Powiedz, jak wyglądały prace nad nim?

Zajęło mi to prawie rok. Miałam przy sobie odpowiedniego człowieka, który przynosił mi wiele piosenek, po czym wspólnie decydowaliśmy, która najbardziej mi się podoba i - przede wszystkim - która najbardziej do mnie pasuje. Kiedy nagraliśmy partie wokalne, przyszedł czas na produkcję. Byłam bardzo wybredna i często ludzie od miksów musieli zmieniać i poprawiać wiele rzeczy. W sumie nagrywałam tę płytę w kilku miejscach, między innymi w Nowym Jorku, Londynie i w Szwecji. Wydaje mi się jednak, że końcowy efekt jest bardzo dobry. Na albumie znalazły się dwie piosenki, które napisałam w całości sama i mam nadzieję, że przy okazji następnej płyty będzie ich więcej.

O czym opowiadają teksty twoich piosenek?

O miłości. Mam taką tendencję, że wszystkie teksty, które piszę, opowiadają o nieszczęśliwej i tragicznej miłości. Jakoś nie mogę się od tego uwolnić. O miłości zresztą pisze się najlepiej.

Czym różni się twoja angielskojęzyczna płyta od tej, którą nagrałaś w Rosji?

Bardzo się różni. Gdybym dała komuś obydwie płyty, nie mówiąc, że nagrała je ta sama osoba, chyba nie ma szans, aby ta osoba poznała to. Mój głos jest znacznie silniejszy. Po angielsku śpiewa mi się znacznie łatwiej. Tamte piosenki są utrzymane w takiej typowo rosyjskiej stylistyce i wydaje mi się, że śpiewam za bardzo cukierkowo. Ta płyta to zupełnie inny świat.

Czy starałaś się jednak zachować te rosyjskie smaczki?

Raczej nie. Te piosenki po prostu się do tego nie nadają. Gdybym chciała to zrobić, efekt byłby raczej słaby i wyszłoby coś, czego nie dałoby się słuchać. Kiedy śpiewam, nie mam rosyjskiego akcentu i nikt w sumie nie może się domyślać, że stamtąd pochodzę. Nie widziałam sensu w tym, aby na siłę pokazywać, że pochodzę z tamtego rejonu. Jest jednak jeden utwór, który znalazł się wcześniej na rosyjskojęzycznej płycie.

Czy to, że nagle stałaś się trybikiem w wielkiej machnie międzynarodowego przemysłu muzycznego, też miało na to wpływ?

Chyba tak. Ten przemysł mnie przeraża. Zawsze myślałam, że to łatwa i przyjemna praca, a tymczasem to harówka i wiele nieprzespanych nocy. Oczywiście, są przyjemne strony ? przede wszystkim to, że śpiewam. To jest dla mnie najważniejsze. Całe szczęście, że wytwórni rozumiała moje potrzeby. Bałam się, że będzie całkiem inaczej. Nie jestem lalką, ani żadnym sztucznym projektem. Jestem artystką i oni to dostrzegli. To duży plus tej całej sytuacji.

W Polsce i w wielu innych krajach często określa się ciebie mianem "rosyjskiej Britney Spears". Co o tym sądzisz?

Nie podoba mi się to. Prawdę mówiąc jednak każda wokalistka w moim wieku, niezależnie od tego skąd pochodzi, będzie automatycznie porównywana do Britney Spears lub Christiny Aguilery. Ona była tą pierwszą ?Teen Pop Queen?. Jednak kiedy ludzie posłuchają mojej płyty, zauważą, jak bardzo się różnimy i przestaną mnie tak nazywać. Jestem też całkiem inną osobą niż ona, mam inny charakter. Te porównania tworzy się tylko ze względu na mój wiek.

Dokonałaś czegoś, co nie udało się żadnej wokalistce pochodzącej ze wschodniej części Europy - nagrałaś piosenkę w duecie z Enrique Iglesiasem. Jak wspominasz te wspólnie spędzone z nim chwile?

To bardzo fajny gość. Bardzo podobała mi się ta piosenka, dlatego nagrałam ją z podwójną przyjemnością. Muszę przyznać, że Enrique jest bardzo czarujący i jest ogromnym kobieciarzem. Ma przy tym jednak ogromne poczucie humoru.

Jakie nadzieje wiążesz z wydaniem tej płyty w Europie?

Przede wszystkim zależy mi na tym, aby została zauważona. Ten album to efekt ciężkiej pracy, nie tylko mojej i chcę, aby ktoś to docenił. Oczywiście, przyjemnie jest być na pierwszym miejscu list przebojów, ale to jest dla mnie kwestia trochę mniej ważna. Przede wszystkim chcę, aby te piosenki się spodobały. Jeśli zdarzy się tak, że album przejdzie jednak niezauważony, to wcale nie załamię rąk. Wiem, że to, co robię, jest dobre i w końcu ktoś to doceni. Będę nadal ciężko pracować. Mówiąc nieskromnie - wydaje mi się jednak, że nie ma takiego powodu, dla którego ten album powinien okazać się porażką.

A co dla ciebie oznacza słowo ?sukces??

Sukces to przede wszystkim uznanie dla tego, co robię, ze strony jak największej liczby ludzi. Nie zależy mi na tym, aby podziwiać moją urodę, albo mówić mi, że jestem wspaniałą dziewczyną. Bardziej zależy mi na tym, aby usłyszeć, że moje piosenki wywołują w ludziach pozytywne reakcje, dobrze ich nastrajają i bardzo im się podobają. Jeśli osiągnę to, reszta przyjdzie sama.

Czy jednak nie masz żadnych obaw związanych z przyszłością?

Oczywiście, że mam. Najbardziej obawiam się utraty anonimowości. Wiem, że to jednak rzecz nieunikniona i skoro tak ma być, to muszę się z tym pogodzić. Taki jest już ten show biznes.

Dziękuje za rozmowę

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mieszka | piosenki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy