Reklama

Tomasz Kowalski pomylił programy?

Raptem trzech wykonawców z własnymi utworami w finale "Must Be The Music" - czy show Polsatu zaczyna się upodabniać do innych programów rozrywkowych, w których rządzą "królowie karaoke"?

Jurorzy "Must Be The Music" na każdym kroku starają się podkreślać, jak ważna jest własna twórczość. W swoich głosowaniach Kora, Elżbieta Zapendowska, Adam Sztaba i Wojtek "Łozo" Łozowski wyraźnie preferują wykonawców, którzy prezentują własne piosenki, a nie podpierają się znanymi przebojami wielkich gwiazd.

Pierwsza edycja - zwycięski Enej (od tego czasu ich piosenki poznała cała Polska), druga edycja - raptem o trzech finalistach można powiedzieć, że zaprezentowali covery, trzecia edycja - w ścisłym finale "emocjonalne piosenki" grupy Lemon zdobyły więcej głosów niż życiowe prawdy hiphopowców z Najlepszego Przekazu W Mieście.

Tymczasem wybranym głosami widzów laureatem czwartej edycji został obdarzony mocnym, rockowym głosem Tomasz Kowalski. W programie zaśpiewał kolejno "Modlitwę" Dżemu, "Jednego serca" Czesława Niemena i balladę "Niepokonani" grupy Perfect.

Reklama

Wyborem 32-letniego wokalisty w finale zawiedziona była szczególnie Ela Zapendowska. Rozczarowany był również Adam Sztaba, który jako jedyny spośród jurorów zagłosował na "nie".

"To było odśpiewane, a wiem na co cię stać" - podkreślił Sztaba, dla którego Kowalski zaśpiewał raptem na "30 proc. swoich możliwości".

Co ciekawe, nad wyborem własnej piosenki zastanawiał się sam Tomek w rozmowie z INTERIA.PL na gorąco po zwycięstwie w półfinale. Jak się jednak okazało, wokalista postawił ostatecznie na sprawdzony przebój.

- Wybrałem Perfect, ponieważ jest tam fantastyczny tekst, który mówi o tej całej sytuacji. Czy się zejdzie z tej barykady pokonanym czy niepokonanym, to i tak się jest zwycięzcą - tłumaczył nam Kowalski.

- Tomek podobno ma ten repertuar, ale jakoś nie chciał się nim z nami podzielić. Może nie jest jeszcze do niego przekonany? W każdym razie bardzo dopinguję i cieszę się z tego werdyktu - komentował dla nas Adam Sztaba.

Pochodzący z niewielkiego Marcinowa pod Wrocławiem śpiewa w zespole Fama Blues Band, który ma już na koncie pewne sukcesy (m.in. wygrana w Przeglądzie Zespołów Bluesowych w Bolesławcu, występ na Festiwalu "Ku Przestrodze" im. Ryska Riedla), ale na razie dorobek nagraniowy jest bardzo skromny. Grupa gra swoje utwory i covery z repertuaru m.in. Deep Purple, TSA, Dżemu, Czesława Niemena i Tadeusza Nalepy.

- Jestem za stary, żeby to zmarnować, teraz już tylko do przodu - deklaruje na koniec Tomek Kowalski.

Czytaj także:

"Must Be The Music": Dogrywka dla Tomasza Kowalskiego

Tomasz Kowalski: Kolejna spadająca gwiazda? - podyskutuj na naszym Forum!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy