Knock Out Festival
Reklama

Knock Out Festival: Runda druga

Już po północy, w poniedziałek, 13 lipca, przy klasycznych dźwiękach kalifornijskiego Testament dobiegł końca krakowski Knock Out Festival.

Postawny wokalista Chuck Billy i jego nie mniej znani koledzy z zespołu po raz kolejny potwierdzili siłę drzemiącą nie tylko w dziś już klasycznych płytach z przeszłości, ale i ostatnim dokonaniu "The Formation Of Damnation", albumie wydanym w 2008 roku, na który fani thrash metalu czekali dobre dziesięć lat. Nie zabrakło też obowiązkowego zestawu numerów z doskonałej "The Gathering", bez których trudno byłoby sobie wyobrazić koncert Amerykanów.

Brzmienie kilku pierwszych utworów zagranych przez Testament w Hali TS Wisła nie należało jednak do najlepszych. Prawem gwiazdy wszystko rzecz jasna podkręcono do granic możliwości, co w efekcie okazało się zbyt głośne, mniej czytelne i nieprzyjemnie dudniące. Na szczęście z czasem sytuacja ta uległa poprawie.

Reklama

O scenicznej żywiołowości Chucka Billy'ego, który 23 czerwca skończył 47 lat, nie trzeba chyba przypominać. Kolejny udany występ klasyków amerykańskiego thrashu, którzy planując swe europejskie wojaże, starają się nigdy nie zapominać o kraju nad Wisłą, gdzie zawsze czeka na nich wierna rzesza fanów.

W niedzielę, 12 lipca, podczas drugiego dnia Knock Out Festival na przeciwległym muzycznym biegunie eksplodowała też inna amerykańska formacja - The Dillinger Escape Plan, której koncert schowany z boku sceny z wyraźnym zainteresowaniem obserwował również Chuck Billy. Jego gesty zdawały się mówić: A wiec tak gra się dziś metal.

Grupa z New Jersey, którą redakcja opiniotwórczego tygodnika "New Musical Express" określiła niegdyś "najbardziej niebezpiecznym zespołem", a "Kerrang!" uznał ich za "najlepszy zespół koncertowy na świecie", poskładała widownię niczym kartkę papieru w rekach mistrza origami.

Potworna moc z jaką zaatakowali już pod pierwszej sekundy zdawała się być terapią szokową nie tylko dla fotoreporterów, którzy z trudem próbowali uchwycić ich w jednym miejscu. Wybuchowa ekspresja, dychotomia dźwięków, atomowe eksplozje szału, a przy tym matematyczna wręcz precyzja wykonania. Prócz kompozycji z regularnych albumów, jak "Calculating Infinity", "Miss Machine" czy "Ire Works", mistrzowie mathcore'a pokusili się również o genialną przeróbkę "Come To Daddy" Aphex Twin. Nazwa krakowskiego festiwalu wreszcie znalazła swe uzasadnienie. Pełen nokaut.

Meshuggah. Na ten koncert czekało tego dnia wielu z nas. Wciągająca niczym wir transowość muzyki metalowych wizjonerów ze Szwecji zahipnotyzowała. Piątka muzyków z Umea postawiła tym razem na ciężar, większość zagranych utworów należała do tych wolniejszych, pozwoliła zatopić się w charakterystycznych beatach, ponieść kosmicznym solówkom, pochłonąć mocy wielostrunowego basu. Mimo iż brakowało trochę utworów z pierwszych płyt, występ podopiecznych Nuclear Blast Records był jednym z najważniejszych wydarzeń całej imprezy. W Hali Wisły warto było się pojawić choćby tylko dla tych kilkudziesięciu minut pełnej ekstazy.

Bardzo udanie zaprezentował się także duński Hatesphere. Death / thrashmetalowcy z Aarhus pojawili się Polsce po raz pierwszy z nowym wokalistą. Jonathan "Joller" Albrechtsen przekonał chyba wszystkich, że po Jacobie Bredahlu nikt raczej płakać nie będzie.

Frontman Hatesphere wraz z jednym z kolegów wybiegli na scenę w polskich barwach narodowych, co, rzecz jasna, musiało spotkać się z entuzjastycznym przyjęciem fanów. Ten miły gest nie był im jednak potrzebny, by przekonać do siebie publiczność. Energetyzująca, "bardzo koncertowa" muzyka Duńczyków, w której melodyjność goeteborskiego death metalu przeplata się z thrashem, to po prostu recepta na sukces.

Drugiego dnia festiwalu w gronie polskich formacji zobaczyliśmy również The Supergroup, thrashowy Horrorscope, ciekawą, instrumentalną grupę Tides From Nebula (zwycięzca konkursu w serwisie Muzzo.pl) oraz Frontside. Przy tak różnorodnym zestawie trudno było się nudzić.

Knock Out Festival 2009 przejdzie do historii jako impreza udana i dobrze rokująca. Krakowski festiwal był też prawdopodobnie ostatnią szansą zobaczenie w Polsce żegnającego się ze sceną kanadyjskiego Voivod, okazją do sprawdzenia na żywo reaktywowanego Cynic z USA, nie lada gratką dla zwolenników postępowych dźwięków spod znaku The Dillinger Escape Plan czy Meshuggah, ale i fanów metalowej klasyki (Testament) oraz jedynej w swoim rodzaju fińskiej Apocalyptiki. Pozostaje sobie tylko życzyć, by takich imprez było w Polsce więcej.

Bartosz Donarski, Kraków

Sprawdź nasz raport specjalny poświęcony Knock Out Festival.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: testament | Chuck | koncert | festiwal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy