Mam talent
Reklama

Dziewczyna z gwiazdką

19-latka zachwyciła na castingu "Mam talent", by potem z niewiadomych przyczyn pożegnać się z programem przed półfinałami. Ewelina Lisowska opowiedziała INTERIA.PL o swoim rozczarowaniu werdyktem jurorów, o problemach, z którymi borykają się początkujące zespoły, zdradziła też, czy weźmie udział w "X Factor".

Niepozorna studentka z Wrocławia niemal siłą została zaciągnięta na casting do "Mam talent" przez kolegę z zespołu Nurth, grającego, jak mówi Ewelina, muzykę rockową z elementami post-hardcore.

Na mamtalentowym castingu nie było jednak post-hardcore'u a przebój Katy Perry - "E.T.". Lisowska poradziła sobie z piosenką znakomicie, a filmik z jej występem zanotował już grubo ponad pół miliona odtworzeń. Zobacz półfinałowy występ Eweliny:

Reklama


"Dziękuję ci za to, że przyszłaś do naszego programu, bo dzięki temu, że jesteś, nasz program będzie lepszy" - zachwycała się Agnieszka Chylińska.

"Zajęłaś całą przestrzeń, jesteś fenomenalna" - wtórowała Małgorzata Foremniak.

Robert Kozyra stwierdził natomiast, że Ewelina "za bardzo jedzie Shakirą".

Zabolało

Mimo tego, że na castingu jurorzy powiedzieli trzy razy "tak", do półfinałów jednak Lisowskiej nie przepuścili. Było to dla niej dużym rozczarowaniem, bo po euforycznych komentarzach Agnieszki Chylińskiej - w niewyemitowanym fragmencie mówiła nawet o kluczowym występie tej edycji - wydawało się, że miejsce w półfinale ma zapewnione.

- Trochę mnie to zabolało. Myślałam, że jednak może się udać, że nie będzie to wielki problem. Jak się dowiedziałam, że jednak się nie udało, było to przykre przeżycie - opowiada INTERIA.PL Ewelina.

- Do końca nie byłam pewna, że mój występ będzie pokazany. Skoro dostałam trzy razy "tak", a potem się nie dostałam, stwierdziłam, że po prostu mnie stamtąd wytną. Nie stawiałam na to, że pokażą mnie w telewizji - mówi nam wokalistka.

Gwiazdka

Występ Eweliny zapadł w pamięć nie tylko z powodu udanej interpretacji hitu Katy Perry, ale też charakterystycznej gwiazdki pod okiem.

- Gwiazdka nie jest prawdziwym tatuażem, ale stała się takim moim znakiem rozpoznawczym. Miałam taką zabawną sytuację: wchodzę do sklepu i pani ekspedientka zapytała, czy to nie ja przypadkiem byłam w "Mam talent". Odpowiedziałam, że to ja, a ona się zdziwiła i mówiła, że szukała cały czas tej gwiazdki na mojej twarzy, a jej nie było - śmieje się Ewelina.

- Także jeżeli nie chcę, żeby ludzie mnie rozpoznawali, wtedy jej nie maluję. Wtedy jestem anonimowa, nikt mnie nie zauważa - żartuje wokalistka.

Teraz do "X Factor"?

Historia Gienka Loski jest inspirująca, zwłaszcza dla uczestników "Mam talent". Wszak Gienek odpadł z tego programu na tym samym etapie co Ewelina, by potem wygrać "X Factor".

Nasza rozmówczyni prawdopodobnie zdecyduje się na wzięcie udziału w castingu do "X Factor", ale podkreśla, że jak tam się nie uda, skupi się na pracy z zespołem. Bo o wypromowanie Nurth (czytamy po angielsku) jej przede wszystkim chodzi.

- W "Mam talent" tak na dobrą sprawę nie miałam szansy nic zrobić. To był jedynie występ castingowy, po którym decydowali jurorzy a nie widzowie. Później mnie już nie było. Myślę, że "X Factor" może być jedyną i ostatnią szansą. Jeśli tu się nie powiedzie, to dalej już nie będę próbowała - oświadczyła zdecydowanie Lisowska.

"Czasami wychodzimy na zero"

Bohaterka "Mam talent", której podczas wizyty w naszej siedzibie towarzyszył gitarzysta Nurth, "Jonson", przyznaje, że nie jest łatwo stawiać pierwsze kroki w muzycznym show-biznesie. Udało się grupie Eweliny wydać debiutancką EP-ką. Własnym sumptem. Od czasu do czasu wpadną jakieś występy.

- Problemem są przede wszystkim pieniądze. Nagranie tej EP-ki sporo nas kosztowało. Staraliśmy się zrobić to u jak najlepszych ludzi. Żeby nagrać coś naprawdę dobrze, trzeba mieć na to fundusze - zauważa Ewelina.

- Dokładamy do interesu, ale czasami wychodzimy na zero. Jeżeli się wychodzi na zero, to jest już dobrze. Ważne żeby na tym nie stracić. Przyznam szczerze, że trochę długów na koncie mamy. Nie jest to łatwe - opowiada nam 19-latka.

"Nie tnę się po kątach"

Zapytaliśmy też wokalistkę o wizerunek zespołu. Lisowska opowiedziała nam, że pewni młodzi punkowcy, chcąc im dokuczyć, udawali podczas występu Nurth, że tną się żyletkami. Oglądam zdjęcia zespołu. Te kolory, makijaż, grzywka... czy to aby nie...

- Nie czuję związana z nurtem emo - protestuje Ewelina. - Nie tnę się po kątach, nie wpadam w depresję, jestem raczej optymistyczną osobą. Nie utożsamiamy się z tym, co się nam przypisuje. Wzorujemy się na zespołach z zachodu, które wyglądają podobnie do nas. I nie jest to jakieś dziwne w Stanach, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech, gdzie jest to bardzo popularne - przekonuje Lisowska, która solennie nas zapewniła, że niezależnie od tego, czy zrobi karierę czy nie, "radiowych kotletów" wykonywać nie będzie. Trzymamy za słowo.

Michał Michalak

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy