Grabaż: Było o krok od tragedii. Wokalista o skandalicznym zachowaniu ochroniarzy podczas koncertu
Po ostatnim koncercie w Świebodzicach Krzysztof "Grabaż" Grabowski na swoim Facebooku napisał bardzo mocny post na temat firmy ochroniarskiej, która miała pilnować porządku i dbać o bezpieczeństwo, podczas wydarzenia. Jego zdaniem sytuacja, która miała miejsce podczas koncertu mogła skończyć się tragicznie, ochroniarze natomiast nie zrobili nic, aby jej zapobiec.
Muzyk, wokalista i autor tekstów, znany z zespołu Strachy na Lachy czy Pidżama Porno - Krzysztof "Grabaż" Grabowski - opublikował na swoim Facebooku długi wpis na temat firmy ochroniarskiej, która obsługiwała jeden z jego koncertów. Do niebezpiecznej sytuacji doszło w Świebodzicach, gdzie artysta był zmuszony przerwać swój występ.
„Świebodzice... fajna okolica, ludzi mili, niezłe miejsce do zagrania koncertu - stadion - bardzo ładna murawa i koncert sympatyczny... aż... zaczęła się 4 zwrotka Piły tango... śpiewam i patrzę, tłum wynosi ludzi, a ci... lądują na glebie, jeden po drugim... ochrona... nie ma ochrony... stoi jakiś ignorant w kamizelce ochrony... jest nieruchomy... tuż za bramkami".
Jakby wszystkiego było mało, na koncercie obecna była także osoba niepełnosprawna, której bezpieczeństwo było bezpośrednio zagrożone.
".. pani siedząca na wózku inwalidzkim, jeden z widzów spada prosto na nią...(…). Leci dziewczyna, zalicza masakryczną glebę. Przerywam koncert, schodzimy ze sceny, jest po zawodach. Ludzie, którzy mieli dbać o bezpieczeństwo publiki byli kompletnie nie przygotowani do tej pracy. 100% amatorka. Po koncercie próbowali mi tłumaczyć, że było ich za mało. (…) Przepisy ustawy o imprezach masowych precyzyjnie określają liczbę ochrony koniecznej do zapewnienia bezpieczeństwa bawiącej się publiczności. Wystawienie do pracy osób, którzy nie mają pojęcia co mają robić w sytuacjach zagrażających zdrowiu i życiu w konsekwencji powinno skutkować natychmiastowym cofnięciem uprawnień do zabezpieczania tego typu imprez" – komentował zbulwersowany Grabaż.
Wraz z wpisem muzyk zamieścił też zdjęcie pleców mężczyzny z firmy ochroniarskiej, który miał na sobie żółtą kamizelkę z nazwą swojego pracodawcy. Grabaż wyraził nadzieję, że takie firmy jak ta, za skandaliczne niedopełnienie swoich obowiązków, będą tracić koncesję.
"W Świebodzicach było o krok od tragedii. Chciałem porozmawiać z organizatorem, nie było takowego, w sezonie wysokim w krajowym show biznesie trzepie się po kilka imprez w jednym dniu, w sensie jeden organizator ma 3/4 imprezy w tym samym dniu w różnych miejscach w Polsce. Przez moment mignęła mi przed oczami pani z domu kultury, szef ochrony [chyba] tłumaczył indolencje swych pracowników zbyt małą liczbą ochroniarzy" – pisał Grabaż.
Muzyk ostatecznie zaznaczył, że w takich warunkach koncert nie powinien się w ogóle odbyć. Gdyby w trakcie doszło bowiem do tragedii, cała sprawa najprawdopodobniej skupiłaby się na jego osobie, a nie na firmie, która nie zapewniła odpowiedniej ochrony. Artysta dodał na zakończenie swojego długiego komentarza mocne słowa:
"Takie firmy ochroniarskie i organizatorskie powinny zniknąć z powierzchni. Bo zdarzyć się może, że za zawalankę niekumatego bodyguarda zapłacę ja. Bo nie będzie się wymieniać nazwiska ochroniarza, bo nikt go nie zna. Ja, owszem już jestem ... trochę rozpoznawalny... Organizatorzy i ochraniający złamali szereg przepisów dotyczących ustawy o imprezach masowych. Uważam że należy się ich ze środowiska pozbyć".