Spring Break 2017
Reklama

​Enea Spring Break 2017: Podróże małe i duże

Artyści pierwszego dnia festiwalu Spring Break pokazali, że granice w muzyce nie istnieją, a za jej pośrednictwem przenosić możemy się nie tylko w najodleglejsze zakamarki świata, ale i podróżować w czasie.

Artyści pierwszego dnia festiwalu Spring Break pokazali, że granice w muzyce nie istnieją, a za jej pośrednictwem przenosić możemy się nie tylko w najodleglejsze zakamarki świata, ale i podróżować w czasie.
Zespół New People na scenie /Marek Sławiński /INTERIA.PL

W czwartek (20 kwietnia) Poznań przywitał tysiące osób chcących sprawdzić, co słychać w polskiej (i nie tylko) muzyce i przyjrzeć się panującym obecnie trendom. Okazją do tego jest czwarta edycja festiwalu Spring Break, która potrwa do niedzieli.

Odloty do ciepłych krajów

Mimo że poznański festiwal wiosnę ma w tytule, to złośliwa pogoda postanowiła w tym roku zrobić duży krok w tył i przywitać uczestników dokuczliwym chłodem. Zupełnie inaczej do sprawy podszedł zespół New People, który swoją muzyką wręcz "osłonecznił" licznie przybyłą publiczność (niektóre źródła mówią, że przy zamkniętych oczach pod stopami można było wyczuć gorący piasek, w powietrzu poczuć morską bryzę, a na skórze na przemian promienie słońca i kojący cień padający z usytuowanych dokoła palm - chyba warto sprawdzić następnym razem!).

Reklama

New People to niezwykła mieszanka wyrazistych (jak ich kolorowe koszule) osobowości, które doskonale wiedzą, że w koncertowaniu liczy się przede wszystkim radość grania. Niezwykła energia, jaka nie tylko wytwarza się między poszczególnymi członkami grupy, ale i jest przez nich wspólnie wysyłana w stronę publiczności, pewnie mogłaby oświetlić cały Poznań przez trzy festiwalowe dni. Ci rozkochani w imponujących wokalnych harmoniach (angażujących niemal wszystkich muzyków zespołu) entuzjaści dobrych, popowych kompozycji swoim występem na Spring Breaku zaostrzyli apetyt na mającą się wkrótce ukazać płytę.

I choć grupa ta to świeżynka na polskim rynku muzycznym, to jej członkowie od lat prężnie działają w innych projektach alternatywnych takich jak Magnificent Muttley czy Eric Shoves The In His Pockets. Za wokal odpowiedzialne są głównie dwie dziewczyny: Alicja Boratyn (śpiewa również w zespole Wicked Giant, a kiedyś podbijała listy przebojów w duecie Blog 27) oraz znana z żeńskiego trio Drekoty, Natalia Pikuła

W wywiadzie dla Interii mówili, że raczej nie pasuje do nich miano "supergrupy", bo pobrzmiewa w niej "narcyzm i megalomania". Ależ New People - oczywiście, że pasuje, bo wy po prostu jesteście SUPER!

Równie dużo pozytywnej energii dostarczyła grupa Eric Shoves The In His Pockets, promująca swoją nową płytę "With Love" (to zdaje się tytuł-klucz oddający to, jak podchodzą do muzykowania). I mimo że pisząca te słowa zdążyła tym razem usłyszeć tylko część ich koncertu, to z pewnością wkrótce nadrobi zaległość i tym, którzy chłopaków nie usłyszeli na żywo, radzi zrobić to samo.

Jazzowy spacer po muzycznej mapie filmowej

Jazzowym akcentem w programie festiwalu zaznaczyli się muzycy Electro-Acoustic Beat Sessions, z którymi pozwiedzaliśmy muzyczną mapę filmową, zaliczając bodaj najlepszy koncert pierwszego dnia festiwalu. Kompozycje Krzysztofa Komedy brane były na warsztat już tyle razy i przez tak wielu twórców, że niektórzy pomyśleć mogą, iż nic nowego z tej karty wyczytać już nie można. Muzycy EABS udowadniają, że nic bardziej mylnego. Panowie we właściwym sobie stylu zinterpretowali muzykę filmową tego legendarnego, polskiego jazzmana, odsłaniając przed słuchaczami pełen przekrój jego twórczości. A sięgnęli nie tylko po te najbardziej znane punkty jego działalności.

Łącząc różne muzyczne wpływy, członkowie EABS mocno eksperymentują. Gryzą ten gatunek muzyki z innej strony, a swoim niestandardowym podejściem dorzucają kamyk do ogródka jazzowego renesansu. Śledzenie na żywo tej pozawerbalnej muzycznej komunikacji, jaka dokonuje się na scenie, jest doświadczeniem nad wyraz przyjemnym. To taki koncert, podczas którego słuchacz chłonie każdy płynący ze sceny dźwięk, z lekkim podnieceniem wyczekując kolejnych, i czuje się po prostu bezpiecznie. A to bardzo dużo.

Podróże w czasie

Do kapsuły czasu zgromadzoną w Scenie na Piętrze publikę wpakował zwariowany kwartet Hańba. Kiedy ze sceny wybrzmiewały już dźwięki pierwszego utworu prezentowanego przez tę mini-orkiestrę, przy wejściu na salę przybyli na koncert dowiadywali się, że aby dostać się do środka, muszą poczekać, aż ktoś inny opuści salę. Frekwencja tegorocznej edycji Spring Breaka imponuje - festiwalowe kluby pękają w szwach, przez co wielu chętnych musi niestety obejść się smakiem.  

"Co za sceneria! Ludzie po bokach siedzą, a cały środek tańczy!" - krzyknął do swojego kolegi stojący obok mnie festiwalowicz. I tak rzeczywiście było - środkowy pas pomiędzy rzędami foteli gęsto wysadzony był coraz bardziej pobudzonymi ludźmi. "Haniebna" załoga zafundowała zgromadzonym nie tylko podróż do międzywojennej Polski, ale i niezłą potańcówkę - z przytupem, podskokami i wspólnym śpiewaniem. Parafrazując jednego z zeszłorocznych zaproszonych artystów festiwalu: zespół Hańba nie śpi, bo wprawia publikę w ekstatyczny taniec.

Bardzo dobre, bo polskie

Wrocławski skład Jabłonka był jednym z trzech pierwszych zespołów, którym w udziale przypadło otwieranie tegorocznej edycji Spring Break'a. A kto na start wybrał właśnie ten koncert, nie mógł opuścić przestrzeni klubu Dragon rozczarowany. Tej pięcioosobowej ekipie w sposób niezwykle smaczny udaje się połączyć żywe instrumentarium z niebanalną elektroniką. A gdy dodamy do tego polskie teksty i urzekające melodie, robi nam się całkiem przyjemny pakiet. 

Wokalistka grupy już na samym początku zaznaczyła, że rozmowy z publicznością nie są jej najmocniejszą stroną, ale to ani trochę nie ujmuje jej charyzmy. Co rusz rzucała lekko filuterne spojrzenia w stronę współtowarzyszy na scenie, a nas czarowała swoim głosem, którym bawiła się, przechodząc od śpiewu na granicy szeptu, przez melorecytacje, aż po kontrolowany krzyk. 

Kolejne dwa dni poznańskiego Spring Breaka wypełnione będą nie tylko koncertami mniej lub bardziej znanych artystów, ale i panelami dyskusyjnymi, podczas których uczestnicy porozmawiają na tematy związane z branżą muzyczną. Zaproszenie na festiwal przyjął dyrektor artystyczny katowickiego Off Festivalu, Artur Rojek - spotkanie z nim odbędzie się w piątek, 21 kwietnia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: New People | Spring Break
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy