Gorzką pigułkę musiała przełknąć Mariah Carey już na samym początku swej wizyty w Japonii. Na lotnisku w Tokio na amerykańską gwiazdę czekało z utęsknieniem... ośmioro fanów.
Wokalistka, przyzwyczajona do wiwatujących na jej cześć tłumów, musiała poczuć się nieswojo, gdy zauważyła zainteresowanie, z jakim spotkało się jej przybycie do Kraju Kwitnącej Wiśni.
Japońska publiczność najwyraźniej znudziła się jej poczynaniami, po klęsce, jaką poniósł jej ostatni album "Glitter".
"Kiedy Mariah zniknęła, porozmawiałem z jej ochroniarzami i zrobiłem sobie z nimi zdjęcie. Z Mariah podróżuje jej oficjalny kamerzysta i to właśnie on nas sfotografował" - powiedział amerykańskiej plotkarskiej witrynie "The Scoop" jeden z ośmiorga najwierniejszych japońskich fanów wokalistki.
Nie najlepiej wygląda również kariera Carey w jej ojczyźnie. Zbliżająca się trasa koncertowa została przeniesiona ze stadionów do mniejszych hal, a z rozgrzewania publiczności przed występem gwiazdy wycofali się Craig David i Ashanti.