Audioriver 2014
Reklama

Audioriver 2014: Nasze podsumowanie

Tropikalna ulewa, ewakuacja publiczności jednego z namiotów, odwołane występy i nieoczekiwane zmiany w programie. Takie dodatkowe atrakcje czekały w tym roku na widzów 9. edycji festiwalu Audioriver. To było jednak za mało, aby zaszkodzić najlepszej imprezie z muzyką elektroniczną w Polsce. W Płocku po raz kolejny dopisała frekwencja, artyści nie rozczarowali poziomem, a fantastyczny klimat stworzony przez publiczność wynagrodził przejściowe niedogodności.

25 tysięcy - tyle osób bawiło się na płockiej plaży podczas każdego dnia trwania Audioriver. Podobnie jak przed rokiem, wszystkie karnety zostały wyprzedane, co powoli staje się normą i świadczy o renomie, jaką przez lata zdołała wyrobić sobie impreza.

Spodziewając się - i słusznie - kolejnego rekordu frekwencji, organizatorzy powiększyli nieco teren, na którym odbywa się festiwal. Audioriverowi wyszło to na dobre, choć i tak na betonowym trakcie, którym najlepiej przemieszczać się pomiędzy scenami, tworzyły się momentami korki.

Pierwszy dzień festiwalu już od rana zapowiadał się nerwowo. Wszystkiemu winne były prognozy pogody i ciemne chmury gromadzące się nad Płockiem. Stali bywalcy Audioriver doskonale pamiętają ulewy, jakie towarzyszyły koncertom chociażby w 2011 roku. To nic przyjemnego oglądać występy ulubionych artystów, gdy z nieba spadają hektolitry wody, więc tysiące miłośników muzyki, trzymając zaciśnięte kciuki, zaklinało deszcz. Niestety, bez powodzenia...

Reklama

Takiego oberwania chmury nad Płockiem nie pamiętają nawet "najstarsi górale" odwiedzający Audioriver. Tuż po pierwszej w nocy, gdy na scenach występowali Nina Kraviz, Pretty LigthsCamo & Crooked rozpętała się tropikalna wręcz ulewa, która wydawała się nie mieć końca. Wielu festiwalowiczów schroniło się w namiotach na bocznych scenach - Hybrid Tent i Circus Tent. Niestety jeden z nich nie okazał się bezpiecznym schronieniem.

Położony bliżej płockiego molo Hybrid Tent nagle zaczął nabierać wody i organizatorzy zmuszeni byli przerwać koncert Camo & Crooked, by ewakuować publiczność. Gdy ewakuacja dobiegła końca, namiot został przecięty, a zgromadzona woda upuszczona. Niestety tej nocy na Hybridzie nie odbył się już żaden z zapowiadanych występów.

Złych wieści w feralny piątek było jednak więcej. Nieoczekiwanie z lineupu wypadł anonsowany na główną scenę Loco Dice, który tłumaczył się awarią samolotu, oraz Audio. Artysta poważnie zachorował i trafił do szpitala. Luki w repertuarze udało się załatać przedłużając część występów. Więcej nie dało się naprędce zrobić.

Na szczęście tego dnia działo się także sporo dobrego. Plusem piątku z pewnością był świetny występ Andersa Trentemollera. Duński DJ zebrał doskonałe recenzje, a dla jego fanów z pewnością dobrą informacją będzie fakt, że jeszcze w tym roku ponownie zagości w Polsce, tym razem na FreeForm Festival w Warszawie.

Niezwykle entuzjastycznie został również przyjęty set 2manyDJs, którzy niesamowitą energią emanującą ze sceny sprawili, że setki osób pod Main Stage kompletnie zapomniało o doszczętnie przemoczonych ubraniach. Kilka słów należy również poświęcić Ninie Kraviz. Długo wyczekiwana przez wielu rosyjska diwa muzyki techno rozczarowała wielu niezbyt porywającym początkiem swojego seta. Stopniowo co prawda się rozkręcała, lecz akurat po niej spodziewaliśmy się bardziej emocjonującego występu.


Drugiego dnia festiwalu o pogodzie nie można już było powiedzieć złego słowa. Jak to na Audioriver bywa, piątek niepostrzeżenie "zlał" się z sobotą i już około południa na płockim Rynku w najlepsze trwała impreza. Dla jednych "bifor", dla innych "after", dla nas po prostu idealne wręcz przejście pomiędzy dwoma wieczorami spędzonymi na plaży...

Tym razem plaża zagościła również na Rynku - organizatorzy postarali się o miejsce, gdzie można było poczuć piasek pod stopami i zrelaksować się na gigantycznych dmuchanych poduchach. Tuż obok w fontannie chłodzili się ci, którym skwar tego dnia dokuczał najbardziej. Byli też i tacy, którzy czas spędzali aktywnie - w oczy rzucała się zwłaszcza dzielna ekipa siatkarzy.

Hot Since 82 - to jedyne nazwisko, które wypadło z lineupu drugiego dnia festiwalu. Brytyjczyk odwołał swój występ w Płocku bez podania przyczyny. Na szczęście reszta zapowiadanych gości pojawiła się na swoich scenach zgodnie z planem.

Nasze największe uznanie (choć to oczywiście subiektywna opinia) zyskał w sobotę Brodinski. Ten francuski DJ o polskobrzmiącym nazwisku dał prawdziwy popis w poszatkowanym nieco po piątkowej ewakuacji Hybrid Tent. Gorąco przyjęty został również niemiecki duet Booka Shade, który na głównej scenie stworzył energetyzujący show, oklaskiwane przez wielotysięczną widownię również z "zielonego wzgórza" tumskiego.


Występ headlinera festiwalu - Naughty Boya - podzielił w opiniach festiwalowiczów. Byli tacy, którzy twierdzili, że to gwiazda zbyt mainstreamowa jak na niezależny festiwal. pozostali po prostu świetnie się bawili i dali porwać do tańca, podobnie jak przed rokiem podczas występu brytyjskiej załogi Rudimental.

Pełna zgodność zapanowała za to jeśli chodzi o ocenę seta Johna Digweeda. Weteran sceny house w opinii większości pokazał światową klasę i swoją muzyką oczarował całą publikę zgromadzoną po 3 nad ranem w Circus Tent. Mówiąc o "circusie", trzeba zaznaczyć, że to właśnie tam zabawa trwała najdłużej. Po Digweedzie za deckami pojawił się Maetrik, znany także jako Maceo Plex, który przez długi czas nie pozwolił nawet pomyśleć o śnie zahipnotyzowanym muzyką festiwalowiczom.

Audioriver 2014 zakończył się nietypowo, bo w niedzielę po południu imprezą Sun/Day. Na tę dogrywkę dotarli już tylko najwytrwalsi oraz ci, którzy odpowiednio wcześnie wykupili limitowaną pulę biletów. Ogród Miejskiego Zespołu Obiektów Sportowych w Płocku muzyką rozbrzmiewał aż do godzin wieczornych, łagodnie puentując 9. edycję imprezy.

Wielokrotnie to podkreślaliśmy, lecz podkreślimy po raz kolejny - Audioriver to festiwal o niepowtarzalnej wręcz atmosferze. Tworzony przez ludzi z pasją przyciąga tych, dla których muzyka to coś więcej niż tylko kolejny piwny festyn. Ekipie organizatorów należą się wielkie ukłony - sprawić, by ponadstutysięczne polskie miasto przez niemal trzy dni dosłownie pulsowało życiem w rytm elektronicznych beatów - nie jest rzeczą łatwą.

Zaznaczmy, że wielotysięczna publika nie wymaga stawiania miasta w stan pogotowia. Policji i straży miejskiej praktycznie nie było widać. Incydentów nie zaobserwowaliśmy.

Opuszczając Płock po dwóch nocach wypełnionych muzyką, zawsze mamy uczucie niedosytu. Festiwal trwa zdecydowanie za krótko, poza tym nagromadzenie gwiazd na kilku scenach jednocześnie uniemożliwia obejrzenie wszystkich występów, które chciałoby się zobaczyć. Jedynym pocieszeniem (oprócz późniejszych reminiscencji na YouTube) może być wówczas myśl, że każda zerwana z kalendarza kartka przybliża nas o dzień do kolejnej edycji Audioriver.

RAF

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Audioriver
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy