Przystanek Woodstock 2015
Reklama

Czego dowiedzieliśmy się po Przystanku Woodstock 2015?

Nad polem w Kostrzynie nad Odrą opadł już woodstockowy kurz, a my zabieramy się do podsumowań 21. Przystanku Woodstock.

Powiedzenie, że między pierwszą a 21. edycją Przystanku Woodstock jest przepaść - w wielu aspektach: muzycznym, organizacyjnym, logistycznym - to oczywista oczywistość. Machina rozpędzona przez Jurka Owsiaka i jego ekipę od 1994 roku przyciąga setki tysięcy osób, niektóre na kilka godzin, niektóre nawet na tydzień i dłużej.

Czego dowiedzieliśmy się po zakończonej właśnie 21. edycji?

Stal się leje, moc truchleje

Na Przystanku Woodstock zawsze mocną reprezentację mieli przedstawiciele najcięższych odmian rocka, ale w tym roku fani takiej muzyki mogli w programie przebierać jak w ulęgałkach. Od symfo-metalowych Holendrów z Within Temptation, przez prog-metalowców z Dream Theater, po gitarowego wymiatacza Zakka Wylde'a z Black Label Society. Od łączących skoczny folk z metalem Szwajcarów z Eluveitie, przez urywających głowy rodzimych mistrzów death metalu z Decapitated po mniej popularnych amerykańskich pionierów rap metalu z (h.e.d.) P.E. A jeszcze przecież młodzi Brytyjczycy z Furyon, otwierający Przystanek weterani z Illusion (petarda skonstruowana z takich hitów jak "Wojtek", "Nóż" i "Na luzie"), laureaci Złotego Bączka z hardrockowej grupy Trzynasta w Samo Południe czy ekipy, które niemal rozniosły Małą Scenę w drzazgi: rodzimy Frontside i thrashmetalowi Brazylijczycy z Eminence.

Reklama

Tak mocno zarysowany muzyczny klimat tegorocznego Przystanku dla fanów innych gatunków mógł być pewnym minusem, choć w bogatej ofercie woodstockowej zawsze można było skorzystać z innych atrakcji. Wydaje się, że w tym roku mniej dopieszczeni mogli się poczuć zwolennicy reggae, bo na Dużej Scenie bujane, jamajskie rytmy zapewnili tylko Congo Natty i Shaggy (nie liczymy Kamila Bednarka, który na sam finał z uczestnikami warsztatów zaśpiewał trzy piosenki).

Projekty siłą Przystanku

Jednym z najlepiej przyjętych koncertów tegorocznej edycji był "Flower Power" - specjalny projekt poprowadzony przez Anię Rusowicz. Do występu z piosenkami z epoki dzieci-kwiatów wokalistka zaprosiła swoich muzycznych przyjaciół. Na scenie w utworach z dorobku The Beatles, Janis Joplin, Jimiego Hendrixa, Led Zeppelin, Czesława Niemena, Breakoutu czy Niebiesko-Czarnych pojawili się m.in. Natalia Przybysz, Natalia Sikora, Gienek Loska, Grzegorz Kupczyk, Tomasz Organek i Dawid Podsiadło. Było psychodelicznie, było energetycznie, było bardzo kolorowo - już na samym początku w powietrze poszła większość z ok. 10 tysięcy torebek z kolorowym proszkiem, które miały zostać rozsypane przez publiczność pod koniec koncertu. Happening sprawił, że w pewnym momencie tysiące osób pod sceną niemal zniknęły pod kolorowym kurzem. Połączenie ze światłem słońca (akurat wyszło zza chmur) dało świetny efekt.

To nie pierwszy już taki projekt specjalny na Przystanku - w poprzednich latach mieliśmy już koncerty poświęcone różnym gatunkom muzycznym (metal, punk, reggae) czy wydarzeniom (jak 40-lecie oryginalnego Woodstocku w 2009 roku). Wysoka frekwencja pod sceną i wysoki poziom artystyczny pokazuje, że takie pomysły pomagają wyróżniać imprezę w Kostrzynie nad Odrą od innych letnich festiwali. Wiadomo, że Przystanek ma swoją wyrobioną markę i rozpoznawalność, ale w tym roku próżno szukać było wykonawców, których nie można spotkać na innych imprezach.

Przy okazji koncertu Flower Power furorę zrobił niepełnosprawny ruchowo, poruszający się o kuli Kamil Czeszel, śpiewając "Jednego serca" Czesława Niemena. To właśnie on z tym samym utworem pojawił się na scenie podczas ostatniego bisu. "Wzruszyłem się bardzo" - mówił Jurek Owsiak, ściskając Kamila. Wokalista też nie krył emocji.

Podobną wymowę miał prezentowany na Małej Scenie projekt Kuba Płucisz i Goście. Tym razem były gitarzysta i współzałożyciel zespołu Ira ze swoimi przyjaciółmi zagrał utwory właśnie tej formacji, z którą święcił triumfy na początku lat 90. Do współpracy w Kostrzynie nad Odrą muzyk zaprosił kilkudziesięciu przyjaciół - od starego znajomego jeszcze z czasów z Iry, gitarzysty Piotra Łukaszewskiego, po przedstawicieli młodszego pokolenia: Damiana Ukeje, Ernesta Staniaszka, Łukasza Drapałę (Chemia), Igora Herbuta (LemON), Rudą i Łukasza Lazera (Red Lips), Kasię MośPawła Piecucha (to właśnie z nim współpracę przy nowych piosenkach nawiązał Kuba Płucisz; swoją drogą nie ma co się dziwić, bo Paweł może pochwalić się barwą głosu przypominającą wokal Artura Gadowskiego z etapu największych sukcesów Iry z lat 90.).

Najwięcej emocji wywołał jednak sparaliżowany po wypadku na motocyklu Tomasz "Kowal" Kowalski. Laureat "Must Be The Music" w czerwcu 2014 r. zderzył się z samochodem w wyniku czego stracił władzę w nogach. Dzięki żmudnej rehabilitacji może poruszać się w specjalnym egzoszkielecie - to w nim pod koniec kwietnia pojawił się na deskach Teatru Śląskiego (przed wypadkiem wcielał się tam w rolę Ryśka Riedla w spektaklu "Skazany na bluesa" w reżyserii Arkadiusza Jakubika) i na początku maja w roli gościa specjalnego w półfinale dziewiątej odsłony "Must Be The Music". Występ na Woodstocku był dla Tomka Kowalskiego dużym wysiłkiem, paradoksalnie chyba bardziej emocjonalnym niż fizycznym. Długowłosy wokalista nie potrafił ukryć wzruszenia.

Przepiękni ludzie w Akademii Sztuk Przepięknych

Coś, co początkowo było dość luźno rzuconym pomysłem Zbigniewa Hołdysa wypączkowało w miejsce, gdzie warto być. Od 2006 roku na liście gości uczestniczących w spotkaniach z woodstockowiczami pojawiły się nazwiska duchownych różnych wyznań, znanych dziennikarzy, pisarzy, muzyków, ludzi filmu, sportowców, społeczników, biznesmenów i ludzi ważnych dla polskiego życia politycznego ostatnich lat (m.in. Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Buzek, Leszek Balcerowicz, Marek Belka, prezydenci Polski i Niemiec Bronisław Komorowski i Joachim Gauck).

Uczestnicy na wyścigi wychwalają poziom zadawanych pytań, podkreślając jak wiele potrafią sami wynieść od woodstockowiczów. "Dlaczego chcą przyjechać? Bo wiedzą, że spotkania z Wami są bardzo mądre, odbywają się w cudownej atmosferze, a w czasie ich trwania przestrzegane są zasady słuchania i dyskutowania na poziomie. W Akademii nie spożywa się piwa i nie pali się papierosów" - czytamy na oficjalnej stronie Przystanku.

Warto tu być

Do Kostrzyna nad Odrą warto się wybrać, by na własne oczy zobaczyć, co się tu dzieje (organizatorzy w obszernym programie wymieniali ok. 600 różnego rodzaju aktywności). Można też samemu ocenić, na ile prawdziwe są informacje podawane czasem w mediach przez osoby, które na Przystanku nigdy nie były - jak choćby ks. Dariusz Oko.

"Przystanek Woodstock to element kultury niższego poziomu. Kultury, która nie buduje w ludziach tego, co wyższe, duchowe, ona promuje to, co niższe. Tam jest dużo alkoholu, narkotyki, mamy przypadki śmiertelne. Niewygodne fakty są jednak często ukrywane. Sceny, gesty, jakie tam są prezentowane, często są zachowaniami agresywnymi. Tę agresję widać. Ten festiwal to nie jest coś, co można polecać, on nie służy rozwojowi człowieka" - powiedział ks. Oko serwisowi wPolityce.pl.

Oczywiście, że wśród wielotysięcznego tłumu można znaleźć osoby pod wpływem alkoholu, uczestników, którzy na Woodstock przyjeżdżają głównie (lub wręcz tylko) po to, by się wyszaleć. Jurek Owsiak w tym roku wyjątkowo stanowczo podkreślał kwestie bezpieczeństwa, zwracając uwagę na problem dopalaczy. Nie ukrywał, że te nielegalne substancje są na Woodstocku, ale też zwracał uwagę, że zatrzymano jednego (!) dilera i kilkadziesiąt osób za posiadanie narkotyków. "Nie ma przebacz dla łamania prawa!" - podkreślał niemal na każdym kroku Owsiak, zarówno podczas spotkań z mediami, jak i bezpośrednio do uczestników festiwalu z Dużej Sceny.

Na Woodstock się nie jeździ, na Woodstock się wraca

W ciągu 21 lat Przystanek wychował sobie już drugie pokolenie fanów, co coraz mocniej widać na koncertach, spotkaniach, warsztatach, na ogromnym woodstockowym polu. Uczestnicy pierwszych festiwali wracają teraz ze swoimi dziećmi - od kilkuletnich szkrabów po niemal dorosłe nastolatki. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że wśród festiwalowiczów dominują ci, którzy na Przystanku byli już wcześniej - niektórzy raz, inni kilkanaście. A tegoroczni debiutanci z uśmiechem na ustach deklarują, że wrócą za rok.

Przystanek Woodstock: Każdy powinien przyjechać tu przynajmniej raz:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przystanek Woodstock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama