Reklama

"Nie boimy się eksperymentować"

"Anaclasis" jest już piątym dużym albumem w 15-letniej karierze Hate. Twoje wcześniejsze zapowiedzi o zerwaniu z klasycznie pojmowanym death metalem okazały się być prawdą. Nie wiem, czy należałoby tu mówić o terapii szokowej, jaką zaserwowaliście tą płytą swoim fanom, jednak jest to zmiana dość wyraźna. Zastanawiam się, czy ten materiał nie przyniósł ci od dawna oczekiwanej ulgi.

Nagranie każdej płyty przynosi ulgę. To jest tak jakbyś pozbył się pewnego bagażu emocji, albo obsesyjnych myśli, które nosisz w głowie i pragniesz z siebie wyrzucić. Ulga jest tym większa, że nagraliśmy naprawdę świetny album, który wzbudza duże zainteresowanie na Zachodzie. Od dnia premiery przyszło już chyba z 40 wywiadów, większość z prestiżowych zachodnich magazynów. Dostajemy też mnóstwo maili z gratulacjami z Polski i całej Europy. Oprócz ulgi czuję też satysfakcję z tego, że mój wysiłek został doceniony.

Reklama

Od zawsze byłem przekonany, że jesteś zdeklarowanym deathmetalowym ortodoksem. A może, jak w przypadku każdego rozsądnego metalowca, na pewnym etapie odważna chęć rozwoju wygrała w końcu z bezpieczną postawą asekuranta?

Znam wielu metalowców -zapewne rozsądnych - którzy całe życie grają jeden i ten sam shit, bez najmniejszych odstępstw od raz przyjętego stylu. U nich nie zaobserwujesz odważnej chęci rozwoju. Mimo to, wielu z nich odnosi sukces. Można więc powiedzieć, że żeby się rozwijać muzycznie i proponować rzeczy nowe i kontrowersyjne, nie wystarczy chęć rozwoju. Trzeba też mieć jaja.

My chcieliśmy dokonać poważnych zmian w brzmieniu Hate już na płycie "Awakening Of The Liar", ale powstrzymał nas brak odpowiedniego sprzętu. Nie mieliśmy wtedy jeszcze pojęcia o sequencerach, ani o tym jak je dobrze wykorzystać. Dlatego poprzedni album jest jeszcze dość tradycyjny. Sample pojawiają się na nim jedynie w trzech miejscach.

Od dawna jednak czujemy, jak wielu ludzi, że ekstremalna muzyka potrzebuje nowych środków wyrazu, nowych brzmień. Krótko mówiąc, nie podchodzimy do muzyki dogmatycznie, ani asekurancko. W przeciwieństwie do innych kapel, nie boimy się eksperymentować.

Jesteśmy prawdopodobnie jedynym zespołem w tym kraju i jednym z nielicznych na świecie, które grając ekstremalny metal, używają na scenie sequencera, czego nie należy mylić z klawiszami. I nie są to tylko intra, ale integralne podkłady i sample odtwarzane w czasie rzeczywistym, które stanowią część utworów. To bardzo wzbogaca nasze brzmienie na żywo, jednocześnie wymaga od nas dużo dyscypliny i świetnego zgrania.

Do muzyki z "Anaclasis" można wracać wielokrotnie i to nie tylko z potrzeby zaaplikowania sobie dzienne dawki machania głową. Innymi słowy, album jest dużo bardziej interesujący, i nie wiem czy nie wynika to gównie ze zwolnienia obrotów. Tej muzyki po prostu "się słucha". Jak to znajdujesz?

Widzisz, to jest dziwna sprawa z tymi obrotami. Jeśli byś przyłożył metronom do nowej płyty Hate, to byś zobaczył, że gramy przeciętnie o 30-40 uderzeń metronomu na minutę szybciej niż na poprzedniej płycie. Ludzie jednak odnoszą wrażenie, że nowa płyta jest wolniejsza, bo zawiera kilka wolnych, przestrzennych fragmentów. Myślę, że płyty słucha się dobrze przede wszystkim dlatego, że jest transowa i jednocześnie zróżnicowana. To jest dość rzadka cecha jak na death metal. Każdy utwór ma swój charakter i dzięki temu na płycie nie ma nudy.

Czy w związku tą muzyczną przemianą, zmieniło się również twoje podejście do samych nagrań i produkcji? Album brzmi bardzo klinicznie, co pasuje do tych dźwięków jak ulał. Bardzo sterylnie.

Właśnie taki sound chcieliśmy uzyskać: zimny, nieludzki, przypominający nieco brzmienie muzyki industrialnej. Myślę, że to największa zmiana jaka zaszła w naszym stylu od płyty "Awakening Of The Liar". Produkowałem ten album z moim dobrym kumplem Krisem Wawrzakiem i pod koniec stwierdziliśmy obaj, że właśnie takiego brzmienia szukaliśmy. Jest kilka rzeczy, które miały szanse zabrzmieć jeszcze lepiej, ale myślę, że to dopiero początek. Wciąż się uczę i jestem pewien ze doświadczenie wyniesione z pracy nad tą płyta będzie jeszcze procentować w przyszłości.

Zatwardziali zwolennicy ekstremalnych dźwięków nie powinni jednak dramatyzować, gdyż mimo elektroniki i okazjonalnych melodii, wasza nowa płyta to wciąż death metal, a nie połączenie Ministry z In Flames. Z tego wniosek, że gęsta brutalność jest wciąż ważna dla tożsamości Hate. Zgodzisz się?

Powiedziałbym, że jest to kwintesencja naszej muzyki i nie wyobrażam sobie, aby było inaczej. Cała sztuka polega na tym, żeby tworzyć muzykę zróżnicowaną brzmieniowo, nie rezygnując z jej ekstremalności.

Jak sądzę, "Anaclasis" nie jest też chyba przysłowiowym skokiem w bok. Można liczyć, że w podobnym kierunku będziecie się rozwijać w przyszłości? Z drugiej strony głupio by było gdybyście skończyli jak, dajmy na to Morgoth.

To nam z pewnością nie grozi. Widzisz, ja jestem maniakiem szybkich, brutalnych dźwięków i nie zamierzam tego zmieniać. Dla mnie Hate utożsamia bunt na wielu poziomach, bunt przeciwko systemom, które nas otaczają, systemom politycznym, moralnym, religijnym. Bunt, agresja, wściekłość i radykalizm będą zawsze obecne w muzyce Hate.

Świeżym nabytkiem w szeregach Hate jest Kamil "Hellbeast" Kondracki. Poszukiwania następcy Kaosa trwały jednak dość długo. Z tego, co słyszałem chętnych było sporo. Postawiliście jednak na młodego człowieka, którego nazwisko nie jest powszechnie znane. Skąd taka decyzja?

Hellbeast, jako jeden z nielicznych, okazał się być gitarzystą kompletnym, którego nie trzeba specjalnie przyuczać. Ma dobrą technikę, wyczucie rytmu i jest w ogóle bardzo zaangażowany w granie. Świadczy o tym fakt, że w wieku 19 lat, ma swoje dwie kapele, do których pisze sto procent muzyki.

Na pierwszym przesłuchaniu okazało się, że był w stanie zagrać prawie cały materiał z "Awakening Of The Liar". Zanim podjąłem decyzję o przyjęciu go w nasze szeregi, byłem też na koncercie jego zespołu i stwierdziłem, ze na scenie też sobie dobrze radzi. Jest z pewnością lepszym muzykiem od Kaosa i posiada też coś, co się określa jako charyzmę. Jak na razie współpraca układa nam się bez żadnych zgrzytów.

Myślisz, że ludzie, choć w części i przy dobrej woli są w stanie pojąć treść twoich tekstów?

Jestem przekonany, że tak. Większość jest napisana dość prostym językiem, zwłaszcza teksty z "Anaclasis". Wśród ludzi na Zachodzie, wiele osób czyta dość wnikliwie moje teksty, a potem pytają mnie w mailach o różne sprawy. Przykładam znaczenie do tekstów, bo one nadają treść muzyce i tworzą coś takiego jak przesłanie Hate. Mam wrażenie, że z każdą płytą jestem coraz lepiej rozumiany. A to wrażenie pochodzi z listów, które kierują do mnie nasi fani.

Nie pamiętam, żebym kiedyś widział teledysk Hate. Dziś nie jest to już takie kosztowne, więc może warto?

Właśnie rozmawiam z naszym wydawcą (Listenable Records) o nakręceniu klipu do utworu "Anaclasis". Jeśli wszystko dobrze pójdzie, już na początku przyszłego roku zabierzemy się do realizacji. Mam pewien niedosyt po wydaniu DVD "The Litanies Of Satan", na które nie mieliśmy zbyt dużego wpływu.

Zwłaszcza galeria zdjęć, wywiad i wiele innych materiałów, które oprócz koncertu znalazły się na tym DVD, nie było z nami konsultowanych. Firma Metal Mind zrobiła to po swojemu, bez pytania nas o zdanie i dlatego są na tym wydawnictwie rzeczy, które mnie - i myślę że nie tylko mnie - zwyczajnie żenują. Chciałbym, żeby teledysk w jakiś sposób zrekompensował mi to poczucie. Mamy już scenariusz i ludzi, którzy mogą go zrealizować. Teraz wszystko zależy od wytwórni.

W grudniu odbędzie się charytatywny koncert poświęcony pamięci Krzysztofa Raczkowskiego. Jaki obraz Docenta pozostanie w tobie na zawsze?

Pamiętam wiele sytuacji związanych z jego osobą, ale chyba najbardziej tę ostatnią trasę którą graliśmy w Europie, miedzy innymi z Dies Irae. Wiele razy miałem okazję rozmawiać z nim w nocy, kiedy już prawie wszyscy spali. Doc podobnie jak ja miał kłopoty ze snem i grał wtedy w gry komputerowe na laptopie. Ja z reguły schodziłem na dół obejrzeć jakieś filmy.

Długo wtedy rozmawialiśmy o różnych sprawach. Doc, jak rzadko który metalowiec, czytał gazety i nie były to metalowe pisemka ani świerszczyki. Można było z nim porozmawiać o polityce, historii, nowych technologiach itd. To był bardzo inteligentny facet. Myślę, że miał dystans do ludzi, bo mało kto był na jego poziomie. Zawsze będę pamiętał te rozmowy z nim i jego grę na bębnach, której nikt nie dorównuje.

Macie w planach trasę w Europie, a może jeszcze dalej, za Oceanem? Czy w tej kwestii Listenable wyciąga do was pomocną dłoń?

Wszystko wskazuje na to, że tak, jednak nie mogę jeszcze podzielić się żadnymi szczegółami. Jak będę już coś wiedział, na pewno to ogłosimy. Materiał z "Anaclasis" ma szansę świetnie wypadać na żywo, dlatego z niecierpliwością czekam na potwierdzenie koncertów.

Zmieniając temat. Obserwujesz może poczynania Mittloffa, twojego byłego kolegi z zespołu?

Tak, jestem chyba na bieżąco jeśli chodzi o poczynania Mittloffa. Gra obecnie progresywnego rocka w zespole Riverside i z tego co widzę zapełnili pewną niszę jeśli chodzi o taką muzykę na naszym rynku. Praktycznie nie mają konkurencji, bo prawie nikt u nas nie gra takiej muzyki na dobrym poziomie. Mają więc spore powodzenie, jednak nie tak wielkie jak przedstawia je sam Mittloff, mistrz propagandy i samopromocji (śmiech).

Życzę mu jednak jak najlepiej, bo zasłużył sobie na to chociażby przez długoletnią pracę i wytrwałość.

Od dłuższego czasu chciałem cię o to zapytać. Dlaczego kontaktujesz się z prasą wyłącznie po angielsku? Stronę też macie tylko w języku Szekspira. To jakaś trauma po lekcjach z polskiego? Nie zrozum mnie źle, ale muszę przyznać, że to trochę irytuje.

To wynika z braku czasu. Już dwa razy podchodziliśmy do tworzenia polskiej wersji naszej strony i za każdym razem coś nas od tego odrywało. Ale mogę obiecać, że trzecie podejście się uda. Do zobaczenia na koncercie poświęconym pamięci Doca! Praise Your Demons!

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: boja | metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy