Violetta Villas głodna i brudna
Dramat jednej z najsłynniejszych gwiazd polskiej estrady. Sąd w Kłodzku zdecydował, że Violetta Villas ma pozostać w szpitalu psychiatrycznym w Stroniu Śląskim.
Sędzia podjął decyzję po rozmowie z piosenkarką, która trafiła do zamkniętego zakładu dla nerwowo chorych.
Piosenkarka była i jest w bardzo złym stanie. Wciąż trwa postępowanie sądowe. Możliwe jest nawet, że wielka diwa zostanie nawet ubezwłasnowolniona.
"Mama była wycieńczona, głodna, brudna, ledwo żywa" - mówi "Faktowi" syn gwiazdy Krzysztof Gospodarek.
"Sędzia nie mógł podjąć innej decyzji" - dodaje.
O tym, że artystka zostaje w szpitalu, dowiedział się wczoraj także gitarzysta współpracujący z Violettą, Maciej Kieres, który jest na miejscu, w Stroniu Śląskim.
"Przez te wszystkie dni nie pozwolono ani mnie, ani jej menedżerowi zobaczyć się z nią, czy chociażby porozmawiać przez telefon. Dopiero wczoraj udało mi się wywołać Violettę do okna. Podeszła. Powiedziała, że nie podpisywała żadnej zgody na leczenie, i że jest przetrzymywana w szpitalu na siłę. Prosiła, żeby jej pomóc, ratować ją" - mówi Maciej Kieres.
Dorota Miernicka, dyrektorka strońskiego szpitala i pracownicy placówki nie chcą wypowiadać się na temat Villas.
"Ordynator powiedziała nam, że trwa postępowanie sądowe. Od niego zależy, czy piosenkarka zostanie wypuszczona, czy będzie musiała jeszcze pozostać w szpitalu" - wyjaśnia Kieres.
"Jest jeszcze trzecia, najbardziej dramatyczna ewentualność: że zostanie ubezwłasnowolniona, co nie oznaczałoby nic innego, jak pozbawienie jej wszystkich praw do decydowania o własnej przyszłości" - dodaje wstrząśnięty.