Coke Live 2012
Reklama

Twój pierwszy festiwal? Przeczytaj koniecznie!

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji bawić się na letnim festiwalu muzycznym, czym prędzej nadróbcie zaległości, bo to przygoda, jakich mało i piękne wspomnienia. W naszym poradniku przeczytacie, jak podejść do takiego wyjazdu z głową. Z głową na karku.

Fani dobrej muzyki z roku na rok mają coraz twardszy orzech do zgryzienia. Zrobił się z tego już megaorzech. Orzech wszystkich orzechów. Co tu wybrać? Gdzie pojechać? Imprez, na których warto się pojawić, przybywa lawinowo. Open'er w Gdyni, OFF w Katowicach, Impact - czyli Red Hot Chili Peppers i inni - w Warszawie, oczywiście Przystanek Woodstock, Ostróda Reggae Festival, Audioriver w Płocku, Coke Live w Krakowie, Jarocin w Jarocinie, Nowa Muzyka w Katowicach... i wiele, wiele, wiele innych.

Weterani festiwali wiedzą już, co i jak. Naszą garść porad dedykujemy tym, którzy dopiero debiutują w roli festiwalowiczów. Mamy nadzieję, że - konsultowane z festiwalowymi bywalcami - zalecenia się przydadzą!

Reklama

Po pierwsze, przyjedź wcześniej. Dantejskie sceny - można by powiedzieć dantejski ścisk, gdyby istniał taki związek frazeologiczny - dzieją się czasem przy wymianie biletów na festiwalowe opaski i przy bramkach wejściowych, kiedy wszyscy decydują się przyjechać na ostatnią chwilę. Nawet jeśli nastawiasz się na występ gwiazdy wieczoru o godz. 21, warto pojawić się krótko po otwarciu bram np. o 16. Spokojnie sobie wejdziesz, powylegujesz się na trawce, napijesz się piwa.

Brzmi jak banał, ale wygodne buty to podstawa. Wielu festiwalowych debiutantów nie zdaje sobie sprawy, ile kilometrów trzeba przemierzyć podczas jednego dnia imprezy. Kursy między sceną główną a namiotową potrafią wykończyć. Lepiej się wykończyć w starych dobrych adidasach niż w czymś nowym, ale nierozchodzonym. Licz się z tym, że po festiwalu buty zgniją i będą do wyrzucenia.

Uważaj z aparatem fotograficznym. Najlepiej zdać się na ten w komórce. Organizatorzy często ustalają górną granicę megapikseli i nie wpuszczają uczestników z superaparatami. Co gorsza, nie zawsze jest budka z depozytem. Na teren festiwalu z reguły nie wolno też wnosić własnych napojów i jedzenia, a także ostro zakończonych parasolek. Gwoli formalności: kamera też nie przejdzie.

Jeśli już przy parasolkach jesteśmy... Płaszcz przeciwdeszczowy to konieczność! Nic nie waży, więc uciążliwość żadna, a ulga wielka. Prognozy pogody często się mylą. Weź pelerynkę, nawet jeśli nie są zapowiadane deszcze. Niejeden już mówił: co tam deszcz, nie jestem z cukru, a potem - po kilku godzinach w ulewie - przeklinał cały świat. W przypadku gdy deszcz jest pewny - kalosze wysoce wskazane. Uwaga: w galeriach handlowych nabycie męskiej pary często graniczy z cudem.

Wieczory bywają chłodne, nawet latem. Jeśli nie chcesz dygotać z zimna, spakuj bluzę, może i lekką kurtkę. To brzmi jak jedna z tych porad mamy, które mamy w zwyczaju ignorować, ale o drugiej, trzeciej w nocy naprawdę może zrobić się chłodnawo.

Bardzo dokuczliwe są owady i alergie. Jeśli nie chcesz popsuć sobie muzycznej fiesty, weź ze sobą odpowiednie tabletki, specyfiki itd. Środki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe to oczywiście jazda obowiązkowa. Podobnie jak krem przeciwsłoneczny. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak często w użyciu są plastry. Jeśli ty ich nie wykorzystasz, na pewno komuś pożyczysz.

Zaopatrz się w "zbliżaka", czyli kartę zbliżeniową. W tym roku to już norma. Na festiwalach płaci się albo specjalnymi kuponami (wymiana gotówki na kupony w zatłoczonych budkach), albo zbliżeniówkami właśnie. Twój bank na pewno takowe oferuje.

Zaplanuj drogę powrotną. Jeśli nie nocujesz na polu namiotowym i nie przyjechałeś (-łaś) samochodem: sprawdź, czy organizator dogadał się z miastem i czy nocą kursują specjalne autobusy dla festiwalowiczów. Zanotuj numery telefonów sieci taxi w danym mieście. Jeśli przyjechałeś (-łaś) taksówką, weź numer telefonu taksówkarza, umówcie się po koncertach.

Nie zapomnij ładowarki do telefonu! Te parszywe ładowarki zawsze chcą zostawać w domach. Przydadzą się również zapasowe baterie do aparatu fotograficznego (tego spełniającego megapikselowe warunki organizatora).

Zanim rozbijesz namiot, dokonaj rozpoznania terenu. Nie chcesz nagle obudzić się z wodą po kostki.

Nie musisz zapamiętywać, kiedy kto wystąpi na której scenie. Organizator dopilnuje, byś mógł (mogła) sobie zgodnie z własnym gustem zaplanować wieczór. Na dzień dobry dostaniesz festiwalową rozpiskę.

Nie da się zobaczyć wszystkich koncertów, nawet nie próbuj. Występy zachodzą na siebie, więc lepiej, wygodniej, przyjemniej zobaczyć jeden w całości zamiast w pośpiechu starać się zaliczyć trzy naraz.

Zastanów się, czy twoje uwielbienie dla artysty warte jest przedzierania się pod samą scenę. Spędzenie kilku godzin z barierką w żebrach wśród krzyków "wody, wody!" i "nie pchajcie się tak!" to koszt, jaki trzeba ponieść, jeśli chce się dotknąć swojego idola. No i zgodnie z prawami Murphy'ego: i tak zachce ci się siku w najgorszym z możliwych momentów.

Nagrywanie koncertów telefonem komórkowym sprawia, że niepotrzebnie się rozpraszasz. Może i jest to kontrowersyjne postawienie sprawy, ale... naprawdę warto zaśmiecać YouTube'a i pamięć telefonu trzęsącym się obrazem i trzaskami? Czy lepszą pamiątką nie będą po prostu wspomnienia? Czy nie lepiej chłonąć występ wszystkimi zmysłami?

Unikaj kolejek i ścisku. Do toi-toia czy na fastfoodową kolację wybierz się w czasie rozpoczęcia jednego z koncertów na scenie głównej. Na pewno znajdziesz taki, który cię mniej interesuje.

Jesteś wysoki? Sprawdź, kto stoi za tobą. Daj niższym od siebie coś zobaczyć. Mniejsze jednostki przodem!

Uwaga na... znajomych. Jeśli na festiwalu będzie ich dużo i każdemu obiecasz spotkanie, spędzisz cały dzień na gorączkowym znajdywaniu się zamiast na słuchaniu muzyki.

Wracasz pociągiem? Wykup miejscówki dużo, dużo wcześniej. W powrotnych pociągach brakuje czasem miejsc... stojących. Najlepiej przeczekaj jeden dzień, poszwędaj się po mieście. Nie warto wracać do pracy zaraz po festiwalu. Będziesz potrzebował (-a) dużo odpoczynku, odespania tego, co nieprzespane, podarowania obolałym nogom chwili błogiego wytchnienia.

Na koniec przykazanie najważniejsze: zapomnij o troskach i baw się jak nigdy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy