Reklama

"Nie pozwalam się całować"

Ania Wyszkoni na jakiś czas zostawiła swój macierzysty zespół Łzy. Nagrała piosenkę z grupą Video, a teraz planuje solową płytę. Czy to koniec Łez?

"Łzy istnieją od 12 lat i myślę że nadszedł czas, kiedy każdy może zrobić coś swojego, co wcale nie zaburzy pracy zespołu. Pracuję nad pierwszą solową płytą. Lubię eksperymenty. Ostatnio w Mrągowie śpiewałam nawet country" - mówi wokalistka w rozmowie z "Super Expressem".

"W prasie pojawiły się pogłoski, że opuściłam zespół, co jest absolutną nieprawdą. Łzy są moim muzycznym domem. Chłopcy o tym wiedzą i nie mają powodów do niepokoju ani zazdrości" - dodaje pospiesznie.

Ani marzy się kariera na miarę Maryli Rodowicz. I nie chodzi tu wcale o popularność, ale o możliwość występowania przez tyle lat na scenie. Sława, jak przyznaje Wyszkoni, bywa nieprzyjemna. Szczególnie kiedy ma się do czynienia z nachalnymi wielbicielami.

Reklama

"Zdarzały się przypadki, że po występie przychodzili mężczyźni i prosili mnie o numer telefonu. Nie dawałam, bo nigdy nie byłam na tyle samotna i żądna przygód, by się umawiać z fanami" - podkreśla Ania.

Fani nie mogą liczyć ani na numer, ani tym bardziej na...

"Nie pozwalam się całować. Mogę komuś podać rękę, czasem przytulić, ale pocałunek to już według mnie za wiele. Jeśli zdarzy się coś takiego, to nie z mojej woli. Taka bezpośredniość, a czasami pewna nachalność fanów, choć bardzo miła, bywa czasami męcząca" - przyznaje wokalistka.

Zobacz teledyski zespołu Łzy na stronach INTERIA.PL.

Super Express
Dowiedz się więcej na temat: Łzy | Anna Wyszkoni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy