Reklama

Niech OFF Festival będzie gwiazdą!

Jeżeli ktoś przyjechał do Katowic, by zobaczyć swojego idola, a on nie dotarł - ma prawo być rozczarowany. Jeśli sytuacja ta dotyczyła dwóch artystów - to nawet wkurzony. Takie problemy, niestety, się zdarzają. Nie dotyczą tylko OFF-a. Plagi, które spadły na tegoroczną edycję imprezy nie powinny jednak przesłonić całego obrazu festiwalu - dobrych i bardzo dobrych koncertów było mnóstwo. Nie zapominajmy też, po co powstał alternatywny i niszowy w swej filozofii OFF Festival!

Jeżeli ktoś przyjechał do Katowic, by zobaczyć swojego idola, a on nie dotarł - ma prawo być rozczarowany. Jeśli sytuacja ta dotyczyła dwóch artystów - to nawet wkurzony. Takie problemy, niestety, się zdarzają. Nie dotyczą tylko OFF-a. Plagi, które spadły na tegoroczną edycję imprezy nie powinny jednak przesłonić całego obrazu festiwalu - dobrych i bardzo dobrych koncertów było mnóstwo. Nie zapominajmy też, po co powstał alternatywny i niszowy w swej filozofii OFF Festival!
Thundercat wystąpił w czasie przewidzianym dla Anohni /Honorata Karapuda /OFF Festival

11. edycja imprezy dowodzonej przez Artura Rojka była pechowa - trudno zaprzeczyć. Pięć odwołanych koncertów (trójka headlinerów - The Kills, GZA, Anohni oraz ZombyWiley), kilkugodzinne spóźnienie Thundercata, czy zgubienie instrumentów przez linie lotnicze grupie Master Musicians of Jajouka - to najgłośniejsze z nich. Była jeszcze ulewa i różne drobniejsze sprawy... Niestety, gwiazdy (pogoda też jest jedną z nich) bywają kapryśne - domena gwiazd. Z drugiej strony, tak samo jak każdy z nas, artyści nie są odporni na wirusy czy choroby i nie mają wpływu na punktualność oraz rzetelność środków transportu publicznego. Tym bardziej trudno za tego typu perturbacje winić organizatorów festiwali.

Reklama

"Jestem tu pierwszy raz. Chciałam doświadczyć klimatu, o którym tyle fajnego słyszałam. I zobaczyć nowe show Brodki; tylko ją z występujących tu artystów znam. Po kilku numerach z koncertu Polki uciekłam - był jakiś smutny. Zajrzałam na grający w tym samym czasie zespół Napalm Death i to była miazga. Muzycznie nie mój świat, ale facet darł ryja z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależało jego życie. Nigdy czegoś takiego nie widziałam" - to autentyczna relacja, którą usłyszałem, nie formułka wymyślona na potrzeby tego tekstu, ale dobrze obrazująca punkt widzenia, który chcę poniżej przedstawić.

Zresztą podobnych świadectw jest więcej. Wystarczy sprawdzić Facebooka festiwalu czy przejrzeć komentarze pod relacjami z imprezy. Wyznań, że gdyby nie przesunięcie koreańskiego zespołu Jambinai, w miejsce koncertu rapera GZA, straciłbym/straciłabym - jak otwarcie przyznają komentujący - jeden z najlepszych koncertów festiwalu, jest cała masa. Show Thundercata, który zagrał w czasie przewidzianym dla Anohni, także bardzo się podobał, amerykański artysta został nawet wywołany na bis.

Szkoda, że dopiero odwołanie kilku koncertów zrodziło szansę, by otworzyć się na innych, stojących nieco z boku artystów i na nowe brzmienia. Może zawirowania z headlinerami to znak, by zrewidować sposób przedstawiania festiwalu?

Rzecz nie w tym, by zrezygnować z zapraszania gwiazd alternatywy - bo o takich tu mowa, to one często wyznaczały muzyczne kierunki i windowały zapoczątkowane przez siebie samych trendy na okładki gazet, świetnie jest mieć możliwość zobaczenia ich na żywo w akacji. Choć też przecież niczego nie gwarantują. Owszem, Patti Smith (2015 r.), czy Iggy Pop (2012 r.) - porwali publiczność, ale oglądanie zmęczonego wokalisty The Smashing Pumpkins, Billy’ego Corgana (2013 r.), snującego się po scenie było torturą. Rzecz w tym, że gwiazdy nie muszą być lokomotywą festiwalu.

W swojej historii OFF czasem bazował na szyldach komercyjnych artystów, ale dziś, po 11 edycjach, jest już na tyle rozpoznawalną marką, a przede wszystkim ma wyrobioną publiczność, że znani wykonawcy nie są główną atrakcją OFF-a. Jest nią unikatowy program i specyficzna atmosfera. Zdecydowana większość osób, które przez dekadę zainteresowały się katowicką imprezą (owszem, czasem być może dzięki rozpoznawalnym nazwiskom), co roku wraca do Doliny Trzech Stawów właśnie dla atmosfery, możliwości poszerzania muzycznych horyzontów (tak słuchając koncertów, jak i rozmawiając o nich), bycia świadkami nietypowych kulturalnych wydarzeń oraz dla przyjemności odkrywania nowych muzycznych zjawisk. To przecież te elementy stoją za niewątpliwym sukcesem OFF Festivalu. Może pora głośno o tym powiedzieć? A nawet napisać: na plakacie zapowiadającym kolejną edycję imprezy? Niech sam OFF będzie gwiazdą! Po prostu. Byle nie kapryśną. Jeśli ktoś wybierze się na festiwal, by w nim uczestniczyć, a nie po to by zobaczyć koncert określonego wykonawcy, wtedy nawet kilka zmian w line-upie, których nigdy wykluczyć nie można, go nie rozczaruje.

Zawiedzione tegorocznymi festiwalowymi perturbacjami były głównie osoby, które się na nim pojawiły, by zobaczyć konkretnych artystów, a ci akurat nie dotarli. Reszta festiwalowiczów - także odsyłam do komentarzy na Facebooku imprezy - jest z pobytu w Dolinie Trzech Stawów zadowolona. Ba, wielu z nich, już teraz, zapowiada powrót na OFF-a w przyszłym roku. A przecież, zupełnie jeszcze nie wiedzą, kto w programie kolejnej edycji się znajdzie...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: OFF Festival | Anohni | GZA | Monika Brodka | Napalm Death | The Kills
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy