Pol'and'Rock Festival 2021
Reklama

Pol'and'Rock Festival 2021 zakończony: Trzeci dzień. "To jest mój kawałek ziemi" [RELACJA]

Koncert Piotra Bukartyka z udziałem festiwalowiczów tradycyjnie zamknął ostatni dzień Pol'and'Rock Festivalu. Tegoroczna edycja odbyła się po raz pierwszy na terenie byłego lotniska Makowice-Płoty. Co na zakończenie ze sceny powiedział Jurek Owsiak?

Koncert Piotra Bukartyka z udziałem festiwalowiczów tradycyjnie zamknął ostatni dzień Pol'and'Rock Festivalu. Tegoroczna edycja odbyła się po raz pierwszy na terenie byłego lotniska Makowice-Płoty. Co na zakończenie ze sceny powiedział Jurek Owsiak?
31 lipca to ostatni dzień Pol'and'Rock Festival 2021 /Paweł Krupka /WOŚP

Pol'and'Rock Festival 2021 rozpoczął się oficjalnie 29 lipca i trwał do późnych godzin nocnych w nocy z 31 lipca na 1 sierpnia. 

Trzeci i za razem ostatni dzień koncertów rozpoczął Jurek Owsiak. "Witam najbardziej kulturalną publiczność festiwalową na świecie. Wczorajszy dzień był przepiękny. Przed chwilą skończyliśmy konferencję, na której podsumowaliśmy ten dzień, który pokazał, że już zbudowaliśmy legendę tego miejsca, już padło parę niezwykle ważnych słów, niezwykle ważnych dźwięków. I wy także pokazaliście, ubijając tę ziemię, że jest ziemią naszą" - zaczął.

Reklama

"Nie ma tutaj żadnej napinki. Jeśli jest jakaś napinka, to gdzieś daleko na kanapie, w ciepłych kapciach" - mówił dalej, nawiązując do nieporozumienia, które zaszło pomiędzy nim, a wojewodą zachodniopomorskim, Zbigniewem Boguckim

"Utrzymujmy ten bardzo kulturalny stan rzeczy, czyli okrzyki: 'Grać utwory', 'Proszę o piosenkę', a nie tam 'Zapierdalać'. Ale też podtrzymajmy tradycję, czasem krzyknąć można" - żartował. Dodał jednak, by nie wznosić manifestów politycznych. "Ale krzyczmy tylko o muzyce, tylko poganiajmy artystów: 'No co tak stoisz, graj muzyczkę'. Coś wymyślcie, żeby było kulturalnie i miło, żeby się już kapcie nie odezwały" - zaznaczył.

Jako pierwsze na scenie pojawiły się zespoły eliminacyjne. Najpierw koncert zagrał zespól From Today. Grupa istnieje od 2016 roku, a sami mówią o sobie tak: "Kilku gości, pasjonatów muzyki hardcore, którzy chcą wykrzyczeć ze sceny STAY TRUE!". 

Później przyszedł czas na kolejnych zwycięzców Eliminacji - Kosmodrom oraz NO LOGO. "Ale fajną i pozytywną mają energię, że aż by się skakało" - komentowali uczestnicy. 

Podczas koncertu NO LOGO na scenie pojawiła się Maria Sadowska - wspólnie wykonali m.in. piosenkę "Panie proszą panów"

Następny występ to dawka mocniejszych brzmień - Black River. Kapela rozpoczęła działalność w 2008 roku i w tym samym roku zdobyła nominacje do nagrody Antyradia oraz najważniejszej polskiej nagrody muzycznej - Fryderyka. Na koncie mają cztery albumy, ostatni - "Humanoid" - ukazał się w kwietniu 2019 roku. Zespół zapowiedział ze sceny, że kolejna płyta została przygotowana podczas pandemii i niedługo trafi w ręce fanów.

Zespół Hańba! przeniósł publiczność kilkadziesiąt lat wstecz. Grupa łączy klezmerskie, folkowe granie z punkowym brzmieniem.

W trakcie koncertu przeczytali manifest od polsko-białoruskiej aktywistki Jany Szostak, która zapoczątkowała akcję "Minuta krzyku dla Białorusi": "Chciałbym przeczytać kilka słów od osoby, która jest dzisiaj z nami, widzicie ją pod sceną. Niestety ze względów bezpieczeństwa nie może być z nami na scenie, ponieważ jest uznawana za terrorystkę nawet według białoruskiego reżimu: 'Nie ma wolności bez solidarności. Chciałabym podziękować każdej Polce i Polakowi za solidarność w każdym wymiarze. Szczególnie za oddolną inicjatywę Partyzantka, w której 90% kobiet niczym Amazonki wspiera zmuszonych do ucieczki z kraju'. Możecie do nich dołączyć wystarczy znaleźć Janę i z nią się skontaktować.

I drugie ważne przesłanie: 'Pomaganie jest sexy. Nie możemy się go bać. Milczeliśmy o 27 lat za długo. Za każdą rozbitą rodzinę, za każdego więźnia politycznego, za każdą torturę, za każdą niesprawiedliwą śmierć. Za każdego, kto musi milczeć teraz w Białorusi'. My jako Hańba również dołączamy teraz do minuty krzyku, która trwa codziennie. Do końca rewolucji i o jeden dzień dłużej".

Po koncercie Hańby! uczestniczy złożyli tradycyjną przysięgę. "To jest mój kawałek ziemi, o który będę dbał i który będę szanował. To jest mój dom, w którym panuje miłość, tolerancja, braterstwo i przyjaźń. Tak mi dopomóż rock'n'roll" - te słowa co roku są powtarzane przez festiwalową publiczność.

Następną gwiazdą wieczoru to Pidżama Porno na czele z Grabażem. Publiczność mogła usłyszeć największe przeboje grupy, m.in. "Wirtualni chłopcy", "Taksówki w poprzek czasu", a także utwory z najnowszej płyty "Sprzedawca jutra"

Zespół wcześniej grał na festiwalu trzykrotnie - w 1999, 2001 i 2002 roku. W 2004 roku Grabaż pojawił się na Najpiękniejszym Festiwalu Świata z grupą Strachy na Lachy.

Kasia Kowalska w tym roku również wystąpiła na Dużej Scenie. Zaśpiewała piosenki, które od lat nuci cała Polska - "Maskarada", "Domek z kart" czy "Wyrzuć ten gniew". Wokalistka wcześniej już występowała na festiwalu - w 2014 roku dała koncert na Nocnej Scenie ASP

"Czy mówiłam już, że jesteśmy bardzo szczęśliwi, że gramy dla was?" - zapytała Kowalska ze sceny. W odpowiedzi publiczność zaczęła skandować "Kocham cię". Na bis zespół zagrał piosenkę "Coś optymistycznego". Wokalistka podpisała również specjalną gitarę przygotowaną przez Szymona Chwalisza. 

Po polskiej gwieździe na scenę weszła Morgane Ji - wokalistka pochodzi z wyspy Reunion, która znajduje się niedaleko Madagaskaru. Jej twórczość to połączenie muzyki z Afryki, Azji, Indii i Europy. Wypowiedziane po polsku "dobry wieczór" i "dziękuję" wywołały entuzjastyczne okrzyki publiczności.

"Dają z siebie wszystko, mam wrażenie, ze nawet pod scena się zagęściło", "Brzmi jakby grało z 10 muzyków, wow", "To jest kobieta petarda" - tego typu opinie można było przeczytać podczas transmisji koncertu. 

Przedostatni koncert tegorocznego Najpiękniejszego Festiwalu Świata to rockowy Slift. "Trio gra rocka garażowego tak, jakby w garażu parkowały statki kosmiczne, rocka psychodelicznego tak, jakby trip miałby odbyć się w poszukiwaniu nieodkrytych układów planet, doom rocka tak, jakby czekała nas zagłada w przestrzeni kosmicznej, a rock progresywny tak, jakby dalekie podróże pomiędzy galaktykami stały się rzeczywistością" - taki opis zespołu znalazł się w zapowiedzi koncertu. Już po pierwszych dźwiękach publiczność przekonała się, że nie były to puste słowa.

"18 sierpnia 1969 roku Jimi Hendrix zagrał legendarny koncert na Woodstocku. Pod sceną została garstka ludzi. Być może jesteście właśnie świadkami takiej historycznej chwili" - mówił Owsiak do publiczności podczas koncertu.

Kolejną tradycją festiwalu jest występ Piotra Bukartyka na zakończenie wydarzenia. "No i teraz zaczyna się występ, bez którego trudno sobie wyobrazić koniec Festiwalu" - komentowali uczestnicy. 

"Bywaliśmy w radiu, którego nazwy nie wymienię, bo to teraz wstyd. Ale Artur Andrus mówi o nim teraz, że to reżimowa rozgłośnia z numerem porządkowym pomiędzy 2 a 4" - powiedział muzyk, zapowiadając piosenkę "Ani Ani 2020". Nawiązał również do Radia Nowy Świat, z którym aktualnie współpracuje. Podczas występu wykonał także m.in. "Małgochę" i "Niestety trzeba mieć ambicję". Jak co roku Bukartyk wykonał wraz z festiwalowiczami, którzy wcześniej uczestniczyli w warsztatach muzyka, utwór "Z tylu chmur".

"Bo choć jedno nad nami niebo / Każdy co innego widzi w nim / I z tylu chmur ponad głową / Czarną ty, a ja różową / Wybrałbym" - niosły się ze sceny wzruszające słowa piosenki.

Na końcu na scenie pojawił się Jurek Owsiak. "Powoli kończymy ten festiwal, ale spójrzcie w jakim anturażu. Tak powinno być na co dzień - w różnych kolorach, w różnych barwach. Kobiety i mężczyźni, mężczyźni i mężczyźni, kobiety i kobiety, z przyrodą, z otaczającym nas światem - tak powinno być na co dzień. Z naszym uśmiechem, z naszymi reakcjami na wszystko, co nas otacza - tak powinno być na co dzień. Bez hejtu - tak powinno być na co dzień. Z dobrą muzyką, z taką którą lubimy - tak powinno być na co dzień.

Ze słońcem, które wschodzi, leci po nieboskłonie, ciągnie za sobą cały dzień, ale dzień, który nie jest dniem zła, napięcia, ale jest dobrym dniem - tak powinno być na co dzień. Z super klimatem, który roztaczamy przy różnych okolicznościach, kiedy jesteśmy jako zespół, kiedy coś tworzymy - tak powinno być na co dzień. Żebyśmy mogli pokonać złe wiadomości, ludzi złych nie siłą, nie przemocą, nie ogniem, tylko dobrym słowem - tak powinno być na co dzień" - mówił do uczestników.

"Ten kraj mnie tyle razy wk**wia, ile razy go kocham. I stanę na barykadzie zawsze, jeśli chodzi o wolność słowa, stanę na barykadzie, jeśli chodzi o poszanowanie praw człowieka i poszanowanie wolności" - dodał. "Tworzymy historię, absolutną historię" - powiedział wzruszony szef WOŚP na koniec.

Sprawdź pełny harmonogram Pol'and'Rock Festival 2021!

Oliwia Kopcik, Makowice-Płoty

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy