100 lat Disneya
Reklama

Kuba Badach został wyróżniony przez Disneya. "Mam swoją małą cząstkę"

Kuba Badach jest autorem utworu "Liczy się tylko to" z filmu "Co w duszy gra". W rozmowie z Interią opowiedział o swoich wspomnieniach z Disneyem oraz o powrocie zespołu Poluzjanci. Wspominaną piosenkę Badach wykonał podczas koncertu z okazji 100-lecia Disneya.

Kuba Badach jest autorem utworu "Liczy się tylko to" z filmu "Co w duszy gra". W rozmowie z Interią opowiedział o swoich wspomnieniach z Disneyem oraz o powrocie zespołu Poluzjanci. Wspominaną piosenkę Badach wykonał podczas koncertu z okazji 100-lecia Disneya.
Kuba Badach wystąpił na koncercie z okazji 100-lecia Disneya /VIPHOTO /East News

10 kwietnia w Interii i Polsacie obchodzimy Dzień Disneya. Wielkanocny Poniedziałek - od wczesnego poranka do popołudniowego seansu - na antenie Polsatu upłynie pod znakiem przebojów: "Zaplątani", "I żyli długo i zaplątani", "Ratatuj", "Vaiana: Skarb oceanu", "Zwierzogród" i "Księga dżungli" (2016). Zwieńczeniem będzie wyjątkowy koncert 100 lat Disneya, zaplanowany na godzinę 20:00.

Jedną z gwiazd wieczornego koncertu jest Kuba Badach, która zaśpiewał utwór z filmu "Co w duszy gra" ("Soul") - "Liczy się tylko to".

Reklama

Oliwia Kopcik, Interia: Zaśpiewał pan na koncercie utwór "Liczy się tylko to" z animacji "Co w duszy gra". Opowie pan nam o niej coś więcej?

Kuba Badach: - To taka historia, którą każdy artysta traktuje bardzo osobiście. Film mówi o tym, że muzyk jazzowy dostaje propozycję wstąpienia w znakomitym składzie i uniesiony emocjami po doskonale zagranej próbie, wpada do studzienki kanalizacyjnej i umiera. Tak się zaczyna film. Dla każdego muzyka jazzowego to historia z życia wzięta (śmiech). A mówiąc serio - to przepiękny film i przepiękna historia. Jeśli ktoś nie widział, to bardzo polecam.

W tym obrazie mam swoją małą cząstkę. W historii naszego kraju, zdarzyło się tak po raz drugi, bo kiedyś Edyta Bartosiewicz dostała propozycję skomponowania utworu do polskiej wersji językowej, a po kilkunastu latach ja dostąpiłem takiego zaszczytu. Napisaliśmy z moją żoną utwór pod tytułem "Liczy się tylko to". Jestem z tego obłędnie dumny, bo mieć swoją piosenkę w filmie Disneya to jest Oscar bez konieczności jechania do Los Angeles.

To pana ulubiona animacja disneyowska czy jest jakiś inny numer 1?

- Tych produkcji jest bardzo dużo! Z przerażeniem przyznałem się na próbie do koncertu, że nigdy nie widziałem "Króla Lwa" od początku do końca, co wywołało ostatecznie oburzenie. Bo też nie znałem piosenki "Hakuna Matata", tylko tak kojarzyłem (śmiech). Emocjonalnie jestem związany z piosenką "A Whole New World" z "Aladyna". Widziałem ten film na premierze w Stanach Zjednoczonych, miałem kilkanaście lat i byłem zupełnie porażony jakością tej animacji, no i przede wszystkim muzyką. Wtedy też ta piosenka była regularnie prezentowana w kanałach muzycznych w telewizji. W czasach kiedy kanały muzyczne prezentowały muzykę. Naprawdę, to prehistoria, ale kiedyś tak było. Były teledyski, artyści w nich występowali, były trudne akordy w piosenkach. Obłęd (śmiech).

Myśli pan, że w czym tkwi sekret tych animacji?

- Świetnie napisane historie, które zawierają kilka tych najważniejszych elementów, które zawsze działają. Znakomicie napisane scenariusze i dialogi, obłędna animacja i doskonale dobrani aktorzy. To trzeba oddać Disneyowi, że im się to udaje we wszystkich wersjach językowych. Zresztą polskie wersje są bardzo cenione na świecie, z tego co słyszałem. Uważam nawet, że kilka produkcji, nie podam tytułów, w wersji polskiej są lepsze od oryginałów. Do tego są ścieżki dźwiękowe, gdzie największe tuzy, największe łobuziaki w tej branży piszą ponadczasowe utwory, takie w starym stylu. Czyli pięknie skomponowane, misternie utkane piosenki. To są arcydzieła. Każdy z tych utworów to jest perła napisana przez wybitnego zawodnika. Są świetnie zaaranżowane, doskonale wyprodukowane, świetni wokaliści je śpiewają. W czasach kiedy tego typu muzyka nie jest w mainstreamie, mamy do czynienia z muzycznym Świętym Graalem.

Kuba Badach o powrocie z Poluzjantami: Mam nadzieję, że wtrzymamy kondycyjnie

Odchodząc od Disneya - ostatnio wróciliście z, jak to mówią, najbardziej znanym nie znanym zespołem. Koncerty na kwiecień są już ogłoszone, jakie plany dalej?

- Po siedmiu latach przerwy wyjście na scenę z zespołem Poluzjanci to było potężne przeżycie. Zagraliśmy we wrześniu zeszłego roku taki pierwszy koncert po latach, żeby sprawdzić, czy w ogóle jesteśmy w stanie to zrobić w nowym składzie. Na gitarze świętej pamięci Przemka Maciołka zastąpił Łukasz Belcyr, który jest fenomenalnym gitarzystą i świetnie sobie radzi.

- Szczerze mówiąc, już zapomniałem jaka jest atmosfera w klubach. To jest trasa klubowa, bardzo za tym tęskniłem. Ten tłum ludzi, głowa przy głowie, ten wrzask, bo nasze koncerty są obłędnie przyjmowane. I najlepsze jest to, o tym elemencie kompletnie zapomniałem, że jest ten las głów i na końcu bar. I ten bar paradoksalnie robi świetną robotę, bo tam się dzieje inne życie. My się staramy w skupieniu przekazywać treść, a tam jest zabawa. To tak odciąża, wprowadza element luzu i wprowadza wszystkich w taki nastrój, żeby celebrować tę chwilę. Mam nadzieję, że wytrzymamy to kondycyjnie, bo to są bardzo wymagające rzeczy. Ja po trzech dniach się czuję, jakbym wrócił po miesiącu z trasy. Ale z drugiej strony to dobry stymulant i, mam nadzieję, eliksir odmładzający.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kuba Badach | Disney | Co w duszy gra
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy