Suge Knight znów posiedzi?
Marion "Suge" Knight, założyciel i szef słynnej hiphopowej wytwórni Death Row Records, może trafić na rok do więzienia, jeśli zostanie uznany winnym pobicia, do którego miało dojść 21 czerwca przed jednym z klubów w Los Angeles. Jego adwokat twierdzi jednak, że ma zeznania świadków, którzy stają po stronie rapowego magnata.
Do incydentu doszło przed lokalem o nazwie "White Lotus Club". Knight miał ponoć uderzyć parkingowego, który zablokował jego samochód. Prawnicy szefa Death Row Records twierdzą jednak, że jest to niemożliwe.
"W ogóle w to nie wierzę. Bicie kogokolwiek zupełnie nie jest w stylu Suge'a. Widzieliście kiedyś, jak on wygląda? Jeśli uderzyłby któregoś z tych parkingowych, połamałby mu kości" - stwierdził adwokat Robin Yanes.
Prawnikom biznesmena udało się już ponoć znaleźć ośmiu świadków, którzy zeznawać będą na jego korzyść.
W to, że Knight jest łagodny jak baranek, niełatwo uwierzyć, patrząc na jego życiorys. Odsiadywał on już wyrok pięciu lat więzienia za napad i nielegalne posiadanie broni.
Teraz kalifornijski sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy złamał warunki zwolnienia warunkowego, na którym przebywa od kilku miesięcy, po spędzeniu za kratkami 61 dni, w związku z oskarżeniami o utrzymywanie kontaktów z gangsterami.