Mroczna strona sukcesu Krzysztofa Antkowiaka. "Dochodziło do rękoczynów"
Krzysztof Antkowiak znacząco zyskał na popularności po swoim występie w Opolu, gdzie zaprezentował piosenkę "Zakazany owoc". O konsekwencjach nagłej sławy i problemach, jakie przyniosła, piosenkarz opowiedział w niedawnej rozmowie.

Urodzony 23 stycznia 1973 roku w Poznaniu Krzysztof Antkowiak na scenie zadebiutował, gdy miał zaledwie 5 lat. Młody chłopak wystąpił u boku ojca, Witolda Antkowiaka, który był częścią zespołu Duet Egzotyczny. Krzysztof znacząco zyskał na popularności występując na legendarnym opolskim festiwalu w 1988 roku. 15-letni wokalista zaprezentował piosenkę "Zakazany owoc" napisaną przez Jacka Cygana i Krzesimira Dębskiego. Za swój występ otrzymał wyróżnienie oraz nagrodę publiczności. O konsekwencjach sukcesu muzyk opowiedział w rozmowie z Plejadą.
Krzysztof Antkowiak przez sławę zmagał się z wieloma problemami
Jak Antkowiak sam przyznał, nikt nie przewidywał tak dużego sukcesu: "Tak naprawdę nikt nie spodziewał się sukcesu, który wtedy odniosłem. Ani ja, ani moi rodzice, ani nawet twórcy tej piosenki, czyli Krzesimir Dębski i Jacek Cygan. A ten występ zmienił moje życie. Z dnia na dzień stałem się osobą rozpoznawalną".
Niestety nagła sława wiązała się również z nieprzyjemnymi sytuacjami. Mimo uwielbienia wśród rówieśników, dochodziło do sytuacji, w których zazdrość brała górę. Będąc na scenie publiczność cieszyła się na jego widok i mu kibicowała, na co dzień jednak częściej mierzył się z dużym zdystansowaniem od reszty: "Miałem wrażenie, że znalazłem się w jakimś matriksie. Musiałem się w tym wszystkim jakoś odnaleźć".
"Musiałem konfrontować się z rówieśnikami, którzy byli zazdrośni o to, że ich dziewczyny miały nad łóżkiem mój plakat. Wtedy nie było internetu, więc wszystko odbywało się twarzą w twarz. Momentami dochodziło do rękoczynów. Raz nawet mój kolega dostał za mnie" - opowiadał.
Co więcej, mimo ogromnego uznania publiczności, dyrektor liceum muzycznego, do którego Krzysztof Antkowiak uczęszczał nie doceniał sukcesu młodego chłopaka: "Miałem w klasie kolegów i koleżanki, którzy mi kibicowali. Natomiast dyrektor szkoły robił mi bardzo pod górę. Chodziłem do liceum muzycznego, grałem na fortepianie i powinienem interesować się wyłącznie muzyką klasyczną".
"Często słyszałem, że kariera w rozrywce uczniowi takiej szkoły nie przystoi. To była nieustanna walka – żebym mógł pojechać na koncert, żebym przeszedł z klasy do klasy. Mój ojciec wiele razy był wyzwany na dywanik. Dyrektor tłumaczył mu, że powinienem mieć zakaz występowania w telewizji" - podsumował.