Reklama

"House dla luzaków"

Niedawno wystąpiliście podczas słynnego programu BBC "Top Of The Pops". Jak się czuliście?

Ashley Beedle: To jak spełniające się marzenie z dzieciństwa!

Czyli wcześniej wyobrażaliście sobie siebie w TOTP ???

Ashley: Skądże!

DJ Rocky: Prawdę mówiąc myślałem już o tym, kiedy parę lat temu wypuściliśmy pierwsze nagrania firmowane jako X-Press 2. Niektóre z nich zaistniały na listach przebojów i już wtedy ktoś przebąkiwał o występie w TOTP. Ale nic z tego nie wyszło, więc tym bardziej dziwi nas, że teraz się udało!

Reklama

David Byrne: Nawet mnie się nie udało tam nigdy zagrać, więc tym razem pomyślałem sobie: „Tak! Nareszcie się udało! (śmiech)

A czy możecie jakoś opisać ten występ? Nie jesteście przecież zespołem koncertowym, tylko DJ-ami…

Ashley: Totalne próżniactwo! Ja i Diesel po prostu siedzieliśmy w fotelach i miksowaliśmy, Rocky leżał na ogromnym łóżku.

Rocky: A David był w zasadzie jedynym, który się ruszał!

Ashley: Poproszono nas, byśmy wyglądali wyjątkowo nonszalancko i leniwie, na co odpowiedzieliśmy, że nie trzeba nas o to prosić, bo przecież tak wyglądamy na co dzień…

Rocky: Kiedy opowiadałem znajomemu, że już niedługo zobaczy nas z "Lazy" w TOTP, to najpierw poparzył na mnie z niedowierzaniem, po czym powiedział: Ja rozumiem co tam będzie robił David Byrne, ale wy? Będziecie siedzieć na krzesłach i się na niego patrzeć? A ja na to: Ty wiesz, to jest pomysł! (śmiech)

Ashley: Rockiemu najbardziej podobało się właśnie to łóżko.

To może zabierzecie je w trasę po klubach?

Rocky: Świetny pomysł - 6 adapterów, 3 miksery i łóżko na środku. (śmiech)

Innym zaskoczeniem było dla was pewnie to, że singel "Lazy" znalazł się na drugim miejscu brytyjskiej listy przebojów.

Ashley: No umówmy się, drugie miejsce to prawie pierwsze! (śmiech)

DJ Diesel: To zaskoczyło wszystkich, a szczególnie naszą wytwórnię płytową.

Ashley: … że staliśmy się sandwichem między Shakirą a Garou. Mamy taką misję, by na listach przebojów zastąpić cały ten chłam. (śmiech)

Kiedy dowiedzieliście się o tym sukcesie?

Ashley: Na początku tygodnia, kiedy rozdzwoniły się nasze telefony, pomyśleliśmy sobie, że może znajdziemy się w Top 20. Później, że może nawet w Top 10. Kiedy ktoś nam wreszcie powiedział: Jesteście na drugim miejscu! to złapaliśmy się za głowę i długo nie mogliśmy w to uwierzyć.

Przecież to bardzo chwytliwy i przebojowy kawałek!

David: Na początku nie mieliśmy pojęcia, czy się w ogóle spodoba, czy trafi na jakieś listy przebojów lub listy sprzedaży, ale w momencie, w którym wszyscy znajomi dookoła zaczęli mówić mi, że słyszeli go w jednym, drugim i tysięcznym klubie, że w Miami nie ma imprezy, na której nie leciałby on chociaż kilka razy, pomyślałem sobie: „Coś się musi z tym numerem wydarzyć!” Niekoniecznie myślałem o nim jako o przeboju radiowym, ale wiedziałem, że pokochają go kluby. To tam było jego pierwotne przeznaczenie.

Jak w ogóle doszło do waszej współpracy z Davidem?

Ashley: To ciekawe, bo David chciał z nami pracować jeszcze przy naszym poprzednim projekcie The Ballistic Brothers, ale, powiedzmy, nie mieścił się w konwencji (śmiech).

Rocky: Nie jesteśmy po prostu zespołem grającym na żywo.

Ashley: Tak, przypominamy bardziej szczury studyjne (śmiech). Tak więc dopiero kiedy nagrywaliśmy płytę "Muzikium" i dotarliśmy do kawałka "Lazy", ktoś w studio powiedział: Zaraz, to brzmi jak kawałek Talking Heads!. Wtedy zapaliła się nam w głowie ‘żarówka’, że przecież możemy skontaktować się znowu z Davidem! Przesłaliśmy mu podkład muzyczny i potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. David od razu polubił ten kawałek, napisał słowa, dograł swój wokal i odesłał nam już całkowicie gotowy materiał.

Czyli miał nawet swój udział procesie produkcyjnym?

Ashley: Tak. Niewielki udział. Taki jak listonosz. (śmiech)

David: Całość na dobrą sprawę nagrałem tylko przy pomocy swojego laptopa. Nagrałem swój wokal, dodałem to i owo do muzyki i odesłałem chłopakom, prosząc, by zdecydowali czy to, co zrobiłem, ma w ogóle jakiś sens.

Ashley: To ciekawe, ale pierwotna wersja tego kawałka do pięt nie dorastała wersji, jaką możecie usłyszeć. Wszystko za sprawą śpiewu Davida, który zrobił z niej coś niesamowitego.

Rocky: Siedzieliśmy w studiu, otwieraliśmy plik, który przesłał nam David i z jednego odtwarzacza grał nasz podkład, a z drugiego jego wokal. W którymś momencie poprosiliśmy naszych technicznych, by wyłączyli to, co zrobiliśmy. Usiedliśmy nad wokalem Davida i pomyśleliśmy: Kurcze, on nas bije na głowę!

Ashley: Spędziliśmy nad tym kawałkiem bez mała miesiąc - musieliśmy mieć pewność, że muzyka dorównuje warstwie wokalnej, że będzie równie wyjątkowa. Jeżeli choć jeden z nas miał co do tego wątpliwości, zaraz coś zmienialiśmy. Poszerzyliśmy partię klawiszy, zmieniliśmy beaty, dodaliśmy jakieś echa…

Więc powstał zupełnie inny kawałek niż planowaliście?

Rocky: Tak, przymierzaliśmy się do niego z każdej strony. Na początku wszystko było bardzo house’owe, opierało się na brzmieniu klawiszy. Nie miało najważniejszego - chwytliwego refrenu.

Ashley: Teraz nadal słychać w nim ślady tego, co nazywa się death mix sound - Morales, Frankie Knuckles. To bardzo przestrzenne brzmienie.

Diesel: I głębokie. Powstałe akordy spowodowały, że łatwiej wyłapuje się w nim melodię.

A słowa? Czy w rzeczywistości jesteście też tak leniwi [lazy - ang.]?

David: Wręcz przeciwnie! Jestem pracoholikiem i chwilami chciałbym być choć trochę leniwy! Ale na serio: słyszałem o projekcie tanecznym ‘Lazy Dog’ i w którymś momencie zastanowiłem się, co by było, gdyby nagrać leniwy kawałek taneczny, opowiadający o takim totalnym nieróbstwie. Nikt czegoś takiego jeszcze nie robił. Może mi się uda? Na pewno będzie to coś komicznego, widzieć spocone ciała na parkiecie tańczącego do kawałka o lenistwie.

Ashley: Komediowy house! (śmiech)

Rocky: Sądzę, że pod tekstem tej piosenki może podpisać się co drugi Brytyjczyk…

Diesel: Tak, choć nikt się oczywiście do tego nie przyzna.

Rocky: Wyobrażacie sobie robotników na budowie po trzynastej kawie, nucących „I’m wicked and I’m lazy…”?!

Rocky: Albo dzieciaki na wagarach…

Diesel: „Jestem leniwy i jestem z tego dumny”.

A który z was jest najbardziej leniwy?

Rocky: To chyba ja…

Ashley: Każdej niedzieli siedzi w domu i nie można go nigdzie wyciągnąć, bo ogląda opery mydlane, z których każda jest tą jego ulubioną.

Rocky: Ale mi tam jest dobrze, nie narzekam…

W klipie do utworu "Lazy" widzimy gościa, który nie rusza się z kanapy, bo wszystko za niego robią maszyny. Czy są jakieś nietypowe maszyny, z których chcielibyście korzystać na co dzień?

Rocky: Udzielaczka wywiadów. Żeby odpowiadała na wszystkie pytania, a my byśmy mieli spokój… (śmiech)

Ashley: Albo żeby wywiadów udzielały nasze klony. (śmiech)

Kto jest autorem pomysłu na ten klip?

Diesel: Cóż, otrzymaliśmy wiele różnych propozycji scenariusza od kilku reżyserów, ale najbardziej na naszą wyobraźnię podziałał projekt Howarda Shore’a z Los Angeles. Na co dzień pracuje ze Spike’m Jonzem, jest chyba jego operatorem. Jest autorem kilku krótkich filmów i to one właśnie tak bardzo nam się spodobały. Oglądając je stwierdziliśmy - to ten człowiek, i od razu się z nim skontaktowaliśmy.

Rocky: Parokrotnie czytaliśmy sobie pomysł, jaki nam przesłał i doszliśmy do wniosku, że jeżeli to się tylko uda zrealizować w klipie, jest to dokładnie to, o co nam chodziło od początku. Po prostu tak to widzieliśmy. Kiedy po raz pierwszy pokazano nam już zmontowany klip, okazało się, że nasze wizje były niemal identyczne.

Ashley: Przezabawna jest scena z zakurzonym batonem Snickers na końcu. Dla mnie bomba.

Często zdarza się, że jecie i takie rzeczy?

Rocky: Kiedyś z talerza zsunęła mi się na podłogę kiełbaska. Okazuje się, że miejsce, w którym jadłem, nie było zbyt sterylne, bo kiedy natychmiast ją podniosłem, wyglądała jak ten dwutygodniowy Sneakers. Zastanawiałem się, czy jej tam nie zostawić i nie zobaczyć co by się z nią stało po minucie…

David: A w ten sposób Sneakers w klipie dorobił się swojej trzecioplanowej roli.(śmiech)

W którymś z wywiadów określiliście swoją muzykę jako ‘slacker house’ (house dla luzaków). Co mieliście na myśli?

Ashley: To taka przewrotność. Po prostu nasz największy przebój to "Lazy", a słuchają nas dzieciaki jeżdżące na deskach, które na co dzień szaleją za Linkin Park…

Rocky: …Linkin Bizkit! (śmiech)

Ashley: A to może być jedyna house’owa płyta w całej ich kolekcji. Dlatego jest to house dla luzaków. Chociaż bardziej określa ten konkretny kawałek, niż całą płytę.

No właśnie, cała płyta raczej różni się od tego jednego singla.

Ashley: Oczywiście, bo jak wspomniałem, to jest płyta house. Nie da się ukryć, że o to właśnie chodzi w X-Press 2. Ale jest bardzo różnorodna, znajdują się na niej utwory z wokalem, techno, tribal, progressive… Cała gama odmian muzyki house z ostatniej dekady. Jesteśmy bardzo zadowoleni z jej ostatecznego wyglądu - jest bardzo organiczna. Nie pracowaliśmy pod żadnymi naciskami ze strony wytwórni, mogliśmy poświęcić jej tyle czasu, ile chcieliśmy.

David: No i udziela się na niej parę osób z dość zamierzchłych czasów…

Ashley: Tak, utwór „I Want You Back” wykonuje Dieter Meier, wokalista słynnego szwajcarskiego zespołu Yello, w innym śpiewa David. W jeszcze innym wystąpił Steve Edwards.

Rocky: To mój stary przyjaciel, udzielał się w takich projektach, jak Cassius czy Fila Brazilla. Cieszę się, że udało się nam go namówić na współpracę.

Wasze brzmienie przechodziło istotne metamorfozy…

Rocky: Tak naprawdę muzyka, którą gramy, to wciąż techno, disco, połączenie obydwu tych gatunków. Musieliśmy grać inaczej, bo przecież rozwijała się technologia, sami też nabywaliśmy coraz to nowy sprzęt. Ale nie zmieniło się na pewno nasze podejście do muzyki.

David, a jak ty oceniasz zmiany z perspektywy lat?

David: Na pewno wiele się zmieniło, nie da się ukryć. Technologia, nowe brzmienia. Ale z drugiej strony wiele rzeczy nie zmieniło się. Pasja w muzyce jest jedna. Tak samo ten groove, który powoduje, że w kawałku tanecznym jest to coś, co sprawia, że ludzie nadal chcą do niego tańczyć i skakać.

Jesteś fanem tego gatunku muzyki?

David: Poszczególnych brzmień. Ciekawa jest obserwacja, jak poszczególne gatunki przez lata ewoluują jeden w drugi.

A może nagrasz jeszcze coś wspólnie z X-Press 2?

David: Trwają pertraktacje… (śmiech). Ale wszystko jest jeszcze na etapie rozmów.

Najbliższe plany zespołu?

Ashley: Na razie delektujemy się każdym dniem, każdą chwilą. To wszystko jest dla nas tak bardzo nowe, że nie wiemy jeszcze, dokąd nas zaprowadzi. Nie znamy tej drogi. Ale jest ekscytująco. Myślę, że w imieniu nas wszystkich mogę powiedzieć, że nagrywając tak dobrą płytę i umieszczając ją w czołówce list przebojów, spełniliśmy nasze marzenia.

David: Święta prawda!

Dziękuję za rozmowę.

(Na podstawie materiałów promocyjnych Sony Music)

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: piosenki | wokalista | śmiech | Dr House
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy