Miażdżąca krytyka filmu o Michaelu Jacksonie. Reżyser nazwał go gwałcicielem dzieci
Reżyser głośnego dokumentu na temat Michaela Jacksona "Leaving Neverland" – Dan Reed – w ostrych słowach skomentował pomysł stworzenia filmu biograficznego o słynnym wokaliście. Twórca wprost nazwał gwiazdora gwałcicielem dzieci.
Przypomnijmy, że na początku roku sieć obiegła informacja o tym, że Antoine Fuqua stworzy film biograficzny o Michaelu Jacksonie.
Reżyser chce przenieść na ekran przełomowe momenty kariery Michaela Jacksona (zobacz!) - począwszy od dni, w których jako dziecko śpiewał w zespole The Jackson 5, po ogromne sukcesy solowe i miano króla popu. Ale ma zająć się również oskarżeniami artysty o pedofilię, które pojawiły się w późniejszych latach jego kariery i trwały aż do śmierci w 2009 roku.
Nad scenariuszem "Michaela" cały czas pracuje John Logan, który ma na swoim koncie takie hity jak "Skyfall", "Spectre", "Ostatni samuraj" czy "Gladiator". Film powstaje w studiu Lionsgate, we współpracy z Johnem Brancą i Johnem McClainem, którzy są wykonawcami testamentu Jacksona.
Odtwórcą roli głównej ma być Jaafar Jackson - syn brata Michaela Jacksona - Jermaine'a.
Na łamach "The Guardian" w ostrych słowach przeciw filmowi wypowiedział się Dan Reed, twórca głośnego dokumentu "Leaving Neverland", w którym dwóch mężczyzn - James Safechuck i Wade Robson - opowiadają o tym, jak miały być wykorzystywane przez znanego wokalistę. Zaatakował też media, które całkowicie zignorowały temat.
"W czasach, gdy pełne oburzenie towarzyszy wszystkiemu, nikt nie mówi o 'anulowaniu' tego filmu, który będzie gloryfikował człowieka gwałcącego dzieci - napisał reżyser.
"Całkowity brak oburzenia towarzyszący ogłoszeniu tego filmu mówi nam, że czar Jacksona jest wciąż żywą siłą, działającą nawet zza grobu. Wygląda na to, że prasa, jego fani i ogromna starsza grupa demograficzna, która dorastała w miłości do Jacksona, jest gotowa odłożyć na bok jego niezdrowe relacje z dziećmi i po prostu pójść z muzyką" - kontynuował.
"Jeśli nie wierzycie ani jednemu słowu ofiarom oskarżającym Jacksona, jeśli nie martwią was policyjne dochodzenia i ogromne wypłaty za wstrzymanie postępowań sądowych, jak wyjaśnicie fakt, że przez lata Jacksona spędzał niezliczone noce sam na sam z młodymi chłopcami. Co zrobił z dzwonkami alarmowymi w Neverland? Tego nie da się zaakceptować żadnymi miarami" - atakował.
Reed zwrócił się tez bezpośrednio do twórców filmu. "Pytam was, jak przedstawicie moment, w którym Jackson, dorosły mężczyzna po trzydziestce, bierze dziecko za rękę i prowadzi je do sypialni. Jak przedstawicie to, co działo się dalej? Omijając kwestię upodobań Jacksona do spania z młodymi chłopcami, wyślesz wiadomość do miliona ofiar wykorzystywania seksualnego. To przesłanie brzmi: jeśli pedofil jest wystarczająco bogaty i popularny, społeczeństwo mu wybaczy" - podsumował Reed.
Pierwsze oficjalne zarzuty dotyczące molestowania seksualnego nieletnich przez Jacksona pojawiły się w 1993 roku. Wtedy sprawa zakończyła się podpisaniem wielomilionowej ugody przedsądowej. W 2003 roku ruszył oficjalny proces w sprawie, która zakończyła się dwa lata później. Król popu został uniewinniony przez ławę przysięgłych.
Rodzina Jacksona wielokrotnie zaprzeczała jakimkolwiek zarzutom o molestowanie przez niego dzieci. Zrobiła to też po premierze "Leaving Neverland" w 2019 roku.
"Michael zawsze nadstawiał drugi policzek i my też to robiliśmy, kiedy ludzie atakowali członków naszej rodziny - tak robią Jacksonowie. Ale nie możemy stać z boku, gdy trwa publiczny lincz" - oświadczyła rodzina po premierze filmu.