Reklama

Siedem bisów Leonarda Cohena

Aż siedmiokrotnie bisował w Warszawie słynny kanadyjski bard Leonard Cohen. Niedzielny (10 października) występ na Torwarze obejrzał także Lech Wałęsa, którego wokalista zaprosił na prywatne spotkanie.

Oba październikowe występy (wcześniej Cohen 4 października zaśpiewał w katowickim Spodku) zostały bardzo dobrze przyjęte przez polską publiczność. Prawdopodobnie były to ostatnie koncerty 76-letniego piosenkarza w naszym kraju.

Siedem bisów oraz gromkie brawa i wielokrotne owacje na stojąco zakończyły polski odcinek światowej trasy Leonarda Cohena.

Na scenie towarzyszyli mu ubrani w garnitury i kapelusze typu fedora muzycy, którzy współtworzyli niepowtarzalny klimat kameralnego klubu z lat 30.: Roscoe Back - kierownik muzyczny (kontrabas, 5-strunowa gitara basowa), hiszpański wirtuoz egzotycznych instrumentów strunowych Javier Mas (bandurria, archilaud, gitary akustyczne), Dino Soldo (saksofony, elektroniczne instrumenty dęte, harmonijka), Neil Larsen (organy Hammonda, instrumenty klawiszowe), Bob Metzger (gitary elektryczne), Rafael Gayol (perkusja) oraz The Webb Sisters (śpiew, harfa celtycka, gitary).

Reklama

Wspólnie wykonali m.in.: "Dance Me To The End Of Love", "Suzanne", "Ain't no cure for love" czy "I'm Your Man".

Leonard Cohen nieraz udowodnił, że Polskę darzy szczególnym sentymentem. Podczas jednego ze swoich najbardziej znanych utworów, "Hallelujah", wplótł motyw "wizyty w Warszawie", niejednokrotnie ze wzruszeniem podkreślał, że występ w Polsce jest dla niego zaszczytem. W trakcie koncertu podziękował także Lechowi Wałęsie za przybycie, co wzbudziło olbrzymi aplauz publiczności.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Leonard Cohen | Warszawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy