Open'er Festival 2022
Reklama

Open'er Festival 2022: Taco Hemingway i Dawid Podsiadło niczym światowe gwiazdy [RELACJA, ZDJĘCIA]

Sobota w Gdyni należała do polskich artystów! Na głównej scenie zagrali bracia Kacperczyk i Taco Hemingway, tłumy zgromadził też występ Dawida Podsiadło i Szczyla. No i był to też dzień triumfu amerykańskiego zespołu The Killers i południowokoreańskiej DJ-ki Peggy Gou.

Sobota w Gdyni należała do polskich artystów! Na głównej scenie zagrali bracia Kacperczyk i Taco Hemingway, tłumy zgromadził też występ Dawida Podsiadło i Szczyla. No i był to też dzień triumfu amerykańskiego zespołu The Killers i południowokoreańskiej DJ-ki Peggy Gou.
Czwarty dzień Open'era zdominowali polscy artyści! /Ewelina Eris Wójcik /INTERIA.PL

Można dyskutować, kto w ostatni wieczór zebrał na Open'erze większą publiczność - Dawid Podsiadło grający o 23:30 na Tent Stage, czy Taco Hemingway rozpoczynający kilkadziesiąt minut później swój występ na scenie głównej. Jedno jest jednak pewne - ten wieczór to wielki triumf polskiej muzyki (mowa nie tylko o wymienionych w tym akapicie dżentelmenach, ale także o kobietach - Kaśce Sochackiej, Kasi Lins, czy wreszcie - zamykającej Tent Stage Young Leosi). 

To na koncerty polskich artystów i artystek tego dnia większość osób czekała najbardziej. To polscy artyści i artystki pokazali, jak świetnie radzą sobie jako gwiazdy największych festiwali. A przecież kilka lat temu, gdy grali na Open'erze po raz pierwszy, jak choćby Podsiadło czy Hemingway, nie widnieli w line-upie jako gwiazdy wieczoru. (AN)

Reklama

Po burzy wychodzi słońce

Tym razem zadziałało wszystko - wybitna, słoneczna pogoda i dość różnorodny repertuar. 2 lipca był bardzo ciekawy pod względem muzycznym, ale dobrze było widzieć też tysiące zadowolonych twarzy, które po piątkowej burzy odzyskały nadzieję na dobrą zabawę w Gdyni.

Main Stage otwierali muzycy z grupy Kacperczyk. Bracia, którzy wydali w ubiegłym roku głośny album "Kryzys wieku wczesnego" zostali przywitani przez tysiące fanów. Jeśli ktoś sądził, że są zbyt mało rozpoznawalni na główną scenę, to prędko zmienił zdanie. Kontakt z publicznością, przemyślane teksty i przede wszystkim braterska chemia to ich przepis na sukces. Występ zaczęli od "Artysty z ASP", którym później także zamknęli show. Na piosenkę "Niebieskie ptaki" zaprosili do siebie Julię Pośnik, której wręczyli złotą płytę za sprzedaż albumu. Członkowie grupy zaskakiwali żonglując instrumentami. Może nie pokazali wirtuozerii, na pewno natomiast kreatywność i zaznaczyli, że na scenie alternatywnej są jednymi z ciekawszych graczy. 

Jessie Ware często odwiedza Polskę, ale nigdy nie było mi dane oglądać jej na żywo. Spodziewałem się czegoś całkiem innego, ale mówię to w pozytywnym kontekście, bo było tu dużo energii, chwile nostalgii (jak np. przy "Wildest Moments") ale dość zaskakujący sensualny, naszpikowany erotyzmem obrazek do "What's You Pleasure?", gdy artystka dzierżąc w dłoni pejcz śpiewała, a tancerze łasili się do jej stóp. (MK)

Szczyl od samego początku daje nam tropy do tego, jak opisywać jego muzykę i występy na żywo. Bo opisać tego inaczej niż "fenomenalne", parafrazując tytuł jednej z jego piosenek, po prostu się nie uda. Trójmiejski raper wystąpił w sobotę u siebie, na pełnym luzie i z wielkim zaangażowaniem.

“To co, gramy jakiś zaje*isty koncert chyba?" - pytał publikę, która wypełniła po brzegi namiot Alter Stage i wylewała się daleko poza strefę. Na scenie towarzyszył mu Frank Leen, panowie zaprezentowali zresztą "Bombonierki", nowy singel tego drugiego, który miał premierę kilka dni temu. Poza tym nie zabrakło highlightów z debiutanckiej "Polskiej Florydy" Szczyla - numerów "Anastazja", "Fenomenalny", "Byłaś ze mną wczoraj", "Krzyk" czy jego największego hitu - singla "Cień". (AN)

Nie ma The Chemical Brothers, ale też jest fajnie!

Z powodu odwołania The Chemical Brothers nastąpiły nagłe zmiany w line-upie. Zamiast nich do imprezy dołączyła Peggy Gou, która odegrała najprzyjemniejszy set, jaki w życiu słyszałem! Choć nie ukrywam, że występ mógłby odbyć się na zakończenie imprezy, bo słońce dość mocno ograniczało widzów, którzy chcieliby bardziej dać się ponieść. Mimo to rozbujani fani przez chwilę zapomnieli o rzeczywistości, m.in. podczas remiksu "Doctor Pressure". (MK)

Amerykański zespół Cigarettes After Sex, grający o 21 na Tent Stage, zgromadził prawdziwe tłumy - już wtedy ze strachem można było myśleć o tym, ile ludzi pojawi się na koncercie Dawida Podsiadły, który ze swoim zespołem miał wystąpić tam 2,5 godziny później. Uwielbiana przez polską publikę formacja dostarczyła w sobotę dokładnie to, czego od niego oczekiwano - dawkę melancholijnych, sennych, snujących się brzmień, idealnych do odsłuchu na letnim festiwalu. (AN)

Kaśka Sochacka, występująca w sobotę na scenie Czujesz Klimat łatwego startu nie miała. "Naprawdę bałam się, że nikt nie przyjdzie" - mówiła zresztą. Bała się niepotrzebnie, bo fani i fanki jej twórczości szczelnie wypełnili namiot, pod którym stała scena, oraz spory kawałek terenu obok niego. Na początek występu musieli jednak poczekać do momentu, aż Peggy Gou zakończy swój set na scenie głównej.

Muzyka Sochackiej, raczej kameralna, często delikatna, nie miała niestety szans z zagłuszającymi ją okolicznymi strefami sponsorów. Nie mniej jednak, osoby stojące bliżej sceny mogły zanurzyć się w podanych z najwyższą starannością dźwiękach świetnych kompozycji Sochackiej. Na przykład "Cichych dni", piosenek “Boję się o ciebie", "Spędź ze mną trochę czasu jeszcze" czy “Sukienki" z płyty "Ministory". (AN)

Triumfalny powrót The Killers do Polski

W środę przestrzeń zdominowali fani Imagine Dragons, a w sobotę byli to miłośnicy The Killers. Oddani fani z całej Europy w koszulkach zespołu wyczekiwali godziny 22 jak na szpilkach! Wiadomo nawet dlaczego - zaledwie dzień wcześniej mieli zagrać w Sztokholmie, ale w ostatniej chwili odwołali występ z powodu problemu z samolotem. Pech Open'era wyczerpał się na szczęście w piątek i wszystko poszło zgodnie z planem. Podziwiam Brandona Flowersa za kontakt z widzami, za to jak mimo bycia frontmanem potrafi wyeksponować skrytych za plecami kolegów z zespołu. 

Nie wiem, jak w tym szczupłym i niepozornym ciele kryje się tyle energii. W trakcie koncertu, w swoim garniturze, skojarzył mi się nagle z eleganckim Bryanem Ferry, który ma w sobie power Freddiego Mercury'ego. Gdynia się nie zawiodła - rozpoczęli od "The Man" i niemal bez żadnej przerwy grali numery niczym z taśmy. "Co myślicie o rock'n'rollu?" - zapytał po polsku, ku uciesze fanów, lider The Killers. Było też "Spaceman", "Runaways i "When You Were Young", a na koniec "Human" i "Mr. Brightside".

Widać było, że członkowie zespołu naprawdę tęsknili za polską publicznością. "Minęło zbyt dużo czasu!" - krzyczeli ze sceny. Mogliśmy poczuć prawdziwą dumę, gdy Brandon Flowers zwrócił się do Polaków. "Dziękuję wam za pomoc, której udzielacie ukraińskim uchodźcom. Dopiero będąc tutaj, zdaliśmy sobie sprawę z tego, co robicie. To bardzo ważne" - powiedział.

Polska górą!

Zaraz po koncercie The Killers przeniosłem się do Alter Stage, by podziwiać Yolę, artystkę brzmiącą jak Tina Turner. Jednak stara prawda jest nadal aktualna - na nic sztuczki, efekty, jeśli ktoś ma wyjątkowy głos, to broni się sam. Choć publiczność była zajęta wtedy oglądaniem Dawida Podsiadło i szykowała się jednocześnie na Taco Hemingwaya, to połowa namiotu wybornie się tam bawiła.  (MK)

Występ Dawida Podsiadły na Open'erze to prawdopodobnie ostatnia szansa na usłyszenie na żywo projektu “Leśna Muzyka". Jednak o ile piosenki artysty w tym wydaniu są raczej kameralne, tak sobotni koncert kameralnym nazwać się nie da. Podsiadło razem ze swoim zespołem wystąpili na Tent Stage, choć zebrali takie tłumy, że zdecydowanie wygodniej i sensowniej byłoby zrobić to na scenie głównej. Bo chętnych było mnóstwo, a osoby, które przyszły na koncert w ostatniej chwili miały niewielkie szanse na usłyszenie muzyki Podsiadły.

Poza kawałkami z płyty "Leśna Muzyka (live, czyli na żywo)" w Gdyni można było usłyszeć także choćby najnowszy singel Podsiadły, czyli "Post", jak przystało na charakter tego koncertu, w nowej aranżacji. "Leśny Post" - jak określił to artysta. Który zresztą swoim zwyczajem, w typowy dla siebie sposób zagadywał do publiczności, czytał napisy z transparentów i dziękował za wyznania miłości. "

Znowu dziś się deszczem ściele świat / Przyjdzie jakaś burza Open'era ci zabiorą / Dua Lipy nie ma, ale Taco jest tu z tobą" - rapował Taco Hemingway, który po pewnych zmianach w rozpisce koncertowej, wystąpił w sobotę po północy na Main Stage.

“Zawsze coś" - powiedział zaraz po tym, jak w trakcie wykonywania numeru "Wiatr" przeszedł płynnie do odśpiewania fragmentu "Levitating" Dua Lipy, która dzień wcześniej miała wystąpić na tej scenie, co skutecznie uniemożliwił jej, nomen omen, m.in. wiatr. Taki fan service uczestnicy i uczestniczki Open'era lubią najbardziej. 

Lubią zresztą i cenią polskich artystów, o czym świadczyły tłumy choćby właśnie na występie Hemingwaya. Raper i jego odwieczny towarzysz, producent  Maciej "Rumak" Ruszecki doskonale unieśli główną scenę, zamykając tym samym imprezę w tej części festiwalu. A zagrali takie hity jak choćby "Szlugi i kalafiory", "W piątki leżę w wannie", "Następna stacja", "6 zer" czy "Człowiek z dziurą zamiast krtani". A o tym koncercie pewnie wiele osób będzie mówić jako o ratunku dla tegorocznej edycji gdyńskiej imprezy. (AN)

Anna Nicz i Mateusz Kamiński, Gdynia

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy