Reklama

Laibach "Wir Sind das Volk - Ein Musical aus Deutschland": Teatr jako instytucja polityczna [RECENZJA]

Ot i bez szczególnych zapowiedzi na sklepowych półkach wylądował nowy album Laibach. Jest to oczywiście dalszy ciąg - jak chciał Žižek - trawersowania chimery. Tym razem w wersji teatralnej.

Ot i bez szczególnych zapowiedzi na sklepowych półkach wylądował nowy album Laibach. Jest to oczywiście dalszy ciąg - jak chciał Žižek - trawersowania chimery. Tym razem w wersji teatralnej.
Okładka płyty "Wir Sind das Volk - Ein Musical aus Deutschland" grupy Laibach /

Idzie bowiem o spektakl "Wir Sind das Volk", który miał swoją premierę w berlińskim Hau w 2020 roku, a wystawiano go również w rodzimej dla Laibach Słowenii. Na "Wir Sind das Volk" składa się zbiór tekstów Heinera Müllera, drugiego bodaj po Brechcie najważniejszego dwudziestowiecznego niemieckiego dramaturga. A jednocześnie twórcy, którego życiorys, jak może mało który, odzwierciedlał dramatyczną historię XX wieku w Niemczech czy - szerzej - Europie środkowej i wschodniej.

Urodzony w 1929 roku Müller został bowiem jako piętnastolatek, w 1944 roku, wcielony jako robotnik do kompanii pracy - Volkssturmu. Po upadku Trzeciej Rzeszy udało mu się uciec z okupowanej przez Amerykanów strefy do Meklemburgii, dzięki czemu uniknął niewoli. W Meklemburgii zajmował się najpierw denazyfikacją państwowych bibliotek, by wkrótce potem, jako urzędnik w starostwie w Waren, prowadzić doradztwo prawne związane z wprowadzaną właśnie reformą rolną, co z kolei wepchnęło go w tryby typowego życia urzędniczego we wschodnich, komunistycznych Niemczech.

Reklama

Dalej było tylko ciekawiej. Pierwsze sztuki zwróciły uwagę na jego dramaturgiczny talent, jednak już u progu lat 60., jego "Die Umsiedlerin" ("Przesiedleńczyni") została zdjęta z afisza przez cenzurę, a pisarza zmuszono do złożenia publicznej samokrytyki, co z kolei zmusiło go do publikowania pod pseudonimem. W kolejnej dekadzie czekały go z kolei wykłady w USA i obejmowanie coraz to bardziej zaszczytnych funkcji w teatralnym światku NRD. W jeszcze kolejnej miał wkład w powstanie niezależnych związków zawodowych. Wszystko to zaś w cieniu współpracy ze Staatssicherheitsdienst, lepiej znaną jaką Stasi, która to współpraca wyszła na jaw dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Pisarz oczywiście, wzorem Billa Clintona, co "palił trawę, ale się nie zaciągał" zaprzeczał, by będąc tajnym współpracownikiem dostarczał bezpiece jakichkolwiek istotnych informacji, ale jaka była prawda i cóż innego miałby powiedzieć? Znamy to przecież i z naszego podwórka.

Tym niemniej, jeśli szukać życiorysu doskonalej pasującego do Laibach i ich ultraskomplikowanych spiętrzeń kontekstowych, o lepszy materiał byłoby pewnie ciężej. Co przyznają sami zainteresowani, komentując swój wybór. Dodają też, że "muzyka odblokowuje emocje, co czyni z niej wspaniałe narzędzie manipulacji i potężną broń propagandową. I to dlatego kombinacja Heinera Müllera, który widział teatr jako instytucję polityczną, i Laibach nie może być niczym innym, niż musicalem".

Nie pierwszy to raz kiedy grupa bierze się za ten gatunek, wspomnieć choćby "The Sound of Music" (2018) i wielopoziomowy trolling związany z ich występem w Korei Północnej. Inna rzecz, że tak w tamtym, jak i w tym przypadku, ich wykonanie musicalu to oczywiście trawersowanie chimery par excellence. Co jednak różni oba przypadki, to fakt że materiał z "Wir Sind das Volk" zdaje się muzyką dużo bardziej wsobną, mniej efektowną, bardziej kontemplacyjną, niż poprzednio. Przywodzącą na myśl bardziej może muzyczne iteracje Brechta, czy w ogóle tradycje piosenki (w tym oczywiście kabaretowej) Republiki Weimarskiej, niż bombastyczny format amerykańskiego musicalu pełną gębą, jakim poniekąd było "Sounds".

Trochę tu też dark ambientu ("Der Vater"), ambientu militarnego ("Medea Material), trochę industrialu (czy może raczej tłowego post-industrialu) jak w "Im Herbst 197.. starb...". Trudno jednak (stąd brak oceny liczbowej) oceniać ten album w oderwaniu od strony wizualnej przedstawienia, postaci Müllera, czy nawet okładki - tak, w przypadku tego zespołu nie ma elementów, które w sensie semiotycznym "nie znaczą" - której funkcję w tym przypadku pełni praca Gottfrieda Helnweina, będąca refleksją nad dorastaniem w epoce narodowego socjalizmu.

W odróżnieniu od punka, industrial zawsze jawił się, jako rozróba, ale robiona przez przeintelektualizowanych studenciaków dobrych uczelni artystycznych. I nawet jeśli uznacie - poniekąd absolutnie słusznie oczywiście - "Wir Sind das Volk" za kolejny przejaw arcynudnego recyclingu pomysłów, idei, wątków i tropów, podobnie jak choćby "Lament" (2014) Einstürzende Neubauten zamówiony przez władze miasta Diksmiude, a poświęcony wybuchowi (i jego okolicznościom) pierwszej wojny światowej, to znajdźcie mi, proszę, inną scenę muzyczną, która nawet po latach utrzymuje tak ważki intelektualny akademicki poziom. Podejmiecie się?

Laibach "Wir Sind das Volk - Ein Musical aus Deutschland", Mystic

-/10

PS Laibach zagra dwa koncerty w Polsce - 2 listopada w Gdańsku (B90) i 3 listopada w Krakowie (Kwadrat).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Laibach | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy