Reklama

"Jesteśmy niedokochanym narodem"

Na tydzień przed premierą najnowszej płyty Arki Noego, "Daj na zgodę", sklepy zamówiły sto tysięcy sztuk. Jak zareagowałeś na taką wieść?

Byłem zaskoczony i zadowolony.

Muzyka z płyty "Daj na zgodę" jest ostrzejsza od wcześniejszych dokonań Arki Noego. Czyżby zaczęło ci brakować ostrego grania?

Nie brakuje mi ostrego grania. Chodzi o to, aby szukać nowych rozwiązań, żeby dzieciom się nie nudziło. W sumie to one zdecydowały o ostatecznym brzmieniu tej płyty.

Na wkładce wymienione są nazwiska aż 24 dzieci. Czy Arka Noego cały czas się rozrasta?

Reklama

Tu nie ma stałego składu, jest dużo różnych gości. Wymieniliśmy wszystkich, którzy brali udział w nagraniu tej płyty. Na koncertach występuje 15-16 dzieci - głównie naszych, ale goście też się zdarzają.

A czy te dzieci, które w sumie odniosły spory sukces, nie zdradzają jakichś oznak gwiazdorstwa?

Nie, ponieważ nie odniosły żadnego sukcesu.

Ale sprzedaż dużej ilości płyt i liczne koncerty teoretycznie mogłyby im zawrócić w głowach.

Nie, dlatego że tutaj na pierwszym miejscu są piosenki, nie zespół. Twoje pytanie pokazuje pewną rzeczywistość, w jakiej żyjemy. Ludzie zajmujący się muzyką traktują ją w kategoriach towaru i sprzedaży. Ja osobiście wierzę, że są jeszcze twórcy, którzy nie myślą wyłącznie w tych kategoriach. Najważniejsza jest piosenka, jej funkcja, intencja jej powstania. Gdybyśmy chcieli robić z tego biznes, to nie rozdalibyśmy kilku milionów płyt, tylko byśmy je sprzedali. Nam zależy na jak najlepszej dystrybucji, na dotarciu do człowieka, który chce usłyszeć nasze piosenki - bo wierzę w to, że są one potrzebne. Nie każdy wstaje w sobotę o 8:45 i ogląda "Ziarno".

W wywiadach bardzo często wychodzi, że ludzie kompletnie nie są zorientowani w tym, jak działa Arka Noego. To jest zespół, który towarzyszy katechetyczno-edukacyjnemu programowi dziecięcemu "Ziarno". Mało ludzi, z którymi rozmawiam, ogląda ten program i w związku z tym oni kompletnie nie rozumieją o co chodzi. To, co my robimy, jest formą pomocy. To się dosyć rozrosło, ludzie śpiewają te piosenki nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Ale ja to traktuję cały czas w kategoriach pomocy ludziom.

Gdybym chciał podchodzić do tego, jako do produktu muzycznego, to brałbym za to tantiemy. Ja tego nie robię od samego początku. Nie chce mi się już o tym mówić kolejny raz. Ci, którzy przeprowadzają wywiady, zwykle nie są w temacie, a często w ogóle nie wiedzą, o co pytać. Miałem takie doświadczenia już kiedy grałem w Acid Drinkers. Nagrywaliśmy świetną płytę, po czym przychodził pan redaktor i pytał, czemu Lica kiedyś pisało się przez "tz", a teraz jest przez "c". To w pewnym stopniu pokazuje, jaka jest dziś kondycja mediów.

Powiem ci, że ograniczyłem czytanie do lektury magazynów technicznych, typu "Studio i muzyka", bo muzycznej prasy nie da się dzisiaj czytać. Jest ona na tak słabym poziomie, że czasami aż się wstydzę za tych ludzi, którzy tam piszą. Ja pochodzę z takiego rocznika, który jeszcze stara się rzetelnie wykonywać swoją robotę. Dziś pojawiło się mnóstwo ludzi, którzy nie mają pracy i szukają czegokolwiek - robią wszystko średnio i boją się ryzykować, oddać całe swoje życie dla jakiejś sprawy. To się bardzo rzuca w oczy.

Pojawił się jakiś promyk nadziei - kupiłem wczoraj gazetę "Muza" i widzę, że piszący tam ludzie robią to dobrze. Ale ogólnie obecna kondycja tego całego show-biznesu, od którego ja się od dawna odcinam, jest fatalna. Moim zdaniem tu tkwi przyczyna niskiej sprzedaży płyt. Młodzi ludzie nie ufają temu, co się ukazuje, więc wolą przegrywać płyty, ryzykując 1,20 zł, a nie 60 zł wydanych na legalną płytę.

Ale taka a nie inna zawartość prasy muzycznej bierze się też z oczekiwań czytelników. Ludzie najchętniej czytają dziś o Tatu albo Ich Troje...

Na pewno tak. Z drugiej strony wszyscy atakują Ich Troje, a jednocześnie dwóch znanych artystów wydało płytę, która chce się zbliżyć do tego kierunku. Jest to bardzo smutne, gdy z jednej strony ktoś rzuca się na Ich Troje, krytykuje ten rodzaj muzyki, czy taką estetykę, a za chwilę sam nagrywa dokładnie taką samą płytę, tyle że przypominającą wcześniejsze dokonania Ich Troje, na trochę niższym poziomie.

Nawet chyba wiem, których artystów masz na myśli...

Nie chcę wymieniać ich nazwisk, bo ich szanuję, ale to, co zrobili, to po prostu płakać się chce... Wolałem schować się wśród gromadki dzieci, usiąść z nimi po turecku i grać im piosenki. Ich recenzje, ich szczerość, są dla mnie niepodważalne. Wolałem wrócić do domu, mieć szóstkę dzieci, tym bardziej, że dobrze się czuję z dzieciakami. Wiele razy przekonałem się, że świat nie da mi tego, czego naprawdę pragnę - tej radości, zadowolenia z życia.

Kiedy w INTERIA.PL ukazała się informacja o sukcesie nowej płyty Arki Noego, jeden z internautów napisał komentarz: "Koleś odszedł z Acid Drinkers, bo ponoć się nawrócił. Wyczuł kasę i tyle..." itd. Jak reagujesz na tego typu opinie?

Każdy ma prawo do własnej interpretacji. Pieniędzy w świecie rockowym nie ma za wiele, dobrzy muzycy często nie zarabiają dużo. Bardzo się cieszę, że się nam udało z Arką, bo mam szóstkę dzieci i to są spore wydatki. Natomiast Arkę założyłem półtora roku po odejściu z Acid Drinkers... W sumie nawet nie mam zamiaru odpowiadać na takie zarzuty, bo wysuwają je dzieci, które nie rozumieją o co chodzi.

Generalnie widzę w Polsce syndrom "niedokochania". Obojętnie, jak by nie było, ludzie są wiecznie niezadowoleni, ciągle jest im źle. Prezydent jest albo za gruby albo za chudy, proboszcz jest albo za pobożny albo za świecki, muzyk sprzedaje albo za dużo albo za mało płyt itd. Generalnie, jesteśmy "niedokochanym" narodem. To przejawia się m.in. w tego typu opiniach. Dlatego lubię pracować z dziećmi - one słuchają i albo coś im się podoba i przy tym skaczą, albo mówią: "Ale nuda!". Uważam, że to są najlepsi recenzenci i najlepsza publiczność.

Czy trudniej jest napisać piosenkę dla Arki Noego, czy dla Acid Drinkers?

We wszystkich zespołach, w których grałem, dobrze się bawiłem przy komponowaniu. Teraz jest tak samo. Nawet dzisiaj siedzieliśmy sobie i wymyślaliśmy nową piosenkę. Gdyby nam, dorosłym, nie sprawiało to przyjemności, to byśmy nie grali. Arka Noego to nie jest syntezator Casio i zaprogramowana perkusyjka. Mamy bardzo bogate instrumentarium, grają tu najlepsi muzycy: bracia Pospieszalscy, Ślimak, Darek Malejonek, Joszko Broda, Robert Drężek, "Stopa" Żyżelewicz z Voo Voo. To są muzycy, którzy nie graliby tutaj, gdyby im to nie sprawiało przyjemności, bo mają wystarczająco dużo swoich projektów.

Chciałbyś, żeby twoje dzieci zostały w przyszłości zawodowymi muzykami?

One same raczej tego nie chcą. U nas w domu nie ma nawet tradycji śpiewania kolęd. My nie śpiewamy na co dzień. Powiem ci nawet, że mało się u nas słucha muzyki. (śmiech) Ja w święta włączam sobie muzykę, której nie mam czasu słuchać podczas całego roku pracy.

Występujecie w katolickim programie "Ziarno" i w pewien sposób funkcjonujecie w ramach Kościoła...

Pozwól, że ci przerwę. Wiesz w ramach czego funkcjonujemy w "Ziarnie"? Ja jestem rocznik 1968. Kiedy jako dziecko chodziłem na religię, miałem obraz Pana Boga, który stoi z taką rózgą i tylko napiernicza po głowie człowieka, kiedy ten się pomyli. Przestałem chodzić na religię w drugiej klasie szkoły podstawowej. Dzisiaj mam sześcioro dzieci i chcę zadbać o to, aby nikt im czegoś takiego nie mówił. Właśnie o to chodzi w "Ziarnie". Ludzie, którzy tworzą ten program, dbają o to, aby młodzi ludzie zobaczyli, że Pan Bóg kocha człowieka, żeby to pokolenie zobaczyło, że jest kochane. Inaczej będzie się czuło "niedokochane" i wiecznie będzie niezadowolone, o czym mówiłem już wcześniej.

Dlatego cieszę się, że jest coś takiego jak Dzieci z Brodą, jak Arka Noego, jak "Ziarno". To jest zupełnie inna forma mówienia o Panu Bogu. Ja pamiętam, że dostawałem na religii do pokolorowania ksero z numerkami i biada, jak nie było pokolorowane. Dzisiaj troska Kościoła o dzieci jest dużo większa, wyraża się m.in. w tym, co my robimy.

Ale takich księży, z jakimi zetknąłeś się w podstawówce, wciąż jest sporo. Czy często zdarza się wam być traktowanymi nieufnie przez kościelnych hierarchów?

Arka jest bardzo dobrze odbierana. Na koncertach towarzyszą nam zarówno osoby duchowne, jak i ludzie z tzw. lewicy. To, co śpiewamy, nie jest agresywne i nie wymaga od słuchacza wiary.

Nawet na początku nie spotykałeś się z nieufnością? Byłeś przecież wtedy wytatuowanym koleżką z dredami...

Wręcz przeciwnie. Kiedy dostałem propozycję, aby napisać piosenkę na przyjazd Ojca Świętego, zapytałem: "Ale czy wy wiecie, skąd ja jestem, gdzie gram i jak wyglądam?". Oni odpowiedzieli: "Tak, mimo wszystko bardzo nam na tym zależy". Potem zadzwoniła siostra Mariola z programu "Ziarno". Ja jej mówię: "Siostro, ale ja jestem wytatuowany, mam długie dredy i ogólnie wyglądam groźnie", a ona mi na to: "To bardzo dobrze, ja się pana nie boję". Zauważyłem wtedy, że pojawiło się coś nowego, że to już nie jest straszenie Panem Bogiem, że przedstawia się Go jako kogoś, kto kocha grzesznika. Ostatnio usłyszałem fundamentalną rzecz: że Jezus umarł za złych ludzi i za nich też zmartwychwstał. Musiałem znaleźć się w odpowiedniej grupie ludzi, żeby zobaczyć, jaka jest moja prawdziwa kondycja, że tak naprawdę nie jestem dobrym człowiekiem, tylko jestem zły. Ale Pan Bóg mnie kocha, bo widzi, że mam pragnienie, aby wrócić do niego.

Czy poza Arką Noego prowadzisz jakąś działalność muzyczną?

Nieustannie. Nagrywam w studio różne kapele. Ostatnio Armia nagrywała u nas gitary, nagrywał też punkowy zespół Komercja, Totus Tuus z Krakowa. Niedługo reaktywuje się Flapjack, Tymoteusz cały czas gra koncerty. Mam co robić. Oczywiście są to wszystko wydarzenia nie zauważane przez media, wrzucane do worka z tzw. muzyką chrześcijańską. Na trasie Tymoteusza było kilkanaście tysięcy ludzi i nikt o tym nie wspomniał. Ale naszym zadaniem nie jest to, aby o nas mówiono - ani nam to nie przeszkodzi, ani nie pomoże. Natomiast jest grupa ludzi, którzy potrzebują spotkania z nami i na przykład śpiewania psalmów.

Wśród popularnych obecnie zespołów jest sporo takich, które ideologicznie znacznie różnią się od tego, co wy proponujecie. Ale wyobraźmy sobie, że np. zespół Flapjack zostałby poproszony o otwieranie występu Marilyn Mansona - co byś wtedy zrobił?

Przypuszczam, że Marilyn Manson by się na to nie zgodził. (śmiech)

A ty?

Wiesz co, gdyby ktoś mi zaproponował lot na Marsa, też nie wiem, co bym zrobił. Ja lubię żyć faktami. Jeszcze odniosę się do tego, co powiedziałeś o ideologii. Tymoteusz i pozostałe grupy z kręgu tzw. rocka chrześcijańskiego to nie są zespoły ideologiczne. Gdyby wchodziła tu w grę jakaś ideologia, byłbym pierwszym, który to zwalcza. Nienawidzę ideologii stworzonych przez ludzi. Stoję mocno na ziemi i lubię fakty. Kiedy wróciłem do Kościoła, do swojej małej wspólnoty, zauważyłem, że tam ludzie stoją na ziemi - zupełnie odwrotnie, niż w światku muzycznym, gdzie 40-letni panowie cały czas myślą o sobie jako o młodych, zdolnych muzykach, podczas gdy wiosna dawno przeminęła. Dzisiaj widzę, że to światek muzyczny, cały ten show-biznes, jest "nawiedzony", żyje iluzjami, a potem się dziwi, że nie ma sprzedaży itd. W Kościele człowiek stoi mocno na ziemi, bo dotyka jedynej prawdziwej rzeczywistości, zdaje sobie sprawę z tego, że na końcu każdego życia jest śmierć.

Czyli można powiedzieć, że twój punkt widzenia zmienił się o 180 stopni...

Nie, zawsze wiedziałem, że będę umierał.

Chodziło mi raczej o postrzeganie show-biznesu.

Nie, z Acidami zawsze byliśmy niezależni. Show-biznes pracował dla nas, a nie my dla show-biznesu. Przy pierwszych trzech płytach dokładaliśmy do interesu. Kiedy zobaczyliśmy pierwszą okładkę, byliśmy tak szczęśliwi, że byliśmy skłonni gacie sprzedać, żeby to się ukazało. Natomiast zawsze staliśmy obok show-biznesu, to my decydowaliśmy, co będziemy robić, a nie firmy płytowe.

Podobnie funkcjonuje Kazik Staszewki. Pamiętam, jak kiedyś znalazł się człowiek, który chciał dać wielkie pieniądze za prawa do wydania jego płyty, a Kazik powiedział na to: "Nie, wolę pracować z moimi przyjaciółmi z SP Records". Ja też zawsze pracowałem z ludźmi, którzy byli niezależni. Arka też jest niezależna - nikt nam nie mówi, co mamy robić, jak grać, jak śpiewać, gdzie grać. Robimy co chcemy, czego nie można powiedzieć o wielu innych wykonawcach.

Pozwól, że zadam ci bardziej osobiste pytanie. Czy od czasu, kiedy na skutek ciężkiej choroby radykalnie zmieniło się twoje życie i zdecydowałeś się na taką a nie inną drogę, zdarzało ci się wątpić w to, czy idziesz we właściwym kierunku?

W tym pytaniu zawarte jest inne pytanie: Czy ty jesteś osobą wierzącą? Odpowiem tak: Wiesz dlaczego jestem w takiej wspólnocie? Dlatego, że ci ludzie, kiedy tam przychodziłem, nie wymagali ode mnie, abym był osobą wierzącą. Ja widziałem, że nie jestem. Po ośmiu latach bycia tam widzę, że nadal mam co robić, aby się nawrócić.

To oznacza, że twoje nawrócenie to jest proces, który trwa do dziś?

Jasne, że tak. Ten proces kończy się dopiero życiem wiecznym. To jest tak, jak z małżeństwem - 15 lat temu powiedziałem przy ołtarzu "tak", ale moje małżeństwo cały czas musi się budować. Wielu naszych znajomych się rozwiodło. Podobnie kiedyś powiedziałem: "OK, ryzykuję, chcę sprawdzić, czy jest Pan Bóg". Sprawdzam go od wielu lat i jeszcze się nie zawiodłem. Nie mogę tego samego powiedzieć o swoich prywatnych planach, które miałem wcześniej i o sprawdzaniu samego siebie. Patrzę na fakty w moim życiu i uważam, że Bóg musi być, inaczej wszystko to, co robię nie miałoby sensu.

Na koniec pytanie rozluźniające - jakiej muzyki słuchasz ostatnio?

W sumie kupuję jakieś dwie, trzy płyty w roku. Słucham głównie starych rzeczy. Uważam, że w każdym gatunku są dobre i słabe zespoły. W tej chwili na pierwszym miejscu jest u mnie ostatnia płyta Queens Of The Stone Age. Niedawno kupiłem sobie DVD Norah Jones i bardzo mi się podoba, jak dziewczyna śpiewa. Ona daje nadzieję na to, że warto tworzyć. Cieszę się z reaktywacji Brygady Kryzys, kupiłem sobie ich pierwszą płytę. Słucham też solowej płyty "Budzego".

Zdarza ci się słuchać swoich płyt?

Tak, ale słucham ich raczej pod względem producenckim. Aby posłuchać ostatniej płyty Arki Noego jako słuchacz, muszę chyba odczekać z dwa lata...

A czy wracasz czasem do swoich starych płyt, np. tych nagranych z Acid Drinkers?

Tak, mam w studio płyty Acid Drinkers i czasami ich słucham, sprawdzam, co tam się wydarzyło. Lubię oglądać filmy. Gdy obejrzałem "Ediego", byłem tak poruszony, że w tydzień napisałem większość tekstów na płytę Arki. Taki film, jak "Edi", daje mi pewność, że warto robić to, co robię. Ten film daje mi nadzieję, że jest Pan Bóg.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: muzycy | Biznes | studio | ITD | Ziemia | piosenki | Bóg | arka | Acid Drinkers | show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy