Gitarzysta zdradził kulisy rozstania z kultowym T.Love. "Ostateczny głos w takich kwestiach zabiera Muniek"
Kilka dni temu T.Love ogłosił rozstanie z jednym z członków formacji, Janem Benedekiem. Decyzja ta wywołała skrajne emocje wśród fanów - jedni zszokowani byli nagłym ogłoszeniem, a inni ucieszyli się na zastępstwo, bowiem wraz z odejściem gitarzysty do zespołu powróci Maciej Majchrzak. Choć Benedek opublikował wcześniej oficjalne oświadczenie, teraz zabrał głos w sprawie, udzielając obszernego wywiadu. Zdradził w nim kulisy obecnej współpracy z Muńkiem, a także powody rozstania z kultową grupą. "Dostałem wiadomość SMS trzy godziny po naszym spotkaniu w moim studiu" - opowiada artysta.

W środę, 8 października, grupa T.Love niespodziewanie przekazała komunikat w sprawie zakończenia współpracy z gitarzystą Janem Benedekiem. Muzyk występował w zespole w latach 1990-1994 i z powrotem od 2022 r. Był współtwórcą przebojowych płyt "Pocisk miłości" (1991) oraz "King" (1992) i niemal w całości skomponował materiał na ostatni jak dotąd album "Hau, hau!" (2022).
Zobacz również:
"Szanowni Państwo, informujemy iż z dniem 6.10.2025r. zespół T.Love zakończył współpracę z Janem Benedekiem. Bardzo dziękujemy Janowi za wspólny udany powrót zespołu w składzie z płyty 'King', przypieczętowany wydaniem w 2022 roku płyty pt. 'Hau, hau!'. Życzymy wszystkiego co dobre na dalszej drodze muzycznej" - można było przeczytać w ogłoszeniu.
Zespół T.Love zakończył współpracę z Janem Benedekiem. W komentarzach wybuchła burza
W komentarzach pod zamieszczonym komunikatem prędko wybuchła burza. Fani zespołu T.Love nie spodziewali się takiego obrotu spraw, bowiem grupa obecnie pracowała wspólnie nad albumem "Orajt", który miał ujrzeć światło dzienne już w 2026 r. Słuchacze zaczęli dopytywać o losy wydawnictwa, a także nie gryźli się w język komentując odejście Benedeka.
"Janek to Janek, jego kompozycje ukształtowały zespół, dał starych fanów T.Love to duża strata", "Historia jak widać lubi się powtarzać...", "Znowu się rozeszli... a taki był zachwyt nad powrotem... Swoją drogą, płyta to wam średnia wyszła...", "Info na poziomie: 'Był chłop, nie ma chłopa, jest nowy! Cieszcie się i do zobaczenia na dożynkach w Tczewie'", "Słabo... Widać było, że Janek robił robotę i miał ten rockowy pazur" - można było przeczytać w komentarzach na Facebooku.
Zespół znalazł już zastępstwo. Część fanów jest zachwycona wielkim powrotem Macieja Majchrzaka
Zespół w tym samym komunikacie ogłosił również nazwisko następcy Benedeka. Do grupy powraca Maciej Majchrzak, znany jako Magilla Majcher, gitarzysta T.Love w latach 1994-2017. "Autor takich hitów jak 'Nie, nie, nie' czy 'Chłopaki nie płaczą'. Profesor Magilla na scenie pojawi się już w najbliższą sobotę w Gdańsku! Do zobaczenia T.Fani!" - zapowiedziała legenda polskiego rocka.
Spora część fanów wdała się w dyskusję z tymi, którzy z żalem komentowali odejście Benedeka. Niektórzy miłośnicy T.Love czekali bowiem latami na powrót Majchrzaka i po najnowszych wieściach ucieszyli się na wielki powrót muzyka. Ich zdaniem jego ponowne dołączenie do kolegów zwiastuje świetny materiał.
"Magilla Godzilla! Z jednej strony szkoda, z drugiej jednak duża radość!", "Obaj panowie fajnie grają i dużo wnieśli do zespołu, ale jak to w małżeństwie bywa", "Świetna wiadomość! Może znowu na scenie zobaczymy trochę radości z grania!", "Oooo, bajeczka! Wszystko wraca na odpowiednie tory", "I to jest jedyny prawowity skład T.Love", "Świetna wiadomość. Wreszcie coś się ruszy w setliście i na scenie", "Mam przeczucie, że to będzie dobra zmiana" - pisze część fanów legendarnej grupy.
Jan Benedek zabrał głos w sprawie głośnego rozstania z T.Love. Zdradził kulisy odejścia
Niedługo po tym, jak T.Love przekazali wieści o rozstaniu, Jan Benedek opublikował własne oświadczenie. "Do wspólnego tworzenia muzyki potrzebny jest wspólny głos, wspólne emocje i przyjacielskie relacje. A nie ma dobrych relacji bez szacunku i transparentności. Szczerze powiem, że nie do końca odnajduję się w najnowszej muzyce prezentowanej jako T.Love/Muniek, ale życzę zespołowi wytrwałości w dalszej drodze" - napisał na Facebooku.
Teraz gitarzysta postanowił otworzyć się na temat ostatnich miesięcy, które spędził w zespole i wyjawił obszerne kulisy swojego odejścia. Udzielił wywiadu dla Onetu, w którym chwilami nie gryzł się w język. Zdradził, że zakończenie współpracy odbyło się za pośrednictwem wiadomości!
"Dostałem wiadomość SMS trzy godziny po naszym spotkaniu w moim studiu. Jeśli chodzi o zespół, to sytuacja wygląda tak, że ostateczny głos w takich kwestiach zabiera Muniek. Co o tym myślą pozostali członkowie? Tego do końca nie wiem. Z jednym z nich rozmawiałem. Ale ostateczne słowo ma Muniek" - powiedział Benedek.
Gitarzysta skarży się na brak komunikacji i współpracy w zespole. Rozstanie podsumował jako "ani profesjonalne, ani sympatyczne"
Okazuje się, że do ostatecznego rozstania przyczynił się brak porozumienia w zespole i wspólnej pracy nad nową twórczością. "My nie współpracowaliśmy ze sobą jako skład tak jak zawsze. Zazwyczaj robi się w ten sposób, że skomponowane piosenki ogrywa się wspólnie, dyskutuje się nad nimi, aranżuje się razem, odrzuca gorsze. Po prostu wszyscy się wypowiadają na ten temat. Tak dawniej bywało, a to jest siła zespołu rockowego. Teraz nie miało to miejsca, więc jakby troszeczkę to było nie tak, jak trzeba" - dodał muzyk.
Gitarzysta podkreślił także, że nie odpowiadały mu pewne formalne nieścisłości, które miały miejsce w przypadku współpracy z T.Love. "Ja po prostu uważam, że w tak poważnym zespole nie możemy pracować 'na gębę'. Co prawda zespół ma umowę z managementem, która reguluje różne sprawy, ale na przykład to, kto jak długo gra i co go czeka w sytuacji na przykład zwolnienia, nie jest jasne. I to właściwie zależy od właściciela nazwy. Natomiast po tylu wspólnych latach zerwanie współpracy za pomocą SMS-a nie wygląda profesjonalnie ani sympatycznie" - podkreślił Benedek.
Co były gitarzysta T.Love myśli o Muńku? "Gwiazdy mają to do siebie, że jednak przebywają w zamkniętej kuli"
Artysta przy okazji najnowszego wywiadu opowiedział, jak przez lata pracowało mu się ze Staszczykiem. Okazuje się, że wraz z pozostałymi kolegami z grupy darzy wokalistę ogromnym szacunkiem, lecz nie zawsze udawało im się dogadać. "My wszyscy byliśmy pełni podziwu, dlatego że on po wylewie, który przeszedł, nadal miał wielką wolę pracy. To było u nas na pierwszym planie, że różne rzeczy trzeba u niego rozumieć i akceptować. Ma też swoje lata. Jest również człowiekiem o specjalnym statusie, można powiedzieć dużej gwiazdy. Takie gwiazdy mają to do siebie, że jednak przebywają w takiej zamkniętej kuli trochę własnego wyobrażenia, są trochę pod wpływem takiej presji, jaką odczuwają z powodu tego, że niosą pewne brzemię historii. Nie jest łatwo przebić się przez tę kopułę" - wyznał Jan Benedek.
Po ogłoszeniu rozstania z gitarzystą Muniek, rozmawiając z WP, podkreślił, że "czuje smutek, ale też ulgę". Jednocześnie stwierdził, że między nim a Janem nie ma żadnych niesnasek i "nadal kocha go jak brata". Co na to Benedek? "No naprawdę mnie to wzrusza, że tak mi teraz mówi. Śmieję się oczywiście. To była też dla mnie trudna decyzja, ale również czuję ulgę. Mogę się poświęcić pracy w studiu, komponowaniu. Piszę też dla innych" - podsumował były muzyk T.Love.









