Idol
Reklama

Adrian Szupke po "Idolu": Cieszę się, że wpadłem

W połowie kwietnia z "Idola" odpadł najbardziej "dziki" finalista - Adrian Szupke. Teraz uczestnik mówi, że udział w programie był "niesamowitą przygodą".

W połowie kwietnia z "Idola" odpadł najbardziej "dziki" finalista - Adrian Szupke. Teraz uczestnik mówi, że udział w programie był "niesamowitą przygodą".
Adrian Szupke i prowadzący "Idola" Maciek Rock /AKPA

"Nie mam czasu dla rodziny, przyjaciół, nie mam nawet czasu dla kobiety którą kocham, nie mam czasu dla siebie. What the hell am I doing here? I don't belong here [Co ja do cholery tutaj robię? Nie należę do tego]" - napisał na Facebooku Adrian Szupke na kilka godzin przed swoim ostatnim występem w "Idolu".

W programie długo powtarzał, że "jeśli ktoś szuka w życiu prawdy i idzie do telewizji, to jest fatalnie rozczarowany".

Decyzją telewidzów Szupke znalazł się w dogrywce z Adamem Kalinowskim. Głosowanie jurorów było pełne emocji - na Szupke postawili najpierw Elżbieta ZapendowskaJanusz Panasewicz. "Ja się w to nie bawię już" - kręcił głową Wojtek Łuszczykiewicz, który dla równowagi oddał głos na Kalinowskiego. "Nie powinni się tutaj znaleźć" - mówiła bliska płaczu Ewa Farna, która doprowadzając do remisu postanowiła przerzucić odpowiedzialność na publiczność. Regulamin stanowi, że w przypadku remisu w głosowaniu jurorów, decyduje liczba głosów od telewidzów. I to właśnie oni zdecydowali, że z "Idola" odpadł Adrian Szupke.

Reklama

"Co się zmieniło w moim życiu dzięki udziałowi w programie? Wydaje mi się, że dobrym podsumowaniem będzie fakt, że zanim tam się znalazłem, znałem jedną piosenkę Wojtka Łuszczykiewicza - kawałek 'Weź nie pier***' a dzień przed moim wylotem, jak gadaliśmy wieczorem z 'Żelką' [Angelika Zaworka, finalistka programu] poznałem inny - 'Dobrze, że jesteś'" - opowiada teraz Adrian Szupke.

"Na początku programu byłem przytłoczony tymi wszystkimi kamerami, gwarem i ilością ludzi na castingach. Potem stresowałem się jeszcze bardziej, aż w pewnym momencie poczułem jak mi cały ten stres pęka i odpuszcza, zacząłem się bardziej cieszyć i bawić. To była niesamowita przygoda. Zobaczyłem zaawansowane urządzenia i jak ludzie na nich profesjonalnie i szybko pracują. Przekonałem się, że nad moim 2-minutowym występem pracuje ogromna ekipa. Rzadko kiedy mam tylu ludzi na koncertach... Cieszę się, że wpadłem i miałem okazję popracować chwilę z profesjonalistami" - dodaje na koniec.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Idol (tv)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy