Reklama

Wiśniewski i Mandaryna: Wojna o dzieci

Wydawało się, że rozwód Michała i Marty Wiśniewskiej zakończy ich spory. Tymczasem lider grupy Ich Troje podkreśla, że Mandaryna utrudnia mu dostęp do ich dzieci. "Nie widziałem dzieci od końca maja" - czytamy w liście Michała Wiśniewskiego opublikowanym na stronie zespołu.

"Miały ze mną spędzić zaledwie trzy dni, a mimo to na prośbę Marty zgodziłem się na to by wróciły wcześniej, gdyż wypadł Dzień Matki i uznałem, że to ważne by z laurkami i życzeniami przyszły tego dnia do mamy. Niestety w zamian nie dostałem nic. 23 czerwca był Dzień Ojca, a następnego dnia czwarte urodziny Xavierka" - pisze Wiśniewski.

"Kilka dni wcześniej próbowałem skontaktować się z Martą, aby umówić się na kolejne odwiedziny ... i cisza. Nie odbierała ani telefonów ani maili ode mnie ... Smutne. Odpowiedzieć raczyła 23 wieczorem zapraszając mnie następnego dnia gdzieś w Polsce, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że mail odczytam dopiero w poniedziałek ... Zatem urodziny mojego synka spędziłem w Domu Małego Dziecka w Jaworze, gdzie miałem ochotę krzyczeć o tym jak bardzo kocham moje dzieci i jak bardzo jestem krzywdzony przez ich matkę, której podobno zależy na tym by miały tatę".

Reklama

"Już słyszę głosy niektórych, którzy uznają, że Wiśniewski znowu się skarży, że przecież od początku to jego wina ... Sytuacje, które opisałem wyżej to tylko namiastka prawdy o rzekomo zranionej i walczącej o dobro dzieci Marcie. Szukałem wytłumaczenia na to co stało się między nami. Zaczynam myśleć, że jej odejście było daleko wcześniej zaplanowane i przygotowywane". "Przyznacie mi chyba rację, że nie można spędzić z kimś czterech lat życia po czym stwierdzić, że nie otrzymuje od męża wsparcia, zrozumienia, że jest się zamkniętą w złotej klatce ... Tak może powiedzieć chyba tylko ten kto dostał za mało" - pisze Wiśniewski.

"Ja milczałem pół roku bo nie chciałem najpierw ranić matki moich dzieci, teraz nie chcę ranić dzieci. Ale to wciąż za słaby argument żeby dać wreszcie spokój. Nie zasłużyłem sobie niczym na to by wylewać na mnie te wszystkie kłamstwa" - dodaje.

"Zrozumiałbym gdybym to ja odszedł, zostawiając ją i dzieci, niszcząc jej karierę, jej plany ... ale nic takiego przecież nie miało miejsca. Sama przyznaje, że to ona odeszła, że to ona nie mogła być sobą, nie mogła realizować przy mnie swoich marzeń. Dlaczego zatem nie zachowa się jak dorosła osoba i nie poniesie konsekwencji swojego wyboru, na tym właśnie polega dojrzałość".

"Ja niczego nie chcę oprócz tego by raz na jakiś czas zobaczyć się z dziećmi. By wciąż uczestniczyć w ich życiu. Chciałbym wiedzieć co u nich, mieć możliwość słyszenia się z nimi. Naprawdę nie potrafię zrozumieć co, poza ekstremalną złośliwością lub próżną chęcią bycia częścią tzw. śmietanki towarzyskiej, stoi na przeszkodzie bym widywał swoje dzieci".

Wiśniewski pisze, że czuje się bezsilny. W liście można przeczytać jego zapewnienia o miłości do dzieci.

"Może kiedyś przyjdzie dzień gdy nie będzie już musiał pytać mamy o zgodę tylko spędzi z wami tyle czasu ile tylko zechcecie ... Dlatego, że nie przestałem wierzyć w prawdę i jej ostateczne zwycięstwo" - kończy Michał Wiśniewski.

Zobacz teledyski Ich TrojeMandaryny na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ich Troje | wojna | Mandaryna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy