OFF Festival 2014
Reklama

Artur Rojek: "Czasami czuję się niezręcznie" (wywiad)

Zorganizował, dyrektorował, wystąpił i ocenił - Artur Rojek specjalnie dla INTERIA.PL o zakończonym w niedzielę (3 sierpnia) katowickim OFF Festivalu.

Jak wspominasz poprzednie koncerty na OFF Festival? Wiadomo, że te koncerty to dla ciebie specyficzna sytuacja.

Artur Rojek: - Wszystkie były wyjątkowe. Lenny Valentino występował na OFF-ie dwukrotnie i to były bardzo specjalne koncerty, bo pomiędzy nie graliśmy nigdzie .

- Z tym projektem jest inaczej, bo to pełne solo. Odpowiedzialność się tak nie rozkłada, jak w przypadku Lenny Valentino. Występuję na scenie z wybitnymi muzykami, którzy tworzą mój zespół, ale pod moimi imieniem i nazwiskiem, co znaczy że wszystko jest interpretowane przez moją osobę. Towarzyszyły temu emocje i stres, musiałem się do tego koncertu odpowiednio przygotować.

Reklama

Chyba nie masz się co stresować, bo twoje koncerty przyjmowane są świetnie.

- To jest trochę coś innego od tego, co robiłem wcześniej. Być może na odbiór wpływa ta świeżość w muzyce, którą ludzie słyszą na koncertach, plus mój głos znany z innych piosenek, ale opowiadający teraz inne historie. Istotna jest również nasza produkcja, nad którą mocno popracowałem. Jest też oświetlenie i to, jak wyglądamy na scenie. To wszystko składa się na to, że te koncerty są naprawdę fajne. I jeszcze dźwięk, realizowany przez Bartka Dziedzica, producenta albumu i człowieka, który ten album zna tak samo dobrze jak ja i nikt poza nami.

- To wszystko powoduje, że wypadamy fajnie, a koncerty podobają się ludziom. Nawet pomimo tego, że te koncerty są krótkie. Album "Składam się z ciągłych powtórzeń" trwa 35 minut, w wersjach koncertowych utwory dają nam w sumie 45 minut. Zresztą na OFF Festivalu to był atut, bo musiałem się przebrać i zdążyć na koncert Slowdive (śmiech).

Wspomniałeś, że w piosenkach opowiadasz teraz inne historie. Również w wywiadach, podczas których jesteś teraz pytany na przykład o życie osobiste czy wspomnienia z dzieciństwa.

- Czasami czuję się niezręcznie i próbuję z tego wybrnąć. Z drugiej strony nie chcę odpowiadać rozmówcy: "Poproszę następne pytanie", więc staram się w tym wszystkim odnaleźć. To nie są sprawy, które lubię poruszać. Nawet o tekstach piosenek nie lubię rozmawiać, bo trudno jest mi o nich opowiadać. Powstają długo, wynikają z różnych inspiracji, przeżyć i wyobrażeń, które chwytam i zapisuję, a później często zapominam..

Na koniec porozmawiajmy ponownie o OFF Festival. Jak ocenisz formę headlinerów?

- Nie spodziewałem się wybitnego koncertu The Jesus And The Marty Chain. Cieszyłem się, że oni tu przyjadą, wejdą na scenę i zagrają te piosenki, bo to zespół o wielkim znaczeniu dla muzyki alternatywnej. Oni zdają sobie sprawę z tego, jaką mają pozycję, jak są traktowani, wreszcie jaki status ma album "Psychocandy". Ten koncert nie był wybitny. Były momenty, które były fajne. Były też jednak momenty, których nie powinno być. Myślę, że ich legendarna nonszalancja jest tak duża, że mają gdzieś opinie innych (śmiech). Generalnie cieszę się, że The Jesus And The Marty Chain byli na OFF-ie!

- A co do pozostałych koncertów, to w pierwsze dwa dni bardzo podobał mi się Protomartyr i DakhaBrakha. Protomartyr to dla mnie kandydat na wielki zespół. Zobaczymy. A DakhaBrakha ogromnie mnie wzruszył i przekonał mnie, że scena folkowa pozostanie na OFFie na dłużej. Trzeciego dnia widziałem świetny koncert Jonathana Wilsona i byłem pod wrażeniem szaleństwa Andrew W.K .

- Dużo się działo na OFF-ie w tym roku. Niestety, moja rola nie pozwala mi na oglądanie koncertów w ilości, w jakiej bym chciał. Żeby zobaczyć Slowdive skończyłem swój set 20 minut przed czasem (uśmiech). Dla mnie oni są wielkim zespołem. Ich koncert mnie rozwalił. To było piękne i brzmiało wybitnie. Stałem obok ich dźwiękowca. Wycisnął z nagłośnienia wszystko, co najlepsze. Geniusz. Realizuje też koncerty Primal Scream (był na OFF-ie, gdy zagrali "Screamadelikę") i The Cure. Sam Slowdive zagrał tak dobrze, że aż wystraszyłem się, co będzie z Belle&Sebastian. Na szczęście Szkoci zagrali megapozytywny, wyluzowany i wypełniony romantycznymi melodiami set. Było świetnie. Idealny na zakończenie festiwalu na scenie głównej.

- Warto jeszcze wspomnieć o publiczności. Zawsze dostrzegam i czuję świetną atmosferę na naszym festiwalu, ale ten rok był pod tym względem wyjątkowy. Mamy świetną publiczność: od małych dzieci, których w tym roku było rekordowo kilkaset, po starsze osoby. Oni tworzą aurę OFF-a i jestem im za to ogromnie wdzięczny .

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Artur Rojek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy