Reklama

"Nadchodzi Era Szczura"

Płyta "Rat Race (Sworn Kinds Final Verses)" była określana mianem metalowego soundtracku. Do jakiego filmu by pasowała taka ścieżka dźwiękowa, albo o czym byłby film zrobiony do tej muzyki?

Cube: Myśleliśmy o takiej konwencji postapokaliptycznej, czyli jakieś tam "Mad Maxy", "Fall Outy".. Chcieliśmy stworzyć taką otoczkę wokół muzyki i myślę, że właśnie tak postapokaliptycznie ona brzmi.

Czy inspirował was też "Matrix"?

Cube: Chyba niekoniecznie. Musielibyśmy spytać się Psycho, naszego wokalisty.

Yanuary: On był odpowiedzialny za warstwę liryczną.

Reklama

Cube: My później staraliśmy się do tego nawiązać - graficznie, muzycznie. Myślę, że w jakimś tam procencie nam się to udało.

Co byłoby zatem tematem takiego filmu?

Cube: Oczywiście zagłada ludzkości i nastanie Ery Szczura. W tekstach przewija się motyw walki korporacji z różnymi organizacjami anarchistycznymi, które na końcu się ścierają i ma miejsce Apokalipsa.

Wygląda na to, że sporą wagę przywiązujecie do tekstów.

Yanuary: Tak naprawdę to dopiero na tej płycie.

Cube: Nie zawsze tak było.

Yanuary: Chcieliśmy, żeby nasz czwarty album jeśli chodzi o warstwę liryczną tworzył pewną całość, opowiadał jakąś historię.

Cube: Od pewnego czasu chodziło nam to po głowie

Jak byście mogli więcej powiedzieć, czym jest ten Syndykat.

Cube: Uff. Można powiedzieć, że archetypiczną korporacją. To bezimienna, totalna organizacja państwowa, która przejmuje dominację nad całością rzeczywistości - po prostu gigakorporacja. Trudno na to nam odpowiadać, bo ja też te teksty traktuję jako odbiorca. Nie jestem twórcą tego konceptu, wręcz przyznam szczerze, że do końca go nie rozumiem (śmiech). Nie rozumiem na przykład cytatu na początku płyty [z Josepha Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy - przyp. red.], ale na pewno ma on jakieś znaczenie.

Januray: Te inspiracje są na pewno wzięte z życia codziennego Psycho, ale nie wgłębialiśmy się dokładnie, o co mu chodziło.

Cube: Woleliśmy nie pytać (śmiech). Ja to traktuję bardziej komiksowo niż polityczno-socjologicznie. Mnie podoba się bardziej ta estetyka.

Pamiętam, że mówiliście, iż lubicie muzykę filmową. Czy coś ostatnio zwróciło waszą uwagę? Może będzie kolejna przeróbka w stylu "Ostatniego Mohikanina"?

Cube: Jeśli chodzi o przeróbki, to raczej nie. Mamy już dość przeróbek, bo w pewnym momencie zaczęliśmy się z nimi kojarzyć, a to chyba nie jest dobrze.

Yanuary: Cover "Frozen" [Madonny, z płyty "Ray Of Light" z 1998 roku - przyp. red.], który kiedyś zrobiliśmy, do tej pory jakoś tak na nas ciąży.

Cube: Jeździmy na koncerty, a wszyscy krzyczą: "Frozen! Frozen!". A my sobie próbujemy przypomnieć, co to za numer (śmiech).

Yanuary: A jeśli chodzi o inspiracje soundtrackowe, to w moi przypadku jest to druga część filmu "Matrix" jakoś na mnie wpłynęła, co wykorzystałem na tym albumie. Jest bardzo dużo dobrych soundtracków, np. z "Pasji", ale akurat to się nie wiąże z tą płytą.

Nie wiem czy się zgodzicie, ale moim zdaniem Thy Disease na tej płycie poszedł w stronę takiego trochę cyber metalu w stylu Fear Factory. Zresztą nie tylko muzyka, ale także całą oprawa graficzna może budzić takie skojarzenie.

Cube: Jest to sensowne porównanie.

Yanuary: Nie mogę powiedzieć, że nie lubię Fear Factory. Jest to zespół bardzo profesjonalny i na pewno jakiś wpływ na tę płytę miał. Ale za wszelką cenę chcieliśmy zrobić coś swojego, coś indywidualnego.

Wydaje mi się, że takiego zespołu jak nasz, w Polsce jeszcze nie ma - wykorzystującego dużą ilość elektroniki i klawiszy, tak jak to zrobił Cube na tej płycie.

Cube: Kojarzy się z Fear Factory, bo się musi z czymś kojarzyć. Nie da się ukryć, że jest to inspirowane takim brzmieniem "fearfactorowskim". Tak czy inaczej nie mamy kompleksu kojarzenia się z kimś. Uczciwie mówiąc, jest jakieś podobieństwo.

Yanuary: Na pewno sekcja rytmiczna, bo Fear Factory wykorzystuje takie patenty na stopach, które głośno grają. U nas też to jest wykorzystywane..

Cube: ... z tym, że wykorzystujemy tą formę do robienia czegoś swojego.

Nie tak dawno muzycznie określaliście się jako zespół black / death metalowy. Tego pierwszego elementu to już raczej niezbyt wiele zostało.

Cube: Za mało szatana (śmiech).

Yanuary: Od jakiegoś czasu wyrośliśmy z tego. Za wszelką cenę chcieliśmy wyrobić sobie własny styl, dlatego pozbyliśmy się tych wpływów black metalowych.

Cube: Pamiętam jak na początku wydawaliśmy płytę "Cold Skin Obsession", to była mocna inspiracja Dimmu Borgir i takim graniem. Ale szybko nam to przeszło, bo to chyba była wtedy taka moda. Nadal lubimy Dimmu Borgir, ale to nie jest to co chcemy grać. Nie uważamy się za zespół black metalowy.

A czujecie jakieś pokrewieństwo ze sceną deathową?

Yanuary: Już mniej, choć na pewno korzenie deathowe nasza muzyka ma.

A jak byście mieli własnymi słowami mieli określić muzykę z płyty "Rat Age"?

Cube: Ktoś użył sformułowania "cybernetyczny metal", które mnie bardzo rozśmieszyło - tzn. brzmienie tej etykietki. Ale faktycznie - czemu nie? Niech będzie elektroniczny death metal.

Jak tak dalej pójdzie to Thy Disease zostanie twoim solowym projektem. Patrząc na zdjęcia zespołu z okładek poszczególnych płyt, skład się systematycznie zmniejsza, a obecnie jest was czterech.

Yanuary: Zawsze był trzon w tym zespole, czyli ja, Cube i Psycho. To był nasz zespół, a reszta to byli albo muzycy sesyjni, albo osoby, które hobbystycznie wtedy patrzyły na świat.

Cube: Sesyjni to nie byli, ale w przypadku poziomu grania jak na pierwszych dwóch płytach to jest naturalne, że się ludzie przewijali, rezygnowali. To było podziemie, więc nie ma takiej motywacji, żeby to robić. Niektórym się nudziło.

Yanuary: Musieli też wybrać między pracą a graniem. Ale zawsze dążyliśmy do tego, żeby pracować w czwórkę. Za muzyką zawsze byliśmy odpowiedzialni ja i Cube, a za warstwę liryczną Psycho, więc tak naprawdę wszystko robiliśmy w trójkę, a reszta tylko grała. Teraz jesteśmy sobie w stanie sami poradzić w studiu, bo nagrywam także bas, a na koncertach na basie gra z nami Waran, gitarzysta zespołu Crionics.

Cube: Mamy też perkusistę, który wykazuje większe zaangażowanie niż wcześniejsi. Po prostu zależy chłopakowi, co nas cieszy, bo lepiej się nam pracuje.

Yanuary: Jego umiejętności są też dla nas wystarczające.

Choć w zapowiedziach pisano o rzeczy z pogranicza metalu i elektroniki, to jak dla mnie po pierwszym przesłuchaniu Cube miał szansę się pokazać głównie w tych trzech niewiele ponad minutowych instrumentalnych przerywnikach. Ta elektronika nie jest tak słyszalna, tylko raczej ukryta gdzieś pod spodem.

Cube: Może dlatego, że elektronika ludziom się kojarzy z pewnym trzonem rytmicznym, a u nas jest to załatwione przez żywą sekcję. Nie jest to taka elektronika w niemieckim pojęciu, że gitara coś sobie szumi, a tak naprawdę stopa cały czas nawala i jakiś koleś ryczy do mikrofonu.

Yanuary: Te elementy klawiszy nie są na pierwszym planie, bo tego nie chcieliśmy. Są schowane, czyli dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu zaczyna się do tego docierać.

Cube: To jest też trochę błąd, który popełniliśmy w miksie - tak nam się teraz wydaje, bo inaczej byśmy płytę zmiksowali. Może było by to bardziej uwydatnione.

Jaką rolę odgrywają klawisze w waszym zespole?

Yanuary: Moim zdaniem bardzo dużą. Wcześniej klawisze były innego rodzaju. Ten zespół cały czas się rozwija, więc nie możemy stać w miejscu i nagrywać kolejnych płyt, gdzie z klawiszy rozbrzmiewa symfonia.

Cube: Według mnie te klawisze "ucharakterniają" nasze brzmienie, dzięki nim jest ono inne. Może przez to jest ciekawsze spojrzenie na typowy aranż metalowy.

Yanuary: Na tej płycie jest sporo patentów, gdzie grają klawisze z samą sekcją, gitary w ogóle wtedy nie wykorzystywaliśmy. Wydaje mi się, że na następnych płytach takich motywów będzie więcej.

Cube: A w ilu procentach jesteś zadowolony z tej płyty?

Yanuary: Mogę to powiedzieć? W 90 procentach. To, co chcieliśmy uzyskać, uzyskaliśmy. Oczywiście, że są pewne braki i błędy, ale na czymś się człowiek uczy. Wydaje mi, że na następnej płycie będzie jeszcze lepiej.

Cube: Ja jestem zadowolony z "Rat Age" w 65 procentach. Wydaje mi się, że przy następnej płycie będzie widać co na tej płycie się nam podobało, a co jednak powinno być lepsze.

Yanuary: Jak dla mnie jest duży skok pomiędzy "Neurotic World Guilty", a "Rat Age". Produkcja jest lepsza, aranżacja numerów..

Cube: O tyle się one różnią, że "Neurotic.." to był w zasadzie eksperyment. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co z tej płyty wyjdzie. W jakim kierunku podążymy. Kawałki powstawały tak bardzo chaotycznie, klawisze powstały wyłącznie w studiu. Dopiero później wyciągnęliśmy wnioski, co nam się z tego podoba, a co nie. I właśnie metodą eliminacji zaczęliśmy robić nowe numery. To kontynuacja tamtych pomysłów i próba stworzenia z tego pewnej stylistyki.

Opowiedz zatem o tych instrumentalnych utworach, które nawet nie mają tytułów. Czy to celowy zabieg?

Cube: To wynika z samej koncepcji soundtracku. Tytuły mają te utwory, które mają teksty. A te, które nie mają to jest pewien obrazek, który towarzyszy jak okładka, czy jakieś grafiki. Nie widziałem sensu dodawania słów do czegoś, co w założeniu miało ich nie mieć. Tytułowanie tego wydawało mi się sztuczne.

Yanuary: Większość tych "przerywników" to taki instrumental przed danym utworem, to się łączy w jedną całość. Najpierw jest intro, które należy do pierwszego utworu "Prophecy", środkowy należy do "Fire Storm", i na końcu outro należy do "Rat Age".

Na koniec opowiedzcie o waszych pozostałych zespołach. Cube, czy możesz coś więcej zdradzić o sesji Delight w Kanadzie? Podpisaliście kontrakt z wytwórnią Roadrunner, to oczekiwania pewnie są spore.

Cube: Płyta jest praktycznie wyprodukowana do końca, jeszcze zostały ostateczne miksy. Współpraca fenomenalna. Jarek [Baran, gitarzysta - przyp. red.] i Paulina [Maślanka, wokalistka - przyp. red.] wyjechali do miasteczka Gibsons w Kanadzie, tam nagrywali z Rhysem Fulberem [współpracownik m.in. Fear Factory, Paradise Lost, Front Line Assembly - przyp. red.]. Świetne doświadczenie, dużo się tam nauczyli i ten numery będą brzmiały bardzo dobrze.

To będzie płyta "Od Nowa", która już się pojawiła w Polsce, z dodatkowymi czterema utworami [proporcje się zmieniły i wyglądają obecnie tak: 5 utworów z "A New" i 7 nowych kompozycji - przyp. red.]. Przede wszystkim te wszystkie utwory zostały nagrane od początku, w troszeczkę innym aranżu, z innym brzmieniem, po angielsku, z żywą perkusją.

Z tego co wiem, to najbardziej realny termin to jest sierpień. Płyta nosić będzie tytuł "Divided" [ostatecznie zmieniono go na "Breaking Ground" - przyp. red.]. Na początku lata będziemy kręcić teledysk i też szykuje się duża produkcja.

Yanuary, opowiedz zatem co się dzieje w Anal Stench?

Yanuary: Mamy praktycznie skończony cały album i chcemy podpisać jakiś w miarę normalny kontrakt. Nie będzie to tak brutalna płyta jak pierwsza ["Stench Like Six Demons - przyp. red.], bo ta druga już była lżejsza. Teraz też chcemy troszkę lżej zagrać, choć oczywiście będą elementy death metalu. Wydaje mi się, że płyta powinna być w okolicach wakacji.

Ostatnio pojawił się także teledysk do utworu "Charnobyl Hydrogenic Bomb".

Yanuary: W kwietniu obchodziliśmy 20. rocznicę wybuchu nuklearnego reaktora w Czarnobylu. Teledysk przedstawia całą tragedię, która miała miejsce 20 lat temu w Czarnobylu i mieście Priwiat.

Zdjęcia zostały nakręcone podczas koncertu Anal Stench w krakowskim klubie "Loch Ness". Reszta to autentyczne ujęcia z wybuchu, i tego jak ekipa ratunkowa przyjechała na śmierć, ponieważ nie wiedzieli, że muszą mieć profesjonalne kombinezony.

To już na sam koniec powiedz, jak wyglądają nowości z obozu Crionics?

Yanuary: Już zostały rozpoczęte prace nad nową płytą, w okolicach czerwca zamierzamy wejść do studia. Z tego co pamiętam, to premiera przewidziana jest przez wytwórnię Candlelight na grudzień, a polska premiera na połowę października.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Thy Disease
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy