Te piosenki nigdy nie powinny zostać hitami. A jednak zostały
Są takie piosenki, które zna każdy. Są takie, które atakują nas z każdej strony, mimo tego, że bardzo staramy się ich unikać. Są też takie, które zostały przebojami, choć nikt nie rozumie dlaczego. Co dorzucilibyście do naszej listy?

OLIWIA KOPCIK
Ewa Sonnet "… i RnB" - piosenka, która jest u nas w redakcji memem. Modelka, która weszła we współpracę z uznanym Robertem Jansonem, na cóż mogło pójść nie tak? Właściwie cel został osiągnięty, bo "… i RnB" stało się przebojem i pamiętam o nim 20 lat później. Natomiast pamiętam chyba nie z takich powodów, jakby sobie życzono. Od teledysku, przez wstawki typu "Co ona zrobiła z moją choreografią", przez melodię, w której nie zmienia się nic przez równe trzy minuty, po tekst "Oddam ciało, oddam nawet duszę / Przecież kogoś kochać muszę / Jestem sama na parkiecie… i R&B / Potem wszystko możesz mi wybaczyć / Bo zdradziłam Cię z rozpaczy /Byłam sama na parkiecie… i R&B". What?
WERONIKA FIGIEL
Tones and I "Dance Monkey" -jeśli ktoś zapyta mnie o najbardziej irytującą piosenkę na świecie bez zastanowienia odpowiem, że jest to "Dance Monkey" autorstwa Tones and I. Utwór pojawił się w rozgłośniach radiowych w 2019 r. i przez kilka miesięcy słyszałam go dosłownie wszędzie. W przestrzeni publicznej nie było bezpiecznego schronienia, bo gdziekolwiek nie poszłam, tam mnie doganiał. Nie rozumiałam jego fenomenu i nie rozumiem do dziś. Ton głosu wokalistki działa mi na nerwy, a muzyka od pierwszego przesłuchania brzmiała dla mnie tak, jakbym gdzieś ją już słyszała. Moje poczucie estetyki musi jednak się mylić, ponieważ utwór osiągnął niesamowity sukces - pierwsze miejsce na listach przebojów w ponad 30 krajach, rekordowy czas spędzony na szczycie australijskiego notowania ARIA (24 tygodnie) i 3 miliardy streamów w serwisie Spotify (stając się pierwszą piosenką solowej artystki z takim wynikiem).
ALICJA RUDNICKA
Taylor Swift "Look What You Made Me Do" - wybór piosenki do tego zestawienia nie był dla mnie prosty - z reguły nie pielęgnuję w sobie niechęci do radiowych przebojów, nawet jeśli nie wpisują się w mój gust. Staram się patrzeć na mainstream z dystansem, bez cynizmu, bo zdaję sobie sprawę, że zadaniem tych utworów jest trafienie do jak najszerszego grona odbiorców. Ale jeśli mam wskazać jeden utwór, który mimo wszystko nie powinien był zostać hitem, postawię na "Look What You Made Me Do" Taylor Swift. Pierwszy raz usłyszałam ją w radiu (bo gdzieżby indziej) jadąc autem i byłam święcie przekonana, że jest to jakiś reklamowy jingiel. Po czasie okazało się jednak, że to nikt inny jak Taylor Swift ze swoim nowym przebojem. Powtarzalny tekst, rytm jak z generatora i atmosfera teatralnej urazy... Swift ma w swoim dorobku wiele znakomitych utworów - ten zdecydowanie do nich nie należy.
BARTŁOMIEJ WAROWNY
Totalnie zgadzam się z Weroniką, która wyżej opowiedziała, że nie rozumie fenomenu "Dance Monkey" Tones and I. And I też nie rozumiem, co takiego jest w tej piosence, co sprawiło, że osiągnęła globalny sukces. Swego czasu nie dało się uciec od tego przeraźliwego dźwięku i symulacji głosu, który kojarzy mi się z godami ptaków. Okropieństwo, jakich mało, a poletko przykrych dźwięków nie jest przecież takie małe. "Dance Monkey" to potwarz i chcę wierzyć, że intencjonalna, lecz nieudolna parodia. Tonuję swoją nienawiść do "Flowers" Miley Cyrus, bo wybaczam jej - domyślam się też, że sama nie spodziewała się takiego sukcesu. Na "Endless Summer Vacation", czyli krążku, z którego pochodzą niesławne kwiaty, można znaleźć wiele perełek. Jedną z nich jest "Jaded" - szkoda, że ten utwór nie przebił nawet w ćwiartce sukcesu "Flowers". Puściłem kiedyś ten kawałek w pokoju, gdzie stały żółte tulipany. Zwiędły.
JAROSŁAW KOWAL
Babylon Zoo "Spaceman" - kryteria, jakie utwór powinien spełniać, żeby zostać hitem zmieniają się z biegiem czasu. Dzisiaj niezrozumiałe może się wydawać, jak na szczyt list przebojów wspiął się na przykład "Telstar" The Tornados (a tym bardziej "Crazy Frog"). Często też do poziomu hitu mało znane utwory zostają wywindowane, dzięki wykorzystaniu ich w reklamach i właśnie takim przypadkiem był "Spaceman" Babylon Zoo. Futurystyczny kawałek z dziwacznym wstępem i jeszcze dziwniejszym zakończeniem, z mocno zniekształconym wokalem, przesterowaną gitarą, z jednej strony przypominający Gary'ego Numana, z drugiej Davida Bowiego. Ukazał się w intensywnym 1996 roku, kiedy na listach przebojów królowały Spice Girls, "Macarena" i "Gangsta's Paradise", a jednak potrafił dotrzymać im kroku, a nawet na kilka tygodni przyćmić. To zdecydowanie nie powinien być hit, ale na szczęście był nim - na przekór wszelkim standardom. Szkoda tylko, że debiutancki album Babylon Zoo nie utrzymał równie wysokiego poziomu, a niedługo później ślad po zespole zaginął.
RAFAŁ SAMBORSKI
Oki, Sobel, @atutowy "Ile lat?" - wiem, że biorąc pod uwagę obecną falę rapu bardzo łatwo wziąć na tapet tutaj powszechnie krytykowane, cukierkowe raperki. Ale to pójście na skróty, które pewnie zadowoli tych, co najbardziej lubią rzucać jadem. To ja powiem tak: atutowy jest według mnie jednym z najbardziej utalentowanych producentów, których zrodziła polska ziemia. OKI niewątpliwie ma imponujące umiejętności techniczne (aczkolwiek jest nadpobudliwy i po przesłuchaniu jednego utworu często czuję się jakbym miał za sobą całą płytę), a Sobel w ostatnich latach kieruje swoją karierę w bardzo ciekawą, intrygującą i muzyczną stronę. Natomiast tego, co tu się odjeżyło, zrozumieć nie jestem w stanie.
Falset na auto-tune w refrenie, który irytuje już po kilku sekundach. Tekst pisany na kolanie tak szybko, że to nie zdążyło najpewniej zaboleć. Do tego prosty bit atutowego, który choć niejednokrotnie zaskakuje nieoczywistymi, acz hitowymi patentami, tutaj zrobił rzecz sprowadzającą jego brytyjsko-klubowe inspirację w najbardziej generyczną stronę. Ja powiem "A kysz!", ale być może 10 milionów wyświetleń na YouTube i prawie 42 miliony odtworzeń na Spotify nie wzięło się znikąd.
DAMIAN WESTFAL
Lady Gaga & Bruno Mars "Die With A Smile" - szczerze? Nie rozumiem fenomenu tej piosenki. I nie chodzi mi tutaj o jej ciągłą wszechobecność na listach przebojów i zmęczenie materiału (w sierpniu będzie rok od premiery), bo nawet kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, to przepuściłem bez większego zachwytu. Nie ma tu dla mnie nic chwytliwego, nic nad wyraz ciekawego. Nie pozostaje w głowie. Dziś mogę zanucić ewentualnie tylko refren. Uważam, że sam potencjał obojga artystów nie został wykorzystany. Tak - mogliby zrobić coś "większego" i mniej przewidywalnego. Czytałem swego czasu, że singel bije kolejne rekordy na koncie Lady Gagi. A ja sobie myślę - serio? Nie no, Gaga ma dużo więcej innych utworów, które powinny wyrwać to trofeum z rąk "Die With a Smile".