Reklama

"Muzyka to nie zawody"


Ekstremalne formy muzycznej ekspresji bywają różne. Ortodoksyjnie wtórne, ale i wizjonersko zaskakujące, głębsze w swym przekazie, jak i schematycznie płytkie, w końcu mogą też intrygować, pozostawiając po sobie miejsce na myśl, a nie tylko szum w uszach i poczucie braku jakiejkolwiek wyrazistej treści.

Olsztyńska grupa Third Degree wydaje się doskonale rozumieć te zależności, poszukując swej muzycznej wizji przez peryskop sięgający daleko nad powierzchnię brutalnej przeciętności. "Outstay", nowy album olsztynian, opublikowany przez wytwórnię SelfMadeGod w połowie lipca, należy do tych wydawnictw, których poznawanie nie ogranicza się do jednokrotnego przesłuchania. Świeża produkcja Third Degree zmusza wręcz do zagłębienia się w jej meandrach, frapuje i wciąga, nadal oferując muzykę o wysokiej nieprzyswajalności dla osób starszych. Third Degree to kolejny przedstawiciel, wciąż niewielkiego grona polskich zespołów o twórczych ambicjach wykraczających poza krajowe podwórko bezpiecznego średniactwa.

Reklama

Z Fazim, basistą Third Degree rozmawiał Bartosz Donarski.

Zanim światło dzienne ujrzał wasz nowy album "Outstay", w 2004 roku na rynek trafił materiał "The World Will Fall Soon...", dzielony z Antigamą i Herman Rarebell. To właśnie tamte nagrania i poprzedzający je split-album z japońskim Unholy Grave ("Loneliness Kills") zapoczątkowały nowy muzyczny rozdział w działalności Third Degree. Co miało wpływ na zmianę stylistyki zespołu, odejście od mniej lub bardziej typowego grindcore?a i pójście w stronę muzyki znacznie bardziej metalowej?

Nie mam pojęcia, czy w ten sposób można to odbierać, szczególnie, że kawałki, które znalazły się na splicie z Unholy Grave pochodzą z większej sesji nagraniowej; pozostała część utworów znalazła się na CD "Six Years Of 666". Nigdy nie zakładaliśmy, że będziemy grali bardziej punkowo, czy też metalowo. Droga, którą podążamy wytycza się sama na próbach.

Gramy to, co nam się podoba, bez jakichś szufladek, że ma być tak, a nie inaczej. W zasadzie to nigdy nie nagraliśmy materiału, który w całości byłby grindcore?owy, zawsze przemycaliśmy w mniejszym lub większym stopniu naleciałości innych gatunków muzycznych. Nam przy komponowaniu chodzi o to, żeby kawałek "jechał" i prał po pysku (śmiech). A to, że dla kogoś jest to bardziej grindowe czy metalowe - cóż, rzecz gustu.

"Outstay" okazał się jednak nieco inny od utworów zawartych na "The World Will Fall Soon...". Nowy materiał oferuje już nie tylko superszybkie tempa - co mogło się sprawdzać w mniejszych dawkach - ale znacznie więcej ciężaru, dynamizmu i pełnych suspensu zwolnień, budujących całkowicie inną atmosferę całości. Po raz kolejny spore zaskoczenie. Czy można zatem powiedzieć, że to, co dostaliśmy na "Outstay" jest kierunkiem, w którym będziecie starali się podążać w przyszłości? Czymś stylistycznie trwałym.

Czy kierunek obrany na "Outstay" zostanie utrzymany, to pokaże czas. Nasze kawałki powstają pod wpływem chwili, nikt nie przynosi gotowych riffów na próbę, wszystko odbywa się spontanicznie i jak nam coś się zazębia, to zaczynamy w tym dłubać. Ale raczej ten klimat będzie dominował na następnych wydawnictwach Third Degree. Gdybyśmy nagrali całą płytę z ostrą "tarzanką" to byłoby nudno i typowo dla gatunku, a tak jest coś, co nas wyróżnia spośród wielu kapel podpisujących się pod nurtem grindcore.

Z drugiej strony, "Outstay" przynosi także dźwięki trochę trudniejsze w odbiorze, bo osadzone w ramach grania spod znaku muzyki zdecydowanie mniej przyswajalnej dla przeciętnego amatora prostej "łupanki". Godflesh, Neurosis, Meshuggah czy Cult Of Luna to zespoły, które wydają się pozostawać w kręgu waszych muzycznych zainteresowań. A trzeba przyznać, że wymienione nazwy, choć znane, wciąż pozostają mocno elitarne. Jak to postrzegasz?

W zasadzie po części odpowiedziałem już na to pytanie, jednak zaintrygowała mnie w tym twoim zestawie Cult Of Luna. Nie żebym się czepiał, bardzo lubię ten zespół, ale jakoś nie odnajduję u nas pierwiastków wspólnych. Powiem tak: zespoły przez ciebie wymienione są nam w sposób większy, bądź mniejszy bliskie, i to jest naturalne, że przy robieniu utworów przemycamy nasze fascynacje na własny grunt.

A czy to jest muzyka elitarna? Nie wiem czy można tak sklasyfikować jakikolwiek gatunek muzyczny, dla kogoś elitarny może być black metal, a dla innego free jazz. Słuchamy bardzo różnej muzyki, gdybyśmy w swoje uszy pakowali tylko grindcore, to i nasza muzyka pewnie byłaby dużo prostsza i pozbawiona dźwięków, o które pytałeś.

Mówiąc o waszej nowej płycie nie można też zapomnieć, że mimo tych wszystkich zmian, Third Degree nadal pozostał wierny ekstremalnej ekspresji i brutalnemu radykalizmowi, którym wypełniony jest cały album. To nadal granie na "piątym biegu", tyle że kierowca ma już legalne prawo jazdy. Co ty na to?

Prawo jazdy mam od dawna (śmiech). A tak poważnie to na pewno jest to najdojrzalsza rzecz, jaką zrobiliśmy do tej pory pod szyldem Third Degree. A że zespół z założenia miał grać ekstremalną muzykę - to musi być szybko, co wcale nie oznacza prostacko, ale o tym rozmawialiśmy już wcześniej. Na płycie dominują szybkie kawałki i raczej tak będzie zawsze, chociaż kto wie, jak zwariujemy, to może nagramy płytę disco.

Nowe utwory mają również wyraźnie depresyjny charakter, a po przeczytaniu tekstów można dojść do wniosku, że rzeczywistość, w której przyszło nam wszystkim żyć, nie pozostawia zbyt wiele miejsca na nadzieję. Nie jesteście też głosem ludu, jak chociażby Napalm Death, a znacznie bardziej ukrytymi obserwatorami dzisiejszych realiów. Skąd w was tyle negacji, i nie mniej złości?

Kiedyś w Third Degree teksty były właśnie bliższe "głosowi ludu", zmieniało to się na każdym materiale, no i jest jeszcze jeden powód - we wcześniejszych kawałkach teksty były w większości pisane przeze mnie. Teraz jest tak, że w końcu w zespole jest wokalista, który sam sobie pisze liryki i wszystko układa, co bardzo mnie cieszy.

A skąd w nas tyle negacji? Wystarczy popatrzeć przez okno, albo włączyć wiadomości i masz odpowiedź. Żyjemy w barbarzyńskich czasach, nie można tego inaczej określić, do tego na naszych oczach rozpoczyna się najgorsza z wojen - wojna religijna. Wojna o wiarę w wyimaginowane bóstwa to największa makabra. Zawsze w takich konfliktach dochodziło do największych zbrodni. Dodając do tego matactwa politykierów otrzymujemy ponury obraz czasów, w których przyszło nam żyć. Czy jest tu miejsce na radość i nadzieję?

.

Jak właściwie należy traktować "Outstay"? Czy nie jest to tak naprawdę, w pełni wartościowy debiut? Przyznam się, że o "Obliczach Terroru" dowiedziałem się dopiero niedawno.

Ostatnio rozmawialiśmy o tym w zespole i w zasadzie można tak traktować tę płytę. W końcu po latach nagraliśmy materiał, który został wydany na srebrnym krążku. Chociaż wspomniane przez ciebie "Oblicza Terroru" miały ukazać się zarówno w wersji analogowej, jak i na kompakcie.

Niestety stało się tak, że wydawnictwo się posypało, a my już nie mieliśmy energii na to, żeby wydać to właśnie na wspomnianych wyżej nośnikach. Tak, że "Outstay" można traktować w taki właśnie sposób.

W waszych szeregach znów doszło do przetasowań. Nie tak dawno powrócił do was Szymon Czech. Czyżby, po wyprodukowaniu "Outstay", stwierdził, że nowa muzyka warta jest dołączenia do składu?

To nie tak. Szymon wrócił do zespołu na miesiąc przed nagraniem płyty. Jeden z nagranych utworów zrobiliśmy razem jeszcze przed jego odejściem z Third Degree, reszta to dzieło pozostałych członków zespołu.

Absencja Szymona w naszych szeregach nie była spowodowana jakąś kłótnią, czy czymś w tym stylu, po prostu w pewnym momencie Szymon przestał mieć czas na granie w dwóch zespołach. Wybrał Nyia i tyle. My podążyliśmy swoją własną drogą. Zawsze mieliśmy ze sobą kontakt i nadszedł taki moment, że Szymon pojawił się ponownie w szeregach Third Degree.

Zatrzymując się przy produkcji. Praca z Szymonem była dla was zapewne czymś najzupełniej naturalnym. Muszę przyznać, że "Studio X" zagwarantowało brzmienie na naprawdę dobrym poziomie.

Z Szymonem siedzącym za konsoletą nagraliśmy wszystkie materiały Third Degree. Było dokładnie tak jak mówisz, to całkiem naturalne, że i tym razem tak się stało. Po co mieliśmy szukać kogoś innego, skoro pod ręką była osoba, której bez obaw mogliśmy powierzyć produkcję płyty. Bardzo wiele zawdzięczamy Marcinowi i "Studiu X".

Sprzęt i atmosfera panująca w tym obiekcie doskonale się sprawdziły przy robieniu tej płyty. Mamy nadzieję, że nasza współpraca będzie dalej taka owocna. Dodam jeszcze, że materiał był nagrany w "Studio X", a miksy i mastering zrobiliśmy w "Elephant Studio" - domowym studio Szymona.

Z wytwórnią SelfMadeGod związani jesteście już od dłuższego czasu. Daleki jestem od przysłowiowej "wazeliny", patrząc jednak na poczynania tej firmy, dochodzę do wniosku, że w undergroundzie wciąż można robić coś naprawdę pozytywnego, łącząc entuzjazm z profesjonalizmem.

Jasne, że można, wystarczy spojrzeć na takie Relapse [Relapse Records - amerykańska wytwórnia ? przyp. red.]. Karolowi jeszcze trochę brakuje by być takim potentatem na rynku muzyki ekstremalnej, ale robi wszystko w tym kierunku, żeby firma się rozwijała. Prawda jest taka, że jak masz kasę z roboty, która cię kręci, to masz i motywację do takiej pracy.

Poza tym SelfMadeGod wychodzi poza underground. Karol stara się sprzedawać swoje wydawnictwa nie tylko w podziemiu, ale i na oficjalnym rynku. Na pewno zaraz znajdzie się wielu krytyków, że to już nie jest underground i niezależność.

Według mnie niezależność polega zupełnie na czymś innym. Jesteś tak długo niezależny, dopóki nie zrobisz czegoś wbrew sobie i na przykład dlatego jesteśmy związani z SelfMadeGod. My robimy swoje bez ciśnienia ze strony Karola, a Karol robi swoje i wiemy, że robi to dobrze.

Czy śladem sukcesu Toxic Bonkers, są szanse na wideoklip Third Degree?

Oczywiście myślimy o klipie, ale w tej chwili nie jesteśmy w stanie wyłożyć jakichkolwiek pieniędzy na jego realizację, zobaczymy co z tego wyjdzie. Mamy paru znajomych, którzy parają się takim rzemiosłem, to może coś wynegocjujemy i zrobimy coś ciekawego.

Część z was udziela się również w Herman Rarebell. Czy plany zarejestrowania dużego albumu lub EP-ki są wciąż aktualne? Jak traktujecie ten projekt?

W Herman Rarebell udziela się były wokalista Third Degree Czarny, który obecnie częściej bywa w Londynie, niż w Olsztynie, i moja gruba osoba na basie. Reszta Hermana to Seb i Siwy z Antigamy. Prawdopodobnie w grudniu nagramy materiał na płytę. Jaka będzie jego długość, nie jestem w stanie powiedzieć, ale jeżeli chodzi o stylistykę to myślę, że pozostaniemy wierni temu co było na 3-way splicie wydanym przez SelfMadeGod. Zespół traktujemy całkiem poważnie, chociaż sam projekt jest robiony na pełnym luzie i z dużą dawką humoru.

Od paru lat działa w Polsce kilka młodych grup, które wyraźnie starają się uciec od stereotypowego postrzegania krajowej muzyki ekstremalnej, spod znaku, często siermiężnego death metalu. Myślę tu o takich formacjach, jak Antigama, Neuma, Moja Adrenalina, Nyia czy w końcu Third Degree. Nie sądzisz, że to właśnie te zespoły stanowią dziś nową, lepszą i znacznie ciekawszą jakość na polskiej scenie?

Ja wychodzę z założenia, że muzyka to nie zawody, każdy słucha tego czego lubi, nie potrafię i w zasadzie nie chcę oceniać w ten sposób tego, co dzieję się na krajowej scenie. Na pewno bliższa jest mi twórczość wymienionych przez ciebie zespołów, choćby nawet dlatego, że znamy się z tymi ludźmi osobiście. Powiem szczerze, że zbytnio nie śledzę tego co dzieje się na krajowym podwórku. Jak mi coś wpadnie w łapy to posłucham i mam jakieś tam swoje zdanie na ten temat i tyle. A czy my mamy do zaoferowania coś więcej? To chyba zależy od decyzji i zdania słuchaczy.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ekstremalne | szymon | studio | zawody | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy