Reklama

Varius Manx: Kronika upadku

Zespół Varius Manx ma nową wokalistkę i jesienią wyda pierwszą od sześciu lat płytę. Grupa Roberta Jansona po tłustych latach 90. nie potrafiła się w XXI wieku odnaleźć. Czy po długiej przerwie spowodowanej wypadkiem samochodowym uda im się wrócić na szczyt?

Albumy "Emu", "Elf", "Ego" i "End" (pierwsze dwa z Anitą Lipnicką na wokalu, kolejne z Kasią Stankiewicz) wydane w latach 1994-1997 aż 12-krotnie pokrywały się platyną. Utwory takie jak "Piosenka księżycowa", "Zanim zrozumiesz", "Zamigotał świat", "Dlaczego ja", "Orła cień" cieszyły się niebywałą popularnością.

Wydawało się, że Robert Janson, bracia Marciniakowie, Sławek Romanowski i ich wokalistki jak nikt inny trafiają w gusta publiczności. Potrafili oddzielić przebojowość i melodyjność od przaśności i kiczu. Godzili bycie w głównym nurcie z realizowaniem swoich ambicji. Zarówno Lipnicka jak i nieustannie z nią porównywana Stankiewicz miały charyzmę, by po pierwsze, świetnie interpretować teksty, po drugie, złapać znakomity kontakt z fanami. Komercyjne radiostacje kochały Varius Manx, bo dawał im to, czego oczekiwały, czyli "muzykę środka". Sukces dwóch płyt, które ukazały się po "Emu" dowiódł, że nie są sezonową gwiazdą.

Reklama

Mimo to upadli z hukiem. Zupełnie niespodziewanie. Trzy albumy wydane w latach 2001-2004 nie miały nawet statusu złotych. Historia Varius Manx nieoczekiwanie okazała się pasmem sukcesów, po którym nastąpiło pasmo porażek. Prześledźmy, co działo się z tym zespołem w XXI wieku.

Monika Kuszyńska

Zatrudnienie trzeciej wokalistki wywołało sporo komentarzy na temat trudnego charakteru Roberta Jansona. Monika Kuszyńska z zespołem dogadywała się jednak świetnie, co pozwoliło im nagrać wspólnie trzy albumy. Ani Anita Lipnicka, ani Kasia Stankiewicz tyle w łódzkiej grupie nie wytrwały. Urodzoną w 1980 roku wokalistkę Robert Janson wypatrzył w studiu nagraniowym, gdzie Kuszyńska rejestrowała piosenki ze swoim zespołem Farenheit.

Wiosną 2001 roku mogliśmy usłyszeć pierwszy singel nagrany w nowym składzie. Piosenka "Maj" była obiecująca, była lubiana, grano ją często. Variusi poszli za ciosem i wypuścili kolejny singel, tym razem gitarowy, pulsujący - "Jestem twoją Afryką". Choć utwór nie dotarł na pierwsze miejsca list przebojów, nie było więcej przesłanek, by wątpić w sprawność machiny Roberta Jansona.

Zobacz teledysk do "Jestem twoją Afryką":

Brak pazura

Okazało się jednak, że album "Eta", który wyszedł jesienią 2001 roku, nie spełnił oczekiwań sprzedażowych i artystycznych. Płyta skumulowała w sobie kilka złych zjawisk, które później tylko się nasilały.

Grupa zupełnie zatraciła pazur, ikrę z czasów Anity Lipnickiej. Na nagraniach z Kuszyńską próżno szukać zadziornych utworów w stylu "Dlaczego ja" czy "Lesson Of Flying".

Robert Janson postanowił odwzajemnić miłość radiostacji i pisał trzyipółminutowe piosenki skrojone tak, by spełnić ich oczekiwania. Instrumenty coraz mniej służyły muzykom do grania, a coraz bardziej do nienachalnego plumkania. Kuszyńska (dużo zdrowia!) została przez teksty ukierunkowana w stronę zmysłowości, ale - nie ukrywajmy - była najmniej wyrazistą wokalistką Varius Manx. Lipnicka i Stankiewicz potrafiły zacharczeć, potrafiły wepchnąć tekst słuchaczowi do głowy, Kuszyńska już nie.

Samego Jansona dopadł twórczy kryzys. Zaczął się powtarzać. Utwory były konstruowane w ten sam sposób. Janson stał się niewolnikiem własnych patentów, wydawało mu się, że skoro znalazł przepis na przebój, to musi się go trzymać. Melodie stawały się przewidywalne, aranżacje nudne. Coraz mniej w nim było artysty, a coraz więcej rzemieślnika. Nie poszukiwał ekspresji, poszukiwał publiczności. Ta jednak zorientowała się, że coś tu nie gra.

Nie są jak wino

Album "Eno" wydany rok później potwierdził, że "Eta" to żaden wypadek przy pracy. "Eno" po grecku znaczy "wino", ale wszelkie nawiązania do słynnego powiedzenia (im starsi, tym lepsi), są tu nie na miejscu.

Płyta cztery razy pojawiła się w zestawieniu najpopularniejszych wydawnictw muzycznych kraju na miejscach: 26., 15., 34. i 45.

Tu już nie było wątpliwości, że Varius Manx to grupa wypalonych facetów, którzy rozpaczliwie próbują utrzymać się na fali. Promocyjnym magnesem chciano uczynić atrakcyjną Kuszyńską, teksty aż kipiały od erotyzmu, podobnie jak sesje zdjęciowe. Album był jednak miałki, choć miał momenty, jak choćby utwór "Nowy Jork i my" napisany przez Jansona i Jacka Cygana, z symfoniczną aranżacją.

Eurowizja i trzecia płyta z Kuszyńską

W kategoriach desperacji traktować należy start w polskich preselekcjach do konkursu Eurowizji w 2003 roku, gdzie Variusi zaprezentowali skoczny utwór "Sonny". Nie znaleźli się nawet w pierwszej trójce. Triumfowali wtedy Ich Troje przed Wilkami i Blue Cafe.

Sympatycy zespołu powinni się jednak cieszyć z takiego obrotu spraw, gdyż mało co potrafi tak skutecznie złamać karierę jak występ na Eurowizji. W ich ówczesnej sytuacji mógłby to być gwóźdź do trumny.

Niezrażeni klapą dwóch wcześniejszych płyt i eurowizyjnego startu postanowili wydać kolejną płytę. Tradycja tytułowania albumów trzyliterowymi słowami na "e" została podtrzymana. Wydawnictwo otrzymało tytuł "Emi". Nie będzie przesadą stwierdzenie, że album przeszedł bez wielkiego echa. Ba, w kontekście fatalnych wyników sprzedaży, jest to wręcz eufemizm.

Nie pomogło zaangażowanie Roberta Jansona w roli wokalisty (a śpiewa lepiej niż znośnie) w dwóch utworach, co stanowiło nawiązanie do początków Varius Manx. Nie pomogło również powierzenie Monice Kuszyńskiej roli tekściarki. Grupa próbowała ratować się przed spodziewaną klęską także wzbogaceniem aranżacji o instrumenty smyczkowe. Wszystko na nic.

Zobacz klip do "Pamiętaj mnie":

Przy okazji albumu "Emi" muzycy boleśnie przekonali się, że... nie mają już fanów. Zainteresowanie ich koncertami było znikome, po nową płytę nikt nie walił do sklepów drzwiami i oknami, oficjalne forum zespołu świeciło pustkami.

Jedni z Varius Manx wyrośli, inni się znudzili, jeszcze inni zniechęcili ostatnimi dokonaniami i dołączyli do potężnej grupy fanów uważających, że prawdziwy Varius Manx skończył się na Anicie Lipnickiej, a później to już tylko równia pochyła.

Wypadek

Jakby tego wszystkiego było mało, w 2006 roku miało miejsce najbardziej dramatyczne wydarzenie w historii formacji. Wracający z koncertu członkowie grupy ulegli poważnemu wypadkowi. Najbardziej ucierpiała Monika Kuszyńska, która do dziś nie odzyskała pełnej sprawności, mocno poturbowany był również kierujący samochodem Janson. Michał Marciniak miał szczęście i "tylko" złamał obojczyk.

Telewizja Polsat zorganizowała wtedy piękny koncert dedykowany leżącym w szpitalu Monice i Robertowi. Z pozostałymi członkami zespołu zaśpiewały wtedy Kasia Stankiewicz i - ku zaskoczeniu wszystkich - Anita Lipnicka.

Robert Janson został uznany winnym spowodowania wypadku. Sąd skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu i 11 tys. złotych grzywny.

Od tamtej pory przyszłość Varius Manx stała pod wielkim znakiem zapytania.

Od zera

W lutym 2010 roku, po otrzymaniu zielonego światła od Moniki Kuszyńskiej, czwartą wokalistką zespołu została 22-letnia Anna Józefina Lubieniecka, triumfatorka "Szansy na sukces", opolskich "Debiutów", solistka Piotra Rubika. Varius Manx oficjalnie wrócili na scenę. Na wiosnę wydadzą nowy singel, jesienią płytę.

Posłuchaj, jak śpiewa Anna Józefina Lubieniecka:

Janson i spółka mają doświadczenie wielkich sukcesów i nie mniej spektakularnych klęsk. Przez tyle lat milczenia mieli czas, żeby zebrać myśli, żeby sprowokować natchnienie do wyjścia z lasu.

Dobrze wiedzą, że zaczynają od zera. Nie będzie żadnego odcinania kuponów, gdyż nie ma już z czego. Albo wychowają sobie publiczność od nowa, albo przepadną, tym razem już na dobre. Przez ostatnią dekadę pokazywali, że słuchają dużo radia. Pora by dowiedli, że mają jeszcze coś do powiedzenia.

Michał Michalak

Czytaj blog "Język elit" Michała Michalaka

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy