"Ciemna Strona Rogera Watersa". Mówił o "polskiej wieśniaczce", teraz przeprasza
Roger Waters po raz kolejny zabrał głos w obronie własnej. Tym razem pretekstem była premiera filmu "The Dark Side of Roger Waters", gdzie przedstawiono kilka niepokojących zachowań artysty wobec współpracowników, a także rzekome obraźliwe wypowiedzi - również w stronę osób pochodzenia polskiego.
Choć premiera "The Dark Side of Roger Waters" odbyła się zaledwie kilka dni temu, to produkcja najwidoczniej dotarła już do jej "bohatera". Roger Waters (posłuchaj!) zdążył określić produkcję jako "słabą propagandę".
37-minutowa produkcja wydana przez brytyjski instytutukazuje m.in. kilka rozmów z byłymi współpracownikami Watersa, którzy zdradzają, jak zachowuje się na co dzień - wśród nich są Norbert Stachel (były saksofonista zespołu basisty), a także Bob Ezrin - współproducent albumu Pink Floyd "The Wall". Co dodają twórcy, obaj muzycy są pochodzenia żydowskiego. Teraz utrzymują, że Waters odnosił się do nich w obraźliwy sposób.
Ten pierwszy wspominał nieodpowiednie słowa Rogera Watersa odnoszące się do jego babci, która przeszła przez trudne chwile w czasie II wojny światowej. Muzyk miał skomentować to w sposób nieodpowiedni.
Bob Ezrin oskarżył go o nieodpowiednie komentarze dotyczące menedżera Bryana Morrisona. Waters miał wyrazić niezadowolenie w odniesieniu do jedzenia w jednym z lokali.
Na stronie internetowej muzyka pojawił się wpis, w którym ten zaprzecza wszelkim zarzutom. Waters informuje że twórcy produkcji dali mu tydzień na ustosunkowanie się do słów z przeszłości (2002 i 2010 roku).
"Początkowo uważałem, że ich ataki na moją postać nie zasługują na odpowiedź. Jednak teraz, gdy ataki są w obiegu, chcę umieścić moją odpowiedź w protokole" - napisał. Muzyk utrzymuje, że całe życie za pośrednictwem muzyki pracował na to, by "świat stał się lepszym i bardziej sprawiedliwym miejscem dla wszystkich moich braci i sióstr na całym świecie, niezależnie od ich pochodzenia etnicznego, religii czy narodowości, od rdzennej ludności zagrożonej przez amerykański przemysł naftowy po irańskie kobiety protestujące w obronie swoich praw".
Waters jest oburzony zainteresowaniem CAA swoją sprawą, bo uważa, że organizacja jako cel ustanowiła sobie "prowadzenie partyzanckich kampanii politycznych przeciwko krytykom państwa Izrael". Przyznaje też, że często zdarza mu się powiedzieć słowa, które ranią.
"Prawda jest taka, że często jestem pyskaty i skłonny do lekceważenia, nie pamiętam, co powiedziałem 13 lub więcej lat temu. Przez wiele lat blisko współpracowałem z wieloma Żydami, muzykami i innymi osobami. Jeśli zdenerwowałem dwie osoby, które pojawiają się w filmie, przepraszam za to. Mogę jednak z całą pewnością powiedzieć, że nie jestem i nigdy nie byłem osobą z uprzedzeniami wobec Żydów - co potwierdzi każdy, kto naprawdę mnie zna. Wiem, że naród żydowski jest zróżnicowany, interesujący i skomplikowany, podobnie jak reszta ludzkości. Wielu z nich jest sojusznikami w walce o równość i sprawiedliwość w Izraelu, Palestynie i na całym świecie" - dodał.
Zdaniem muzyka w produkcji nie dowiemy się za wiele na temat jego realnych poglądów na sprawy Izraela i Palestyny. "Film całkowicie zniekształca i błędnie przedstawia moje poglądy na temat państwa izraelskiego i jego ideologii politycznej, syjonizmu." - pisze Waters.
Całą produkcję podsumowuje jako krzywdzącą jego dobre imię - w dodatku w żadnym wypadku nie osadzoną w prawdziwych przekonaniach. "Film jest słabą propagandą, która bezkrytycznie miesza rzeczy, które rzekomo powiedziałem lub zrobiłem w różnym czasie i w różnych kontekstach, starając się przedstawić mnie jako osoba z uprzedzeniami wobec Żydów, bez żadnych podstaw w faktach" - stwierdził.
To nie pierwszy raz, gdy wypowiedzi Rogera Watersa wzbudzają kontrowersje. Muzyk w przeszłości wielokrotnie zabierał głos w sprawach międzynarodowych.
W ostatnich miesiącach mówi się także o jego stosunku do konfliktu między Rosją a Ukrainą. Muzyk przemawiał nawet na Radzie Bezpieczeństwa ONZ w kontekście konfliktu.
"Nie wychowujemy dobrowolnie naszych synów i córek, aby zapewnić paszę waszym armatom. Naszym zdaniem jedynym rozsądnym działaniem jest dziś wezwanie do natychmiastowego zawieszenia broni na Ukrainie. Żadnych jeśli, żadnych ale, żadnych i. Nie możemy tracić ani jednego ukraińskiego ani rosyjskiego życia - wszystkie są cenne w naszych oczach" - powiedział w ONZ.
"Putin zawsze mówił, że nie interesuje go przejmowanie kontroli nad zachodnią Ukrainą - ani inwazja na Polskę czy inny kraj przy granicy. Jedyne co mówi to: chcę chronić rosyjskojęzyczną populację w tych częściach Ukrainy, gdzie mówiący po rosyjsku boją się zagrożenia ze strony skrajnie prawicowego ruchu, który jest zainspirowany puczem na Majdanie w Kijowie. Puczem, który został szeroko zaakceptowany i dyrygowany przez USA" - tłumaczył swoją perspektywę na konflikt w "Berliner Zeitung".